piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział 66


*z perspektywy Patryka.
- Jezus… - wyszeptałem, a zaraz potem zacząłem krzyczeć i rzucać się po pokoju. Nie mogłem się opanować. Chwyciłem poduszkę i zacząłem kopać, aż w końcu uderzyłem nią o wazon, który stał na stole. Ten spadł i rozbił się.
- Patryk przestań! – krzyczała Klaudia.
Ja nie potrafiłem! Nie potrafiłem teraz przestać! Chodziłem nerwowo po salonie, co chwila łapiąc się za głowę, zamykając oczy i błagając Boga, żeby to nie była prawda. Po kilkunastu minutach uspokoiłem się. Siedzieliśmy teraz z dziewczyną na sofie i trzymaliśmy się za ręce. Już nie kłóciliśmy się, co oglądać. Czekaliśmy na informacje. Mnie całego rozwalało teraz od środka, ale starałem się zachować spokój.
Po około 15 minutach… dalej nic. Zero nowych informacji. Wymiękałem… Godzina 9.52. Chwyciłem telefon.
- co robisz? – spytała Klaudia.
- dzwonię do nich. – odpowiedziałem bez wahania.
Zaraz po tym znalazłem numer Julki. W głowie miałem miliardy myśli. Nacisnąłem na zieloną słuchawkę. Zacisnąłem dłoń i prosiłem… prosiłem sam nie wiem kogo albo co, aby ktoś się odezwał. Minęło kilka sekund i faktycznie usłyszałem „Cześć, tu Julka. Jeżeli masz do mnie jakąś sprawę, nagraj wiadomość albo zadzwoń później. Całuski!”
O mało nie rozwaliłem teraz telefonu! Byłem w jednej wielkiej, ogromnej kropce! Co miałem myśleć? W telewizji mówią, że rozbił się samolot. Moi przyjaciele lecieli samolotem do Anglii. Nie odbierają telefonu. Świat zaczął mi się walić…
- dzwoń do reszty. – usłyszałem w pewnym momencie Klaudię. Widziałem, że również się tym wszystkim okropnie przejmowała.
Zacząłem dzwonić… Najpierw do Oli, a potem do Kuby. Numeru Wiktora niestety nie miałem. W obydwu przypadkach było tak samo jak z Julką – poczta.
- nic… - powiedziałem głucho.
Siedząc bezczynnie, ale za to myśląc o wszystkim czekaliśmy na coś, co pozwoli nam w końcu się czegoś dowiedzieć. Klaudia wzięła pilot do ręki i zaczęła znowu przewijać kanały. Dostrzegliśmy, że na tvp1 mówili o tym wypadku. „Przypominamy, że samolot lecący z Krakowa do Anglii, a dokładnie do Londynu rozbił się. Na chwilę obecną przekazano nam, że z 70 osób znajdujących się na pokładzie na pewno 50 żyje. Akcja ratunkowa trwa dalej i badane są przyczyny katastrofy.”
Kiedy tego słuchałem miałem ochotę wyjść. Nie wiem gdzie i dokąd. Byle wyjść i nie wrócić. Klaudia wtulała się we mnie cały czas, a ja byłem teraz sztywny jak patyk.
Po około pół godziny postanowiłem jeszcze raz zadzwonić. Wcisnąłem zieloną słuchawkę z wielką nadzieję, że tym razem ktoś odbierze. Znowu poczta… Nie zastanawiałem się i zadzwoniłem jeszcze na numer Kuby.
- jest! – krzyknąłem na cały głos.
- jest sygnał?  - zapytała energiczniej Klaudia.
- tak! – wtedy był to już 3, potem 4… cisza. - fuck. – powiedziałem.
- dzwoń jeszcze raz! Trzeba próbować.
Próbowaliśmy się do niego dobić chyba z 10 razy. Nie odbierał. Tylko cisza, cisza i cisza!
- Patryk… - powiedziała nagle Klaudia cichym, przygnębionym głosem i popatrzyła mi w oczy. Zobaczyłem wtedy łzę spływającą po jej policzku. – obawiam się…
- nie kończ. – odparłem. – i tak w to nie uwierzę. Oni muszą żyć… - wtedy sam poczułem, że moje oczy stały się mokre. Płakaliśmy teraz obydwoje.

9 komentarzy:

  1. Booooskie! Kiedy następna cześć? Jejku ja chce dzisiaj! Błagam Cię! Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. nie uśmiercaj nikogo bo to będzie bez sensu! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ona wie lepiej, czy będzie miało sens, fajnie by było gdyby stało się coś co całkiem zmieni bieg tej historii. CZEKAM! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Prooszeee dodaj szybko ! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. no i kiedy następny? już się troszeczkę niecierpliwie ;(

    OdpowiedzUsuń
  6. Eeeeej dodawaj! Dodaj dzisiaj więcej! :DD Tak jak i wczoraj.

    OdpowiedzUsuń
  7. o 20.30 nowy rozdział :)
    będzie jeden, nie dwa. Xx

    OdpowiedzUsuń