środa, 31 października 2012

Rozdział 24


– więc czego chcesz? – zapytał. Miałam wrażenie, że nigdy nie widziałam go w takim stanie, jak teraz.
- porozmawiać… o tym, wczorajszym czymś.
- chyba wystarczająco dużo zobaczyłem. – wtedy odwrócił się i chciał znowu wejść do pokoju. Ja jednak złapałam go za rękę i zatrzymałam.
- to nie tak! Wiem, że widziałeś… ale to nie tak miało być.
- nie? A jak miało być? Słucham!
- może zacznę od początku – poszłam tam z Olą i Dawidem. Siedziałam sobie i nagle zaprosił mnie do tańca ten chłopak… potem zaczął mnie upijać. Nie wiedziałam co robię, co się ze mną dzieję ani gdzie jestem. Nie panowałam nad tym co robię! On cały czas prowokował mnie. Jak byłam już całkowicie … nachlana, bo inaczej chyba teraz tego ująć nie mogę… robiłam różne dziwne rzeczy, czyli na przykład to, że… pocałowałam jakiegoś matoła. Kuba… wiesz, że Cię kocham. Jesteś dla mnie najważniejszy i nie chcę Cię stracić…
- wiesz… w sumie inaczej sobie to wyobrażałem. Myślałem, że jak przyjadę to zrobię Ci niezłą niespodziankę. A jak widać to ty mi ją zrobiłaś… tylko, że zamiast obydwoje płakać ze szczęścia, płaczemy teraz z innego powodu. Ja Ciebie też kocham Julka, ale… trudno mi jest Ci teraz to wybaczyć.
Kiedy przestał mówić zaczęły spływać mu łzy po policzkach. Patrzył na mnie, a ja na niego. Miałam teraz ochotę się do niego po prostu przytulić i zapomnieć o tym wszystkim. Wiedziałam jednak, że nie może tak być.
- proszę Cię… nie zostawiajmy tego tak. Wiesz… że byłam pijana. Nie panowałam nad sobą.
- tak! Tak wiem! Ale uwierz mi, że widok dziewczyny, którą kocham i która całuje się z innym kolesiem nie jest zadowalający.
- nie wybaczysz mi tego?
- muszę to przemyśleć… muszę posiedzieć sam i to wszystko przeanalizować.
Kiedy to usłyszałam nie wytrzymałam i tak szybko jak wbiegłam do domu tak samo wybiegłam.
Szłam ulicą, powoli. Miałam wszystko gdzieś. Nie obchodziło mnie co się ze mną stanie ani co się dzieje. Była godzina 16. Wstąpiłam do kawiarni i tym razem samotnie wypiłam ciepłą herbatę. Potem znowu wędrowałam ulicami Krakowa. Byłam obok klubu. Tego klubu, do którego już nigdy więcej nie wrócę! Usłyszałam za mną auto. Nie przejęłam się tym, szłam dalej. Rozmyślałam o tym wszystkim co powiedział mi Kuba. Wiedziałam, że ma rację. Ma prawo być zły i to cholernie zły. Ma też prawo mi nie wybaczać, ale wtedy byłby to największy cios w moje serce. Miałam nadzieję, że mimo wszystko zrozumie mnie i znowu będziemy razem.
Kiedy tak spacerowałam znowu usłyszałam za mną samochód. Stwierdziłam, że podobnie jak ten poprzedni w końcu gdzieś skręci lub wyprzedzi mnie. tak jednak się nie stało. Samochód jakby śledził mnie. Odwróciłam się kilka razy, nie wiedziałam co mam robić, więc starałam się zachować spokój i iść dalej. Zaczęłam iść co raz szybciej, a wraz ze mną prędkości nabierało auto. W końcu pojechało tak szybko i wyprzedziło mnie, że zatarasowało mi drogę… nie zdążyłam nic krzyknąć, nie zdążyłam nawet wezwać pomocy, nie zdążyłam zrobić nic. Ktoś wyskoczył z auta i wciągnął mnie do niego, a przy okazji zakrył mi usta swoja ręką. Usłyszałam tylko pisk opon…

Rozdział 23


*z perspektywy Julki.
Następnego dnia rano obudziłam się wcześnie, bo o 9. Próbowałam sobie przypomnieć, co działo się na imprezie. Nic nie pamiętałam. Wiedziałam, że piłam i byłam pijana. Nie mogłam sobie tego zbytnio wybaczyć, no ale jakoś musiałam…
O 10, kiedy już byłam w miarę ogarnięta wzięłam do ręki telefon. Zobaczyłam 12 nieodebranych połączeń i 3 wiadomości. Jak się okazało, dzwoniła do mnie Ola. Sms-y były od nieznanego numeru.
Kiedy zaczęłam je czytać złapałam się za głowę i pomyślałam tylko „Boże… co ja zrobiłam.” Natychmiast zadzwoniłam do Oli.
- ej! Ola, co się stało? A raczej co działo się tam wczoraj?
- Ty jeszcze pytasz…?
- no tak, nic nie pamiętam!
- za 15 minut w parku, to nie jest rozmowa na telefon. – zanim zdążyłam coś powiedzieć, Ola rozłączyła się.
Nie tracąc czasu szybko ubrałam się i powędrowałam do wskazanego miejsca.
- hej.
- nic nie pamiętasz, tak?
- no… no nic! A powinnam coś pamiętać? To znaczy… wydaje mi się, że tak, bo dostałam jakieś dziwne sms-y od, nie wiem kogo!
- taaak? Naprawdę? Słuchaj… nie będę owijać w bawełnę!
- słucham. – powiedziałam lekko przygnębiona.
Kiedy Ola powiedziała mi dokładnie co się wydarzyło, usiadłam na ławce. Zaczęłam płakać, cała się trząść. Po chwili wstałam i zaczęłam chodzić w kółko. Nie miałam pojęcia co mam zrobić. Przyjaciółka tylko patrzyła na mnie.
- nie… ja nie mogę. Idę do Kuby. Ja… muszę go odzyskać! Nie chcę, żeby odszedł, on nie może. – powiedziałam jąkając się i przełykając kolejne łzy.
Kiedy skończyłam mówić odwróciłam się w drugą stronę i zaczęłam biec tak szybko jak tylko umiałam. Nie zważałam na ludzi, którzy przechodzili teraz obok mnie, nie patrzyłam na nic. Biegłam i chciałam jak najszybciej porozmawiać z chłopakiem.
Byłam już pod jego domem, zadzwoniłam. Otworzyła jego mama i wpuściła mnie.
- cześć Julcia… co się stało?
- gdzie Kuba? Ja muszę z nim porozmawiać teraz!
- jest u siebie, na górze. Ja wychodzę, dowidzenia!
Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, bo pobiegłam po schodach na górę. Chwyciłam za klamkę drzwi. Zamknięte. Zaczęłam w nie energicznie pukać, a potem walić. Niestety, żadnego rezultatu.
- Kuba otwórz, proszę! – krzyczałam płacząc co raz głośniej.
Nie uzyskiwałam żadnej odpowiedzi. W końcu poddałam się. Usiadłam, opierając się o drzwi. Siedziałam tak chyba z pół godziny i dalej nic. W pewnym momencie usłyszałam w pokoju jakiś hałas.
- Kuba… proszę! Porozmawiajmy! – odparłam bezsilna.
- czego chcesz…? – usłyszałam odpowiedź, cichą i ponurą.
- porozmawiać… proszę Cię, zrób dla mnie chociaż tyle.
Wtedy usłyszałam ciche kroki. Wstałam i zaczęłam patrzeć w drzwi z nadzieją w oczach. Otworzyły się… pierwsze co zobaczyłam, to jego zdenerwowaną twarz, a na niej łzy. Wtedy sama zaczęłam płakać jeszcze bardziej niż dotychczas.

wtorek, 30 października 2012

Rozdział 22


*z perspektywy Julki.
W listopadzie, a właściwie pod jego koniec zaczęłam odliczać dni do przyjazdu Kuby. Nie mogłam się już doczekać. Ostatni dni mijały mi bardzo wolno, a przy okazji nudno. Najczęściej spotykałam się oczywiście z Olą, jednak to mi nie wystarczało. Nie widziałam się z moim chłopakiem już dwa miesiące, co było dla mnie wielkim bólem. Poczułam teraz jak bardzo go kocham, a przez tą tęsknotę uczucie stawało się co raz silniejsze. Za każdym razem jak o nim pomyślałam, kiedy spojrzałam na jego zdjęcie miałam motylki w brzuchu i czułam się, jakbym była najszczęśliwsza na świecie.
Pewnego dnia po szkole, a był to czwartek Ola zaczęła dziwnie się zachowywać, jakby chciała mi coś powiedzieć.
- dobra… mów.
- no więc tak… idziemy jutro na imprezę i Ty też idziesz.
- imprezę?
- do klubu. Dawid powiedział, że jest tam no… fajnie! Możemy iść i być spokojne, że nic nam się nie stanie i w ogóle. Podobno jest sympatycznie.
- ja nie chcę iść sama!
- ejeje! Nie pójdziesz sama, tylko ze mną, a ja pójdę z Dawidem. Będziemy się przecież trzymać razem.
- no nie wiem…
- no proszę się siostra, chodźmy! Będzie fajnie!
- a picie? Wiesz, że ja…
- no wiem, wiem. Obiecuję, że damy radę we dwie!
- noto ok. w takim razie umówimy się jeszcze jutro, spadam. Pa!
- 3maj się, papa.
Ta propozycja na dwa razy mi się podobała. Po pierwsze – wydawało mi się, że będę tam sama, bo Ola pójdzie do Dawida i z nim będzie siedzieć. A po drugie w klubach przeważnie, czyli zawsze! Jest alkohol. A mnie do niego nie ciągnie. Postanowiłam sobie, że nie będę pić przez jakiś czas, bo kiedyś, gdy się z deka opiłam zaczęłam wyrabiać różne rzeczy, których potem żałowałam. Oczywiście mogłam sobie pozwolić na jedno piwo, czy drinka, ale nic poza tym.
Następnego dnia po szkole Ola objaśniła mi wszystkie szczegóły. W domu, wieczorem przygotowałam się i czekałam na towarzyszy.
Koło 18 zadzwonił dzwonek i wtedy też wybiegłam z domu i razem z Olką i Dejwidem poszliśmy w odpowiednią stronę. Dziwnie się czułam bez Kuby z boku. Nie było kogo nawet złapać za rękę.
Kiedy byliśmy już przed klubem miałam ochotę wrócić się do domu, jednak nie chciałam postąpić tak wobec mojej przyjaciółki, dlatego też weszliśmy do środka.
Po godzinie siedzenia i zabawy stwierdziłam, że nie jest najgorzej!
Dawid i Ola właśnie sobie tańczyli, ja siedziałam rozglądając się dookoła. Poczułam nagle, że ktoś za mną stoi i trochę przestraszyłam się.
- cześć mała! – odezwał się głos za mną.
- yyy. Hej?
- nie siedź tak, tylko wbijaj na parkiet! Zatańczysz? – był to jakiś chłopak, miał około 20 lat.
- nie.. ja sobie posiedzę, dzięki.
- w dupie to mam, że ty sobie posiedzisz. Idziemy!
I wtedy złapał mnie za rękę i wyciągnął z krzesła na którym siedziałam. Zaczęliśmy tańczyć i to dosyć szybko. Wydawało mi się, że nie ma on w ogóle poczucia rytmu, ale nie odzywałam się.
Kiedy tak szaleliśmy z… tajemniczym chłopakiem, zobaczyłam Olę. Jednak ten widok zasmucił mnie. Zobaczyłam, że pije. W sumie ona mogła… bo jej tak nie odbijało, ale ja wolałam się chwilowo trzymać od tego z daleka!
Kiedy jedna z piosenek się skończyła, Marcel, bo tak miał na imię ten chłopak, zabrał mnie do jednego ze stołów i kazał usiąść. Tak też zrobiłam i po chwili zobaczyłam jak Idze w moją stronę z piwem w ręce. Myślałam, że spadnę z krzesła.
- ja nie piję, sorry.
- oj tam! Jedno piwo ci nie zaszkodzi kochanie moje.
- licz się ze słowami… jak mówiłam, nie piję!
- chociaż to wypij! Co ja mam z tym zrobić? Wylać? Nic ci się nie stanie, zapewniam cię.
- tylko to…
Nie miałam jak widać wyjścia, więc napiłam się. Kiedy napój skończył się, nie byłam tego świadoma, ale zaczęłam pić więcej. Marcel ciągle przynosił jakieś drinki, albo piwo z sokiem. Nie wiedziałam już co  się ze mną dzieje. alkohol zawładnął moim ciałem i umysłem.
Podczas tego wszystkiego z Olą zdążyłam pogadać tylko raz. Wydawało mi się, że nie jest bardzo pijana. Zaczęła mi coś mówić z poważną miną, ja jednak olałam to, bo i tak nic z tego nie rozumiałam.
Tańczyłam właśnie z Marcelem. Leciała wolna piosenka, tańczyliśmy wolnego. Od godziny nic już  nie piłam i baaaaaaaaaaaaardzo powoli zaczynałam znowu kontaktować i starałam się zrozumieć co się dzieje wokół mnie.
* z perspektywy Kuby.
Byłem już w Krakowie. Jak dowiedziałem się od Oli - i ona i Julka i Dawid byli w klubie. Dlatego też poszedłem do niego zaraz po przybyciu na miejsce. Chciałem zrobić Julce niespodziankę. Tak naprawdę miałem pojawić się w Polsce dopiero za półtora tygodnia. Byłem już niedaleko i słyszałem muzykę. Była wolna, spokojna – idealna do tego, aby po tak długiej rozłące przywitać się z ukochaną. Kiedy myślałem o tym, że zaraz ją zobaczę i będę mógł ją przytulić i pocałować, serce ruchało mi płuca!
W końcu chwyciłem klamkę  z szerokim uśmiechem na twarzy. Drzwi lekko otwarły się… Wtedy uśmiech z mojej twarzy zaczął znikać. Zobaczyłem coś… co sprawiło, że wszystko wokół było nieważne, jakby zatrzymało się. Widziałem tylko jedno – Julkę całującą jakiegoś faceta. Zagotowało się we mnie. Zacząłem się rozglądać, zobaczyłem Olę, która krzyczała coś w kierunku mojej dziewczyny, widocznie ona już mnie zobaczyła.
Wbiegłem do środka i pociągnąłem za ciuchy tego kolesia, który był przy Julce.
- ej! Co ty robisz koleś! – krzyknął.
- no właśnie. – powiedziała dziwnym głosem dziewczyna dziwnie na mnie patrząc. Po chwili jednak jakby ożyła lub obudziła się i wyszeptała bardzo cicho – Kuba…
Wtedy … poczułem się jak ostatni idiota. Dałem kolesiowi w twarzy i wybiegłem z klubu, tak szybko jak tylko mogłem. Słyszałem jak Julka biegnie za mną i krzyczy. Nie zatrzymałem się jednak, nie miałem na to siły i ochoty. Wsiadłem szybko do samochodu, wcisnąłem gaz i nie patrząc gdzie, pojechałem.

sobota, 27 października 2012

Rozdział 21


*z perspektywy Julki.
Powoli zbliżał się grudzień, a wraz z nim święta. W tym roku szczególnie wyczekiwałam na ten czas, ponieważ Kuba mógł wrócić do Polski i tym samym mogliśmy się spotkać. Jednak musiałam jeszcze trochę na to poczekać.

Jeżeli chodzi o mnie to oczywiście bardzo tęskniłam za moim ukochanym chłopakiem. Jednak nie zasmucałam się całymi dniami z tego powodu. Gorszy był stan Oli i Dawida. On co raz gorzej się czuł, a to dobrze nie wróżyło. Z Patrykiem też nie było najlepiej. Jak dowiedziałyśmy się z Olą, jak Klaudia potraktowała go miałyśmy ochotę powiedzieć jej kilka rzeczy. Patryk jednak nie dopuścił do tego...
W ostatni dzień listopada wszyscy, całą paczką wybraliśmy się do kina. Dla mnie i dla Patryka wypad ten nie był zbyt owocny, bo nie mieliśmy obok siebie drugiej połówki. Kiedy byliśmy już przed kinem Patryk powiedział niespodziewanie:
- nie... Zabierzcie mnie stąd!
- co się dzieje? – spytałam zdziwiona.
- patrz tam...- powiedział przygnębiony.
Co wtedy zobaczyłam? Klaudię z jakimś typem.

Patrzyłam w tamtą stronę dość długo i w pewnym momencie dziewczyna zauważyła mnie. Zaczęła się dziwnie patrzeć i wtedy dopiero spuściłam z niej wzrok. 
Kiedy dostaliśmy się już do kina, pech chciał, ale Klaudia usiadła rząd przed nami. Patryk Nie mógł tego znieść. Ja znowu zaczęłam przyglądać się jej od tyłu i zobaczyłam tatuaż na tylniej stronie szyi. Zdziwiłam się, ponieważ wcześniej na pewno u niej tego nie było. Nie mówiłam jednak na razie nic Patrykowi. Kiedy film się skończył wstaliśmy i kierowaliśmy się w stronę wyjścia. Wtedy też ktoś delikatnie mnie popchnął.
- jej.. Przepraszam cię.
- nic się nie stało...

Była to niby Klaudia. Teraz jednak przekonałam się, że to nie może być ona. Miała nieco inny głos, była trochę wyższa i jeszcze ten tatuaż.
- Patryk.. To nie jest Klaudia. – powiedziałam, kiedy byliśmy już przed kinem.
- no pewnie, że nie. Bo mamy w Krakowie jej sobowtóra zapewne, yhm.
- słuchaj... ona nic nie wspominała, że ma siostrę bliźniaczkę albo coś w tym stylu?
Wtedy Patryk zatrzymał się i popatrzył w niebo. 
- o Boże... Na początku jak się spotkaliśmy i zaczęliśmy się poznawać, ona coś wspominała, że... Ma nadzieję, że nie będę jej mylił z jej siostrą - Kasią. Czyli ...
- czyli to była jej siostra! I wtedy, tam na ławkach to też musiała być ona. 
- no… racja... Jaki ja jestem głupi! - wtedy uderzył się w głowę i lekko uśmiechnął, co ostatnio było u niego rzadkością.

Następnego dnia kiedy rano wstałam zobaczyłam za oknem śnieg, maaasę śniegu! nie zastanawiałam się długo - szybko wstałam, zjadłam śniadanie, umyłam się itd. I chciałam iść na zewnątrz. Oskar już na mnie czekał. Było bardzo fajnie. Rzucaliśmy się śnieżkami, lepiliśmy jakiegoś bałwana, robiliśmy aniołki w śniegu i jeszcze wiele innych rzeczy. Za to właśnie uwielbiałam zimę! 
Wieczorem siedząc w pokoju z kubkiem gorącego kakao przeglądając internet, głównie facebook'a. Zobaczyłam, że Klaudia jest online. Postanowiłam do niej napisać. Jak się okazało - miałam rację z tym, że ma bliźniaczkę. Potem także napisałam jej, aby jak najszybciej skontaktowała się z Patrykiem, bo on naprawdę jest zdołowany...
*z perspektywy Patryka.

Następnego dnia umówiłem się z Klaudią, po tym jak Julka z nią pisała. Nie mogłem się doczekać, aż znowu ją zobaczę!
Stałem na chodniku rozglądając się ciągle. W końcu zobaczyłem – Klaudia szła powoli wtapiając swój wzrok w ziemię. Kiedy mnie zobaczyła stanęła. Po chwili jednak takiego patrzenia zaczęliśmy biec w swoją stronę. W końcu wpadła w moje ramiona. Znowu czułem, że mogę być szczęśliwy, bo miałem ją. Zaczęło mi szumieć w głowie, prawdopodobnie dlatego, że tak bardzo się ucieszyłem. W takim stanie ostatnie co usłyszałem to słowa Klaudii - "tęskniłam." Potem nie zważając na nic, pocałowałem ją tak, jak za pierwszym razem.

Rozdział 20

*z perspektywy Patryka.
Byłem tym wszystkim bardzo przygnębiony. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, brakowało mi tego wszystkiego. Klaudia odeszła, Dawid odejdzie. Zostanę w końcu sam jak palec, w dupie mam takie życie! Siedziałem w pokoju i myślałem zadręczając się każdym nowym spostrzeżeniem. Nie usiedziałem jednak w miejscu długo. Zadzwoniłem do  Dawida i umówiliśmy się. Wziąłem pod rękę deskę, wyszedłem z domu i jechałem w stronę mieszkania  kumpla. Gdy tak przemierzałem drogę nie zwracałem na nic uwagi, tak jakby świat teraz w ogóle nie istniał. Przejeżdżałem koło małego lasku, gdzie stały ławki. Obróciłem ze spokojem głowę w tamtą stronę i wtedy jakby sam z siebie zatrzymałem się i wziąłem deskorolkę do ręki. Popatrzyłem… chyba ze łzami w oczach. Co zobaczyłem? Co poczułem? Poczułem wielki ból, który przenikał moje serce, poczułem się jakbym był nikim, nie miał żadnych wartości. Stałem tak jeszcze przez chwilę i wtedy dojechał do mnie Dawid. Nie wypowiedział ani słowa, a już wiedział o co chodzi, gdy popatrzył w tym samym kierunku co ja. w końcu złapał mnie za ramię i powiedział :
- chodź stary. – i wtedy powoli zaczęliśmy jechać.
Nie wiem czy na to zasłużyłem, wydawało mi się, że nie. Ale widocznie – nie miałem racji. Nigdy wcześniej nie wiedziałem jak to jest być oszukanym. Myślałem, że jestem dla kogoś ważny, ale jak widać nie było tak. Od czasu kiedy się urodziłem kochałem tylko dwie kobiety – moją mamę i Klaudię. Oddałbym za nie życie, zrobiłbym wszystko tylko dlatego, żebym mógł być obok nich. Na przed ostatnim spotkaniu z Klaudią powiedziałem jej, że ją kocham i będę kochał. Byłem z nią 5 miesięcy i zrobiłem to dopiero teraz, ponieważ musiałam przekonać sam siebie, że naprawdę tak jest. Nie chciałem jej skłamać i wciskać kitu, że coś do niej czuję. Ona wtedy powiedziała mi to samo. Mówiła, że kocha mnie najbardziej na świecie… a dzisiaj, a teraz? Mówią, że to chłopaki bawią się dziewczynami, a w moim przypadku było na odwrót. To ja stałem i patrzyłem jak Klaudia z uśmiechem na twarzy obściskuje się z innym gościem. Kiedy odchodziła mówiła, że chodzi o mnie, o Dawida. Myślę, że czułbym się lepiej, gdyby prosto w twarz powiedziała mi wtedy, że mnie nie kocha. Wolałbym to, niż widok zdradzania mnie.
- jak się czujesz? –zapytał Dawid.
- tego nie wiem, ale… jedno jest dla mnie pewne – takiego czegoś nigdy w sobie nie czułem.
- co za… nie powiem kto z niej. Na twoim miejscu bym ją olał. Tylko że… ty ją kochasz, a ona ma cię szeroko i głęboko. Jest z nią tak jak z tęczą. Najpierw jest i świeci jasnymi kolorami, wtedy ci się podoba. Ale nagle odchodzi, bo wygasa jej energia i nie jest już taka ładna. Jednak w twojej pamięci zostaje jej obraz i nadal widzisz w niej coś pięknego. A potem będąc w innym miejscu, znowu ją widzisz, jednak nie jest to już ta sama tęcza co poprzednio. Jest zupełnie inna i podoba się wielu innym ludziom. Ta tęcza już nigdy do ciebie nie wróci, bo nie będzie mogła… zapomni i zlekceważy cię, tak jak zrobiła Klaudia.
- napisz książkę…
- ja tylko porównałem i wiedz, że musisz się trzymać. Ona nie jest ciebie warta, prawdopodobnie nie była i nie będzie.
Gdy wróciłem do domu ściągnąłem kurtkę, odłożyłem deskę, poszedłem do mojego pokoju. Tam włożyłem do uszu słuchawki i położyłem się na łóżku, a po chwili zasnąłem. Sen… to chyba jedyny stan, który mi wtedy odpowiadał. Było w nim tak jak teraz w moim życiu codziennym – nie czułem nic, widziałem tylko pustkę, ciemność. Widziałem tylko szarą rzeczywistość, która tak naprawdę dalej powinna być kolorowa i wypełniona miłością – niestety nie była.

wtorek, 23 października 2012

Rozdział 19


*z perspektywy Julki.
Następnego dnia pojechałam z Kubą na lotnisko. Nie mogłam się pogodzić z faktem, że musi on wyjechać i to aż na 3 miesiące. Przez całą drogę nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Mi po oczach spływały tylko i wyłącznie łzy. Kiedy dojechaliśmy Kuba zatrzymał auto, wyłączył je, westchnął i popatrzył w moją stronę. Ja również to zrobiłam i nie czekając długo przytuliłam się do niego.
Poszliśmy razem na lotnisko. Tam też był już jego kolega.
- Wiktor to jest Julka, Julka to jest Wiktor. – powiedział Kuba lekko uśmiechając się.
- aaaa… to ty jesteś ta Julka. On o tobie ciągle gada, w szkole o czym byśmy nie rozmawiali wszystko skojarzy mu się z tobą, nie zamyka się nawet na 5 minut. Nie wiem jak ty z nim wytrzymujesz.
Zanim ja zdążyłam coś powiedzieć, Kuba wtrącił się i powiedział śmiejąc się :
- idź się lecz.
- tylko z tobą. – odpowiedział mu Wiktor również zacieszając się. Po chwili jednak odszedł i zostałam z moim chłopakiem sama.
- nie chcę cię tu zostawiać… - powiedział ze smutkiem w głosie.
- a ja nie chcę, żebyś leciał. – odpowiedziałam natychmiast.
- obiecuję, że będę dzwonił, albo pisał codziennie. Cokolwiek, ale żebyśmy byli w stałym kontakcie. Nie wiem jak wytrzymam 3 miesiące bez ciebie. – tutaj przytulił mnie mocno, a następnie pocałował.
- a.. Wiktorowi mam nadzieję mówiłeś same dobre rzeczy o mnie, prawda? – zapytałam z szerokim uśmiechem.
- a jakże by inaczej! – śmiech. – lubię typka. W sumie… to mój najlepszy kumpel. Długo go znam no i dobrze się z nim gada i w ogóle. Będzie mnie teraz pilnował, więc nic mi się nie stanie, nie martw się.
- no mam nadzieję!
Wtedy też właśnie pojawił się obok nas i powiedział, że pora już iść. Ja trzymałam Kubę mocno za rękę i nie chciałam go puścić, jednak musiałam.
- kocham Cię. – powiedziałam cicho i zaczęłam znowu płakać.
- a ja Cię kocham jeszcze bardziej i będę tęsknił tak, że chyba umrę z tej tęsknoty. Ale tak jak mówiłem, będę dzwonił i tak dalej… i jeszcze raz – kocham cię najbardziej na świecie! – kiedy skończył nie dał mi nic powiedzieć, ponieważ przyłożył swoje usta do moich i pocałował mnie.
Kiedy w końcu nasze twarze się rozłączyły, popatrzył na mnie ze smutkiem w oczach. Wiktor stojący obok nas widać miał niezły ubaw. Jednak zniecierpliwił się, o czym świadczyło to, że złapał Kubę za ramię i odciągnął ode mnie.
- wiem, że się bardzo kochacie, ale Kubusiu skarbie musimy już iść nie wiem czy pamiętasz.
- pamiętam. – powiedział smutny i dopiero wtedy puścił moją rękę.
Za 10 minut, kiedy już zniknął mi z oczu dostałam od niego sms-a : „tęsknię L :*” uśmiechnęłam się do ekranu telefonu i szybko odpisałam mu…

Odkąd Kuba wyjechał minęły dwa tygodnie. Dni mijały mi szybko i nudno. Spotykałam się tylko z Olą, a kiedy nie byłyśmy razem nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić i zastanawiałam się co robiłam wcześniej – kiedy Kuby jeszcze nie znałam i nie byłam jego dziewczyną…
Był piątek, godzina 18. Oglądałam TV z mamą, a tata i Oskar robili coś w innym pokoju. Wtedy zadzwonił domofon. Ja i mama oglądając jakiś film nie byłyśmy tego w ogóle świadome i na szczęście tata poszedł otworzyć … nie wiadomo komu.
- słucham? – usłyszałam dobiegający głos z przedpokoju.
Po chwili tata – gdy już odłożył słuchawkę telefonu wbiegł do salonu i powiedział :
- to policja! O co biega? Ktoś coś zrobił? 
- Marcin… idź lepiej otwórz te drzwi, a nie gadaj. – powiedziała mama do taty.
Usłyszałam lekki zgrzyt, a zaraz potem :
- dzień dobry. Państwo jesteście rodzicami Julii, czy tak?
Wtedy osłupiałam. Nie wiedziałam o co chodzi, więc dalej siedziałam na kanapie, jednak serce zaczęło mocniej mi bić.
- tak… tak jesteśmy. – powiedział mój tata.
- przychodzimy w sprawie, która w sumie miała miejsce niedawno – mamy na myśli jej pobicie.
- no tak… coś z tym nie tak?
- znaleźliśmy dziewczynę, która wtedy przyczyniła się do tego, że pańska córka wylądowała w szpitalu. Czy moglibyśmy poprosić ją tutaj?
 Wtedy wstałam i podeszłam pod drzwi. Byłam zdenerwowana całą tą sytuacją, ale także przestraszona.
- dzień dobry. – powiedział do mnie jeden z policjantów uśmiechając się. – chcieliśmy zapytać… kojarzysz ją? – wtedy w drzwiach pojawiła się Amanda.
Jednakże, kiedy ją zobaczyłam nieświadomie otwarłam buzię i patrzyłam z niedowierzaniem. Nie była cała ubrana na czarno. Jej włosy były blond, a ubrana była na kolorowo. Miała także tatuaż… gdzie? Na policzku – co zdziwiło mnie jeszcze bardziej.
- tak… kojarzę. – powiedziałam po chwili namyślenia.
- noto dobrze. Znaleźliśmy ją jakieś 2 godziny temu. Do niczego się oczywiście nie chce przyznać, a co gorsza nie chce nic mówić. Z tych powodów postanowiliśmy oddać ją do zakładu poprawczego. Innego wyjścia niestety nie mamy.
Kiedy policjant to mówił popatrzyła na mnie z wściekłością w oczach tak jakby chciała mnie teraz zabić. Ja jednak nie przejęłam się tym zbytnio. To nie moja wina, że się przyczepiła i do mnie i do Kuby mimo, że obydwoje ją odpychaliśmy! Kiedy tak na nią patrzyłam nie zdałam sobie sprawy z tego, że rodzice rozmawiali jeszcze z policjantem. Uświadomiłam to sobie dopiero wtedy, kiedy drzwi  do domu zaczęły się zamykać.
- no i już po sprawie. Teraz już i ty i Kuba jesteście bezpieczni. Dziwna ta dziewczyna… szkoda, że tak zniszczyła i siebie i swoje życie.
- chyba nic jej już nie pomoże mamo…
Po krótkiej rozmowie udałam się do mojego pokoju i sięgnęłam po telefon, szybko wybierając numer Kuby.
- czeeeeść kochanie, wiesz co się stało? – powiedziałam podekscytowana, a potem wszystko mu opowiedziałam.
Następnego dnia w szkolę siedzieliśmy z Olą i Patrykiem na jednej ławce i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Po szkole wracałam do domu tylko razem z Patkiem, ponieważ Ola poszła gdzieś z Dawidem. Cały czas gadaliśmy, ale w końcu zapadła gromka cisza…
- to już koniec… - powiedział nagle Patryk patrząc w niebo lub na spadające liście.
- czego koniec?
- wszystko mi się pieprzy… wszystko.
- ej. – złapałam go za ramię i stanęłam. – co się stało? – on tylko uśmiechnął się delikatnie, jednak śmiech ten był sztuczny i poszedł dalej.
- wczoraj… Klaudia ze mną zerwała.
- fuck! Czemu?
- czemu? Hah… pozwól, że przytoczę to, co powiedziała : „Patryk… kocham cię, ale równocześnie mam dość. Odkąd dowiedziałeś się o tym, że Dawid jest chory chodzisz z głową spuszczoną w dół, jak jesteśmy razem prawie w ogóle się nie odzywasz. Wiem, że jest to dla ciebie ciężkie, ale skoro tak ma być… to ja od ciebie odchodzę. Nie wiem czy wrócę, a jeżeli tak… to jest jeden warunek – ja wrócę do ciebie, jeżeli ty wrócisz do siebie. Chcę dawnego Patryka, szczęśliwego, uśmiechniętego, zabawnego, chcę po prostu tylko i wyłącznie ciebie!” – jak skończyła podeszła i pocałowała mnie w policzek, potem poszła. Mnie w sumie zatkało i nie wiedziałem co powiedzieć ani co zrobić.
Teraz czuję się jak skończony idiota. Nie potrafię się już śmiać tak jak dawniej. Kocham ją, ale tak samo uwielbiam Dawida. Nie chcę stracić ani jej, ani jego… nie chcę.

piątek, 19 października 2012

Rozdział 18


Kiedy się obudziłem  nie wiedziałem  gdzie jestem co się ze mną stało i co się ze mną dzieje. Otwierając oczy zobaczyłem przed sobą tylko Kubę i Julkę. Spróbowałem się podnieść i o dziwo udało mi się to bez większych problemów. Wtedy też obydwoje stanęli naprzeciwko mnie i zaczęli na mnie złowrogo patrzeć.
- dobrze się czujesz? – zmarszczył brwi i zapytał z wyraźną złością w głosie Kuba.
- chyba tak … jak Wy… znaleźliście mnie i w ogóle?
- mi ci się nie będziemy tłumaczyć. Powiem tylko tyle,  że tym autem, pod które chciałeś wpaść jechałem ja. ciesz się, że zahamowałem. Ciesz się, że nie zginąłeś. Ciesz się!
- właśnie się nie cieszę…. – odpowiedziałem z lekceważeniem.
- Dawid! Ola do mnie dzwoniła chyba 20 razy pytając czy wiem gdzie jesteś, czy coś ci się stało i tak dalej. Ja nic nie wiedziałam. Dopiero Kuba zadzwonił i mi wszystko powiedział. A ty co? Ty masz to wszystko w dupie, tak?  To proszę bardzo… rób tak dalej. Ale wiesz co? Robiąc to nie pomyślałeś, co zrobisz Oli. Ona cię kocha debilu, a w ten sposób pokazujesz tylko jak ci zależy na wszystkich , a szczególnie na niej.
- powiedziałaś jej? – zapytałem trochę zmieszany.
- tak, powiedziałam. Z resztą sama by się dowiedziała. – powiedziała i nastąpiła krótka chwila ciszy. – powiedziała…
- co powiedziała?
- hm. Ja ci tego nie powiem. Ale… skoro już dobrze się czujesz, możesz do niej iść i sam się jej zapytać, co myśli o tym co zrobiłeś. Kuba cię nawet może podwieźć. – powiedziała Julka z pogardą w głosie.
- im szybciej tym lepiej… jedźmy.
Tak też Kuba, ja i Julka podjechaliśmy pod dom Oli. Wysadzili mnie i pojechali dalej. Zastanawiałem się co ona mi powie.  Zadzwoniłem dzwonkiem, a drzwi momentalnie się otworzyły. Stała w nich Ola. Była zapłakana i popatrzyła na mnie ze smutkiem i złością w oczach.
- wejdź. – powiedziała cicho.
Weszliśmy do jej pokoju i usiedliśmy na łóżku. Nastała chwila milczenia.
- przepraszam. – powiedziałem krótko i usiadłem teraz obok niej, chcąc ją przytulić. Ona wtedy wstała.
- czemu to zrobiłeś?
- ja… sam nie wiem. Tak nagle, zacząłem myśleć, że skoro i tak w pewnym momencie mam zniknąć to może… to może lepiej by było od razu wcześniej, a nie zwlekać z tym. Ola… ja cię kocham i nie chcę, żebyś potem znowu cierpiała.
- gdyby nie jechał tym samochodem Kuba, tylko ktoś inny. Gdyby się nie zatrzymał, byłoby po tobie. Myślisz, że wtedy byłabym szczęśliwa? Co ty w ogóle robisz Dawid?! Nie rozumiem cię… skoro mnie kochasz, to dlaczego ciągle mnie ranisz. To naprawdę boli… ja nie chcę cię już stracić. Czuję się tak jakbyś miał mnie gdzieś!
- mam cię gdzieś. – powiedziałem delikatnie. A Ola wtedy popatrzyła na mnie i prawie wybuchła głośnym płaczem, ale zdążyłam wstać. – mam cię bardzo gdzieś. – powiedziałem i złapałem jej jedną rękę, a drugą ocierałem jej łzy. – mam cię głęboko w sercu. Zawsze tam byłaś , jesteś i będziesz. Nawet jeżeli nagle zniknę, Ty dalej będziesz we mnie. I nawet jeżeli zniknę to będę przy tobie zawsze i wszędzie…
Kiedy skończyłem to mówić, Ola spojrzała na mnie, wybuchła płaczem i mocno się przytuliła, A za chwilę pocałowałem ją i jeszcze raz przytuliłem.
*z perspektywy Julki.
Kiedy dowiedziałam się, że między Dawidem i Olką wszystko ok. ulżyło mi. Jednak mimo wszystko byłam na niego zła za to co zrobił. Nie chciałam jednak poruszać już tego tematu.
Po wolnym poniedziałku nadszedł wtorek i niestety czekała na wszystkich szkoła. Tydzień minął nam spokojnie. I ja i Olka spotykałyśmy się z chłopakami. W niedzielę Kuba przyjechał do mnie do domu i pierwszą osobą, która przywitała go był Oskar. Chwycił go za rękę i zaprowadził do pokoju, nakazując usiąść na łóżku. Kuba zaczął się śmiać lecz zrobił to co kazał mu Oskar.
Przez jakąś godzinę bawili się razem. Jak widać mój braciszek polubił Kubę i bardzo mnie to ucieszyło. Około godziny 16 wyszliśmy z domu i poszliśmy na spacer. Wędrowaliśmy uliczkami Krakowa i zastanawialiśmy się gdzie możemy pójść.
W pewnym momencie zauważyliśmy, że jakaś dziewczyna sprzecza się z chłopakiem. Była to dosyć wysoka blondynka. Zatrzymaliśmy się na chwilę. Nagle chłopak ten zaczął ją bić. Wtedy podbiegliśmy tam i Patryk zaczął odciągać od dziewczyny tego boy’a . Koleś niestety zwiał, a dziewczyna została. Ja stanęłam sobie nieco dalej, bo nie miałam ochoty przypatrywać się temu wszystkiemu z bliska.
- dziękuję ci bardzo! Nie wiem jak masz na imię i w ogóle, ale chętnie cię poznam.  Ja jestem Baśka.
- e… fajnie i nie ma za co. Ale ja w sumie się spieszę, więc będę leciał. – i wtedy „Baśka” patrzyła na Kubę dziwnie i zaczęła się zbliżać do jego twarzy, on jednak odsuną się szybko i odszedł od niej bez słowa.
Ja stałam z grobową miną na twarzy, jednak jak Kuba się  odwrócił i szedł w moją stronę pojawił się u mnie szeroki  uśmiech. Kiedy znowu szliśmy razem, Kuba dostał sms-a.
*z perspektywy Kuby.
Szybo wyciągnąłem telefon i odczytałem wiadomość – „jedziemy na 3 miesiące.” Była to wiadomość od kolegi ze szkoły.
- kto tam? – powiedziała Julka idąc i patrząc przed siebie.
Wtedy przypomniałem sobie, że miałem jej powiedzieć, a tego nie zrobiłem. Chodziło o pewien wyjazd, ze szkoły. Jak się okazało przed chwilą, mieliśmy jechać do Anglii na 3 miesiące. Zrobiło mi się smutno i pomyślałem od razu, że ciężko będzie mi się rozstać z Julką na tyle czasu…
Stwierdziłem jednak, że lepiej będzie jak jej powiem. Dlatego też wziąłem głęboki oddech i zacząłem jej wszystko wyjaśniać.

Rozdział 17


*z perspektywy Dawida.
Poniedziałek miałem spędzić z Olą. O 12 miałem być u niej. Wyszedłem z domu z niezbyt dobrym humorem. Szedłem wolnym krokiem wlepiając wzrok w niebo lub w chodnik. Sam nie wiem o czym myślałem, ale musiało to być coś okropnego skoro nie było mnie stać  nawet na głupi uśmiech. Idąc tak, minęło mnie kilka par. Patrzyłem na nich z wielką dokładnością. Za każdym razem coś poruszało mnie w sercu, dziwnie uczucie… W pewnym momencie stanąłem. Wtedy dopiero uświadomiłem sobie co mnie gryzło. Wszyscy ci, którzy przechodzili obok mnie mieli jakąś przyszłość, mieli plany, mieli siebie i miłość - na długo, a może i na zawsze. A ja? a ja i Ola? Nie było wiadome kiedy ja odejdę. Pewnie kiedyś zacznie do mnie dzwonić, a ja nie będę mógł odebrać. Zacznie do mnie pisać, a ja nie będę mógł dać jej odpowiedzi. Przyjdzie do mnie do domu, a ja… ja nie będę mógł jej pocałować na przywitanie. W końcu dowie się, że mnie nie ma. Nie będę jej mógł pocieszyć.
Nie chciałem jej skrzywdzić po raz drugi. Nie chciałem, żeby cierpiała, nie pogodziłbym się z tym nawet po śmierci. Kochałem ją jak nikogo innego.
Kiedy tak stałem ktoś wszedł we mnie.
- ojej! Przepraszam .. – powiedziała tajemnicza osoba. Sądząc po głosie była to dziewczyna.
- nic się nie stało.
Zobaczyłem ją i chciałem szybko spuścić z niej wzrok. Ona jednak popatrzyła na mnie, zrobiła wyzywającą minę i posłała mi buziaczka. Ja natomiast ze zdziwieniem skierowałem oczy w jej kierunku i pomarszczyłem czoło, co spowodowało, że odwróciła się i poszła dalej. 
Stałem w miejscu jeszcze przez 5 minut. Ola już pewnie na mnie czekała, ja jednak odwróciłem się w drugą stronę i zacząłem biec. Nabierałem co raz większej prędkości. Minąłem blok – jeden, drugi. Od ulicy i pędzących aut dzieliły mnie tylko jedne schody. Popatrzyłem na nie ze smutkiem i zacząłem biec szybciej, byłem już co raz bliżej. Zatrzymałem się jeszcze na chwilę i wyciągnąłem telefon. Napisałem do Oli sms-a – „kocham Cię, przepraszam” wysłałem go i schowałem telefon. Nadjeżdżało auto. Było  już niedaleko. Wysunąłem się na przejście i pobiegłem do przodu z zamkniętymi oczami. Ostatnie co usłyszałem to dzwoniący telefon i hamowanie samochodu…


wtorek, 16 października 2012

Rozdział 16


Stałem i patrzyłem w szybę przez dobre 15 minut - nic nie mówiąc. Ola i mama Julki wyszły gdzieś na chwilę… nie wiedziałem dokładnie co się jej stało, a chciałem porozmawiać z jakimś lekarzem, żeby wiedzieć cokolwiek. Udało mi się i po 5 minutach spotkałem jakieś doktora i zapytałem go  o Julkę.
- wszystko będzie okej? Co się jej stało? – zapytałem trzęsącym głosem.
- powinno być dobrze. Pacjentka ma jednak lekki wstrząs mózgu. Postaramy się, aby wyzdrowiała jak najszybciej i wróciła do domu. – powiedział lekarz z przyjaznym uśmiechem na twarzy.
Wiadomość ta jeszcze bardziej mnie dobiła. Cieszyłem się jednak, że to nic poważniejszego i miałem nadzieję, że wszystko będzie dobrze i to w jak najszybszym czasie.
Julka była w szpitalu przez dwa tygodnie. Codziennie odwiedzałem ją i długo z nią siedziałem – czułem, że to mój obowiązek. W końcu wyszła ze szpitala i czuła się już bardzo dobrze.
*z perspektywy Julki.
Po tym co się stało nie wiedziałam co myśleć. Jedno jednak wiedziałam – uważać na nią następnym razem. Wtedy w nocy, kiedy straciłam przytomność Amanda uciekła. Nie wiadomo gdzie jest i gdzie była. Policja jej szukała, jednak nie znalazła…
W niedzielę ( 30 września ) był dzień chłopaka. Chciałam kupić Kubie jakiś prezent ale nic nie wpadło mi do głowy. Kupiłam więc wielkiego misia z napisem „I love you.”
Przyjechał wtedy po mnie, ponieważ mieliśmy się udać do jego domu. Jednak zanim wsiadłam do samochodu, wręczyłam mu prezent i złożyłam życzenia. Kiedy zobaczył misia zaczął się śmiać, ale oczywiście podziękował i pocałował mnie, obejmując rękami w talii. Po tym dopiero wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy.
Jak się okazało znowu mieliśmy cały dom dla siebie. ( następny dzień, czyli w  poniedziałek, obydwoje mieliśmy wolne od szkoły ) Zostałam u Kuby na noc. Na początku rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy się. Wszystko co robiłam z Kubą sprawiało, że byłam mega szczęśliwa, serce biło szybciej, a banan nie znikał mi z twarzy. Wieczorem koło godziny 19 zaczęliśmy oglądać jakiś film – horror. Siedziałam wtulona w Kubę i patrzyłam w ekran  telewizora. Jedliśmy popcorn, a Kuba zaczął nim żonglować – bo przecież żonglowanie popcornem jest normalne! Ja tylko siedziałam i śmiałam się z niego i do niego. Kiedy film się skończył Kuba wziął mnie na ręce i zaczął całować. Wyszliśmy na zewnątrz i szliśmy w kierunku oczka wodnego. Było ciemno i pewnie chłodno, ale w jego ramionach wcale tego nie odczuwałam.
Byliśmy co raz bliżej wody. Nagle Kuba postawił mnie z powrotem na nogi, popatrzył mi w oczy i uśmiechnął się. Złapał mnie za rękę i zaczęliśmy biec. W pewnym momencie znowu znalazłam się w jego rękach i nie zdążyłam już nawet zakrzyczeć czy zrobić cokolwiek innego ponieważ wylądowaliśmy w wodzie. Jak widać był to plan Kubusia.
- zabiję cię! – powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- nie dam się. – odpowiedział szybko.
Wtedy zaczęłam go chlapać i próbowałam go zanurzyć, co udało mi się kilka razy zrobić. W pewnym momencie złapałam go za szyję. Byliśmy cali mokrzy, ale jakoś nie zwracałam na to uwagi. Patrzyliśmy na siebie i wyznaliśmy sobie miłość w świetle księżyca, a później pocałowaliśmy się. Kolejny ulubiony wieczór. Czułam się przy nim jak księżniczka.
Kiedy wyszliśmy z wody poszliśmy suszyć się do domu. Leżeliśmy pod kocami i ogrzewaliśmy się  nawzajem.