sobota, 13 października 2012

Rozdział 5

Około godziny 21 ponownie usiadłam przed laptopem. Postanowiłam, że oglądnę sobie jakiś film. Wybrałam „Trzy metry nad niebem.” Cały czas miałam dobry humor podczas oglądania, jak i przed. Jednakże… cytat z filmu, a właściwie końcowy cytat dobił mnie - "Nagle zdajesz sobie sprawę, że to już koniec. Naprawdę. Nie ma drogi powrotnej, jest Ci żal. Próbujesz sobie przypomnieć kiedy to wszystko się zaczęło, a zaczęło się wcześnie, o wiele za wcześnie. Wtedy zdajesz sobie sprawę, że nic nie zdarza się dwa razy. Już nigdy nie poczujesz się tak samo. Nigdy nie wzniesiesz się trzy metry nad niebo." Kiedy się w to wsłuchałam znowu przypomniałam sobie rozpaczającego Patryka. Uświadomiłam sobie w jakiej sytuacji jest Dawid. Zaczęłam płakać. Chciałam poczuć przez chwilę jak on tak naprawdę musi się czuć. Codziennie budził się, szedł spać i wszystko inne robił ze świadomością, że niedługo wszystko straci i odejdzie… może nawet bez słowa pożegnania…
Po jakichś 15 minutach próbowałam się ogarnąć. Powiedzmy, że mi się udało. Wstałam i poszłam do kuchni. Zjadłam mój ulubiony jogurt i wzięłam telefon do ręki. Wtedy przypomniałam sobie o karteczce… karteczce z numerem Kuby. Miałam ją już przed oczami. Wpisałam sobie numer do telefonu. Nie wiedziałam czy napisać czy odpuścić. Nie znałam go w ogóle, trochę się bałam. Za  chwilę znowu zaczęłam myśleć, że przez te 10 minut był bardzo miły… ale dalej nie miałam w sobie stu procentowego przekonania – napisać czy nie. Zamiast tego, założyłam słuchawki i na maxa puściłam piosenkę Pezeta – „Spadam.” Minęło 10 minut. W końcu… po długich namyśleniach stwierdziłam, że mogę spróbować. Napisałam do Kuby – „na pewno trafiłeś?” odłożyłam telefon. Zaczęłam patrzeć w sufit. Zaczęłam myśleć o życiu. Ostatnio często to robiłam, może nawet zbyt często…
Po około 2 minutach dostałam sms-a o treści – „trafiłem, ale i tak pojawił się problem. Było zamknięte. Myślałem, że rozbije szybę w tej kwiaciarni i sam sobie wezmę chociaż jedną małą różyczkę… ale mimo tego, synek nie zawiódł J. Fajnie, że napisałaś. Cieszę się.” Sms był miły, każda dziewczyna uśmiechnęła by się. A ja? Moja mina? Wydaje mi się, że przypominała kogoś kto dopiero wstał z łóżka i czuje się jak nieżywy. Chwilę z nim jeszcze popisałam, ale w końcu położyłam się spać. Kolejny dzień był za mną. W sobotę poszłyśmy z Olą do Galerii (Krakowskiej) byłyśmy w połowie drogi. Dostałam sms-a, jak myślałam tak się okazało. Była to wiadomość od Kuby. Zaproponował spotkanie. Napisałam mu, że właśnie idę z przyjaciółką do galerii, że tam możemy się spotkać.
Gdy doszłyśmy Kuba już tam na nas czekał. Byłam zdziwiona, że tak szybko zareagował na moją wiadomość,  ale OK. przywitaliśmy się i weszliśmy do środka. Godziny mijały tak, że nawet tego nie odczuwaliśmy. Z Olą trochę bardziej poznałyśmy go. Był bardzo fajny : miły, uprzejmy, zabawny itd.. Tak, tak… zaczął mi się podobać. Ale tylko podobać! Gdy już wracaliśmy Ola poszła w drugą stronę. Czemu? „Dawno nie odwiedzała babci i obiecała jej, że ją dzisiaj odwiedzi.” Wiedziałam, że kłamie. Chciała zostawić nas samych. Miałam ochotę ją udusić... No ale nic. Zostaliśmy we dwójkę. Mieliśmy sporo tematów do rozmowy - myślałam, że będzie gorzej.
Jak się okazało miał on 18 lat, był więc o rok starszy od nas. Miał już zdane prawko. Chodził do technikum. Wiele nowych i ciekawych rzeczy się o nim dowiedziałam, on o mnie też. Odprowadził mnie pod dom. Miało nastąpić pożegnanie. Nagle ktoś zaczął do mnie dzwonić, była to Ola. Nie miałam wyjścia – odebrałam.
- Julka.. Dawid… on do mnie dzwonił. Chce się spotkać! Co ja mu mam powiedzieć. Nie widziałam go tyle. Boję się, że znowu mnie skrzywdzi. Co mam zrobić?
- odzwonię za 5 minut ok.? – powiedziałam błagalnym głosem.
- ok. ale szybkooo! – prawie krzyknęła do telefonu.
- sorki wielkie, ale Ola… nie da spokoju nawet na chwilę.
- heheh. Rozumiem, rozumiem. Kiedy znowu się spotkamy? Jeżeli oczywiście chcesz się Spo...
- chcę! – powiedziałam zanim jeszcze skończył mówić. – to znaczy. Oczywiście, pewnie. Yyyy. Jak najbardziej. – mówiłam już przez śmiech.
- Oki. Noto się cieszę, cieszę, cieszę. A co powiesz na to, abyśmy poszli do kina? Wyszperam co ciekawego teraz grają, coś się na pewno znajdzie.
- hm. Jestem za… jak będziesz już wiedział to daj znać. A teraz muszę iść, bo obiecałam tej mojej niedorajdzie, że zadzwonię. Jak tego nie zrobię, będzie się wkurzała. Więc… do zobaczenia?
- hah. To lepiej idź. No pewnie, do zobaczenia. – posłał mi szeroki uśmiech, ja już odwróciłam się w stronę drzwi, ale on złapał mnie za rękę i powiedział. - dawno nikt mnie nie przytulał. Mały hug nigdy nikomu nie zaszkodził prawda?
- ja miałam iść, a ty mnie zatrzymujesz. Nie ma tak!
- eh… noto cóż. Może innym razem… pa. – i odwrócił się, ze smutną miną.
Wtedy ja podbiegłam do niego i można powiedzieć, że wtuliłam się w niego. W jego ramionach było mi megazajebiście.
- aaa. Wiedziałem, że moja smutna mina Cię na to skusi.
- lepiej nic nie mów. Bo następnym razem już tej minie nie ulegnę. 3maj się, pa!
- haha. Ok. do zobaczenia. Papa.
Weszłam do domu. Oparłam się do drzwi i sama do siebie się uśmiechnęłam. Wtedy zobaczyłam, że stoi przede mną mój brat -  Oskar. Pogłaskałam go po głowie powiedziałam „kocham Cię braciszku” i po schodach wbiegłam na górę do mojego pokoju, wybierając już w telefonie numer Oli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz