*z perspektywy Wiktorii.
Wróciłam do domu autobusem. Nie chciałam,
żeby przyjeżdżał po mnie Maks i nie chciałam również jechać z tatą. Wolałam,
żeby został teraz przy mamie.
Usiadłam na samym końcu pojazdu. Po
policzku powoli spływały kolejne, małe krople, których nawet nie próbowałam
teraz hamować. Patrzyłam cały czas za szybę. Widziałam ciągle przejeżdżające
auta i nielicznych przechodniów. Było już późno, a w dodatku zaczął padać
deszcz. Nawet niebo wylewało łzy z powodu odejścia babci…
Zaczęłam myśleć przede wszystkim o śmierci.
Pierwszego dziadka straciłam… nawet go nie znałam. Przypomniały mi się tylko
słowa taty wypowiedziane w Wigilię, którą doskonale pamiętałam.
„Byłby z ciebie dumny. Jest szczęśliwy tam,
gdzie jest i mocno cię kocha, wiesz? Jestem tego pewny.”
Płakałam co raz bardziej. Kiedy myślałam o tym, że
więcej nie porozmawiam z babcią, pojawiały się dreszcze i robiło mi się zimno.
W końcu dojechałam na odpowiedni przystanek.
Przecisnęłam się przez ludzi i wyskoczyłam na chodnik. Miałam ochotę usiąść,
położyć się i po prostu płakać, czekając, aż ktoś mnie przytuli i pocieszy.
Próbowałam zachować zimną krew. Otwierałam już drzwi
do mieszkania. Powoli weszłam do środka. Usłyszałam Maksa zbiegającego po
schodach. Na początku zatrzymał się i popatrzył na mnie otwierając buzię.
Rzuciłam kluczyki na szafkę, postawiłam krok do przodu. On momentalnie podbiegł
do mnie i przytulił mocno.
- Kochanie… - pocałował mnie w czoło.
Jego koszula była już mokra.
- Ba…babcia zmar…ła – powiedziałam z trudem przy
okazji jąkając się.
Nic nie powiedział. Poczułam tylko jak głośno
przełknął ślinę. Jakiekolwiek słowa pocieszenia pewnie i tak by nie pomogły, co
gorsza – mogłyby wszystko jeszcze bardziej popsuć.
Po długiej kąpieli położyłam się do łóżka. Leżałam
wtulona w męża. Już nie płakałam.
- Byłam z nią tak bardzo związana… - mówiłam i
miałam przed oczami liczne obrazy przedstawiające chwile wspólnie spędzone ze staruszką.
- Wiem to… - mówił i głaskał mnie delikatnie po
policzku, jakby czekał na łzę, którą lada chwila mógłby zetrzeć.
- Mama musi czuć się okropnie… nie wyobrażam sobie
tego bólu… Nie chcę wiedzieć, jak to jest stracić matkę lub ojca. Oni ni mogą
odejść…
- My też kiedyś odejdziemy.
- Człowiek tak bardzo przez to cierpi…
- Wiki, spróbuj zasnąć, hm?
- Powinnam być teraz z rodzicami, a nie leżeć w
łóżku…
- Mama pewnie chce być teraz sama. Jeżeli nie – ma tatę.
Poradzą sobie.
- Tak myślisz?
- Tak, a teraz śpij…
*z perspektywy Maksa.
Poczekałam aż Wiktoria zaśnie. Wyszedłem z pokoju,
zszedłem do kuchni i wykręciłem numer do swojego teścia. Było już późno, ale
miałem nadzieję, że odbierze.
- Słucham?
- Dobry wieczór… Trzymacie się? – spytałem niepewnie.
- Julka właśnie zasnęła…
- To tak jak Wiktoria.
- Chciałem tylko powiedzieć, że chętnie pomogę,
jeżeli chodzi o pogrzeb. Jak coś, to niech tata dzwoni. Postaram się być i
jakoś się przydać.
- Dzięki Maks.
- Jest mi strasznie przykro…
- Wiem, jak dziewczyny się czują. Sam straciłem
ojca, jak byłem nastolatkiem. Z resztą doskonale o tym wiesz. To bardzo trudne do
przeżycia… Niełatwo się z tym pogodzić.
- Chciałbym teraz jak najszybciej zobaczyć uśmiech
na ich twarzach. Pewnie babcia też by tego chciała i chce…
- Julia, czemu nie śpisz?
- Nie mogę… - odpowiedziała kobieta na tyle głośno,
że usłyszałem to w słuchawce.
- Dobra Maks, trzymajcie się, dobranoc. Będziemy w
kontakcie – powiedział pospiesznie mężczyzna i rozłączył się.
Wróciłem do sypialni. Wiktoria na szczęście spała…
Dodałaś 2 razy rozdział 2 (znaczy w treści co innego,ale tytuł taki sam xd) Ale ogólnie pięknie piszesz :) nie poddawaj się :) jestem z Tobą :D
OdpowiedzUsuńCzekamy...
OdpowiedzUsuńP.
smutno trochę z powodu śmierci Wiktorii babci :/ no ale jakoś trzeba zacząć pisać :P ciekawie się zapowiada :) czekam na kolejne rozdziały <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Tośka ;)
Kiedy będzie o Natalii i Kacprze ?? ;) Już nie mogę się doczekać ;*
OdpowiedzUsuń