środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 8.

*z perspektywy Wiktorii.
Wybrałam się na badania. Znowu. Płci dziecka nie znałam do tej pory. Prosiłam lekarza, żeby na razie mi tego nie zdradzał. Tym razem zdecydowałam się. Chciałam wiedzieć – będę miała syna czy córkę?
Pojechałam autobusem, droga zajęła nie więcej jak 15 minut. Jeszcze chwilę czekałam w szpitalu na mojego lekarza – Krystiana. Był bardzo sympatycznym mężczyzną i zawsze starał się  mi pomóc.
Byłam już na sali i doktor zaczął robić wszystkie potrzebne badania. Leżałam z zamkniętymi oczami i uśmiechałam się do swoich myśli.
- Chciałabym się dzisiaj dowiedzieć – rzuciłam krótko i popatrzyłam na niego szczerząc się.
Podniósł w górę kąciki ust i wrócił do poprzedniej czynności.
Opuściłam powieki i czekałam aż Krystian się odezwie. Mijały kolejne minuty, a ja dalej nic nie słyszałam. Poczułam, że mężczyzna patrzy na mnie. Poprawiłam się na łóżku i zrobiłam pytającą minę.
- Będziesz wspaniałą i piękną matką.
- Więc? – zlekceważyłam jego pierwszą wypowiedź, która z resztą była dosyć dziwna.
- Będziesz miała córeczkę.
Do moich oczu napłynęły łzy i miałam ochotę rozpłakać się ze szczęścia.
- Dziękuję – wydusiłam z siebie.
- Pozdrów Maksa, szczęściarz z niego.
- Pozdrowię na pewno – odpowiedziałam i zadowolona wyszłam na korytarz.
Nie wróciłam do domu, poszłam do salonu.
- Zgaduj – powiedziałam od razu, gdy zobaczyłam Martynę.
Popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się i chwilkę zastanowiła.
- Dziewczynka.
- Tak! – krzyknęłam i rzuciłam się na nią, ściskając ją.
- Tak strasznie się cieszę!
W salonie byłam do około 15. Potem pojechałam do domu i czekałam na Maksa. Nie mogłam się doczekać, kiedy mu powiem.
Po dwóch godzinach w końcu pojawił się. Właściwie, nie miał on w ogóle pojęcia, że byłam dzisiaj w szpitalu.
- Jak tam, co porabiałaś?
Uśmiechnęłam się szeroko i czekałam aż zapyta.
- Wiesz?
Pokiwałam głową na „tak”.
Kąciki jego ust skierowały się ku górze i popatrzył w moje oczy, przy okazji trzymając moją dłoń.
- Będziemy mieli córeczkę – powiedziałam po chwili milczenia.
Maks kucnął i schował twarz w dłoniach.  

- Boże, dziękuję! – krzyknął i podniósł się. – Kocham cię, najmocniej – pogłaskał mnie delikatnie po policzku, po czym pocałował i przytulił. Na końcu cmoknął jeszcze ciągle rosnący brzuszek.

3 komentarze: