środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 85


*z perspektywy Julki.
Obudziłam się rano, ponieważ delikatne i przyjemne promienia słońca zaczęły razić mnie w oczy. Usiadłam na łóżku i zerknęłam za okno. Małe płatki śniegu powoli spadały od strony błękitnego nieba i opadały na ziemię. Patrzyłam tak przez chwilę i zaczęłam rozmyślać, ale w końcu ocknęłam się i wzięłam do ręki telefon. Nie było nic – żadnego sms-a, żadnego nieodebranego połączenia. Postanowiłam wygramolić się i pójść na śniadanie. Kiedy wyszłam z pokoju było bardzo, a to bardzo cicho. Wchodząc do  kuchni, od razu zauważyłam na stole małą karteczkę. Sięgnęłam na nią wzrokiem i przeczytałam „Jesteśmy na zakupach i jedziemy jeszcze do babci. Nie chcieliśmy Cię budzić, uważaj na siebie.” Siedziałam teraz i jadłam płatki z mlekiem, ponieważ nie miałam ochoty przygotowywać nic innego. Siedząc tak nie słyszałam nic, oprócz tykającego zegarka i cichych krzyków dzieci z zewnątrz. W końcu skończyłam konsumować posiłek i zadzwoniłam do Kuby.
- heja, poczta głosowa. Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału.
- Kuba, jak dasz radę zadzwoń. Martwię się, pa.
Po tej nieudanej rozmowie skontaktowałam się z Olką, ta oczywiście od razu odebrała.
- heeej. – usłyszałam jej radosny głos.
- siema. Co robisz? Bo ja siedzę i nie mam kompletnie co robić. Kuba nie odbiera, rodzice i Oskar gdzieś pojechali. Noto może, hm…
- galeria! Zakupy!
- kocham naszą telepatie. – mówiłam i uśmiechałam się. – bądź u mnie za pół godziny, wyrobisz się. Mwaaah!
Faktycznie za około 40 minut, przyjaciółka pojawiła się pod moim domem i razem udaliśmy się w stronę galerii. Chodziłyśmy od sklepu do sklepu, a przy okazji dobrze się bawiłyśmy. Kupiłyśmy sobie parę drobiazgów, a potem delektowałyśmy się smakiem gorącej czekolady, siedząc przy jednym ze stolików. W tym czasie Ola opowiedziała mi wszystko i dokładnie, jak doszło do tego, że jest dziewczyną Wiktora. Kiedy tego słuchałam, otwierałam buzię i nie do końca w to wszystko wierzyłam. Po tym to ja mówiłam jej o tym, co miało miejsce kilka dni temu i o czym powiedzieli mi rodzice. Ola była zszokowana, jak ja nap oczątku.  
Po paru godzinach postanowiłyśmy wrócić do domów. Ustaliłyśmy również, że dzisiaj Ola przyjdzie do mnie na noc. Szczerze mówiąc – nie mogłam się już doczekać. Dawno nie spędzałyśmy razem wieczoru, pomijając Anglię. O godzinie 19, dziewczyna pojawiła się u mnie. Początkowo wszyscy wraz z rodzicami oglądaliśmy jakiś film, potem siedziałyśmy przed komputerem. W pewnym momencie odsunęłam się łapiąc za telefon. Ponownie jak rano – nic. Żadnej wiadomości, żadnego połączenia. Teraz naprawdę zaczęłam się martwić. Przez cały dzień Kuba nie dał ani jednego znaku życia. Ponownie wykręciłam jego numer, tym razem usłyszałam sygnał. Miałam nadzieję, że chłopak odbierze.
- halo?
- Kuba… wszystko ok? nie odzywasz się cały dzień, czemu?
- nie miałem czasu, przepraszam słońce. – gdy to usłyszałam, najnormalniej na świecie zrobiło mi się przykro.
- nie masz czasu dla własnej dziewczyny? – pytałam.
- kochanie, nie o to chodzi. Zadzwoniłbym, ale cały dzień byłem zajęty. Idę się właśnie kąpać, jestem okropnie zmęczony. Przepraszam, no.
- ok. rozumiem.
- Julka… nie strzelaj focha, mówię prawdę. O co ci chodzi?
- po prostu się martwiłam, bo poczta, bo nie odbierasz. Chyba rozumiesz, a jak nie noto… noto źle. – tutaj, sama nie wiem czemu, ale wcisnęłam czerwoną słuchawkę i odłożyłam telefon na biurko, wyłączając dźwięk.
Ola wiedziała o co chodzi, więc nawet o tym nie gadałyśmy. Resztę nocy spędziłyśmy między innymi na robieniu bezsensownych zdjęć, graniu w butelkę, gadaniu, jedzeniu, słuchaniu muzyki i oglądaniu dziwnych filmików. Tak zeszło nam do godziny 1:30 w nocy. Położyłyśmy się spać, chociaż nie prędko zasnęłyśmy. Przewracałyśmy się z boku na bok przez kolejne pół godziny, ale w końcu nasze oczy zamknęły się, zaczęłyśmy śnić.  
________________________________________________________
Dziękuję Wam bardzo, bardzo, bardzo za +50 tys. wyświetleń tutaj, na blogu. 
Jesteście najlepsi. love<3

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 84


*z perspektywy Julki.
Siedzieliśmy w salonie już dobre 10 minut, a ja nadal nie dowiedziałam się o co chodzi.
- powiecie mi w końcu? – pytałam już nerwowo.
- może źle to ująłem, mówiąc, że to smutna informacja. Nie o to mi chodziło…
- tylko?
- pamiętasz, a raczej na pewno pamiętasz… kochanie, zabierz małego… - w tym momencie mama z Oskarem poszli do innego pokoju. – Marcela. – dokończył tata.
- Marcela?
- tego, który cię porwał i tak dalej.
- no tak… wiem, pamiętam. Co w związku z tym?
- 2 dni po tym, jak wyjechaliście, ktoś zakradł się do domu. To był on. Nikogo nie było, bo my byliśmy chyba w galerii, jak wróciliśmy drzwi były otwarte, a na milion procent zamykaliśmy je. Nic nie zniknęło, ale największy łomot był w twoim pokoju. Wszystko było porozwalane, dlatego mieliśmy co robić wieczorem.
- co on… co on tu robił?
- nie wiem. Zgłosiliśmy to na policję. Oskar strasznie się przestraszył, więc nie dziw się mu. Z resztą… Wcześniejszej nocy, ktoś był na podwórku. Twój brat obudził się, przybiegł do nas cały roztrzęsiony i zapłakany. Rano znaleźliśmy latarkę. Nie jest nasza.
- ale skąd wiecie, że to on?
Wtedy tata sięgnął na jedną z półek i podał mi jakąś kartkę.
- co to?
- przeczytaj.
Faktycznie… byłam teraz w podobnym, ale nie w takim samym stanie jak Oskar. Byłam roztargniona i nie wiedziałam o co chodzi, a w głowie miałam tysiące różnych myśli.
Zaczęłam jeździć wzrokiem po kartce, pisało „Cześć kochaniutka. Nie dziękuj za porządek w pokoju, naprawdę – nie ma za co. Wiesz, bardzo ładny domek. Poza tym… stęskniłem się za tobą i myślę, że niedługo się spotkamy śliczna. Będzie miło jak zawsze, do zobaczenia wkrótce, buziaczki. Marceluś.”
Kiedy skończyłam czytać, popatrzyłam na tatę i nie do końca wierzyłam, że właśnie przeczytałam coś takiego.
- tato…
- musimy teraz uważać, nie pozwolimy, żeby coś ci się stało kochanie. – mówiąc to, chwycił mnie za rękę i przytulił się do mnie.
Po około godzinie postanowiłam położyć się do łóżka. Byłam nie tyle co zmęczona, a zrozpaczona przez to, co się dowiedziałam. Leżałam już, przytulając się jedynie do poduszki, ale nie mogłam zasnąć. Wzięłam telefon do ręki i wykręciłam numer Kuby. Nie zrobiłam tego wcześniej, ponieważ nie chciałam go tym martwić. Teraz jednak nie odbierał. Po kilku próbach zaczęła się włączać poczta. Wydawało się to być dziwne, ale nie miałam siły, żeby dowiadywać się czemu tak jest. Włożyłam słuchawki do uszu i zasnęłam… 

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 83


*z perspektywy Oli.
- tutaj jest pokój rodziców i łazienka. A tu… - mówił otwierając drzwi. – mój pokój.
- pasowałoby tu chyba posprzątać. – zaczęłam się śmiać.
Tak. Znajdowaliśmy się teraz w mieszkaniu Wiktora. Mieszkał nie w domu, a w dużej kamienicy. Było tam bardzo przytulnie. Po kilkunastu minutach, kiedy już mniej więcej wiedziałam, gdzie co się znajduje, usiedliśmy w salonie przy kominku. Byłam przykryta kocem i opierałam głowę na ramieniu Wiktora. W pewnym momencie usiadłam naprzeciwko niego.
- możemy pogadać?
- możemy. – odpowiedział z uśmiechem.
Głośno przełknęłam ślinę i zaczęłam mówić, chociaż w ogóle tego wcześniej nie planowałam.
- na sylwestrze i kilka dni po sylwestrze bardzo cię polubiłam i byłeś mi naprawdę bliski. Nie znałam cię praktycznie w ogóle, a i tak coś jakby mnie do ciebie przyciągało. Potem… strzeliłam focha na cały świat i poszłam do Michała, to był wielki, ogromny błąd, który więcej się nie powtórzy. Jak polecieliśmy do Anglii, jak tam… zaszło to wszystko między nami… zaczęłam coś do ciebie czuć. Po tym koncercie uświadomiłam sobie, że naprawdę jesteś mi potrzebny i nie dam sobie rady bez ciebie. Zakochałam się i nie wiedziałam co mam zrobić. Dzisiaj… o dzisiejszym dniu nie chcę rozmawiać i wolałabym o nim nie pamiętać. Przepraszam. – skończyłam i rzuciłam się na niego, przytulając go.
- Ola… jesteś teraz dla mnie najważniejsza. Mam nadzieję, że będzie już tak zawsze. Nie, to ja przepraszam. – wtedy pocałował mnie w czoło. – cieszę się, że jesteśmy razem.
Kiedy wybiła godzina 15, postanowiłam wrócić do domu i tak też zrobiłam. Musiałam w końcu przywitać się z rodzicami i wszystko im opowiedzieć…
*z perspektywy Julki.
- a co wy tam lobiliście?
- a dużo, dużo rzeczy. – mówił Kuba, odpowiadając na pytania Oskara.
Mama Kuby i Mateuszek również byli u nas, ale w kuchni. Natomiast my siedzieliśmy u mnie w pokoju i rozmawialiśmy.
Kiedy Oskarowi w końcu skończyły się wszystkie pytania wyszedł z pokoju i udał się do reszty. Ja natomiast wtuliłam się w Kubę i obydwoje grzaliśmy się pod ciepłym kocem.
- halo? – mówiłam odbierając telefon od Oli. – jak tam?
- no hej, hej. Idę właśnie do domu, byłam u Wiktora i… tak jesteśmy razem, ale na resztę szczegółów musicie poczekać. Nie chcę mi się i nie będę nawijać przez telefon.
- no ok. musimy się dowiedzieć jak najszybciej. Idź już do tego domu, bo rodzice pewnie czekają. Pozdrów ich ode mnie, papaaaa.
Zaczęły teraz mijać godziny, potem następne i następne. W końcu Kuba z resztą wrócili do domu. Usiadłam teraz przed komputerem z kubkiem gorącego kakao w ręce. Zaczęłam wszystko po kolei przeglądać. W pewnym momencie do pokoju wbiegł mój braciszek i przytulił się do mnie, co było podejrzane.
- chcesz coś?
- nie chce… - w tym momencie zaczął cicho płakać i od razu wybiegł z pokoju.
- ej, Oskar! – wyszłam za nim i zobaczyłam w pokoju przed telewizorem rodziców, którzy trzymali go w swoich ramionach.
- Julcia, chodź do nas.
- czemu on tak nagle…?
- nie dziw się mu, bo za chwilę też pewnie będziesz w takim stanie.
- co się stało? – zapytałam bardziej energicznie i poczułam jakieś dziwne dreszcze, przechodzące przez całe ciało.
- mamy dla ciebie niezbyt dobrą, a w ręcz mega smutną informację… - odparł po krótkiej chwili tata, a potem wszyscy popatrzyli na mnie. Widziałam przygnębienie i smutek w ich oczach, którego wcześniej nie dostrzegłam. 

czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 82


*z perspektywy Oli.
Kilka minut potem Julka i Kuba odjechali z jej mamą, Patryk i Klaudia pomaszerowali z nami. Szliśmy powoli i długo, cały czas opowiadając dwójce, co robiliśmy przez ten tydzień. Słuchali nas i cały czas powtarzali, że też by tak chcieli. Po około pół godzinnym spacerze, bo tak to chyba można nazwać, pożegnaliśmy się i rozeszliśmy się w dwie różne strony. Szliśmy teraz z Wiktorem bardzo, bardzo powoli. Przez pierwsze 5 minut panowała cisza, której nikt nie był w stanie przerwać. Słyszeliśmy tylko szum aut, krzyczące i śmiejące się dzieci oraz rozmowy innych przechodniów. Nie mogłam już wytrzymać, więc poczułam, że muszę coś powiedzieć. Otworzyłam usta i już zaczęłam, ale momentalnie skończyłam.
- mów.
- nie, Ty mów. – protestował Wiktor.
- nie. – odpowiedziałam krótko.
- więc… dalej jesteś na mnie zła?
- nie byłam zła, po prostu okropnie się poczułam, bo po tym co działo się w Anglii…
- wiem… ale nie zrobiłem tego specjalnie. Szczerze mówiąc – robiłem to z nudów, bo i tak nie było nic innego do roboty. Ona zaczęła…
- było mi przykro.
- ej. – powiedział, złapał mnie za ramię i zatrzymał. Stanęliśmy naprzeciwko siebie i popatrzyliśmy sobie w oczy. – przepraszam. – dokończył i niespodziewanie mnie przytulił.
Po chwili poszliśmy dalej. Cały ten czas serce biło mi jak opętane, a co najgorsze nie mogłam tego opanować. Szliśmy chodnikiem i rozmawialiśmy. Tematów do rozmowy nam nie brakowało, a nawet było ich nadto.
- lubię Kraków i cieszę się, że tu mieszkam. – mówił w pewnym momencie chłopak.
- ja też. Gdybym tu nie mieszkała, nie miałabym takich zajebistych, ja pie*dole…
- eee?
- przód, patrz do przodu! Michał. Cholera, nie, nie, nie, nie! Idźmy stąd błagam. Idźmy.
- ej ej ej, nie! Zachowuj się normalnie. Ola… to twój chłopak.
Wtedy zatrzymałam się i przypomniałam sobie moment, kiedy powiedziałam Julce w Anglii, „jak wrócimy, od razu z nim zerwę.”
- idę z nim zerwać.
- tak teraz?
- tak. Teraz. Poczekasz z boku, proszę.
- jak uważasz…
Chwilę potem dzieliło nas już pare kroków. Wiktor czekał gdzieś na innej ławce, a ja podeszłam do niego i sztucznie przytuliłam go.
- tęskniłem kochanie. – zaczął mówić.
- Michał, bo ja… - nie mogłam dokończyć.
– to dla ciebie.
Wyciągnął wtedy dosyć duży bukiet róż, chwilę potem czekoladki i małą torebeczkę.
- ale… - zaniemówiłam.
- nie mów nic. – zbliżył się do mnie i delikatnie dał mi buziaka.
Nie miałam pojęcia co mam teraz zrobić. Totalnie nie wierzyłam w to, co teraz widziałam.
- Michał… dziękuję, jesteś… najlepszy. – nie wiedziałam chyba co mówię.
Po kilku sekundach podszedł pod nas Wiktor.
- Ola… ja będę uciekał, nie chcę przeszkadzać. Trzymajcie się.
- ale Wiktor!
- zostaw. Niech gnój idzie. – odparł ciszej Michał, ale tak, że chłopak usłyszał to.
- co powiedziałeś?! – podbiegł teraz do niego i chwycił go za kurtkę.
- gnój. Głuchy jesteś?
- idiota skończony. Nie będę ci nic robił, bo ku*wa nie mam ochoty zadawać się z takimi jak ty.
- nie! Michał! – kiedy tylko Wiktor skończył mówić wcześniejsze zdanie, Michał podniósł szybko rękę i z pięści uderzył chłopaka w twarz.
- ja pie*dole. – szeptali obydwaj.
- chłopaki! Błagam Was! – krzyczałam, bo wyglądało to tak, jakby zaraz mieli się bić i to nie byle jak.
- Spie*dalajcie. – było to ostatnie słowo Wiktora, które skierował w naszą stronę. Nie zastanawiałam się i już chwyciłam nogi za pas, ale Michał zatrzymał mnie.
- nie warto słonko. – wyciągnął wtedy małe pudełeczko i kazał mi je otworzyć.
Byłam cała zapłakana i trzęsłam się, ale zrobiłam to. Zobaczyłam wtedy piękny, przepiękny naszyjnik. Był srebrny i cały się błyszczał.
- o Boże…
- nie idź za nim. Gdyby był mądry, dałby sobie spokój. Jest dobrze, chodź do mnie.
Chwycił mnie w pasie, a potem przyciągnął do siebie przytulając. Usiedliśmy teraz na ławce. Nie minęło dwie minuty, kiedy usłyszałam telefon. Dostałam sms’a od Kuby. Otworzyłam go, kiedy Michał również sprawdzał coś na fonie. Przeczytałam: „te zdjęcia są z dzisiaj. Wysłał mi je niby kolega Michała. Mamy nadzieję, ze weźmiesz sobie to do serca, jaki on jest. Uważaj na siebie, Kuba i Julka :*.” Szybko przewinęłam wiadomość w dół. Zobaczyłam tam dwa zdjęcia… dwa zdjęcia, na których był Michał z jakąś wytapetowaną laską. Popatrzyłam na niego ukradkiem, a potem znowu na fotografie. Był ubrany identycznie.
- Ty idioto! Ty debilu! Ty zje*any matole! – uderzyłam go w policzek i oddaliłam się. – to koniec, rozumiesz? Nie jestem dziwką, jak te wszystkie twoje inne dziewczynki! Nie dam się wykorzystywać rozumiesz?! Zostaw mnie i nigdy więcej się do mnie nie odzywaj! Nie chcę cię znać ani o tobie pamiętać! Chcę zapomnieć i to teraz!
- ale o co ci chodzi?! – pytał wkurzony.
- o gówno! Idź się obściskuj na inną ławkę z jakąś inną naiwną panną! Ja taka nie jestem, możesz sobie to wybić z głowy! Mam cię po dziurki w nosie i jeszcze wyżej! Koniec.
Wtedy odwróciłam się i zaczęłam biec jak najszybciej tylko potrafiłam. W pewnym momencie stanęłam, ponieważ uświadomiłam sobie, że mam w kieszeniach prezenty od niego. Szybko wygrzebałam stamtąd wszystko, rzuciłam na ziemię i podeptałam. Odwróciłam się jeszcze i zobaczyłam uśmiechniętego, rozbawionego i machającego mi Michała. Byłam wkurzona na maxa, wkurzona, zła na samą siebie i zrozpaczona. Biegłam teraz dalej i myślałam tylko o jednym: „gdzie jest Wiktor?!” Przebiegłam cały park i nigdzie go nie widziałam. Zaczęłam się dokładnie rozglądać, ale i tak wszystko utrudniały mi spływające strumieniem łzy. Nagle mój wzrok zatrzymał się. Zobaczyłam starszą panią, a przy niej chłopaka, którym był Wiktor. Jej kilka rzeczy, które miała w reklamówce leżały na chodniku. On starannie podnosił je i układał w torbie, cały czas przepraszając przy tym kobietę. Ona uśmiechała się do niego serdecznie i prawdopodobnie mówiła, że nic się nie stało. Zaczęłam znowu biec. Wiktor stanął przed przejściem. Dzieliło mnie od niego 200 metrów. Błagałam, żeby nie włączyło się zielone światło. Złapałam go za rękaw i cała trzęsąc się, ciężko oddychając przesunęłam się z  nim na drugą stronę chodnika.
- czego ty ku*wa chcesz? Czego?! – prawie krzyczał.
- Wiktor. – mówiłam i nie mogłam złapać oddechu. – proszę. Daj mi coś powiedzieć. – popatrzył wtedy na mnie i odgarnął grzywkę. – o Boże… o mój Boże! – zaczęłam cicho krzyczeć i płakać jeszcze bardziej.
On robił to samo. Miał podbite oko, a na dodatek policzek był cały zakrwawiony. Płakał i nie mógł przestać.
- nie chciałam, żeby to tak wyszło. On tak na mnie zadziałał, chciałam z nim zerwać, ale on zaczął i nie mogłam, a… wiesz jak było mi ciężko?!
- tobie było ciężko? Jak przytulałaś go i całowałaś? Ja siedziałam obok was, obok ciebie i musiałem na to gówno patrzeć. Nie wytrzymałem i musiałem odejść. Mam dość i jego i ciebie! Wiesz co… myślałem, że coś z tego będzie, ale teraz widzę, że to nie ma sensu… nie chcę cię już męczyć moją osobą. Dajmy sobie spokój. – mówił cały roztrzęsiony.
- ale proszę cię, nie rób mi tego. Ja… nie męczę się. Nie chciałam. Wiem, że to wszystko moja wina, ale ja… nie wiedziałam co robię, nie byłam sobą. Coś mnie podkusiło, nie mogłam przestać, jakbym wpadła w jakiś trans.
- Ola, ty zawsze tak mówisz, zawsze! Ja już mam dość tego. Czekam na ciebie od jakiegoś miesiąca. Myślałem, że po sylwestrze, po spotkaniach, po Anglii… że będzie inaczej. Wybrałaś jego, ja próbowałem się z tym pogodzić, a ty jeszcze bardziej mi to utrudniałaś! Cały czas kłóciłem się z myślami, nie wiedziałem co mam robić, na ile sobie pozwolić. Byłam zagubiony w tym wszystkim i…
- Wiktor kocham cię. – powiedziałam nieświadomie, słuchając cały czas tego co mówi.
Chłopak popatrzył na mnie. „Sapał” i był cały mokry od śniegu. Zaczęłam płakać i stwierdziłam, że on i tak nie da mi już szansy. Naszła mnie myśl, żeby się odwrócić i iść, ale chłopak zaczął się do mnie zbliżać.
- nigdy… nigdy wcześniej nie poznałem tak głupiej dziewczyny jak ty… – serce zaczęło mi pękać na milion kawałków, nie mogłam tego znieść. – i nigdy nie kochałem tak mocno żadnej dziewczyny. - Wtedy ujął w swoich dłoniach moją twarz i pocałował mnie, wszystkie moje myśli uciekły gdzieś daleko…
____________________________________________
ok. jest dłuższe. uwierzcie mi, że długo układałam sobie tą część w głowie. myślałam o niej od kliku tygodni, a teraz mogę ją dodać, huhu *,* w sumie nie wiem czemu.. xd

KOCHAM WAS

środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 81


*z perspektywy Oli.
Siedziałam i przez dobre 15 minut zastanawiałam się nad zachowaniem Wiktora. Teraz byłam już pewna, że jestem w nim zakochana, wiedziałam, że długo bez niego nie pociągnę. On najwidoczniej myślał i czuł co innego. Patrzyłam za małe okienko i widziałam tylko wielkie, kolorowe chmury. Czułam się teraz podobnie jak one… rosną, bo napełnia je para, ale  w końcu nie wytrzymają i spuszczą deszcz. Ja też w  pewnym momencie nie wytrzymam i zaleję się łzami. Kiedy właśnie tak układałam sobie w głowie myśli poczułam, że to już się stało. Szlochałam po cichu i miałam nadzieję, że nikt tego nie zauważy. Zaraz potem Julka przytuliła się do mnie nic nie mówiąc, a ja odwróciłam głowę w jej stronę. Zauważyłam Wiktora. Siedział i dalej patrzył na tamtą dziewczynę, ale nie uśmiechał się. Nagle odwrócił się w moją stronę i zerknął na mnie ze smutną miną. Momentalnie spuściłam głowę na dół, ponieważ nie chciałam go widzieć. Niespodziewanie zasnęłam, ale obudziłam się po około 45 minutach. Zostało nam jeszcze pół godziny lotu. Nie otwierając oczu chwyciłam rękę Julki i trzymałam do momentu kiedy zorientowałam się, że tak naprawdę trzymam dłoń kogoś innego. Nie myliłam się i zobaczyłam po mojej lewej stronie Wiktora. Momentalnie wysunęłam dłoń i odwróciłam się w drugą stronę.
- Ola, proszę… - nie reagowałam. – Ola… wiem, że jesteś zła, ale… ja nie chciałem cię przez to urazić.
- mam udawać, że tego nie widziałam, tak?
- nie. Po prostu, nie tak miało być. Ta dziewczyna jest żałosna i tyle. Proszę, wybacz mi.
- daj mi na razie spokój.
- ok., dam ci spokój i odprowadzę cię potem do domu. I nie wymiguj się, błagam.
- ale… - wymamrotałam i nie znalazłam żadnego sensownego zaprzeczenia.
Po niedługim czasie samolot przystąpił do lądowania. Trzymaliśmy się mocno, aż w końcu znaleźliśmy się na ziemi. Odetchnęliśmy z ulgą. Potem jak to zwykle, wysiedliśmy, bagaże, załatwienie ważnych spraw i można wracać do domu. Na lotnisku czekali na nas: Mama Julki, Kuby, Oskar, Mateuszek, Patryk, Klaudia. Moich rodziców nie było, ponieważ prawdopodobnie dzisiaj wracają dopiero od cioci. Rodzice Wiktora w pracy. Kiedy tylko wyskoczyliśmy z samolotu zaczęliśmy biec w ich stronę, a potem mocno wtuliliśmy się w nich wszystkich.
- bardzo za Wami tęskniliśmy. W końcu ferie nabiorą sensu. – podsumowała Klaudia.
____________________________________________
Jutro nowa część około 21, robaczki moje<3

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 80


*z perspektywy Julki.
Rano wstaliśmy o godzinie 7.30. Chłopcy byli dzisiaj zorganizowani, jak nigdy wcześniej. Biegali po domu, to tu to tam. Zaczęli nosić walizki, sprawdzali czy wszystko wzięliśmy, czy o niczym nie zapomnieliśmy. Kiedy wybiła 8.30 musieliśmy wyjeżdżać i kierować się w stronę lotniska. Kuba i Wiktor byli już na zewnątrz i czekali na nas, natomiast ja i Olka stałyśmy obok kominka, w którym nie płonął już żaden ogień i wpatrywałyśmy się w ściany domu. Było nam przykro, że już musimy stąd wyjeżdżać. Przyjeżdżając, a właściwie przylatując do Anglii, do Londynu, spełniałyśmy swoje marzenie. Teraz musimy już je zakończyć. Miałam łzy w oczach. Poczułam, że cała staje się giętka i ledwo trzymam się na nogach. Podbiegłam do przyjaciółki, która czuła się bardzo podobnie, a wywnioskowałam to po kliku łzach, na jej policzkach. Przytuliłam ją mocno i nie chciałam puścić. W końcu przyszli do nas chłopcy, najwidoczniej nie mogli się na nas doczekać.
- musimy iść. – powiedział Kuba, próbując nas rozdzielić.
W końcu odkleiłyśmy się od siebie, ale byłyśmy całe zapłakane.
- ejj. – mówił dalej Kuba smutnym i słodkim głosem. – nie smutajcie. – objął mnie od tyłu i delikatnie pocałował w szyję.
Ja momentalnie odwróciłam się i dałam mu buziaka w usta, a potem przytuliłam się do niego, zamykając oczy. Zanim jednak to zrobiłam zauważyłam Wiktora, który przytula do siebie Olę. Po paru minutach, gdy już na stałe opuściliśmy „nasz” dom i wyszliśmy na zewnątrz, udaliśmy się do „naszego” vana. Kiedy odjeżdżaliśmy, cały czas patrzyliśmy jeszcze w szybę, nawet pomachaliśmy, a potem wszystko to znikło nam z oczu.
*z perspektywy Oli.
Po paru godzinach, kiedy już wszystko mieliśmy załatwione, siedzieliśmy w wygodnych fotelach na pokładzie. Czekaliśmy, aż w końcu wzbijemy się nad ziemię i polecimy prosto do Polski. Nie minęło 15 minut, kiedy tak właśnie się stało. Gdy byliśmy jeszcze nisko zerkaliśmy za małe okienka i żegnaliśmy się z Anglią. Nasz lot znowu miał trwać  około 2 godzin. Tak więc początkowo siedzieliśmy, rozmawialiśmy, ale przede wszystkim nudziliśmy się. Od tych kilkuset wypowiedzianych teraz słów, zaschło mi w gardle.
- Wiktor podaj mi moją wodę. – mówiłam i poprawiałam sobie pas. – Wiktor, podaj mi wodę. – powtórzyłam się, ponieważ nie uzyskałam z jego strony, żadnej odpowiedzi.
Popatrzyłam wtedy na niego. Siedział koło mnie, więc bardzo dobrze mogłam się mu przypatrzeć. Zauważyłam od razu, że cały czas wpatruje się w jakąś dziewczynę. Była bardzo ładna i przypuszczalnie była Polką. Siedziała bardzo blisko nas i uśmiechała się do niego niewinnie, a on odpowiadał jej tym samym.
- hm? Mówiłaś coś? – zapytał i patrzył na mnie z wielkim bananem.
- nie, skądże…
- no co chciałaś?
- mówię. Już nic, dzięki.
- nie to nie.
Poczułam się teraz okropnie. Sama nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, ale totalnie mnie to zdołowało. Wiktor tak po prostu olał mnie i posyłał słodki uśmieszek do jakiejś laski z samolotu. Odwróciłam głowę w drugą stronę nie chcąc na to patrzeć.
- nie mów, że będziesz płakać. – odezwała się od razu Julka.
- czemu?
- masz łzy w oczach…
- gorąco tu, to dlatego.
- i tak wiem, że nie, ale powiesz mi potem.
- zbyt dobrze mnie znasz.
- ej… ta dziewczyna, tam. – zaczęła i wskazała wzrokiem na tą osobę. – cały czas się tu lampi, zaczyna mnie wkurzać.
- patrzy się… bo spodobała się Wiktorowi. – odpowiedziałam ciszej i głośno przełknęłam ślinę.
*z perspektywy Wiktora.
Przez około 15 minut siedziałam i wpatrywałam się w oczy… sam nie wiem kogo. Miałem jednak teraz pewność, że była to Polka, ponieważ miała nieziemską urodę. Chciałem oderwać od niej wzrok, ale nie mogłem, gdyż ciągle mnie obserwowała. W pewnym momencie Ola podniosła się ze swojego miejsca i krótko oznajmiła Julce, iż idzie do toalety. Wtedy też nieznajoma dziewczyna śledziła wzrokiem Olkę. Chwilę potem szybko, cicho i zgrabnie podniosła się z fotela, podbiegła i usiadła obok mnie. Zamurowało mnie.
- hej. – wydusiłem z siebie.
- cześć panie słodki. – dalej uśmiechała się. – co ta za dziewczynka tu siedzi? Może się zamieni na chwilę i pójdzie tam, a ja zostanę tu.
Poprawiłem się wtedy i zobaczyłam irytujące miny Kuby i Julki, byli najwyraźniej źli.
- wiesz… to chyba nie najlepszy pomysł.
- ale czemu, przecież koło fajnego chłopaka powinna siedzieć fajna dziewczyna, a nie taka…
- jaka? –usłyszałem wtedy głos Oli.
- właśnie taka. – powiedziała nieznajoma, podniosła się, otarła się o Olkę i wróciła na swoje miejsce. A przyjaciółka zerknęła na mnie prawie z płaczem.
- Kuba, proszę usiądź tu. – odparła.
- już idę. – powiedział i popatrzył na Wiktora wściekły.
Złapałem wtedy dziewczynę za rękę.
- Ola, proszę…
- puść mnie. – odezwała się od razu i wyrwała się. Zaraz potem usiadł obok mnie Kuba.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 79


*z perspektywy Julki.
Wczorajszego wieczoru wróciliśmy do naszego domku około godziny 21. Trochę zmarzliśmy, ale prawie w ogóle się tym nie przejmowaliśmy. Następnego dnia, a właściwie był to ostatni pełny dzień pobytu w Anglii wstaliśmy wcześniej i jakoś szybciej niż zwykle, uwinęliśmy się ze śniadaniem.
- jakie plany na dzisiaj? – spytałam.
- teraz możemy robić co chcemy, ale wieczorem trzeba się spakować, bo jutro rano na lotnisko, na samolot, ehh… - powiedział Kuba.
- nie chcę mi się teraz w ostatni dzień tutaj siedzieć, jedźmy gdzieś.
- ej, Kuba. – zaczął Wiktor. – a może basen?
- jak dla mnie może być. To jak dziewczyny?
- pasuje. – odpowiedziała Olka z uśmiechem na twarzy.
Po 30 minutach, byliśmy gotowi, więc wskoczyliśmy do vana i pojechaliśmy. W końcu weszliśmy do środka, gdzie zapłaciliśmy, a potem udaliśmy się do szatni.
- już się tak nie poprawiaj, Wiktorowi się spodoba. – mówiłam do Olki śmiejąc się.
- spadaj!
- sama się zbadaj siostro! – powiedziałam i posłałam jej buziaczka.
Po paru minutach opuściłyśmy przebieralnie i weszłyśmy na baseny. Od razu dostrzegłyśmy chłopaków mimo tego, że było tam bardzo dużo osób. Zaczęliśmy pływać, chlapać się, nurkować, gonić. Robiliśmy wszystko, aby tylko nie nudzić się w wodzie. Obserwowałam przez jakiś czas Wiktora i widziałam, że nie może spuścić wzroku z Olki. Teraz tylko czekałam na moment, kiedy wrócimy do Polski, przyjaciółka podejdzie do Michała, zerwie z nim, oleje i pójdzie do niego. Wtedy będzie szczęśliwa!
Po półtorej godziny postanowiliśmy zakończyć naszą przygodę z londyńskim basenem. Wysuszyliśmy się, ubraliśmy, ogarnęliśmy i stanęliśmy już na zewnątrz.
- noto teraz gdzie? – pytał Wiktor.
- jestem głodny, wy pewnie też, więc już wiem gdzie pojedziemy. – odpowiedział mu natychmiast Kuba z uśmiechem.
Po tych słowach szybko wsiedliśmy do Mańka i pojechaliśmy do jakiejś restauracji. Szybko zjedliśmy, a potem postanowiliśmy już wrócić do domu.
Chwilę odpoczęliśmy, oglądnęliśmy coś w TV, a następnie wzięliśmy się za pakowanie. Zajęło nam ono 2 godziny, ponieważ co chwilę śmialiśmy się i wygłupialiśmy.
- nie chcę stąd jechać. – mówiła Olka, kiedy siedzieliśmy na kanapie i patrzyliśmy w płonący ogień kominka.
- kiedyś trzeba. – zauważył Kuba.
Kiedy zjedliśmy kolację, stwierdziliśmy, że lepiej będzie, jak położymy się wcześniej spać. Byliśmy w łóżkach już o godzinie 21. Zasnęliśmy dosyć szybko, jak małe dzieci.

sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 78

*z perspektywy Oli.
Po moich słowach Julka tylko popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się, przytuliła mnie i szepnęła mi do ucha – „to dobrze.” Chłopcy po około 2 minutach zeszli ze sceny. Od razu zaczęli kierować się w naszą stronę. Kuba podszedł do Julki delikatnie ujął ją w pasie, a potem pocałował. Wiktor natomiast był jeszcze gdzieś z tyłu, zahaczył o paru, jak  się wydawało znajomych, i w końcu doszedł do nas. Stałam jak nieprzytomna i gapiłam się na niego, ale w końcu otrząsnęłam się.
- podobało się? – zapytał.
- i to bardzo, bardzo, bardzo! – odpowiedziałam mu od razu.
- to się cieszę. – powiedział i wydawało mi się teraz, że jest dziwnie przygnębiony.
- co jest?
- nic… - odparł oschle.
- widzę, że coś jednak się stało. Możesz powiedzieć.
- jest mi przykro. Tak, jest mi przykro bo powinniśmy teraz wyglądać tak jak Julka i Kuba. Powinniśmy, ale… Ty musiałaś wybrać co innego, kogoś innego.
- czyli to moja wina? Że nie jest tak jak powinno być, że…
- po części tak, ale… z resztą nieważne. Nie powinienem w ogóle zaczynać tematu. – powiedział szybciej i odwrócił się w drugą stronę, ale wtedy złapałam go za rękę.
- Wiktor… pocałuj mnie.
- co?
- pocałuj mnie.
Nie puściłam jego ręki. Przyciągnęłam go do siebie, a on stał już pare centymetrów ode mnie. Popatrzyliśmy sobie w oczy, a potem nasze usta złączyły się. Miałam teraz w głowie obraz naszego pierwszego pocałunku. Kiedy to obydwoje wylądowaliśmy na podłodze. Nie zdawałam sobie sprawy, że może on być dla mnie teraz aż tak ważny. Kiedy zakończyliśmy pocałunek, a wraz z tym znikły z mojej głowy wszystkie myśli, chłopak popatrzył na mnie.
- nie… nie tak powinno być. – powiedział ocierając łzę w co nie do końca mogłam teraz uwierzyć. – ale jeszcze będzie dobrze. Zobaczysz. – uśmiechnął się i odszedł.
Znowu zaczęłam zastanawiać się, czemu to powiedziałam i czemu to zrobiłam. Mam chłopaka, całuję się z innym. Zachowuję się jak… nie powiem kto, bo nie dążę do tego, żeby stać się taką osobą… Po paru minutach podeszła do mnie Julka, a Kuba pobiegł za Wiktorem.
- jesteście dziwni. Całujecie się i…
- proszę nie kończ. Wiem jak to wygląda, ale niedługo się to zmieni. Nie gadajmy o tym, chodź! – powiedziałam szybko i pociągnęłam ją za rękę.