*z perspektywy Wiktorii.
Po około dwóch
godzinach dostaliśmy informację, że zwolniły się miejsca w naszym zarezerwowanym
na dwa tygodnie domku. Rodzice wiedzieli już jak wszystko wygląda, natomiast
ja, Szymek i Maks - nie. Jechaliśmy powoli ulicą, a po obu jej stronach
znajdowało się pełno małych sklepików i kramów. Za około pół minuty skręciliśmy
w jakąś boczną drogę. Ją od połowy ogradzał las. Tata w pewnym momencie uśmiechnął
się do nas i skręcił w prawo.
- Wysiadka - powiedział, kiedy tylko zatrzymaliśmy
się.
Wysiedliśmy
i natychmiast zauważyliśmy, że jesteśmy otoczeni małymi, zgrabnymi domkami oraz
licznymi pojedynczymi drzewami. Przez ich gałęzie ciągle przebijały się ciepłe
promienie słońca. Zaczęliśmy powoli kroczyć w stronę większego budynku. Tam
prawdopodobnie znajdowały się osoby, które zarządzały oraz opiekowały się całym
tym ośrodkiem wypoczynkowym. Tata Maksa zamienił tam kilka zdań z jakimś
mężczyzną. Z twarzy wydawał się on być bardzo sympatyczny. Mieliśmy już klucze
do naszego domku. Zaczęliśmy maszerować do przodu i dopiero
po chwili spostrzegłam, że co raz bardziej słychać morze. W końcu stanęliśmy
przed domkiem.
- Wy tu, my tu - zaproponował tata Maksa,
otwierając jego drzwi i wskazując na obydwa znajdujące się tam pokoje.
Kiedy weszliśmy do środka, naszym oczom ukazał się bardzo przytulny i nowocześnie wyposażony pokój oraz mała łazienka.
Kiedy weszliśmy do środka, naszym oczom ukazał się bardzo przytulny i nowocześnie wyposażony pokój oraz mała łazienka.
- Idealnie - powiedziała mama rozglądając się i
obserwując wnętrze.
Sama usiadłam wtedy na kanapie i zajrzałam za okno.
Sama usiadłam wtedy na kanapie i zajrzałam za okno.
- Morze –
szepnęłam podobnie jak rano. - Stąd widać morze - powiedziałam radośnie w
stronę reszty.
-
Faktycznie… Prawie w ogóle go nie widać - odrzekł niezadowolony Szymek,
siadając obok mnie.
- Ale to
„prawie” robi wielką różnicę - odpowiedziałam i wyszczerzyłam się do niego.
Jakieś 15
minut potem wszyscy, bez wyjątku, zaczęliśmy nosić bagaże z auta do domku. Nie
zajęło nam to zbyt dużo czasu. Po tym postanowiliśmy położyć się i zaliczyć
chociażby krótką drzemkę. Wszyscy byli przecież nieziemsko
zmęczeni drogą, a w szczególności nasi tatowie, którzy przez cały czas
prowadzili samochody.
Zasnęliśmy.
Zasnęliśmy.
*z perspektywy Maksa.
Obudziłem się, ale nie otwierałem jeszcze oczu.
Usłyszałem tylko głosy rodziców i podniosłem się do góry na łokciach.
- Już
wstaliście? – zapytałem po chwili.
- Tak, mamy
zamiar iść na krótki spacer. Idziesz z nami?
- Pewnie,
już się zbieram.
Udałem się
do łazienki, przemyłem twarz chłodną wodą, poprawiłem włosy i byłem nareszcie
gotowy. Przed domkiem stała już Wiktoria i Szymek, więc wyszedłem do nich i
razem czekaliśmy na rodziców.
Po krótkiej
chwili oni też dołączyli do nas i szliśmy wąską ścieżką, prowadzącą do schodów.
Te z kolei doprowadzały na plażę. Powoli zeszliśmy po nich i po raz pierwszy w
tym lecie postawiliśmy nasze stopy na ciepłym jeszcze piasku. Morze było dosyć
spokojne, a w pewnych momentach wyglądało jak jezioro.
Cały ten
spacer zajął nam jakieś pół godziny. Następnie wróciliśmy do domku, wszyscy wzięliśmy
szybkie prysznice i udaliśmy się do łóżek. Zasnęliśmy i przez całą noc spaliśmy
jak dzieci…
Kiedy
obudziłem się rano, zegarek wskazywał 9:04. Wszyscy jeszcze spali, ale ja
postanowiłem wyjść z łóżka i nieco się ogarnąć. Zajęło mi to jakieś 20 minut.
Potem po cichu, nikogo nie budząc, wyszedłem na zewnątrz i zacząłem przeciągać
się na niby tarasie.
- O, nie
śpisz? – spytałem zaskoczony, kiedy zobaczyłem Wiktorię siedzącą na ławce przed
domkiem.
- Jak widać
– odpowiedziała i ziewnęła.
Usiadłem
obok niej i zacząłem się rozglądać. W tle słyszałem szum fal, krzyki dzieci.
Widziałem natomiast liczne osoby, jedzące śniadanie na świeżym powietrzu oraz
te, kierujące się już w stronę plaży.
- Maks… -
usłyszałem nagle.
- Słucham.
- Możesz mi
coś obiecać?
- No pewnie
– odpowiedziałem od razu.
- Nie
schrzań mi tych wakacji.
Popatrzyłem
na dziewczynę i sam dobrze wiedziałem, że zrobiłem dziwną minę.
- A… czemu
miałbym je schrzanić?
- Chodzi mi
o to, że ostatnio było jakoś inaczej między
nami. Nie chcę, żebyśmy się kłócili i w ogóle, rozumiesz?
- Rozumiem –
odpowiedziałem.
Na tym
skończyła się nasza rozmowa, gdyż zaraz potem usiadł obok nas Szymek. Wyglądał
jak niewyspana mumia, tzn. wyglądał okropnie.
- Ty spałeś
w nocy czy co robiłeś? – zapytałem śmiejąc się w jego stronę.
- Chyba
spałem – wykrztusił ledwo otwierając buzię.
Minęło
około półtorej godziny. Zaczęliśmy się wtedy zbierać na plażę. Zabraliśmy koce,
ręczniki i wiele innych rzeczy. Stojąc na schodach i rozglądając się. mało
gdzie było widać wolne miejsce. Udało się nam gdzieś jednak rozłożyć.
Zapowiadał się cudowny dzień.
____________________________________________________
Bardzo,
bardzo, bardzo, bardzo, baaardzo Was przepraszam za to, że przez tydzień nie
było nowego rozdziału. Uwierzcie mi – naprawdę nie miałam czasu, żeby napisać
go wcześniej. Dużo nauki albo zbyt ładna pogoda, żeby spędzać czas przed
komputerem, albo byłam tak zmęczona i źle się czułam, że nie dałam rady nic
pisać.
Zbliża się
koniec roku, no i sami wiecie… Nie olewam pisania, po prostu czasami nie
wyrabiam z tym wszystkim.
Nie wiem
kiedy następny rozdział. Postaram się napisać na jutro, ale nie obiecuję. Kocham
Was i mam nadzieję, że zrozumiecie. x
;p
OdpowiedzUsuńco do szkoly to cie doskonale rozumiem sama mam urwanie glowy ale jeszcze tylko 6 poniedzialkow :D a jesli chodzi o twoje pisanie to czekam na wiecej :D
OdpowiedzUsuńMaks i Wiki powinni byc razem xd
OdpowiedzUsuńa tak poza tym, fajny rozdział :D
uwielbiam jak piszesz :) i czekam na kolejne rozdziały ;) rozumiem Cię bardzo dobrze ;)
OdpowiedzUsuń