wtorek, 23 października 2012

Rozdział 19


*z perspektywy Julki.
Następnego dnia pojechałam z Kubą na lotnisko. Nie mogłam się pogodzić z faktem, że musi on wyjechać i to aż na 3 miesiące. Przez całą drogę nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Mi po oczach spływały tylko i wyłącznie łzy. Kiedy dojechaliśmy Kuba zatrzymał auto, wyłączył je, westchnął i popatrzył w moją stronę. Ja również to zrobiłam i nie czekając długo przytuliłam się do niego.
Poszliśmy razem na lotnisko. Tam też był już jego kolega.
- Wiktor to jest Julka, Julka to jest Wiktor. – powiedział Kuba lekko uśmiechając się.
- aaaa… to ty jesteś ta Julka. On o tobie ciągle gada, w szkole o czym byśmy nie rozmawiali wszystko skojarzy mu się z tobą, nie zamyka się nawet na 5 minut. Nie wiem jak ty z nim wytrzymujesz.
Zanim ja zdążyłam coś powiedzieć, Kuba wtrącił się i powiedział śmiejąc się :
- idź się lecz.
- tylko z tobą. – odpowiedział mu Wiktor również zacieszając się. Po chwili jednak odszedł i zostałam z moim chłopakiem sama.
- nie chcę cię tu zostawiać… - powiedział ze smutkiem w głosie.
- a ja nie chcę, żebyś leciał. – odpowiedziałam natychmiast.
- obiecuję, że będę dzwonił, albo pisał codziennie. Cokolwiek, ale żebyśmy byli w stałym kontakcie. Nie wiem jak wytrzymam 3 miesiące bez ciebie. – tutaj przytulił mnie mocno, a następnie pocałował.
- a.. Wiktorowi mam nadzieję mówiłeś same dobre rzeczy o mnie, prawda? – zapytałam z szerokim uśmiechem.
- a jakże by inaczej! – śmiech. – lubię typka. W sumie… to mój najlepszy kumpel. Długo go znam no i dobrze się z nim gada i w ogóle. Będzie mnie teraz pilnował, więc nic mi się nie stanie, nie martw się.
- no mam nadzieję!
Wtedy też właśnie pojawił się obok nas i powiedział, że pora już iść. Ja trzymałam Kubę mocno za rękę i nie chciałam go puścić, jednak musiałam.
- kocham Cię. – powiedziałam cicho i zaczęłam znowu płakać.
- a ja Cię kocham jeszcze bardziej i będę tęsknił tak, że chyba umrę z tej tęsknoty. Ale tak jak mówiłem, będę dzwonił i tak dalej… i jeszcze raz – kocham cię najbardziej na świecie! – kiedy skończył nie dał mi nic powiedzieć, ponieważ przyłożył swoje usta do moich i pocałował mnie.
Kiedy w końcu nasze twarze się rozłączyły, popatrzył na mnie ze smutkiem w oczach. Wiktor stojący obok nas widać miał niezły ubaw. Jednak zniecierpliwił się, o czym świadczyło to, że złapał Kubę za ramię i odciągnął ode mnie.
- wiem, że się bardzo kochacie, ale Kubusiu skarbie musimy już iść nie wiem czy pamiętasz.
- pamiętam. – powiedział smutny i dopiero wtedy puścił moją rękę.
Za 10 minut, kiedy już zniknął mi z oczu dostałam od niego sms-a : „tęsknię L :*” uśmiechnęłam się do ekranu telefonu i szybko odpisałam mu…

Odkąd Kuba wyjechał minęły dwa tygodnie. Dni mijały mi szybko i nudno. Spotykałam się tylko z Olą, a kiedy nie byłyśmy razem nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić i zastanawiałam się co robiłam wcześniej – kiedy Kuby jeszcze nie znałam i nie byłam jego dziewczyną…
Był piątek, godzina 18. Oglądałam TV z mamą, a tata i Oskar robili coś w innym pokoju. Wtedy zadzwonił domofon. Ja i mama oglądając jakiś film nie byłyśmy tego w ogóle świadome i na szczęście tata poszedł otworzyć … nie wiadomo komu.
- słucham? – usłyszałam dobiegający głos z przedpokoju.
Po chwili tata – gdy już odłożył słuchawkę telefonu wbiegł do salonu i powiedział :
- to policja! O co biega? Ktoś coś zrobił? 
- Marcin… idź lepiej otwórz te drzwi, a nie gadaj. – powiedziała mama do taty.
Usłyszałam lekki zgrzyt, a zaraz potem :
- dzień dobry. Państwo jesteście rodzicami Julii, czy tak?
Wtedy osłupiałam. Nie wiedziałam o co chodzi, więc dalej siedziałam na kanapie, jednak serce zaczęło mocniej mi bić.
- tak… tak jesteśmy. – powiedział mój tata.
- przychodzimy w sprawie, która w sumie miała miejsce niedawno – mamy na myśli jej pobicie.
- no tak… coś z tym nie tak?
- znaleźliśmy dziewczynę, która wtedy przyczyniła się do tego, że pańska córka wylądowała w szpitalu. Czy moglibyśmy poprosić ją tutaj?
 Wtedy wstałam i podeszłam pod drzwi. Byłam zdenerwowana całą tą sytuacją, ale także przestraszona.
- dzień dobry. – powiedział do mnie jeden z policjantów uśmiechając się. – chcieliśmy zapytać… kojarzysz ją? – wtedy w drzwiach pojawiła się Amanda.
Jednakże, kiedy ją zobaczyłam nieświadomie otwarłam buzię i patrzyłam z niedowierzaniem. Nie była cała ubrana na czarno. Jej włosy były blond, a ubrana była na kolorowo. Miała także tatuaż… gdzie? Na policzku – co zdziwiło mnie jeszcze bardziej.
- tak… kojarzę. – powiedziałam po chwili namyślenia.
- noto dobrze. Znaleźliśmy ją jakieś 2 godziny temu. Do niczego się oczywiście nie chce przyznać, a co gorsza nie chce nic mówić. Z tych powodów postanowiliśmy oddać ją do zakładu poprawczego. Innego wyjścia niestety nie mamy.
Kiedy policjant to mówił popatrzyła na mnie z wściekłością w oczach tak jakby chciała mnie teraz zabić. Ja jednak nie przejęłam się tym zbytnio. To nie moja wina, że się przyczepiła i do mnie i do Kuby mimo, że obydwoje ją odpychaliśmy! Kiedy tak na nią patrzyłam nie zdałam sobie sprawy z tego, że rodzice rozmawiali jeszcze z policjantem. Uświadomiłam to sobie dopiero wtedy, kiedy drzwi  do domu zaczęły się zamykać.
- no i już po sprawie. Teraz już i ty i Kuba jesteście bezpieczni. Dziwna ta dziewczyna… szkoda, że tak zniszczyła i siebie i swoje życie.
- chyba nic jej już nie pomoże mamo…
Po krótkiej rozmowie udałam się do mojego pokoju i sięgnęłam po telefon, szybko wybierając numer Kuby.
- czeeeeść kochanie, wiesz co się stało? – powiedziałam podekscytowana, a potem wszystko mu opowiedziałam.
Następnego dnia w szkolę siedzieliśmy z Olą i Patrykiem na jednej ławce i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Po szkole wracałam do domu tylko razem z Patkiem, ponieważ Ola poszła gdzieś z Dawidem. Cały czas gadaliśmy, ale w końcu zapadła gromka cisza…
- to już koniec… - powiedział nagle Patryk patrząc w niebo lub na spadające liście.
- czego koniec?
- wszystko mi się pieprzy… wszystko.
- ej. – złapałam go za ramię i stanęłam. – co się stało? – on tylko uśmiechnął się delikatnie, jednak śmiech ten był sztuczny i poszedł dalej.
- wczoraj… Klaudia ze mną zerwała.
- fuck! Czemu?
- czemu? Hah… pozwól, że przytoczę to, co powiedziała : „Patryk… kocham cię, ale równocześnie mam dość. Odkąd dowiedziałeś się o tym, że Dawid jest chory chodzisz z głową spuszczoną w dół, jak jesteśmy razem prawie w ogóle się nie odzywasz. Wiem, że jest to dla ciebie ciężkie, ale skoro tak ma być… to ja od ciebie odchodzę. Nie wiem czy wrócę, a jeżeli tak… to jest jeden warunek – ja wrócę do ciebie, jeżeli ty wrócisz do siebie. Chcę dawnego Patryka, szczęśliwego, uśmiechniętego, zabawnego, chcę po prostu tylko i wyłącznie ciebie!” – jak skończyła podeszła i pocałowała mnie w policzek, potem poszła. Mnie w sumie zatkało i nie wiedziałem co powiedzieć ani co zrobić.
Teraz czuję się jak skończony idiota. Nie potrafię się już śmiać tak jak dawniej. Kocham ją, ale tak samo uwielbiam Dawida. Nie chcę stracić ani jej, ani jego… nie chcę.

4 komentarze: