sobota, 13 października 2012

Rozdział 12


. Następnego dnia byłam wcześniej w szkole. Kiedy tylko zobaczyłam Olę natychmiast się do niej przytuliłam i ją przeprosiłam za to, że ostatnio w ogóle się nie widziałyśmy.
- dobra! opowiadaj teraz wszystko.
- okej, okej. Tylko… nie wiem od czego zacząć.
- od byle czego! Gadaj już.
- ok. więc tak… jak wyszłam od ciebie w sobotę spotkałam Kubę, nie miałam nastroju do gadania, więc szybko się rozeszliśmy… uszłam może dwa kroki no i rzuciło się na mnie dwóch chłopaków. Jeden z nich to Jarek. Myślałam, że już po mnie, ale Kuba zdążył, wrócił się… - i opowiadałam jej dalej. Wszystko aż do momentu basenu.
Kiedy skończyłam popatrzyła na mnie – miała szeroko otwartą buzię, szeroko otworzone oczy i siedziała tak obok mnie wpatrując się cały czas.
- Ty… czyli… w sensie, że Ty i on… razem? O Boże.
- no… na to wygląda. Wiem, że powinnaś się o tym wcześniej powiedzieć, ale no… - i w sumie nie skończyłam, bo Ola wstała złapała za ręce, podniosła z ławki, zaczęła piszczeć, skakać tak, że nieliczni, którzy siedzieli w szatniach obok zaczęli dziwnie na nas patrzeć. Ola miała to gdzieś, widać było, że cieszyła się razem ze mną.
- mam pewien pomysł. Ale to… powiem Ci później!
Lekcje zleciały nam nawet szybko, ze szkoły wyszłyśmy o 15. Byłyśmy już na zewnątrz. Na Olę czekał Dawid. Podbiegła do niego i pocałowali się. ZNOWU byli razem tacy szczęśliwi.
- jaki ten pomysł? Mów. – powiedziała nagle Ola.
- no więc… zastanawiałam się nad tym, abyśmy : ja, Kuba, Ty, Dawid no i Patryk i Klaudia… żebyśmy poszli razem do kina. Co ty na to? Byłoby tak fajnie – wszyscy razem. Chłopaki poznali by Kubę i w ogóle.
- jestem jak najbardziej za!
W końcu rozeszłyśmy się. Ola poszła w swoją stronę ja w swoją – wracałam teraz sama. Nagle usłyszałam, że dzwoni mi telefon. Okazało się, że to Kuba. Odebrałam.
- hej kotek. – powiedział słodko.
- hej pysiek. –powiedziałam i zaśmiałam się do telefonu. – mam pewną propozycję, ale to… powiem ci później.
- hmm. A jaka to propozycja?
- zobaczysz! Jesteś już w domu?
- właśnie wracam. Jeszcze kilometr i jestem na miejscu.
- noto super. Kiedy się widzimy?
- przyjdę po ciebie. Pójdziemy sobie na spacer, co ty na to?
- jestem za! Spacery jesienią, kocham to!
- i tak ma być. Dobra, to do zobaczenia, buziak.
- papapapap. – powiedziałam, rozłączyłam się i posłałam uśmiech do nieznajomego przechodnia (uśmiechając się również do telefonu), odwzajemnił, więc jest dobrze. A co tam! Niech widzą jaka jestem szczęśliwa.

1 komentarz: