sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 5.

*z perspektywy Wiktorii.
- Gdzie jest ta głupia kartka?! – warknęłam rozwalając wszystkie papiery leżące na biurku.
- Nie mam pojęcia – odpowiedziała cicho Martyna.
- Jeszcze wczoraj tu była, dam sobie rękę uciąć.
- Może masz w torebce?
Chwyciłam ją energicznie i wysypałam całą jej zawartość, ale nie znalazłam tego, czego szukałam.
- I co teraz? – stanęłam i popatrzyłam bezradnie na blat i bałagan jaki zrobiłam.
- Czekaj… - Martyna wstała z krzesła i podeszła pod jedną z szafek w naszym salonie. – Proszę – podała mi jakiś świstek.
- Co ona tam…?
- Przypomnij sobie – mówiła i układała rzeczy, które porozrzucałam.
- Cholera… Dobra, to ja lecę do banku. Do jutra Marti.
- Do jutra? – zdziwiła się.
- Tak, dzisiaj już mnie tu nie będzie. Zrobię to co mam zrobić, a potem jadę jeszcze do rodziców.
- Pozdrów ich! – krzyknęła, bo byłam już za drzwiami.
Dotarłam do samochodu, przejrzałam się w lusterku po czym ruszyłam w kierunku banku. Załatwiłam to na czym mi zależało, a potem pojechałam do domu.
- Ty już tutaj? – widok Maksa o tej godzinie w mieszkaniu zaskoczył mnie.
Nic nie odpowiedział tylko wyszedł z salonu i pocałował mnie tak, że zatrzymałam się plecami na ścianie. 


Mimo, że miałam zamknięte oczy wiedziałam, że się uśmiecha. Czułam to…
Zaczął ściągać ze mnie płaszcz, a kiedy jego już nie było zabrał się za odpinanie guzików koszuli.
- Maks… - mówiłam, kiedy momentami nasze usta rozłączały się. – Maks! – odsunęłam go od siebie, a  ten zrobił zawiedzioną minę.
- Ok.
- Jadę jeszcze do rodziców, ma być Oskar (brat Julii), Szymek (brat Wiktorii) i Mateusz (brat Kuby). Będę wieczorem.
- No spoko – odpowiedział i poszedł do kuchni nawet na mnie nie patrząc.
- O co chodzi?
- O nic, jedź – wychylił się z uśmiechem zza futryny.
- Pa – podniosłam do góry kąciki ust, poprawiłam włosy, ubrałam się i wyszłam.
Za niecałe 15 minut byłam już na miejscu. Nie siedziałam długo, bo półtorej godziny. Porozmawialiśmy, pośmialiśmy się i rozeszliśmy do domów.
Jakoś udało mi się dotrzeć, pomimo stukającego w szyby deszczu. Wbiegłam do mieszkania i ściągnęłam ciuchy, które były lekko zmoczone.
- Jestem! – krzyknęłam od razu, ale nikt nie odpowiadał.
Nie czekałam dłużej. Od razu poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Następnie udałam się kuchni, a potem do sypialni. Kiedy tam weszłam…
Wokół łóżka porozkładane były świeczki i grała cicha muzyka.
Nagle ktoś stanął za mną i delikatnie objął mnie.
- A myślałam, że nie będziesz już potrafił mnie zaskoczyć.
Odwróciłam się w jego stronę i po kilkusekundowym spojrzeniu pocałowaliśmy się.
W między czasie pozbyłam się koszulki. 


Po chwili leżałam już na łóżku, a Maks będąc nade mną schylił się i dotknął moich ust.
- Woda w kuchni się gotuje – powiedziałam i wybuchłam śmiechem, jego reakcja była podobna.
Po kilku sekundach był już z powrotem zaczął całować moją szyję i robił się co raz bardziej agresywny, ale podobało mi się to.


Z czasem zaczął składać pocałunki na całym moim ciele.
- Chcesz tego? – spytał powstrzymując się przed wykonaniem jednego z ruchów.
Popatrzyłam w jego oczy, przejechałam dłonią po rozczochranych włosach i delikatnie uśmiechnęłam się.
- Chciałabym chłopczyka…
Maks wyszczerzył się i powrócił do poprzedniego zajęcia… Czułam jak cały mój organizm nagrzewa się, a krew szybko przepływa przez wszystkie narządy. Nagle zamknęłam oczy i delikatnie jęknęłam. Poczułam w sobie inne ciało, ale nie obce. W końcu znałam  je doskonale. Podnosząc co jakiś czas powieki do góry widziałam twarz męża, który patrzy na mnie i uśmiecha się. Wiedział, co robi. Ja również. Przed chwilą obydwoje podjęliśmy przecież jedną z najważniejszych jak do tej pory decyzji w naszym wspólnym życiu.


Oddychałam ciężko, ale czułam się idealnie. Wiedziałam, że jestem we właściwym miejscu i z właściwą osobą – to w zupełności wystarczało mi do tego, by stwierdzić, że jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie.
*z perspektywy Maksa.

Obudziłem się, ale oczy nadal miałem zamknięte. Przez chwilę czułam się tak, jakbym miał niezłego kaca, ale po chwili przypomniałem sobie wszystko, co wydarzyło się wieczorem i w nocy. Nieświadomie podniosłem kąciki ust ku górze i poczułem ruch Wiktorii, która leżała zaraz obok mnie. Otworzyłem oczy i delikatnie pocałowałem ją.

_______________________________________________
Komentujcie, bo cicho tu. :(
+wiem, że rzadko dodaję, ale brak czasu.. idą święta, więc myślę, ż jak będzie wolne to rozdziały będą częściej. x

7 komentarzy:

  1. czemu taakie krótkie wszystkie?:<

    OdpowiedzUsuń
  2. GORĄCO SIĘ ZROBIŁO :D
    jak dla mnie fajna część ale chciałabym troche dłuższe! Ale rozumem oczywiście brak czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. huhu, no nieźle. właśnie tego mi brakowało, tej namiętności ! trzymaj tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A według mnie jak na dziewczynę 14 letnią... chyba masz za dużo doświadczeń...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba pierwszy rozdział, spośród wszystkich 205, w którym opisałam taką sytuację.. :)

      Usuń
    2. może i pierwszy, ale wydaje mi się, że nie powinno być wgl takich rozdziałów w blogu (chyba) skierowanym głównie w stronę młodych osób :)

      Usuń