piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 100.

*z perspektywy Wiktorii.
Obudziłam się. Nie otworzyłam oczu. Zaczęłam myśleć i miałam nadzieję, że jeszcze zasnę. Przewróciłam się na drugi bok. Zobaczyłam obok siebie Maksa. Spał. Oddychał powoli i jakby się uśmiechał. Nie chciałam go budzić, więc leżałam cicho. Po chwili znowu udało mi się zasnąć.
Kiedy po raz drugi otworzyłam oczy, chłopaka już nie było. Zaczęłam się wiercić. Zegarek wskazywał 10:30. Była sobota, ale mimo tego stwierdziłam, że powinnam już wstać. Z wielką niechęcią usiadłam i położyłam stopy na dywanie. Powoli ubrałam pantofle i już wstałam, kiedy do pokoju wszedł Maks.
- O nie, nie. Sio z powrotem do łóżka – powiedział, trzymając w rękach tackę pełną jedzenia.
- Ale… - chyba nie wierzyłam w to, co widzę.
- Nie ma żadnego „ale”, wracaj.
Usiadł obok mnie i uśmiechnął się szeroko.
- Jesteś kochany – odrzekłam i pocałowałam go.


- Dobra, teraz jemy.
My, jak to my, musieliśmy coś ubrudzić. Pościel nadawała się tylko do prania, bo wylądował na niej sok pomarańczowy oraz nutella.
- Pasowałoby w końcu wstać, nie sądzisz?
- Po co? – spytał bawiąc się moimi włosami.
- Trzeba tu trochę posprzątać.
- Dzisiaj akurat to nie jest konieczne.
- Jak nie, jak tak?
- Nie, dzisiaj nie.
- Maks…
- Kocham cię – szepnął mi do ucha, próbując mnie zatrzymać w łóżku.
Podniosłam się z bananem na twarzy.
- Wstajemy.
- Tak, masz rację, wstajemy.
Wyszliśmy spod kołdry. Chłopak poszedł do toalety, a ja zaczęłam ścielić łóżko. Promienie słońca, które poraziły mnie, przerwały mi w wykonywaniu tej czynności.
Podeszłam do okna i oparłam się o parapet. Po chwili wyszłam na balkon. Zobaczyłam i usłyszałam, jak małe dzieci bawią się w piaskownicy. Był tam mały chłopczyk i dziewczynka, którzy ciągle za sobą chodzili. Uśmiechnęłam się. Przecież tak samo zaczynaliśmy z Maksem. Jako małe dzieci, aż do teraz…
Popatrzyłam w niebo. Poczułam ciepło na twarzy. Zaczęłam myśleć o wszystkim, co do tej pory się wydarzyło.
Miałam ochotę uklęknąć. Uklęknąć i podziękować Bogu za to, że udało mi się skończyć liceum, napisać maturę, dostać się na studia i je skończyć. To wszystko było tak piękne,  wręcz baśniowe.
Na tym etapie skończyłam swoje rozmyślania i wróciłam do pokoju.
Kilka minut potem pojawił się Maks. Wyszczerzył się wycierając włosy w ręcznik.
- Ogarnij się, bo potem wychodzimy.
- Gdzie? – zdziwiłam się.
- Niespodzianka.
- Co ty kombinujesz?
Nie odpowiedział. Wskazał mi tylko ręką drzwi do łazienki.
- Zabiję cię kiedyś.
Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam delikatny makijaż, ubrałam się. Byłam gotowa.
- To kiedy wychodzimy?
- Koło 19.
- Dopiero? – skrzywiłam się.
- Tak, dopiero. Teraz jeszcze muszę lecieć coś załatwić, wrócę koło 14 i… zobaczymy, co potem.
Maks wyszedł, a ja postanowiłam zadzwonić do Martyny. Przyszła do mnie i wypiłyśmy wspólną kawę. Cały czas miałam z nią świetny kontakt. Uwielbiałam ją. Była moją najbliższą i najlepszą przyjaciółką, zaraz po mamie, o której również nie mogłam zapomnieć.
Chłopaka jeszcze nie było, więc zadzwoniłam do niej. Odebrała i jak zawsze powitała mnie radosnym głosem:
- Wiktoria, skarbie!
- Mamuś…
- Kiedy przyjedziecie? Widzieliśmy się…
- 2 dni temu – dokończyłam za nią i zaśmiałam się.
- No popatrz, a ja już tęsknię.


Rozmawiałam z mamą jakoś 15 minut, załapałam się też na tatę i Szymka. Brakowało mi ich oraz świadomości, że są tuż za ścianą. Wiedziałam jednak, że zawsze mogę na nich liczyć. Kochałam ich najmocniej na świecie. Udało mi się dodzwonić również do babci i dziadka, no i drugiej babci. Z nimi też miałam świetny kontakt. Oni starzeli się coraz bardziej, a ja nie mogłam się z tym pogodzić. Chciałam, żeby zawsze przy mnie byli.
Połowa dnia zleciała bardzo szybko. Sama nie wiem, co robiłam. Po 18 przygotowałam się do wyjścia z domu. Maks dalej mi nie zdradził żadnego szczegółu. W końcu wsiedliśmy do auta. Chłopak popatrzył na mnie i zaśmiał się, wyciągając zza siebie czarną apaszkę.
- Ty chyba zwariowałeś.
- Musisz to założyć, inaczej plan nie wypali.
- Ale… jak ja z tym będę wyglądać? Ludzie będą patrzyli i co…
- Niech patrzą – odpowiedział obojętnie i zabrał się za wiązanie.
- Chyba już mówiłam, że cię kiedyś zabiję, prawda?
- Już tysiąc razy.
Jechaliśmy. Nie miałam pojęcia dokąd. Straciłam nawet poczucie czasu, ale 15 minut minęło na pewno. Poczułam, jak auto zwalnia i zatrzymuje się.
- Jesteśmy – odparł Maks.
- Czyli mogę już…
- Nie! – krzyknął i przytrzymał mi ręce.
- Ok., ok.
Pomógł mi wysiąść z samochodu. Szliśmy chyba jakąś drogą. Ale gdzie? Chciałam się już dowiedzieć. Po kilku minutach stanęliśmy.
- Zaraz się dowiesz, gdzie jesteśmy – wymamrotał i pocałował mnie delikatnie w czubek nosa.
- Mam taką nadzieję.
Po tych słowach poczułam, jak Maks chwyta mnie i bierze na ręce. Zaczęłam się śmiać i poczułam na twarzy ostatnie promienie zachodzącego powoli słońca. Biegliśmy. Do czasu… Nagle poczułam, że nikt mnie nie trzyma, jakbym leciała… Faktycznie tak było. Razem z chłopakiem wpadliśmy do wody.
- Zabiję! – krzyknęłam wynurzając się i łapiąc powietrze.
Maks podpłynął do mnie i popatrzył mi prosto w oczy z wielką powagą. Zanim zdążyłam się zorientować gdzie jesteśmy, delikatnie dotknął moich ust, pocałował mnie tak, jak nigdy dotąd. Był inny, był spokojny i z rozwagą wykonywał każdy kolejny ruch.


- Już wiesz gdzie jesteśmy? – spytał po chwili.
Spuściłam wzrok z niego i rozejrzałam się dookoła.
- O matko – szepnęłam i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. – Przecież…
- Tak…
- Nasze jezioro…
- Stwierdziłem, że ci się spodoba. Nie byliśmy tu… sporo czasu, a przecież wiele się tu wydarzyło, to nasze miejsce.
- Dziękuję. Kompletnie o tym zapomniałam, jak w ogóle mogłam…
Po tej jakże przyjemnej kąpieli, usiedliśmy na kocu i robiliśmy przeróżne rzeczy. Oglądaliśmy film, patrzyliśmy w gwiazdy, śpiewaliśmy, wygłupialiśmy się. Było tak jak dawniej, jak byliśmy nastolatkami.
***
Wiktoria stała na pomoście i patrzyła w wodę. Było coraz ciemniej. Światło dawały tylko świeczki porozkładane wszędzie przez Maksa. Siedział na kocu i patrzył na nią. W końcu sam wstał. Powoli i po cichu podszedł do niej. Ona nawet nie odwróciła się, więc postanowił wykorzystać ten moment. Odsunął się trochę, po czym uklęknął. Trzęsącą się ręką wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko. Wiktoria nie miała pojęcia, co za chwilę się stanie, co usłyszy i jakiego wyboru będzie musiała dokonać.
Maks czuł się tak, jakby zaraz miał zemdleć i wpaść do wody. Dlatego też próbował zmienić w jakiś sposób pozycję, ale jedyne co z tego wyszło, to szurnięcie butem. Tym się zdradził. Dziewczyna odwróciła na początku głowę tylko do połowy, a po chwili stała już naprzeciwko chłopaka. Delikatnie opadła jej szczęka, a oczy zrobiły się większe. Chciała chyba coś powiedzieć, ale jej towarzysz wyprzedził ją. Najpierw uśmiechnął się i zaczął:
- Wiktoria…
Dziewczyna dalej nie wierzyła w to, co właśnie się działo.
- Wiktoria – powtórzył. – Kocham cię bardzo. Tak bardzo i w taki sposób, jak nikogo innego. Dlatego… chciałbym… - spuścił głowę i otworzył pudełeczko. – Wyjdziesz za mnie?
Kiedy tylko to powiedział poczuł jak jego serce mocno bije, jak rzadko. Właściwie wydawało się mu, że zaraz wyskoczy ono i wpadnie do wody, a zaraz po nim on sam tam wyląduje.
Wiedział też, że jego, jeszcze dziewczyna, czuje to samo. Widział to przede wszystkim w jej oczach, były tam łzy szczęścia. Ciągle jednak nie uzyskał odpowiedzi…
Na policzku Wiktorii pojawiła się mała, prawie niewidoczna słona kropelka.
- Maks… - powiedziała śmiejąc się i płacząc. – Ja też cię kocham, najmocniej… I… tak, wyjdę za ciebie. 
Pierścionek w ekspresowym tempie znalazł się na palcu dziewczyny. Maks wstał z pomostu i pocałował swoją narzeczoną.



Obydwoje byli teraz chyba najszczęśliwsi na świecie. Przekonali się, że trzeba walczyć… walczyć z całych sił, aby wreszcie, któregoś dnia, zwyciężyć. 
________________________________________________
:')
Napiszę tu coś, ale dzisiaj już nie dam rady. Czekajcie na jeszcze jeden post jutro! xx

5 komentarzy:

  1. ale fajny!! :D jest super, podoba mi się <3333

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecudowny <3 Jednak happy endy są najlepsze :3 Pozdrawiam, kocham i czekam na jutrzejszy post xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeejuu <3 Świetny <333333

    OdpowiedzUsuń
  4. o matkoo <3 Kochaam cię normalnie ;*
    <3 świetny, boski, cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. beksa jestem... przepraszam, ale to ze szczęścia !
    a Ty nie kończ <3
    Wiernie czekająca, P.

    OdpowiedzUsuń