sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 96.

Wiktoria spała. Jej rodzice siedzieli w kuchni i od pewnego czasu milczeli.
- Może zadzwonimy?
- Lepiej nie…
- A co jeżeli on…
- Kuba… - Julka spiorunowała męża wzrokiem.
- Ona by tego nie wytrzymała…
- Musimy myśleć pozytywnie.
- Staram się.
Przyszedł Szymek i usiadł na krześle patrząc na nich zmrużonymi oczami.
- Co się stało?
- Maks… zgubił się.
- Jak to? – chłopak nie rozumiał i najwyraźniej żądał wytłumaczenia.
- Po prostu…
- To znaczy… ktoś go porwał?
- Tak, właśnie tak. Czekamy na jakiś telefon, na razie nic więcej nie wiemy, a co gorsza nie mamy nawet jak pomóc – mówił Kuba.
- Kochanie, idź już spać. Jest późno, a rano trzeba wstać.
- A co z Wiktorią?
- Leży u siebie.
- Pójdę do niej, a potem spróbuję zasnąć. Dobranoc!
*z perspektywy Wiktorii.
Leżałam przykryta kocem. Miałam zamknięte oczy i łzy same powoli spływały na poduszkę. Usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi przez co usiadłam i wytarłam policzki w rękaw.
Szymek, bo on przyszedł, podszedł i przytulił mnie mocno.
- Dobranoc – powiedział niezbyt głośno.
- Rodzice już śpią?
- Są w kuchni.
- Dziękuję, dobranoc – pocałowałam brata w policzek po czym zbiegłam piętro niżej.
Popatrzyłam na nich, a oni na mnie.
- Dzwonił ktoś? – spytałam z nadzieją.
- Nikt…
- Boję się… - wyszeptałam i poczułam spływającą łzę.


Tata zrobił kilka kroków i objął mnie mocno. Do uścisku dołączyła się też mama. Obydwie dostałyśmy całusa w czoło.
Wróciłam do swojego pokoju. Chciałam zadzwonić do Francji, ale rozmowa znowu skończyłaby się tak samo – bez żadnej konkretnej odpowiedzi.
Zasnęłam.
*z perspektywy Maksa.
Siedziałem nad drugim brzegiem rzeki. Jakoś udało mi się ją pokonać. Ale co teraz?
Za moimi plecami jakieś miasto, setki domów… co z tego?
Myślałem. Nawet nie wiedziałem, która godzina. W końcu wstałem. Odwróciłem się i poszedłem do przodu. Natknąłem się na pierwsze mieszkanie. Postanowiłem zapukać, spróbować.
Stałem chwilę, ale to nic nie dało. Nikt nie otworzył. W przypadku następnych 7 domów było tak samo. Straciłem nadzieję. Szedłem powoli chodnikiem. Zobaczyłem w oddali jakąś dziewczynę. Była młoda, może i nawet w moim wieku.
- Sorry… - zaczepiłem ją.
- Yes? – spytała niepewnie.
- Em… Where… am I?
Usłyszałem cichy chichot.
- It’s Chaville – odpowiedziała.
- Ok., thank you. Em…
Uśmiechnęła się szeroko.
- I have… big problem.
- Because?
- I… I live in Paris and… could I use your phone?
- Of course, please.
- Thank you, thank you so much!
Dziewczyna dała mi swoją komórkę, wykręciłem numer do taty lub mamy, sam nie wiedziałem, zadzwoniłem.
- Yes? – usłyszałem głos mamy.
- Mamo… - wymamrotałem.
- Maks! – krzyknęła okropnie głośno.
- Tak, ja…
- Maks! Gdzie ty jesteś?! Co się dzieje?!
- Mamo, odzwoń na ten numer. Proszę.
Nie chciałem wykorzystywać pieniędzy z konta tej dziewczyny.
- Em… - próbowałem znaleźć w głowie odpowiednie słowa.
- Nie trudź się.
Wytrzeszczyłem oczy.
- Jesteś Polką?
- Tak… ale mieszkam tutaj od dziecka – miała śmieszny akcent.
- Posłuchaj… Jeszcze sekunda i oddam ci…
- Jest już północ. Może wejdziemy do domu? Nikogo nie ma, a jest co raz chłodniej. Załatwisz wszystko na spokojnie.
Zawahałem się…
- Ok. Tylko na chwilę.
Kiedy przekroczyliśmy próg, zadzwonił telefon.
- Halo?
- Mamo…
- Gdzie ty jesteś?! Mów natychmiast!
- Spokojnie… Jestem bezpieczny.
- Gdzie jesteś?!
- W… - zerknąłem na Danielle, bo tak miała na imię.
- Cheville – podpowiedziała mi, a ja powtórzyłem.
- Przyjedziemy po ciebie, tylko nam wytłumacz…
- Załatwmy to na spokojnie…
- Jak na spokojnie?! Jak Maks?!
- Mamuś… daj mi tatę do telefonu, proszę.
- Poczekaj chwilę…
Nastąpiła głucha cisza po drugiej stronie. Danielle znowu podniosła do góry kąciki ust, miała naprawdę piękny uśmiech.
- Mogę cię przenocować.
Zdziwiłem się, ale nie pokazując tego, szybko odpowiedziałem:
- Nie, nie. Nie będę ci robił problemów. Pogadam z tatą, przyjedzie tu po mnie.
- A trafi?
- No…
- To naprawdę żaden kłopot. Mam dzisiaj cały dom wolny, rodzice właściwie wrócą za 2 dni.
- Nie powinienem… Przecież w ogóle się nie znamy.
- Obawiasz się, że cię zjem czy coś w tym stylu, prawda?
- Nie – zaśmiałem się. – Głupio tak…
- Sam zdecydujesz. Chcę być tylko miła i pomóc.
Minęło kilkanaście sekund i w końcu ktoś w słuchawce odezwał się.
- Maks, wytłumacz mi gdzie jesteś.
- Aktualnie to… w mieszkaniu.
- Co?
- Tato… Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale dzwonię z telefonu Danielle, pomogła mi. Mógłbym zostać tutaj na noc. Byłoby o wiele bezpieczniej.
- Chyba sobie kpisz synu.
- Nie trafisz tutaj, a ja ci nie wytłumaczę.
- Przecież nie możesz nocować u obcych ludzi. Zawiadomię policję i…
- Nie, nie. Proszę…
- Jest jeden szczegół.
- Tak, wiem, mama… Powiedz jej, że jestem na komisariacie, że spędzę tam noc i potem odwiozą mnie do domu. Jest po północy… Naprawdę lepiej będzie dla nas wszystkich jeżeli zostanę.
- Na pewno możesz zaufać tej dziewczynie?
Odwróciłem się do tyłu. Robiła coś w kuchni.
- Tak, myślę, że tak. Poradzę sobie.
- Dobra… tylko to… musi być no wiesz…
- Tajemnica. Spoko.
- Uważaj na siebie, błagam. Bo jak coś ci się stanie, to… zabiję się.
- Uspokój się staruszku. Daj znać policji. I niech tu nie przyjeżdżają. Chcę odpocząć…
Rozmowa skończyła się.
Podszedłem do Danielle.
- Rozgość się – odrzekła.
- Posłuchaj… Nie będę się żalił, mam nadzieję, że… nie zrobisz niczego głupiego. To znaczy… nie zrozum mnie źle, ale w końcu nie znamy się.
- Rozumiem, ale jestem w miarę normalna. Możesz być spokojny. Zrobiłam popcorn, może ogarniemy jakiś film?
- Jestem jak najbardziej za.
Nie pamiętam tytułu, ale obejrzany horror był naprawdę dobry.
Dziewczyna siedziała bardzo blisko mnie. Czułem się dziwnie, ale starałem się nie zwracać na to uwagi. Problem pojawił się dopiero wtedy, gdy odwróciła twarz w moją stronę. Dzieliły nas milimetry. Zmieszała się, ja również. Popatrzyłem na jej usta.
- Przepraszam – wymamrotała i odsunęła się trochę.
- To nic, spokojnie – pomyślałem w tej sekundzie o Wiktorii i na rękach pojawiła mi się gęsia skórka. Niestety nie znałem do niej numeru na pamięć, ale byłem pewny, że rodzice dadzą jej znać.
Z nowo poznaną osobą posprzątaliśmy natomiast resztki popcornu.
- Jeżeli pozwolisz, to się już położę, bo…
Nie dokończyłem. Danielle leżała na jednej kanapie, wstałem przykryłem ją kocem, a sam położyłem się na drugiej i bardzo szybko zasnąłem. 

3 komentarze:

  1. Dalej dalej dalej <3 tylko żeby Maksiu nic głupiego nie zrobił :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko taki dziwny zbieg okolicznosci hahahaha xd ale fajny rozdział i ta dziewczyna juz mnie denerwuje xd

    OdpowiedzUsuń
  3. nie podoba mi się ta Danielle ;<
    ciekawy rozdział !
    Maksiu błagam nie zrań Wiki, nie zdradź jej !
    P. :*

    OdpowiedzUsuń