Około godziny 21 ponownie usiadłam przed laptopem. Postanowiłam,
że oglądnę sobie jakiś film. Wybrałam „Trzy metry nad niebem.” Cały czas miałam
dobry humor podczas oglądania, jak i przed. Jednakże… cytat z filmu, a
właściwie końcowy cytat dobił mnie - "Nagle zdajesz
sobie sprawę, że to już koniec. Naprawdę. Nie ma drogi powrotnej, jest Ci żal.
Próbujesz sobie przypomnieć kiedy to wszystko się zaczęło, a zaczęło się
wcześnie, o wiele za wcześnie. Wtedy zdajesz sobie sprawę, że nic nie zdarza
się dwa razy. Już nigdy nie poczujesz się tak samo. Nigdy nie wzniesiesz się
trzy metry nad niebo." Kiedy się w to wsłuchałam znowu przypomniałam sobie
rozpaczającego Patryka. Uświadomiłam sobie w jakiej sytuacji jest Dawid.
Zaczęłam płakać. Chciałam poczuć przez chwilę jak on tak naprawdę musi się
czuć. Codziennie budził się, szedł spać i wszystko inne robił ze świadomością,
że niedługo wszystko straci i odejdzie… może nawet bez słowa pożegnania…
Po jakichś 15 minutach próbowałam się ogarnąć.
Powiedzmy, że mi się udało. Wstałam i poszłam do kuchni. Zjadłam mój ulubiony
jogurt i wzięłam telefon do ręki. Wtedy przypomniałam sobie o karteczce…
karteczce z numerem Kuby. Miałam ją już przed oczami. Wpisałam sobie numer do
telefonu. Nie wiedziałam czy napisać czy odpuścić. Nie znałam go w ogóle,
trochę się bałam. Za chwilę znowu
zaczęłam myśleć, że przez te 10 minut był bardzo miły… ale dalej nie miałam w
sobie stu procentowego przekonania – napisać czy nie. Zamiast tego, założyłam
słuchawki i na maxa puściłam piosenkę Pezeta – „Spadam.” Minęło 10 minut. W
końcu… po długich namyśleniach stwierdziłam, że mogę spróbować. Napisałam do
Kuby – „na pewno trafiłeś?” odłożyłam telefon. Zaczęłam patrzeć w sufit.
Zaczęłam myśleć o życiu. Ostatnio często to robiłam, może nawet zbyt często…
Po około 2 minutach
dostałam sms-a o treści – „trafiłem, ale i tak pojawił się problem. Było zamknięte.
Myślałem, że rozbije szybę w tej kwiaciarni i sam sobie wezmę chociaż jedną
małą różyczkę… ale mimo
tego, synek nie zawiódł J. Fajnie, że napisałaś. Cieszę się.” Sms był miły,
każda dziewczyna uśmiechnęła by się. A ja? Moja mina? Wydaje mi się, że
przypominała kogoś kto dopiero wstał z łóżka i czuje
się jak nieżywy. Chwilę z nim jeszcze popisałam, ale w końcu położyłam się
spać. Kolejny dzień był za mną. W sobotę poszłyśmy z Olą do Galerii
(Krakowskiej) byłyśmy w połowie drogi. Dostałam sms-a, jak myślałam tak się okazało. Była to
wiadomość od Kuby. Zaproponował spotkanie. Napisałam mu, że właśnie idę z
przyjaciółką do galerii, że tam możemy się spotkać.
Gdy doszłyśmy Kuba
już tam na nas czekał. Byłam zdziwiona, że tak szybko zareagował na moją
wiadomość, ale OK. przywitaliśmy się i
weszliśmy do środka. Godziny mijały tak, że nawet tego nie odczuwaliśmy. Z Olą
trochę bardziej poznałyśmy go. Był bardzo fajny : miły, uprzejmy, zabawny itd..
Tak, tak… zaczął mi się podobać. Ale tylko podobać! Gdy już wracaliśmy Ola
poszła w drugą stronę. Czemu? „Dawno nie odwiedzała babci i obiecała jej, że ją
dzisiaj odwiedzi.” Wiedziałam, że kłamie. Chciała zostawić nas samych. Miałam
ochotę ją udusić... No ale nic. Zostaliśmy we dwójkę. Mieliśmy sporo tematów do
rozmowy - myślałam, że będzie gorzej.
Jak się okazało miał
on 18 lat, był więc o rok starszy od nas. Miał już zdane prawko. Chodził do technikum.
Wiele nowych i ciekawych rzeczy się o nim dowiedziałam, on o mnie też.
Odprowadził mnie pod dom. Miało nastąpić pożegnanie. Nagle ktoś zaczął do mnie dzwonić, była
to Ola. Nie miałam wyjścia – odebrałam.
- Julka.. Dawid… on
do mnie dzwonił. Chce się spotkać! Co ja mu mam powiedzieć. Nie widziałam go tyle.
Boję się, że znowu mnie skrzywdzi. Co mam zrobić?
- odzwonię za 5 minut ok.? – powiedziałam błagalnym
głosem.
- ok. ale szybkooo! – prawie krzyknęła do telefonu.
- sorki wielkie, ale Ola… nie da spokoju nawet na
chwilę.
- heheh. Rozumiem, rozumiem. Kiedy znowu się
spotkamy? Jeżeli oczywiście chcesz się Spo...
- chcę! – powiedziałam zanim
jeszcze skończył mówić. – to znaczy. Oczywiście, pewnie. Yyyy. Jak najbardziej.
– mówiłam już przez śmiech.
- Oki. Noto się cieszę, cieszę,
cieszę. A co powiesz na to, abyśmy poszli do kina? Wyszperam co ciekawego teraz
grają, coś się na pewno znajdzie.
- hm. Jestem za… jak będziesz
już wiedział to daj znać. A teraz muszę iść, bo obiecałam tej mojej niedorajdzie,
że zadzwonię. Jak tego nie zrobię, będzie się wkurzała. Więc… do zobaczenia?
- hah. To lepiej idź. No pewnie,
do zobaczenia. – posłał mi szeroki uśmiech, ja już odwróciłam się w stronę
drzwi, ale on złapał mnie za rękę i powiedział. - dawno nikt mnie nie
przytulał. Mały hug nigdy nikomu nie zaszkodził prawda?
- ja miałam iść, a ty mnie
zatrzymujesz. Nie ma tak!
- eh… noto cóż. Może innym razem… pa. – i odwrócił
się, ze smutną miną.
Wtedy ja podbiegłam do niego i można powiedzieć, że
wtuliłam się w niego. W jego ramionach było mi megazajebiście.
- aaa. Wiedziałem, że moja smutna mina Cię na to
skusi.
- lepiej nic nie mów. Bo następnym razem już tej
minie nie ulegnę. 3maj się, pa!
- haha. Ok. do zobaczenia. Papa.
Weszłam do domu. Oparłam się do drzwi i sama do
siebie się uśmiechnęłam. Wtedy zobaczyłam, że stoi przede mną mój brat - Oskar. Pogłaskałam go po głowie powiedziałam
„kocham Cię braciszku” i po schodach wbiegłam na górę do mojego pokoju,
wybierając już w telefonie numer Oli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz