czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 7.

*z perspektywy Maksa.
- I co? Będziesz teraz tak chodzić i mnie unikać? – spytał Maks stojąc w progu kuchni.
- Nie unikam cię.
- Wcale i w ogóle…
- Gdybym cię unikała… nie byłoby mnie tu.
- Zrobiłem coś nie tak? Powiedz mi, porozmawiajmy w końcu.
- Mam dosyć tego, że ciągle muszę czekać.
- Nie rozumiem.
- Ostatnio. Prosiłam cię, żebyś przyszedł, ważniejsze było coś, co leciało w TV. Mam to akceptować? – zmarszczyła brwi.
- Ale… Dobra, masz rację, ale to było jednorazowe.
- Tak? – popatrzyła na mnie smutnymi oczami.
- Wiki… wiesz, że cię kocham, tak?
- Powtarzasz mi to codziennie – odwróciła się w moją stronę mówiąc głośniej. – Szkoda, że tego nie pokazujesz.
- Nie wierzysz w to, że cię kocham? – zmrużyłem oczy.
- Po prostu…
- No co? – podniosłem głos. – Jeżeli… jeżeli naprawdę w to nie wierzysz, to proszę bardzo! Drzwi do naszego domu zawsze są otwarte, tak? Możesz wyjść w każdej chwili… Nie musisz się tutaj ze mną męczyć, proszę! Droga wolna – krzyczałam i na końcu wskazałem palcem w stronę drzwi.
Miałem powiedzieć coś jeszcze, ale nie zdążyłam. Wiktoria Ujęła moją twarz w swoich dłoniach i pocałowała mnie.
- O co ci chodzi? – kiwałem głową na znak, że w ogóle nie rozumiałem jej zachowania.
- Jest mi ciężko, chciałabym, żebyś mi pomagał, a nie lekceważył każdą moją kolejną prośbę…
Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliła się, dzięki czemu mogłem ją pocałować.
*z perspektywy Wiktorii.
Wieczorem, tego samego dnia, położyłam się wcześniej. Co raz częściej byłam senna, ale to chyba normalne w stanie, w jakim się znajdowałam.
Zanim jednak zasnęłam, leżałam w milczeniu obok męża i oglądaliśmy jakiś film, którego tytułu w ogóle nie znałam…
Następnego dnia pojechałam do salonu. Posiedziałam tam kilka godzin z Martyną.

Rozmawiałyśmy przez większą część czasu o jej ślubie i weselu. Cieszyłam się, że wychodzi za mąż. Nie mogłam się też doczekać samej imprezy, chciałam, żeby wszystko wyszło idealnie. 
____________________________________________
Jezu. :/ Zabijcie mnie, ale za cholerę nie mam weny, naprawdę… Mam nadzieję, że mi wybaczycie to dzisiejsze coś wyżej, muszę się jakoś zregenerować. Dam radę! x

3 komentarze:

  1. Krótkie,ale wybaczam ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. W rozdziale 4 pisałaś, że Martyna weźmie ślub za 2 tygodnie ;p teraz się to trooszkę chyba odwlekło, bo Wiktoria jest już w ciąży i dziewczyny czekają dalej na ten ślub :D

    OdpowiedzUsuń