*z perspektywy Oli.
Siedziałam i przez dobre 15 minut zastanawiałam się
nad zachowaniem Wiktora. Teraz byłam już pewna, że jestem w nim zakochana,
wiedziałam, że długo bez niego nie pociągnę. On najwidoczniej myślał i czuł co
innego. Patrzyłam za małe okienko i widziałam tylko wielkie, kolorowe chmury. Czułam
się teraz podobnie jak one… rosną, bo napełnia je para, ale w końcu nie wytrzymają i spuszczą deszcz. Ja też
w pewnym momencie nie wytrzymam i zaleję
się łzami. Kiedy właśnie tak układałam sobie w głowie myśli poczułam, że to już
się stało. Szlochałam po cichu i miałam nadzieję, że nikt tego nie zauważy. Zaraz
potem Julka przytuliła się do mnie nic nie mówiąc, a ja odwróciłam głowę w jej
stronę. Zauważyłam Wiktora. Siedział i dalej patrzył na tamtą dziewczynę, ale
nie uśmiechał się. Nagle odwrócił się w moją stronę i zerknął na mnie ze smutną
miną. Momentalnie spuściłam głowę na dół, ponieważ nie chciałam go widzieć. Niespodziewanie
zasnęłam, ale obudziłam się po około 45 minutach. Zostało nam jeszcze pół
godziny lotu. Nie otwierając oczu chwyciłam rękę Julki i trzymałam do momentu
kiedy zorientowałam się, że tak naprawdę trzymam dłoń kogoś innego. Nie myliłam
się i zobaczyłam po mojej lewej stronie Wiktora. Momentalnie wysunęłam dłoń i
odwróciłam się w drugą stronę.
- Ola, proszę… - nie reagowałam. – Ola… wiem, że
jesteś zła, ale… ja nie chciałem cię przez to urazić.
- mam udawać, że tego nie widziałam, tak?
- nie. Po prostu, nie tak miało być. Ta dziewczyna
jest żałosna i tyle. Proszę, wybacz mi.
- daj mi na razie spokój.
- ok., dam ci spokój i odprowadzę cię potem do domu.
I nie wymiguj się, błagam.
- ale… - wymamrotałam i nie znalazłam żadnego
sensownego zaprzeczenia.
Po niedługim czasie samolot przystąpił do lądowania.
Trzymaliśmy się mocno, aż w końcu znaleźliśmy się na ziemi. Odetchnęliśmy z
ulgą. Potem jak to zwykle, wysiedliśmy, bagaże, załatwienie ważnych spraw i
można wracać do domu. Na lotnisku czekali na nas: Mama Julki, Kuby, Oskar,
Mateuszek, Patryk, Klaudia. Moich rodziców nie było, ponieważ prawdopodobnie
dzisiaj wracają dopiero od cioci. Rodzice Wiktora w pracy. Kiedy tylko
wyskoczyliśmy z samolotu zaczęliśmy biec w ich stronę, a potem mocno wtuliliśmy
się w nich wszystkich.
- bardzo za Wami tęskniliśmy. W końcu ferie nabiorą
sensu. – podsumowała Klaudia.
____________________________________________
Jutro nowa część około 21, robaczki moje<3
Tam masz bład " Na lotnisku czekali na nas: Mama Julki, Kuby, Oskar, Mateuszek, Wiktor, Klaudia" powinno być Patryk : D
OdpowiedzUsuńA opowiadanie zajebiste xoxo
SUPEER ;*
OdpowiedzUsuńZarębiste :3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością do jutra :)
Zapraszam do mnie :
http://fly-bird-is-free.blogspot.com/
A może dzisiaj dodasz 2 ? xd
OdpowiedzUsuń