niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 97.

*z perspektywy Wiktorii.
Rano obudziłam się około 7. Do pokoju po cichu weszła mama.
- Idziesz do szkoły?
- A muszę? – spytałam sprawdzając telefon, na którym nie było żadnych nowych powiadomień.
Kobieta usiadła na łóżku.
- Maks się znalazł.
- Co?! – zerwałam się i wyskoczyłam spod kołdry.
- Jest już bezpieczny.
- Ale… Dzwonili do was?
- Tak, tak. Przenocował w jakiejś miejscowości u…
- U kogo?
- U jakiejś dziewczyny chyba.
Coś we mnie zagotowało się.
- Nie martw się, na pewno nic głupiego nie zrobił.
Przytuliłam mamę i chwyciłam komórkę, po czym wykręciłam numer do chłopaka.
Głucha cisza, a po niej słowa „Nie ma takiego numeru”.
Zmarszczyłam czoło.
- Co jest?
Spróbowałam jeszcze raz.
- Nie ma takiego numeru… - odrzekłam.
- Pewnie nie odzyskał telefonu…
Po kilku minutach spróbowałyśmy z mamą zadzwonić do rodziców Maksa.
- Tych numerów też nie ma – powiedziałam zaniepokojona.
- Wiki, załatwimy to później, a teraz się ubierz.
- Skype Maksa też jest usunięty… Nie ma niczego. To chyba nie przypadek.
***
Wiktoria w niezbyt zadowalającym stanie udała się do szkoły.
- Nie rozumiem… dlaczego? Dlaczego znowu to robią?
- Wiktoria, posłuchaj… Są w kiepskiej sytuacji, więc nie możesz ich obwiniać. Jeżeli wszystko się ureguluje, założę się, że znowu się z wami skontaktują.
- Tylko… Ja już tak dłużej nie mogę, wiesz? Tęsknię za nim…
- Jesteś silna, dasz radę.
*z perspektywy Maksa.
Po porannej rozmowie z Danielle, dowiedziałem się, że ma ona prawie 18 lat i chodzi do szkoły, której nazwy nie zapamiętałem.
Zacząłem się z nią żegnać, gdy tata i policja stali już pod domem.
- Dziękuję za wszystko, to naprawdę bardzo miłe z twojej strony.
- Ja przepraszam za to… do czego prawie doszło w nocy. Nie chciałam, tylko… no nie wiem jak to wytłumaczyć. Nie chcę, żebyś myślał, że jestem jakaś napalona na nowo poznanych kolesi.
- Spokojnie, nie tłumacz się. Nic się nie stało, naprawdę.
- To dobrze – znowu na jej tworzy pojawił się ten uroczy uśmiech.
- Będę już szedł, bo czekają. Dziękuję jeszcze raz, szkoda tylko, że nie mogę ci się odwdzięczyć w żaden sposób.
- Idź już, bo się zniecierpliwią.
Przytuliłem Danielle i wyszedłem z mieszkania. Przed ogrodzeniem czekał na mnie tata, a za nim kilku policjantów.
- Całe szczęście – mężczyzna mocno objął mnie.
Udało mi się wrócić do domu po kilku przesłuchaniach. Mama przywitała mnie z twarzą zalaną łzami.
- Muszę zadzwonić do Wiktorii.
- Nie musisz, wiedzą już o wszystkim.
- Ale… chcę z nią porozmawiać.
- Maks, nie…
- O co chodzi? – patrzyłem na rodziców, nie rozumiałem.
- Usunęli nam wszystkie numery, skasowali wszystkie konta… Musimy być ostrożni.
- Że co?
- To, co słyszałeś.
- Chyba sobie żartujecie. Że niby nie mogę do niej zadzwonić?
- Przykro nam.

Nie wytrzymałem. Zamknąłem się w swoim pokoju, wcześniej trzaskając drzwiami. 

6 komentarzy:

  1. nie no nie wierzę... Ona będzie się o niego martwiła i zastanawiała się czy wszystko okej, czy on żyje, co u niego się dzieje i wgl. a jego rodzice nawet nie pozwolą mu się z nią skontaktować.. Ranią i Wiktorię i Maksa.. Niech w końcu wszystko się jakoś ułoży.. BŁAGAM CIĘ! było już tak dobrze, bo się spotkali.. zaczęło się robić gorzej bo musiała wyjechać a on nie mógł,ale mieli ze sobą kontakt.. a teraz.. znowu jest STRAAAASZNIE!! :'(

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeeej, czekam na kolejny :).

    Zapraszam do siebie :
    http://the-eyes-never-liee.blogspot.no/

    OdpowiedzUsuń
  3. P. jak przeczytane ...
    czekam.;*
    P.

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy następny ?
    P.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej kochani. Nie mam pojęcia kiedy następny rozdział. Będę się starała jak najszybciej go ogarnąć, ale na razie na nic nie mam czasu. Przepraszam, trzymajcie się. x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ma za co :* czekamy...
      My trzymamy i Ty też się nie puszczaj :)
      P.

      Usuń