*z perspektywy Wiktorii.
Przewracałam się z boku na bok. Nie mogłam zasnąć.
W pokoju było ciemno i cicho. Od czasu do czasu słyszałam tylko ciche chrapanie
Maksa. W końcu położyłam się na plecach i zaczęłam myśleć. Patrzyłam w ścianę i
wspominałam wszystko, co wydarzyło się nie tak dawno. Miałam przed oczami ołtarz.
Widziałam wszystkich gości, a obok siebie mężczyznę mojego życia. Za każdym
razem, gdy na niego patrzyłam, miałam wrażenie, że zakochuję się w nim jeszcze
bardziej. Przypomniałam sobie nasz pierwszy taniec, uśmiechy na twarzach
obecnych przy tym osób. Czułam się jak w niebie. Wiedziałam, jak Maks bardzo
mnie kocha i jak mu zależy. Wydawało mi się, że teraz już nic nie będzie nas w
stanie rozdzielić.
Po kilkunastu minutach wsunęłam się z powrotem pod
kołdrę i przytuliłam do męża. Biło od niego takie ciepło, miłość…
*z perspektywy Maksa.
Obudziłem się. Za oknem było jeszcze ciemno, jednak
zegarek wskazywał już 7.30. Za półtorej godziny miałem być w pracy, a dalej
leżałem w łóżku. Odwróciłem się i zobaczyłem śpiącą jeszcze Wiktorię.
Przesunąłem palcem pasmo jej włosów, które przykrywało policzek. Drgnęła delikatnie,
ale nie otworzyła oczu.
Po cichu wstałem, ubrałem pantofle i poszedłem do
łazienki. Popatrzyłem w lustro i nie wierzyłem własnym oczom. Minęło tyle czasu…
Otrząsnąłem się po czym zrobiłem to, co miałem zrobić. Następnie udałem się do
kuchni i tam przygotowałem śniadanie. Nie zajęło mi to dużo czasu. Po
kilkunastu minutach byłem z powrotem w łóżku. Obok mnie leżała Wiktoria, która
delektowała się posiłkiem.
- Jakaś okazja dzisiaj, że jesteś taki miły? –
spytała jedząc.
- Ja zawsze jestem miły – wyszczerzyłem się i zaraz
potem pocałowałem ją w czoło.
Niestety musiałem udać się do pracy. Wiktoria również.
Kiedy tylko wszedłem do budynku, poczułem na sobie wzrok mojego kolegi –
współpracownika.
- Cześć Maks – przywitał mnie szef.
- Dzień dobry panu.
Przejechałem po nim szybko wzrokiem. Był to dobrze zbudowany
mężczyzna. Miał co najwyżej 45 lat. Był bardzo sprawiedliwy, życzliwy i długo
by jeszcze wymieniać. Lubiłem go.
- Masz tutaj te papiery, zajmij się tym, a przy
okazji pogadaj z Jackiem (współpracownik wspomniany wyżej).
- Miałem się dziś zajmować czymś innym – zrobiłem dosyć
dziwną minę.
Szef uśmiechnął się serdecznie i odpowiedział:
- Ale na razie zajmiesz się tym.
Zacząłem robić to, co mi polecono. W końcu
dosiadłem się do Jacka, a ten tylko chrząknął.
- O czym miałem z tobą gadać?
- Nie wiem, pytaj szefa – odburknął.
- No ale… to ty powinieneś wiedzieć.
- Wiem, co powinienem wiedzieć, a czego nie – spojrzał
na mnie z niezbyt przyjazną miną.
- No to ja zaraz wracam.
Poszedłem do gabinetu naszego przełożonego.
- Ten Jacek mnie kiedyś wykończy – skomentował krótko,
gdy przedstawiłem mu zaistniałą przed kilkoma minutami sytuację.
- To chyba ja tak na niego działam.
- No nie ważne. W każdym bądź razie masz mu
wytłumaczyć to, o czym wczoraj gadaliśmy.
- No i wszystko jasne, to ja lecę.
Ten dzień pracy nie był zbytnio wesoły, ale jakoś
go przeżyłem. Około godziny 15 wyrwałem się i pojechałem do dziewczyn. Wiktoria
i Martyna miały lekkie urwanie głowy z towarem, więc postanowiłem im troszkę
pomóc.
Dzień zleciał szybko, jak każdy inny. Wieczorem
szybko zasnąłem, bo byłem wyjątkowo padnięty. Nie działo się nic
nadzwyczajnego. Na razie.
Jak na początek opowiadania jest super :) W następnych może jakieś wątki z ich synem? :)
OdpowiedzUsuń:*
UsuńZanim będzie syn, to jeszcze trochę potrwa. :/