środa, 31 października 2012

Rozdział 23


*z perspektywy Julki.
Następnego dnia rano obudziłam się wcześnie, bo o 9. Próbowałam sobie przypomnieć, co działo się na imprezie. Nic nie pamiętałam. Wiedziałam, że piłam i byłam pijana. Nie mogłam sobie tego zbytnio wybaczyć, no ale jakoś musiałam…
O 10, kiedy już byłam w miarę ogarnięta wzięłam do ręki telefon. Zobaczyłam 12 nieodebranych połączeń i 3 wiadomości. Jak się okazało, dzwoniła do mnie Ola. Sms-y były od nieznanego numeru.
Kiedy zaczęłam je czytać złapałam się za głowę i pomyślałam tylko „Boże… co ja zrobiłam.” Natychmiast zadzwoniłam do Oli.
- ej! Ola, co się stało? A raczej co działo się tam wczoraj?
- Ty jeszcze pytasz…?
- no tak, nic nie pamiętam!
- za 15 minut w parku, to nie jest rozmowa na telefon. – zanim zdążyłam coś powiedzieć, Ola rozłączyła się.
Nie tracąc czasu szybko ubrałam się i powędrowałam do wskazanego miejsca.
- hej.
- nic nie pamiętasz, tak?
- no… no nic! A powinnam coś pamiętać? To znaczy… wydaje mi się, że tak, bo dostałam jakieś dziwne sms-y od, nie wiem kogo!
- taaak? Naprawdę? Słuchaj… nie będę owijać w bawełnę!
- słucham. – powiedziałam lekko przygnębiona.
Kiedy Ola powiedziała mi dokładnie co się wydarzyło, usiadłam na ławce. Zaczęłam płakać, cała się trząść. Po chwili wstałam i zaczęłam chodzić w kółko. Nie miałam pojęcia co mam zrobić. Przyjaciółka tylko patrzyła na mnie.
- nie… ja nie mogę. Idę do Kuby. Ja… muszę go odzyskać! Nie chcę, żeby odszedł, on nie może. – powiedziałam jąkając się i przełykając kolejne łzy.
Kiedy skończyłam mówić odwróciłam się w drugą stronę i zaczęłam biec tak szybko jak tylko umiałam. Nie zważałam na ludzi, którzy przechodzili teraz obok mnie, nie patrzyłam na nic. Biegłam i chciałam jak najszybciej porozmawiać z chłopakiem.
Byłam już pod jego domem, zadzwoniłam. Otworzyła jego mama i wpuściła mnie.
- cześć Julcia… co się stało?
- gdzie Kuba? Ja muszę z nim porozmawiać teraz!
- jest u siebie, na górze. Ja wychodzę, dowidzenia!
Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, bo pobiegłam po schodach na górę. Chwyciłam za klamkę drzwi. Zamknięte. Zaczęłam w nie energicznie pukać, a potem walić. Niestety, żadnego rezultatu.
- Kuba otwórz, proszę! – krzyczałam płacząc co raz głośniej.
Nie uzyskiwałam żadnej odpowiedzi. W końcu poddałam się. Usiadłam, opierając się o drzwi. Siedziałam tak chyba z pół godziny i dalej nic. W pewnym momencie usłyszałam w pokoju jakiś hałas.
- Kuba… proszę! Porozmawiajmy! – odparłam bezsilna.
- czego chcesz…? – usłyszałam odpowiedź, cichą i ponurą.
- porozmawiać… proszę Cię, zrób dla mnie chociaż tyle.
Wtedy usłyszałam ciche kroki. Wstałam i zaczęłam patrzeć w drzwi z nadzieją w oczach. Otworzyły się… pierwsze co zobaczyłam, to jego zdenerwowaną twarz, a na niej łzy. Wtedy sama zaczęłam płakać jeszcze bardziej niż dotychczas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz