*z perspektywy Julki.
W listopadzie, a właściwie pod jego koniec zaczęłam
odliczać dni do przyjazdu Kuby. Nie mogłam się już doczekać. Ostatni dni mijały
mi bardzo wolno, a przy okazji nudno. Najczęściej spotykałam się oczywiście z
Olą, jednak to mi nie wystarczało. Nie widziałam się z moim chłopakiem już dwa miesiące,
co było dla mnie wielkim bólem. Poczułam teraz jak bardzo go kocham, a przez tą
tęsknotę uczucie stawało się co raz silniejsze. Za każdym razem jak o nim
pomyślałam, kiedy spojrzałam na jego zdjęcie miałam motylki w brzuchu i czułam
się, jakbym była najszczęśliwsza na świecie.
Pewnego dnia po szkole, a był to czwartek Ola
zaczęła dziwnie się zachowywać, jakby chciała mi coś powiedzieć.
- dobra… mów.
- no więc tak… idziemy jutro na imprezę i Ty też
idziesz.
- imprezę?
- do klubu. Dawid powiedział, że jest tam no…
fajnie! Możemy iść i być spokojne, że nic nam się nie stanie i w ogóle. Podobno
jest sympatycznie.
- ja nie chcę iść sama!
- ejeje! Nie pójdziesz sama, tylko ze mną, a ja
pójdę z Dawidem. Będziemy się przecież trzymać razem.
- no nie wiem…
- no proszę się siostra, chodźmy! Będzie fajnie!
- a picie? Wiesz, że ja…
- no wiem, wiem. Obiecuję, że damy radę we dwie!
- noto ok. w takim razie umówimy się jeszcze jutro,
spadam. Pa!
- 3maj się, papa.
Ta propozycja na dwa razy mi się podobała. Po
pierwsze – wydawało mi się, że będę tam sama, bo Ola pójdzie do Dawida i z nim
będzie siedzieć. A po drugie w klubach przeważnie, czyli zawsze! Jest alkohol.
A mnie do niego nie ciągnie. Postanowiłam sobie, że nie będę pić przez jakiś
czas, bo kiedyś, gdy się z deka opiłam zaczęłam wyrabiać różne rzeczy, których
potem żałowałam. Oczywiście mogłam sobie pozwolić na jedno piwo, czy drinka,
ale nic poza tym.
Następnego dnia po szkole Ola objaśniła mi wszystkie
szczegóły. W domu, wieczorem przygotowałam się i czekałam na towarzyszy.
Koło 18 zadzwonił dzwonek i wtedy też wybiegłam z
domu i razem z Olką i Dejwidem poszliśmy w odpowiednią stronę. Dziwnie się
czułam bez Kuby z boku. Nie było kogo nawet złapać za rękę.
Kiedy byliśmy już przed klubem miałam ochotę wrócić
się do domu, jednak nie chciałam postąpić tak wobec mojej przyjaciółki, dlatego
też weszliśmy do środka.
Po godzinie siedzenia i zabawy stwierdziłam, że nie
jest najgorzej!
Dawid i Ola właśnie sobie tańczyli, ja siedziałam rozglądając
się dookoła. Poczułam nagle, że ktoś za mną stoi i trochę przestraszyłam się.
- cześć mała! – odezwał się głos za mną.
- yyy. Hej?
- nie siedź tak, tylko wbijaj na parkiet!
Zatańczysz? – był to jakiś chłopak, miał około 20 lat.
- nie.. ja sobie posiedzę, dzięki.
- w dupie to mam, że ty sobie posiedzisz. Idziemy!
I wtedy złapał mnie za rękę i wyciągnął z krzesła na
którym siedziałam. Zaczęliśmy tańczyć i to dosyć szybko. Wydawało mi się, że
nie ma on w ogóle poczucia rytmu, ale nie odzywałam się.
Kiedy tak szaleliśmy z… tajemniczym chłopakiem,
zobaczyłam Olę. Jednak ten widok zasmucił mnie. Zobaczyłam, że pije. W sumie
ona mogła… bo jej tak nie odbijało, ale ja wolałam się chwilowo trzymać od tego
z daleka!
Kiedy jedna z piosenek się skończyła, Marcel, bo tak
miał na imię ten chłopak, zabrał mnie do jednego ze stołów i kazał usiąść. Tak
też zrobiłam i po chwili zobaczyłam jak Idze w moją stronę z piwem w ręce.
Myślałam, że spadnę z krzesła.
- ja nie piję, sorry.
- oj tam! Jedno piwo ci nie zaszkodzi kochanie moje.
- licz się ze słowami… jak mówiłam, nie piję!
- chociaż to wypij! Co ja mam z tym zrobić? Wylać?
Nic ci się nie stanie, zapewniam cię.
- tylko to…
Nie miałam jak widać wyjścia, więc napiłam się.
Kiedy napój skończył się, nie byłam tego świadoma, ale zaczęłam pić więcej.
Marcel ciągle przynosił jakieś drinki, albo piwo z sokiem. Nie wiedziałam już
co się ze mną dzieje. alkohol zawładnął
moim ciałem i umysłem.
Podczas tego wszystkiego z Olą zdążyłam pogadać
tylko raz. Wydawało mi się, że nie jest bardzo pijana. Zaczęła mi coś mówić z
poważną miną, ja jednak olałam to, bo i tak nic z tego nie rozumiałam.
Tańczyłam właśnie z Marcelem. Leciała wolna
piosenka, tańczyliśmy wolnego. Od godziny nic już nie piłam i baaaaaaaaaaaaardzo powoli
zaczynałam znowu kontaktować i starałam się zrozumieć co się dzieje wokół mnie.
* z perspektywy Kuby.
Byłem już w Krakowie. Jak dowiedziałem się od Oli -
i ona i Julka i Dawid byli w klubie. Dlatego też poszedłem do niego zaraz po
przybyciu na miejsce. Chciałem zrobić Julce niespodziankę. Tak naprawdę miałem
pojawić się w Polsce dopiero za półtora tygodnia. Byłem już niedaleko i
słyszałem muzykę. Była wolna, spokojna – idealna do tego, aby po tak długiej
rozłące przywitać się z ukochaną. Kiedy myślałem o tym, że zaraz ją zobaczę i
będę mógł ją przytulić i pocałować, serce ruchało mi płuca!
W końcu chwyciłem klamkę z szerokim uśmiechem na twarzy. Drzwi lekko
otwarły się… Wtedy uśmiech z mojej twarzy zaczął znikać. Zobaczyłem coś… co
sprawiło, że wszystko wokół było nieważne, jakby zatrzymało się. Widziałem
tylko jedno – Julkę całującą jakiegoś faceta. Zagotowało się we mnie. Zacząłem
się rozglądać, zobaczyłem Olę, która krzyczała coś w kierunku mojej dziewczyny,
widocznie ona już mnie zobaczyła.
Wbiegłem do środka i pociągnąłem za ciuchy tego
kolesia, który był przy Julce.
- ej! Co ty robisz koleś! – krzyknął.
- no właśnie. – powiedziała dziwnym głosem
dziewczyna dziwnie na mnie patrząc. Po chwili jednak jakby ożyła lub obudziła
się i wyszeptała bardzo cicho – Kuba…
Wtedy … poczułem się jak ostatni idiota. Dałem
kolesiowi w twarzy i wybiegłem z klubu, tak szybko jak tylko mogłem. Słyszałem
jak Julka biegnie za mną i krzyczy. Nie zatrzymałem się jednak, nie miałem na
to siły i ochoty. Wsiadłem szybko do samochodu, wcisnąłem gaz i nie patrząc
gdzie, pojechałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz