sobota, 13 października 2012

Rozdział 11


Wróciłam do domu. Ściągnęłam kurtkę, buty. Zauważyłam, że mama dziwnie się na mnie patrzy.
- coś się stało…? – zapytałam śmiejąc się z jej miny.
- nie byłaś u Oli… - powiedziała poważnym głosem. – więc gdzie?
- Em… no fakt. Nie byłam u Oli. Ale Ci wszystko wytłumaczę, ok.?
- słucham.
- wczoraj wieczorem byłam u Oli. Wracałam już do domu i wtedy naskoczyło na mnie jakichś dwóch typów. Wystraszyłam się… rzucili się na mnie i w ogóle. Ale wcześniej spotkałam znajomego – Kubę.
No i potem on mi pomógł. Któryś z nich popchnął mnie jeszcze na chodnik i uderzyłam się dosyć mocno w głowę. Straciłam przytomność, a jak się obudziłam to byłam u Kuby w domu. No i nie chciał mnie już puszczać, bo bał się… - powiedziałam i sama nie wiem czemu miałam łzy w oczach. – mamo… ja go kocham. Tak, kocham go.
- Boże, córcia! Ja muszę poznać tego chłopaka i mu podziękować. On cię uratował… jak dla mnie możecie być razem. Jeżeli tylko będziesz szczęśliwa, ja też!
- dziękuję mamo. – powiedziałam i przytuliłam się do niej.
Kiedy miałam wolną chwilę poszłam looknąć do książek. Jak się okazało, zadania dużo nie było – i baaaaaaaardzo dobrze!
Była godzina 14. Postanowiłam zadzwonić do Oli. Zanim wybrałam jej numer pomyślałam sobie, że ją zaniedbałam. Często spotykałam się z Kubą, a ją stawiałam na drugim miejscu. Nie chciałam tego…
- hej kochana. Jak się trzymasz? – powiedziałam troskliwym głosem.
- hejka. Hm… ja sama nie wiem. Ale na pewno czuję się lepiej niż wczoraj. Troszkę lepiej…
- noto dobrze! Cieszę się.
- wiesz… obiecałam sobie, że będę przy Dawidzie do końca. Kocham go, on mnie. Jeszcze go nie straciłam i nie pozwolę, żeby odszedł zbyt szybko.
- i słusznie. Kurde… jutro w szkole mam Ci dużo do opowiadania!
- noto się cieszę. Ale przez ciebie mnie teraz będzie ciekawość zżerać!
- wytrzymasz. A teraz kończę. Hm, idę z Kubą na basen.
- łata fuck ?!
- haha. No serio mówię.
- ej. Bo ja chyba o czymś nie wiem.
- ej! Oliś, jutro w szkole wszystko. Kocham cię, papap.
- pa kocie.
Około godziny 15 zaczęłam pakować wszystkie potrzebne mi rzeczy. O 15.30 byłam już gotowa. Teraz tylko musiałam chwilę poczekać.
Punktualnie o 16 zadzwonił dzwonek. W domu akurat nikogo nie było - rodzice z Oskarem poszli na zakupy czy tam coś…
- hej. – powiedział uśmiechając się. – daj torbę. – i wtedy zabrał mi ją, chociaż wcale tego nie chciałam.
- dzięki.
Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy.
- opowiadałam mamie co się wczoraj działo i… ona chce cię poznać. – powiedziałam i zaśmiałam się.
- jak dla mnie spoko. – powiedział i odwzajemnił uśmiech.
 Za około 10 minut byliśmy na miejscu. Weszliśmy na basen udaliśmy się do szatni ( oczywiście osobnych ).
Spotkaliśmy się już na basenie.
- wow. – powiedział jak mnie zobaczył.
- coś nie tak? – zapytałam i zaczęłam się śmiać.
- no właśnie wszystko jest ok. – powiedział, złapał mnie za rękę i poszliśmy. Zaczęliśmy „pływać” czyli nawzajem chlapać się, gonić, zjeżdżać na zjeżdżalniach itd.
W pewnym momencie znowu byliśmy bardzo blisko siebie. Tylko, że tym razem Kuba nie pocałował mnie, a zaczął mówić :
- Julka… wiem, że nie znamy się długo. Może wszystkiego o sobie nie wiemy, chociaż większość już pewnie tak. – mówił i patrzył to na moje usta to prosto w moje oczy. – ale… kocham Cię. Jesteś najlepszą, najbardziej inteligentną i najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem. Nie chciałabym tego stracić ani zaniedbać. Kocham Cię po prostu. – kiedy to mówił, wydawało mi się, że nagle wszystko ucichło. Miałam wrażenie, jakby wszyscy stanęli i patrzyli na nas. Nie słyszałam już żadnych krzyczących dzieci. Jedynie jakiś głuchy szum.
- chciałbym, żebyśmy byli razem. Ja jako twój chłopak, a ty jako moja dziewczyna. Wtedy był bym już na maxa szczęśliwy.
- Kubuś… ja również cię kocham i myślę, że możesz już być szczęśliwy na maxa.
Kiedy to powiedziałam uśmiechnął się i pocałował mnie. Miałam wrażenie, że moje serce zaraz wyleci w powietrze. Tak… tak jestem z Kubą! Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi! Nikt mi tego nie odbierze.
Na basenie byliśmy jeszcze godzinę. Kiedy już wracaliśmy powiedziałam Kubie, że może na chwilę wpaść – chciałam przedstawić go rodzicom.
Weszliśmy do domu, trzymając się za rękę. Mama akurat stała na wprost drzwi.
- cześć mamo… Em, tak … to jest Kuba, ten Kuba.
- dobry wieczór. – powiedział miłym głosem.
- witam cię Kubusiu. Dziękuje Ci bardzo, że uratowałeś Julkę, to dla mnie wiele znaczy. Dzięki naprawdę! I opiekuj się nią, skoro macie być razem. – podczas, gdy mama to mówiła Kuba nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Patrzyłam na niego zdziwiona…
- wszystko ok.? – spytałam nagle.
- patrz w dół. – powiedział jeszcze bardziej śmiejąc się.
Wtedy też zobaczyłam Oskara, który leżał na podłodze i co chwila spoglądał to na mnie, to na Kubę. Kiedy to zobaczyłam, również zaczęłam się śmiać.
Kuba był u nas jeszcze jakieś 15 minut. W między czasie zamienił z tatą parę słów – na osobności. Z czego również chciało mi się śmiać.
- o której jutro kończysz lekcje? – zapytał mnie, kiedy siedzieliśmy u mnie w pokoju.
- o 15.
- noto dobrze się składa, bo ja też. Przyjechać po ciebie?
- Kubuś… bardzo bym chciała, ale… chcę jutro pogadać z Olą i w ogóle spędzić z nią trochę więcej czasu, bo ostatnio ją zaniedbałam.
- noto rozumiem! Ale jakby się coś działo czy cokolwiek to pisz, albo dzwoń. A teraz to ja się będę zbierał. Mama była  w szpitalu u taty z Mateuszem. Muszę z nią pogadać.
- mam nadzieję, że wszystko będzie ok. – powiedziałam zasmucona.
- oby. To ja lecę. Kocham cię kochanie, pa.
Wtedy złapał mnie za ręce, przyciągnął do siebie i pocałował.
„niebo” – pomyślałam.

3 komentarze:

  1. booooooskie <3 zakochaałam się i czekam na c.d. ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawde Zajebiste opowiadanie . skąd ty je bierzesz?! na twoim miejscu napisałabym właśnie o tym książkę ; ]

    OdpowiedzUsuń