wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 29.

*z perspektywy Maksa.
- Czemu ten autobus nie może jechać szybciej? – zapytała Wiktoria smutnym, a zarazem zdenerwowanym głosem.
- Jedzie szybko.
- Szybko? On się wlecze jak żółw.
- Wiktoria… uspokój się, Artek da radę.
- Skąd wiesz? Skąd wiesz, że da radę? Może on nie był na tyle silny, żeby to wszystko wytrzymać.
Nie odezwałem się. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć i jak zareagować. Sam okropnie się martwiłem o chłopaka, którego prawie w ogóle nie znałem.
- Zaraz wysiadamy – zauważyła dziewczyna.
Staliśmy teraz koło przystanku i kiedy tylko autobus odjechał, naszym oczom ukazał się szpital. Nie minęły nawet 3 minuty, a już znajdowaliśmy się na jednym z korytarzy.
- Przepraszam! Szukamy naszego kolegi, trafił tu niedawno.
- Idzie tu już lekarz, z nim będziecie rozmawiać.
Odsunęliśmy się od blatu i zaczęliśmy się rozglądać.
- Co jeżeli nas nie wpuszczą? – zapytała dziewczyna patrząc w stronę nadchodzącego już mężczyzny.
- Jakoś musimy się tam dostać – wymamrotałem i w ramach pocieszenia przytuliłem przyjaciółkę.
- Dzień dobry. Co z nim? – wystartowała od razu Wiktoria.
- Nie wiem…
- Jak to pan nie wie? Jest pan przecież lekarzem.
- Nie wiem, jak mam wam to powiedzieć.
- Co się stało? – zapytałem mając w głowie najgorsze myśli.
- Pan Artur zmarł. Nie zdołaliśmy go uratować.
- Pan żartuje, prawda? – spytała Wiktoria i zaczęła już płakać.
- Niestety nie – odpowiedział jej doktor.
Staliśmy przez chwilę jak wryci. Po chwili Wiktoria usiadła ponownie na krześle i schowała twarz w dłoniach. Ja usadowiłem się obok niej.
- Czemu akurat jego to spotkało? On nie był zły…
- To nasza… -  zacząłem. – To moja wina.
- Nie, nie twoja…
- Może gdybyśmy wcześniej go zauważyli i gdybyśmy wcześniej mu pomogli… może wtedy by żył.
- Ja słyszałam – mówiła płacząc. – Słyszałam wcześniej te krzyki, ale dopiero po chwili sobie uświadomiłam, że to ktoś woła o pomoc…
- Teraz już nic nie zrobimy… Nie możemy się obwiniać. Gorsze pytanie to takie – dlaczego on się w ogóle topił?
- Nie wiem tego…
Siedzieliśmy i siedzieliśmy… Nie było w tym najmniejszego sensu, bo czekaliśmy na nic. Musieliśmy ochłonąć. Wiktoria zasnęła na moim ramieniu, a ja obserwowałem wszystkich dookoła i biłem się z własnym myślami. W pewnym momencie wzdrygnąłem się, bo usłyszałem za plecami imię „Artur.” Odwróciłem się lekko i nadsłuchiwałem głosu kobiety i lekarza.
- Wiktoria! Wiktoria, obudź się!
- Co jest…? – pytała nie otwierając oczu.
- Chodź! – prawie krzyknąłem i pociągnąłem ją za sobą.
- Przepraszam pana!
- Tak?
- O jakim Arturze pan mówił?
- A czemu pytasz?
- Niech nam pan powie o co chodzi – mówiłem lekko zdenerwowany. – Wcześniej powiedziano nam, że on nie żyje…
- Żyje i ma się całkiem dobrze, musieliście dostać złe informacje.
- Ale przecież inny lekarz mówił kompletnie co innego.
- Panie doktorze – wtrąciła się znajoma kobieta.
- Słucham?
- W ciągu ostatnich dwóch godzin trafiło do szpitala dwóch Arturów.
- Noto już wszystko jasne…
- To znaczy, że on żyje? – wydusiła z siebie Wiktoria.
- Artek ma 17 lat, chyba o niego wam chodzi. Zaprowadzę was.
Nawet nie zamieniliśmy z dziewczyną słowa i nie popatrzyliśmy na siebie, tylko udaliśmy się za mężczyzną.
- Proszę, to tutaj. Możecie wejść.
Wiktoria stanęła przed drzwiami i zerknęła w znajdującą się w nich szybkę.
- Boże - wyszeptała. – On żyje…
Zamknąłem oczy i odetchnąłem z ulgą… W przeciągu kilku sekund poczułem się o niebo lepiej.

- Wchodzimy – powiedziałem i nacisnąłem na klamkę, popychając drzwi. 
__________________________________________________
Mam nadzieję, że się Wam podoba :)
A tak w ogóle, to jutro muszę zdać historię, a potem już tylko i wyłącznie, co?! LABA!
Jak u was z ocenami? :D x

4 komentarze:

  1. Z W-F i basenem nie najlepiej ale ja też już LABY mam... Co do rozdziału ŚWIETNY ale nie strasz mnie więcej dziewczyno :o ... że Artur nie żyje, ja prawie zawału dostałam hehe :D ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie jakoś idzie. W pt jeszcze dwa sprawdziany zalicze i KONIEC :D Rozdział świetny<3 Pozdrawiam xo.

    OdpowiedzUsuń
  3. noooo ! co straszysz kobito ! ? ;p
    wystrachałam się i łzy mi do oczu napłynęły. . .
    CZEKAM NA KOLEJNY !
    Zaległości po miesięcznych praktykach nadrobione w całości :)
    P.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie to wymyslilas i czekam na dalszy ciag ;)

    OdpowiedzUsuń