piątek, 19 października 2012

Rozdział 17


*z perspektywy Dawida.
Poniedziałek miałem spędzić z Olą. O 12 miałem być u niej. Wyszedłem z domu z niezbyt dobrym humorem. Szedłem wolnym krokiem wlepiając wzrok w niebo lub w chodnik. Sam nie wiem o czym myślałem, ale musiało to być coś okropnego skoro nie było mnie stać  nawet na głupi uśmiech. Idąc tak, minęło mnie kilka par. Patrzyłem na nich z wielką dokładnością. Za każdym razem coś poruszało mnie w sercu, dziwnie uczucie… W pewnym momencie stanąłem. Wtedy dopiero uświadomiłem sobie co mnie gryzło. Wszyscy ci, którzy przechodzili obok mnie mieli jakąś przyszłość, mieli plany, mieli siebie i miłość - na długo, a może i na zawsze. A ja? a ja i Ola? Nie było wiadome kiedy ja odejdę. Pewnie kiedyś zacznie do mnie dzwonić, a ja nie będę mógł odebrać. Zacznie do mnie pisać, a ja nie będę mógł dać jej odpowiedzi. Przyjdzie do mnie do domu, a ja… ja nie będę mógł jej pocałować na przywitanie. W końcu dowie się, że mnie nie ma. Nie będę jej mógł pocieszyć.
Nie chciałem jej skrzywdzić po raz drugi. Nie chciałem, żeby cierpiała, nie pogodziłbym się z tym nawet po śmierci. Kochałem ją jak nikogo innego.
Kiedy tak stałem ktoś wszedł we mnie.
- ojej! Przepraszam .. – powiedziała tajemnicza osoba. Sądząc po głosie była to dziewczyna.
- nic się nie stało.
Zobaczyłem ją i chciałem szybko spuścić z niej wzrok. Ona jednak popatrzyła na mnie, zrobiła wyzywającą minę i posłała mi buziaczka. Ja natomiast ze zdziwieniem skierowałem oczy w jej kierunku i pomarszczyłem czoło, co spowodowało, że odwróciła się i poszła dalej. 
Stałem w miejscu jeszcze przez 5 minut. Ola już pewnie na mnie czekała, ja jednak odwróciłem się w drugą stronę i zacząłem biec. Nabierałem co raz większej prędkości. Minąłem blok – jeden, drugi. Od ulicy i pędzących aut dzieliły mnie tylko jedne schody. Popatrzyłem na nie ze smutkiem i zacząłem biec szybciej, byłem już co raz bliżej. Zatrzymałem się jeszcze na chwilę i wyciągnąłem telefon. Napisałem do Oli sms-a – „kocham Cię, przepraszam” wysłałem go i schowałem telefon. Nadjeżdżało auto. Było  już niedaleko. Wysunąłem się na przejście i pobiegłem do przodu z zamkniętymi oczami. Ostatnie co usłyszałem to dzwoniący telefon i hamowanie samochodu…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz