- Halo? Co się stało! Gadaj. – powiedziałam szybko.
- Dawid dzwonił. On chce się spotkać. Tylko… po co?
Czemu? Julka.. ja nie chcę mieć przez niego kłopotów po raz kolejny! Nie chcę… nie mam na to siły.
- może… on chce to powiedzieć? Pamiętasz o czym
mówił Patryk? Może o to chodzi…
- kurde! Faktycznie. Ale… o co może mu chodzić?!
- nie wiem… ale może idź. – oczywiście udawałam.
Wiedziałam przecież o co chodzi.
- hm. Okej. Pójdę. Ale… boję się. Naprawdę.
- nie bój się. Dasz radę!
- Oki. To ja się zbieram. Życz mi powodzenia. Mwah,
pa!
- papa. – powiedziałam z przykrością. Ona nie miała
pojęcia co ją czeka. Nie wiedziała nic, nie spodziewała się takiej informacji.
Już teraz jej współczułam.
Kiedy jeszcze byli razem, Ola nie wyobrażała sobie
życia z nikim innym. Byli w sobie zakochani. Ale cóż… jak widać, alkohol i
głupota potrafią czasem zniszczyć wszystko. Nie wiem co dokładnie teraz do niego
czuła. Możliwe, że dalej serce jej szybciej biło, robiła się czerwona na sam
jego widok. Ale nie chciała do niego wracać, bo bała się, że spotka ją to samo,
co za pierwszym razem.
*z perspektywy Oli.
Przyszłam do parku. Tam miałam czekać na Dawida.
Dziwnie się czułam. Nie widziałam go… uhuuu
i jeszcze dłużej. Siedziałam na ławce. W końcu przyszedł… jak go
zobaczyłam miałam na twarzy mega zdziw. Po pierwsze : wygląd! Zmienił się
niesamowicie. Jak go zobaczyłam serce zaczęło ruchać mi płuca. Nie chciałam
tego. W tym momencie najbardziej na
świecie tego właśnie nie chciałam. Ale starałam się być silna i nie ulec mu.
- Heej. Przepraszam, że tak nagle zadzwoniłem, ale…
nie chciałem dłużej z tym czekać. Dziękuje, że przyszłaś. – wtedy stanął
naprzeciwko mnie i wyciągnął zza siebie bukiet.
Nie był to bukiet z kwiaciarni, oj nie. Było to
kilka kwiatków polnych. Wyglądało to tak, jakby zbierał je podczas drogi z domu
do parku. Ale… gdy zobaczyłam bukiecik,
miałam łzy w oczach. Czemu? Kiedy rok temu byliśmy parą co chwila mi takie
robił i przynosił. Mówiłam mu, że nie lubię dostawać drogich prezentów.
Zapamiętał to sobie i tak robił… ale, to że dzisiaj też tak zrobił. Zdziwiło
mnie.
Mimo tego, uśmiechnęłam się.
- dziękuje. nie musiałeś.
- ale chciałem. – kiedy to powiedział, spojrzeliśmy
sobie w oczy. Boże! Wszystkie wspólnie spędzone z nim chwile miałam teraz przed
oczami, a raczej… widziałam to wszystko w jego oczach. Tych zajebiście
niebieskich oczach, na które spadała sexi grzywka.
- o czym
chciałeś pogadać?
- a właśnie… Ola, to nie będzie… to znaczy, chyba
nie będzie zbyt dobra wiadomość, ale wolę, żebyś wiedziała już teraz, niż żebyś
potem nagle doznała mega zdziwienia.
- o co chodzi? – spytałam z lekkim niepokojem w
głosie.
- Nie wiem od czego zacząć. Ale może… widzisz. Jak
się rozstaliśmy, nie byłem sobą. Możesz mi wierzyć lub nie, ale nie miałem
ochoty żyć. Kiedy byliśmy razem miałem jakiś cel, miałem ciebie. A potem przez
własną głupotę wszystko zniszczyłem. Ale rozumiem czemu nie chciałaś wrócić ani
wybaczyć. Sam sobie tego nie wybaczyłem… po tym wszystkim, zacząłem się
niszczyć. Chodziłem na imprezy upijałem się, paliłem. Nie miałem ochoty i siły
na nic innego. Patryk cały czas mi mówił, żebym z tym skończył. Ale ja to ja,
nie posłuchałem go… a szkoda.
- ja… nie chcę, żebyś dalej się niszczył. Jesteśmy
przyjaciółmi i … i pewnie tak miało być. Nie zmienimy tego.
- kiedy dzwoniłem i mówiłem, że nie mogę przestać
myśleć, że dalej coś czuję… nie kłamałem. Teraz mam to samo. – wziął mnie wtedy
za rękę. – dalej cię kocham i nie umiem inaczej.
- ale.. – i tu położył mi swój palec na ustach.
- ciii. Nie mów nic. Wiem, że jestem głupi i
beznadziejny… ale może przejdźmy w końcu do rzeczy. Nie chcę cię tu trzymać
zbyt długo.
- zamieniam się w słuch.
- ale obiecaj mi, że to… to będzie dla ciebie tylko
głupia informacja i będziesz żyć sobie dalej i będziesz szczęśliwa.
- obiecuję…
- noto… ja… jestem chory. Mam… raka. – powiedział,
spuścił głowę w dół i zaczął ocierać powoli spływające łzy.
A ja…? Ja zaniemówiłam. Popatrzyłam na niego i
zaczęłam płakać, chociaż nie wiem czy można to nazwać płaczem, było to coś
raczej w rodzaju becznia. Nie mogłam przestać. On zaczął mnie uspokajać. Ja się
rzucałam nie mogłam tego znieść… wstał próbował mnie uspokoić po raz kolejny,
ale nie działało to na mnie. Zaczęłam go bić rękami. Po prostu wstąpiło we mnie
coś… nigdy tak nie miałam, nigdy się tak nie czułam!
- Ola proszę… przestań! Obiecałaś.
- obiecałam! Tak! Ale… nie wiedziałam o co chodzi.
Teraz wiem. I trudno, właśnie łamię obietnicę! Dlaczego… dlaczego mi to robisz.
Miałeś rację. Zniszczyłeś siebie. Dawid… nienawidzę Cię za to! Zrozum…!
- ja to rozumiem. Doskonale rozumiem…
- ja cię… ja cię kocham. – powiedziałam sciszonym
głosem. Wcześniej cały czas krzyczałam. – ja cię nie chcę stracić… Bożeeeee! –
i dopiero teraz znowu, podniosłam głos.
Ale szybko umilkłam… poczułam jego usta na moich.
Pocałował mnie. Chyba byłam w niebie, bynajmniej tak się czułam. Miałam mu nie
ulec! Tak… miałam też nie płakać i mieć na to wszystko wyjebane. Nie umiałam…
Po chwili nasze usta rozłączyły się. Popatrzyliśmy
na siebie. Wtedy ja mocno się w niego wtuliłam i zaczęłam płakać jeszcze
mocniej…
To najpiękniejsze co czytałam<3!
OdpowiedzUsuńJa teraz becze jak w tym opowiadaniu
:C
To takie piękne! Nie da się tego wyrazic słowami!!! :D
PISZ DALEJ!<3
KOCHAM CIE!-HAHAHAHAHHAHAHAHAHA