*z perspektywy Maksa.
Minęło kilka dni, odkąd odwiedziła nas policja. W
tym czasie jeździliśmy wraz z Wiktorią do Artura i spędzaliśmy z nim po kilka
godzin. Rodzice pozwalali nam na to aczkolwiek było widać, że są już tym
zniesmaczeni.
Była środa. Do wyjazdu pozostały jeszcze 3 dni, a
chciałoby się zostać tu jeszcze dłużej.
- Kiedy oni skończą… - niecierpliwiła się Wiktoria,
kiedy siedzieliśmy na szpitalnym korytarzu, przed salą Artura.
- Spokojnie. Jeszcze tylko kilka badań, potem wyniki
i chłopak będzie wolny – mówiłem spokojnie.
Po kilku minutach z pomieszczenia wyszedł mężczyzna,
uśmiechnął się do nas i pozostawił otwarte drzwi.
- Przepraszam, mogę cię na chwilę prosić? –
usłyszeliśmy za plecami głos doktora, skierowany do Wiktorii.
- Oczywiście – odpowiedziała zaskoczona i wyszła za
nim.
- Siema stary – przywitałem się, stojąc obok łóżka.
- Hej – wymamrotał i wysilił się na niewielki
uśmiech.
- Posłuchaj – zacząłem od razu. – Nie wiem czemu
wcześniej tego nie zrobiłem, ale chciałem ci po prostu podziękować. Uratowałeś
Wiktorię i nie wiem, co by było gdyby nie ty.
- Nie ma sprawy… Nie mogłem zrobić inaczej.
Chwilę potem w drzwiach stanęła przyjaciółka i w
końcu usiadła obok nas. Niestety po godzinie musieliśmy wracać już do domu.
Tego samego dnia udaliśmy się jeszcze na plażę, korzystając z ciepłej i
słonecznej pogody.
- Pamiętacie, że w sobotę wyjeżdżamy, prawda? –
pytała co chwilę moja mama.
- Tak, pamiętamy.
- To dobrze. Chyba powinniście trochę więcej czasu
spędzać z nami niż w szpitalu, nie sądzicie?
- Mamo… przecież nic się nie dzieje. Wyluzuj.
- Artur niedługo wyjdzie ze szpitala i będzie po
wszystkim.
- Dobrze, już się was nie czepiam.
Wieczorem, kiedy leżałem już w łóżku nie mogłem
przestać myśleć o tym, w jaki sposób Wiktoria patrzyła na Artura, a on na nią.
Cały czas miałem ten widok przed oczami. Kiedy tylko na siebie spojrzeli,
uśmiechali się, jakby znali się od kilku lat. To nie była zazdrość ani nic z
tych rzeczy, nie umiem powiedzieć, co to takiego.
*z perspektywy Wiktorii – 3 dni później.
- Mamo… gdzie jest moja bluzka? Przed chwilą tu
leżała.
- Kochanie… Chyba ją już spakowałam. Nie wiem w co
mam włożyć ręce. Ubierz tą i będzie po sprawie – kobieta nawet na mnie nie
patrząc, podała mi podkoszulek i powróciła do składania ciuchów.
Zniesmaczona wzięłam koszulkę do ręki i ubrałam ją. Zaraz
potem stanęłam na środku pokoju i popatrzyłam za okno. Zobaczyłam od razu
biegnącego Maksa, wyszłam na zewnątrz.
- Na jogging cię wzięło? – spytałam śmiejąc się.
- Ktoś… ktoś na ciebie czeka – powiedział zdyszany i
wskazał mi ręką jeden z domków.
Poszłam do przodu i już za kilka sekund moim oczom
okazał się uśmiechnięty Artur.
- Co ty tutaj robisz? – spytałam od razu rzucając
się na niego.
- Wypuścili mnie, więc przyszedłem się pożegnać.
- Nie chcę się żegnać…
- Nie mamy innego wyjścia… Wiki, dziękuję za
wszystko i tobie, i Maksowi. Z nim już gadałem i stwierdzam, że to naprawdę
super gość. No ale nie wiem, co bym zrobił bez ciebie. Fajnie, że się
poznaliśmy. Mam nadzieję, że nie stracimy zupełnie kontaktu.
- Ja też ci dziękuję. Gdybyś nie okazał się wtedy być
chłopcem o dobrym sercu, nie wiadomo, co Klaudia by ze mną zrobiła.
Chłopak popatrzył mi prosto w oczy, aż w końcu znowu
mnie przytulił.
- Chyba powinnaś już iść – zauważył.
- No tak… Mam nadzieję, że wszystko się u ciebie
poukłada. Szkoda, że twoi rodzice nie wiedzą…
- Nie mówmy o nich. Nie wiem kim byli i jacy byli. Nie
znam ich…
- Fakt. Przepraszam – poczułam, że się czerwienie.
- Nic się nie stało. No więc… Trzymaj się, pa.
Artur z delikatnym uśmiechem odwrócił się i poszedł
w swoją stronę, a ja zrobiłam to samo.
- Kiedy wyjeżdżamy? – spytałam, widząc przed sobą
tatę Maksa.
- Teraz się dopakujemy, pojedziemy do centrum, zjemy
sobie ostatni obiadek tutaj, pójdziemy na chwilę nad morze, odpoczniemy i
pojedziemy.
- Ok. Wszystko jasne.
Minęło kilka godzin i faktycznie po kolei
wykonywaliśmy to, na co wcześniej wskazał mężczyzna.
- Przepraszam… - powiedział cicho Maks, siedząc obok
mnie na kocu i grzebiąc palcem w piasku.
- Za co? – zdziwiłam się.
- Za to, co zrobiłem… Za Klaudię, itd.
- Było minęło.
- Nie wiem, co mi się wtedy stało. Zachowywałem się
jak totalny idiota, gorzej…
- Maks… Znam cię milion pięćset sto dziewięćset lat
i wiem, że to była jakaś twoja głupia chwila słabości. Zapomnijmy o tym,
wszystko jest w porządku.
- Kurde… nie wiedziałem, że aż tacy starzy jesteśmy.
- Idź ty… - zaśmiałam się i popchnęłam lekko
chłopaka.
Za niecałą godzinę wszyscy siedzieliśmy już w
samochodach. Przypomniał mi się dzień, gdy wyjeżdżaliśmy z Krakowa, a teraz nastąpił
moment powrotu.
Polubiłam to miejsce, chociaż byliśmy tutaj tylko 2
tygodnie. Poznałam Artura i jego historię. To wszystko uświadomiło mi i utwierdziło
w przekonaniu, że w tak krótkim czasie
można przywiązać się do wielu rzeczy i osób. Przywiązać się jest łatwo, gorzej
się rozstać…
______________________________________________
Przepraszam, że znowu musieliście czekać :c
PS. ŻYCZĘ WAM NAJLEPSIEJSZYCH NA ŚWIECIE WAKACJI, BAWCIE
SIĘ DOBRZE! MACIE JAKIEŚ PLANY?
plany... hm okaże się ! ;)
OdpowiedzUsuńteraz tylko czekam na następny post i to jest moim planem - czekanie i przeczytanie !;)
JEST SUPER <3
czekam :<
UsuńCzy ja tu jedyna czekam....??
UsuńTwój blog został nominowany do Versatile Blogger Award i Libster blogs Award . Szczegóły na moim blogu http://psychosocial-psychospoleczni.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńdziękuję ślicznie, ale nie bawię się w to :c
Usuńmiśki. rozdział jutro!
OdpowiedzUsuńmożecie mnie zabić albo nie.. ale nie będzie rozdziałuu. kurde, przepraszam Was no. nie dałam rady napisać.
Usuńnie zabiję ale czekam ! :<
Usuńta sama Anonimka co wyżej :)