sobota, 13 października 2012

Rozdział 3


Gdy wróciłam do domu, była godzina 16. Zjadłam obiad, szybko odrobiłam zadania, coś tam poczytałam i usiadłam przed laptopem. Weszłam na fejsa, gadu, kwejka. Zaczęłam wszystko po kolei przeglądać. wybiła godzina 18. Wyszłam z domu wcześniej. Poszłam jeszcze na gofry, po drodze do jednego sklepu, a potem maszerowałam w stronę parku. Usiadłam na jednej z ławek. Zaczęłam przyglądać się wszystkiemu dookoła. Zauważyłam wtedy dziewczynę z chłopakiem, a dokładnie Patryka z jakąś laską. Nie znałam jej. szczerze ten widok mnie zaskoczył. Udawałam jednak, że nie widzę. Dał jej buziaka i rozeszli się. Ona poszła w stronę ulicy, on szedł w moją stronę.
- hej. Cieszę się, że przyszłaś. – powiedział z delikatnym uśmiechem.
- siemanko. Nie chwaliłeś się… - powiedziałam, również delikatnie się uśmiechając.
- posłuchaj … nie jestem zainteresowany tym, żeby mieć dziewczynę i wszystkim o tym rozpowiadać. Kocham ją, nie chce jej stracić ani skrzywdzić, nigdy.
- ja to rozumiem. I w ogóle przepraszam, że pytam. Cieszę się, że chociaż Ty jesteś szczęśliwy. Powodzenia z …
- z Klaudią.
- powodzenia z Klaudią i nie dziękuj. Po prostu, bądź happy i tyle.
- Okej. Ale teraz… przejdźmy do rzeczy. Chociaż i tak nie za bardzo chcę o tym gadać, ale… uznajmy, że muszę. Pamiętasz co mi obiecałaś?
- tak… nie mówić nikomu, szczególnie Olce.
- dokładnie! Więc słuchaj… - w tym momencie jakoś dziwnie się poczułam, opętał mnie jakiś strach. – rok  temu, kiedy Dawid rozstał się z Olą… załamał się. Ale wiesz, że był opity. Nie wiedział co robi… ale cóż,  może on nie wygląda na takiego, który rozpacza, bo stracił jakąś laskę, ale on taki jest. I tak po tym wszystkim, chociaż trochę czasu od tego minęło… zaczął pić i palić. Jak z nim siedziałem palił po 4 szlugi w ciągu godziny! Kazałem mu się ogarnąć, przestać, ale on miał mnie gdzieś, tak jak każdego innego. Nie mogłem go przecież pilnować 24/h, pokłóciłem się z nim. Po tej sprzeczce odezwał się dopiero 2 tygodnie temu. Zadzwonił do mnie, odebrałem…  nie poznałem jego głosu - dziwne.  Poszedłem do niego. Zastałem go leżącego w łóżku. Nie miałem pojęcia co się dzieje. Usiadłem obok niego i zapytałem. Jego odpowiedź…  nie jestem już sobą od tamtego momentu. „Stary. Przepraszam Cię. Jesteś najlepszym kumplem na świecie, którego zawsze powinienem słuchać, zawsze… ale mam nadzieję, że znajdziesz kogoś takiego jak ja, jeszcze lepszego. A teraz słuchaj, pewnie mnie zabijesz wcześniej niż zabije mnie to o czym powiem Ci za chwilę. Byłem w sklepie. Zacząłem się dusić. Wylądowałem w szpitalu. Przyznałem się wtedy, ile paliłem… nie miałem siły kłamać. Po naszej kłótni jeszcze bardziej jarałem. Nie mogłem przestać i się opanować. Dopiero w szpitalu, uświadomiłem sobie, jakim jestem kretynem i co z siebie zrobiłem. Powiedzieli mi na początku, że może być ze mną źle. Potem, że robi się co raz gorzej, ale zaczęli podawać mi leki, które podobno miały i mają pomagać. Ale… jest już po mnie. Zniszczyłem sobie życie, sam. Przez nikogo innego tylko przez siebie samego...Tak Patryk. Tak… mam raka. Lekarze byli zdziwieni po badaniach i powiedzieli, że takie coś zdarza się bardzo rzadko. Bo faktycznie rak, pojawia się po kilku latach albo nawet wcale. Ja to… jeden z niewielu takich przypadków kiedy po roku mam to coś w sobie. Masz prawo być zły, mega zły. Wiem to… ale to nie Twoja wina, próbowałeś mi pomóc, a ja wszystkich miałem w dupie. Nienawidzę siebie za to.”
Siedziałem obok niego cały czas… jak zaczął tak gadać o tym wszystkim, płakałem.  Słuchaj… on jest moim najlepszym kumplem, mimo wszystko! Jak on umrze, ja sobie nie poradzę. Znam go od dziecka, aż do teraz. Od tych dwóch tygodni… nie trzymam się kupy. Gdzie kol wiek bym nie poszedł… wszystko mi się z nim kojarzy. 17 lat z tym matołkiem to nie byle co, tylko zajebiste wspomnienia, lepszych nie mam, nie miałem i nie będę miał. – tu zastopował wstał z ławki, zaczął chodzić w kółko i znowu płakał.
Nigdy nie widziałam Patryka w takim stanie. A to co mi powiedział, totalnie mnie zamurowało. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, bo … nie było słów, żeby to opisać.
- Ile mu zostało? – zapytałam jakby nie żywa.
- nie wiem. Nikt na razie nie wie. Nie chce, żeby on odchodził… jak on umrze, ja też umrę duchowo, fizycznie i psychicznie. Po prostu to nie będę ja. Już nie jestem ja
Milczeliśmy przez jakieś 5 minut. Nie mogliśmy obydwoje tego zrozumieć.
- Patryk… on jeszcze jest, żyje. Będzie z nami jeszcze… długo, oby długo. Musimy ten czas wykorzystać, a raczej Ty musisz. Nie możesz teraz pozwolić na to, żeby on siedział sam i się tym wszystkim zadręczał. Wiesz… mój dziadek, też miał raka. Umarł 2 lata temu. Ale zawsze, gdy do niego przychodziłam z rodzicami i z bratem ( Oskar, 5 lat ) mówił, żebyśmy nie zwracali uwagi na to, że jest chory. Kazał nam myśleć, że wszystko jest ok, że się ułoży. Był uśmiechnięty i korzystał z tych ostatnich dni… ale w końcu, odszedł. Tam, na drugą stronę. I pewnie jest mu tam dobrze. – mówiłam i beczałam. Nie mogłam przestać.
- wiesz co? Nie pamiętam kiedy ostatnio płakałem. Chyba wtedy jak dostałem od rodziców jak miałem 1O lat albo jak zdechł mi pies. A teraz? Nie wiem co mi jest. Nigdy nie traciłem tak ważnego dla mnie człowieka. Teraz wiem jak to jest… a nie chciałem się tego dowiedzieć, nigdy. Ale masz rację. Musimy być silni… wtedy on też będzie. Nie możemy się poddać, nigdy! – powiedział. Podszedł do mnie, przytulił mnie po przyjacielsku i rozeszliśmy się.
Ta rozmowa była dla mnie wielkim szokiem. Po tym jak Dawid potraktował Olę, znienawidziłam go. A teraz… zrobiło mi się go szkoda. Nie chcę, żeby odszedł. Każdy człowiek zasługuje na szczęście! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz