piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 33.

*z perspektywy Maksa.
Minęło kilka dni, odkąd odwiedziła nas policja. W tym czasie jeździliśmy wraz z Wiktorią do Artura i spędzaliśmy z nim po kilka godzin. Rodzice pozwalali nam na to aczkolwiek było widać, że są już tym zniesmaczeni.
Była środa. Do wyjazdu pozostały jeszcze 3 dni, a chciałoby się zostać tu jeszcze dłużej.
- Kiedy oni skończą… - niecierpliwiła się Wiktoria, kiedy siedzieliśmy na szpitalnym korytarzu, przed salą Artura.
- Spokojnie. Jeszcze tylko kilka badań, potem wyniki i chłopak będzie wolny – mówiłem spokojnie.
Po kilku minutach z pomieszczenia wyszedł mężczyzna, uśmiechnął się do nas i pozostawił otwarte drzwi.
- Przepraszam, mogę cię na chwilę prosić? – usłyszeliśmy za plecami głos doktora, skierowany do Wiktorii.
- Oczywiście – odpowiedziała zaskoczona i wyszła za nim.
- Siema stary – przywitałem się, stojąc obok łóżka.
- Hej – wymamrotał i wysilił się na niewielki uśmiech.
- Posłuchaj – zacząłem od razu. – Nie wiem czemu wcześniej tego nie zrobiłem, ale chciałem ci po prostu podziękować. Uratowałeś Wiktorię i nie wiem, co by było gdyby nie ty.
- Nie ma sprawy… Nie mogłem zrobić inaczej.
Chwilę potem w drzwiach stanęła przyjaciółka i w końcu usiadła obok nas. Niestety po godzinie musieliśmy wracać już do domu. Tego samego dnia udaliśmy się jeszcze na plażę, korzystając z ciepłej i słonecznej pogody.
- Pamiętacie, że w sobotę wyjeżdżamy, prawda? – pytała co chwilę moja mama.
- Tak, pamiętamy.
- To dobrze. Chyba powinniście trochę więcej czasu spędzać z nami niż w szpitalu, nie sądzicie?
- Mamo… przecież nic się nie dzieje. Wyluzuj.
- Artur niedługo wyjdzie ze szpitala i będzie po wszystkim.
- Dobrze, już się was nie czepiam.
Wieczorem, kiedy leżałem już w łóżku nie mogłem przestać myśleć o tym, w jaki sposób Wiktoria patrzyła na Artura, a on na nią. Cały czas miałem ten widok przed oczami. Kiedy tylko na siebie spojrzeli, uśmiechali się, jakby znali się od kilku lat. To nie była zazdrość ani nic z tych rzeczy, nie umiem powiedzieć, co to takiego.
*z perspektywy Wiktorii – 3 dni później.
- Mamo… gdzie jest moja bluzka? Przed chwilą tu leżała.
- Kochanie… Chyba ją już spakowałam. Nie wiem w co mam włożyć ręce. Ubierz tą i będzie po sprawie – kobieta nawet na mnie nie patrząc, podała mi podkoszulek i powróciła do składania ciuchów.
Zniesmaczona wzięłam koszulkę do ręki i ubrałam ją. Zaraz potem stanęłam na środku pokoju i popatrzyłam za okno. Zobaczyłam od razu biegnącego Maksa, wyszłam na zewnątrz.
- Na jogging cię wzięło? – spytałam śmiejąc się.
- Ktoś… ktoś na ciebie czeka – powiedział zdyszany i wskazał mi ręką jeden z domków.
Poszłam do przodu i już za kilka sekund moim oczom okazał się uśmiechnięty Artur.
- Co ty tutaj robisz? – spytałam od razu rzucając się na niego.
- Wypuścili mnie, więc przyszedłem się pożegnać.
- Nie chcę się żegnać…
- Nie mamy innego wyjścia… Wiki, dziękuję za wszystko i tobie, i Maksowi. Z nim już gadałem i stwierdzam, że to naprawdę super gość. No ale nie wiem, co bym zrobił bez ciebie. Fajnie, że się poznaliśmy. Mam nadzieję, że nie stracimy zupełnie kontaktu.
- Ja też ci dziękuję. Gdybyś nie okazał się wtedy być chłopcem o dobrym sercu, nie wiadomo, co Klaudia by ze mną zrobiła.
Chłopak popatrzył mi prosto w oczy, aż w końcu znowu mnie przytulił.
- Chyba powinnaś już iść – zauważył.
- No tak… Mam nadzieję, że wszystko się u ciebie poukłada. Szkoda, że twoi rodzice nie wiedzą…
- Nie mówmy o nich. Nie wiem kim byli i jacy byli. Nie znam ich…
- Fakt. Przepraszam – poczułam, że się czerwienie.
- Nic się nie stało. No więc… Trzymaj się, pa.
Artur z delikatnym uśmiechem odwrócił się i poszedł w swoją stronę, a ja zrobiłam to samo.
- Kiedy wyjeżdżamy? – spytałam, widząc przed sobą tatę Maksa.
- Teraz się dopakujemy, pojedziemy do centrum, zjemy sobie ostatni obiadek tutaj, pójdziemy na chwilę nad morze, odpoczniemy i pojedziemy.
- Ok. Wszystko jasne.
Minęło kilka godzin i faktycznie po kolei wykonywaliśmy to, na co wcześniej wskazał mężczyzna.
- Przepraszam… - powiedział cicho Maks, siedząc obok mnie na kocu i grzebiąc palcem w piasku.
- Za co? – zdziwiłam się.
- Za to, co zrobiłem… Za Klaudię, itd.
- Było minęło.
- Nie wiem, co mi się wtedy stało. Zachowywałem się jak totalny idiota, gorzej…
- Maks… Znam cię milion pięćset sto dziewięćset lat i wiem, że to była jakaś twoja głupia chwila słabości. Zapomnijmy o tym, wszystko jest w porządku.
- Kurde… nie wiedziałem, że aż tacy starzy jesteśmy.
- Idź ty… - zaśmiałam się i popchnęłam lekko chłopaka.
Za niecałą godzinę wszyscy siedzieliśmy już w samochodach. Przypomniał mi się dzień, gdy wyjeżdżaliśmy z Krakowa, a teraz nastąpił moment powrotu.
Polubiłam to miejsce, chociaż byliśmy tutaj tylko 2 tygodnie. Poznałam Artura i jego historię. To wszystko uświadomiło mi i utwierdziło w przekonaniu, że w tak  krótkim czasie można przywiązać się do wielu rzeczy i osób. Przywiązać się jest łatwo, gorzej się rozstać…
______________________________________________
Przepraszam, że znowu musieliście czekać :c
PS. ŻYCZĘ WAM NAJLEPSIEJSZYCH NA ŚWIECIE WAKACJI, BAWCIE SIĘ DOBRZE! MACIE JAKIEŚ PLANY?

8 komentarzy:

  1. plany... hm okaże się ! ;)
    teraz tylko czekam na następny post i to jest moim planem - czekanie i przeczytanie !;)
    JEST SUPER <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog został nominowany do Versatile Blogger Award i Libster blogs Award . Szczegóły na moim blogu http://psychosocial-psychospoleczni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję ślicznie, ale nie bawię się w to :c

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. możecie mnie zabić albo nie.. ale nie będzie rozdziałuu. kurde, przepraszam Was no. nie dałam rady napisać.

      Usuń
    2. nie zabiję ale czekam ! :<
      ta sama Anonimka co wyżej :)

      Usuń