sobota, 13 października 2012

Rozdział 7


*z perspektywy Julki.
Minęły dwie godziny, odkąd Ola poszła się z nim spotkać. Zaczęłam się martwić… nie chciałam jednak dzwonić, bo wtedy pewnie bym przeszkodziła. Siedziałam w domu. Przyszedł sms – „co porabiasz malutka?” uśmiechnęłam się do ekranu telefonu nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Kuba był bardzo fajny. Znałam go ponad tydzień, a czułam się przy nim, jakbym znała go od dziecka. Był bardzo miły i ułożony. A takich chłopaków co raz mniej … pisałam z nim ponad 2 godziny. Nawet  nie wiedziałam, kiedy ten czas zleciał… ale się ocknęłam i przypomniałam sobie o Oli. Nie dawała znaku życia. Wtedy pogorszył mi się humor. Ona pewnie siedziała w domu sama, płakała. Dawid jej powiedział. Napisałam do niej z pytaniem czy jest już w domu, szybko dostałam odpowiedź – „tak.”
Nie zastanawiałam się długo. Założyłam kurtkę i wybiegłam z domu. Tak… wybiegłam i biegłam do niej. Zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyła jej mama. Przywitałam się, przeprosiłam, że tak późno. I szybko poleciałam do pokoju Oli. Otworzyłam drzwi, ona od razu wstała i przytuliła się do mnie. Ja tylko wyciągnęłam do niej ręce. Przez 5 minut tak właśnie stałyśmy – przytulając się. Ona płakała. Czułam jej łzy, jak spływały. Jedna po drugiej. W końcu też zaczęłam płakać, nie wytrzymałam.
- wiem, że to głupie pytanie. Ale jak się czujesz? – powiedziałam przez łzy.
- jak? Ja nic nie czuję. A sorry! – powiedziała jeszcze bardziej płacząc. – czuję… jedną wielką pustkę.
- Ola… dasz radę. Musisz być silna. Wszyscy musimy. To są teraz dla niego bardzo ważne chwile. Musimy mu pomóc, nie może teraz zostać sam.
- ej… skąd Ty … wiedziałaś wcześniej?!
- e… - i wtedy miałam ochotę stuknąć się w głowę. Miałam trzymać język za zębami. Ale oczywiście ja… mądra ja, musiałam coś spieprzyć w ostatniej chwili. Ola popatrzyła mi w oczy. – w sumie to tak… Patryk, wcześniej mi powiedział. Ale Ola… my trzymaliśmy to w tajemnicy. Nie chciałam CI tego mówić. Lepsze po prostu było to, że on sam Ci to powiedział i się przyznał. Proszę nie bądź zła.
- byłabym zła. Ale teraz nie mogę… nie mam na to siły. – powiedziała trochę zawiedzionym głosem.
- przepraszam Cię.
Posiedziałam z nią jeszcze chwile. Ale niestety było już późno i musiałam wracać do domu. Było ciemno. Szłam chodnikiem, miałam jeszcze trochę zapłakane oczy, ale starałam się to ukryć przed przechodniami, którzy wydawali się być dziwnie podejrzani. Tym razem szłam, już nie biegłam. Nie miałam ochoty. Zobaczyłam przed sobą jakąś osobę. Schowałam głowę i szłam. Nagle usłyszałam „a gdzie to się plączesz o tej godzinie?” stanęłam. Podniosłam głowę i byłam zaskoczona.
- Kuba?!
- yy. Tak, chyba tak. Gdzie idziesz?
- właściwie to wracam od Oli. – wtedy złapał mnie delikatnie za brodę i podniósł twarz do góry.
- płakałaś…?
- nie… a w sumie to tak. Ale to nic… nieważne.
- ok. nie chcesz to nie mów. ale proszę o uśmiech, z nim Ci jest zdecydowanie lepiej.
- przepraszam, ale dzisiaj nie mam ochoty się uśmiechać. Naprawdę.
- to coś poważnego?
- tak… ale proszę, nie gadajmy o tym. I właściwie to ja się muszę zbierać. Trzymaj się. – i odeszłam. On powiedział tylko krótkie „pa” i także odszedł.
Uszłam może 5 kroków i nagle zza krzaków wyskoczyło dwóch chłopaków. Myślałam, że dostanę zawału. Stanęli przede mną i zaczęli się zbliżać. Pod światłem lampy, zobaczyłam, że jeden z nich to Jarek. Świr od nas ze szkoły.
- czego chcecie?
- ciebie maleńka, ciebie. – powiedział Jarek i wtedy obydwoje rzucili się na mnie.
Zaczęłam krzyczeć, kopać, płakać. Nie wiedziałam co mam robić. W głębi serca, miałam nadzieję, że ktoś akurat będzie przechodził i mi pomoże…
- zostawcie mnie! Spierda… - i nie dokończyłam, bo znajomy Jarka przyłożył swoją dłoń do mojej buzi.
- dobrze Ci tak, skarbeńku. – powiedział świr i zaczął się do mnie zbliżać. A dokładnie przybliżał swoją twarz do mojej. Dzieliło mnie od niego jakieś 10 cm ale nagle jakby odskoczył. Poleciał na chodnik, a zaraz po nim jego kolega. Nie wiedziałam co się dzieje. Próbowałam wstać, ale wtedy ktoś podbiegł rzucił się na mnie tak, że wylądowałam głową na chodniku. Straciłam na chwilę przytomność. Ale po około 15 minutach ją odzyskałam. Otworzyłam oczy i miałam przed sobą jedynie niewyraźny obraz. Po chwili jednak, kiedy wszystko zaczęło wracać do normy. Zobaczyłam nad sobą twarz... twarz Kuby. Uśmiechał się do mnie delikatnie. Ja natomiast próbowałam się podnieść, udało mi się usiąść.
- co się stało…? – zapytałam próbując coś sobie przypomnieć.
- opowiem Ci za chwilę. Ty mi lepiej powiedz, jak się czujesz?
- powiedzmy, że okey. Tylko moja głowa… gdzie jesteśmy?
- u mnie… - powiedział trochę zmieszany.
- to fajnie, ale która godzina?! Mama mnie zabije, mówiłam, że będę za godzinę.
- napisałam z twojego telefonu, sms-a do niej, że zostajesz na noc u Oli. Przepraszam, że tak wyszło, ale nie miałem wyjścia.
- przepraszasz ?! to ja powinnam dziękować, więc dziękuje. A tak w ogóle to… fajny dom.
- jak się lepiej poczujesz to Cię oprowadzę. Nikogo nie ma, więc spoko.
- mhm. A tak w ogóle to … co się stało? Bo tak średnio pamiętam.
- rzucili się na ciebie. Jakieś dwa typy. Słyszałem jak krzyczałaś, długo się nie zastanawiałem. Z resztą i tak za późno się tam pojawiłem. Gdybym był wcześniej może nic by Ci się nie stało. – powiedział ze smutkiem w głosie.
- no chyba jesteś głupi! Uratowałeś mnie przed… sama nie wiem czym. I jestem Ci mega, mega wdzięczna. Więc nie dramatyzuj, że nie pojawiłeś się w porę! No błagam…
- dobra, dobra. z resztą nie gadajmy już o tym. Hm…
- ej. A tak w ogóle… to ja może wrócę do domu, nie chcę Ci tu przeszkadzać ani sprawiać kłopotu.
- przeszkadzać? Sprawiać kłopotu? …. A mogę Cię wyśmiać? nie wrócisz do domu, bo jest już za późno. Nie chcę, żeby znowu Ci się coś stało. Więc siedź i nie marudź.
- jesteś kochany… dziękuje. – powiedziałam i dałam mu szybkiego cmoka w policzek. On tylko uśmiechnął się, co było najwyraźniej znakiem tego, że jest zadowolony.

1 komentarz:

  1. uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu :D ;*****
    kocham to!<3

    OdpowiedzUsuń