niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 26.

*z perspektywy Wiktorii.
Rodzice poznali Artura i przez dobre 15 minut nie robili nic innego, tylko dziękowali mu za to, co zrobił. Później postanowiliśmy we dwójkę udać się na spacer.
- To dziwne, że mój najlepszy przyjaciel tak mnie potraktował…
- To znaczy jak?
Opowiedziałam wszystko po kolei chłopakowi, a ten widać było, że nie jest zadowolony.
- Angelika jest niesamowita. Nie wiem, jak ona może traktować tak ludzi. To okropne…
- Najgorsze jest to, że ja nie potrafię do niego dotrzeć. On mnie nie słucha i nie wierzy mi…
- Czekaj… - powiedział nagle, jakby coś mu się przypomniało. – Chyba mogę ci pomóc.
- No niby jak? – zapytałam bez entuzjazmu.
- Mam na telefonie taki filmik. Zanim jeszcze cię porwaliśmy… - powiedział zmieszany.
- No mów! – pospieszyłam go.
- Poczekaj, muszę go znaleźć… Jest! – prawie krzyknął i ludzie przechodzący obok nas dziwnie się na nas popatrzyli. – Oglądaj.
Artek podał mi do ręki swoją komórkę z włączonym już filmikiem. Była na nim głównie Angelika, która chodziła po pokoju i przedstawiała cały plan porwania oraz wyśmiewała mnie i Maksa.
- Musisz mu to pokazać!
- Ja? – zapytał zdziwiony.
- Tak, ty. Proszę… okropnie mi na tym zależy.
- Gdzie ja go teraz znajdę?
- Wiem, gdzie może być.
Zaczęliśmy się dosyć szybkim krokiem kierować w stronę pewnej, znanej mi już restauracji.
- Siedzi tam… - powiedziałam ciszej.
- Angeliki nie ma.
- Możesz to dla mnie zrobić? – spytałam niepewnie i popatrzyłam dla niego.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie, popatrzył przed siebie, na telefon i odpowiedział:
- Trzymaj kciuki.
- Dziękuję ci – przytuliłam go. – Ja wrócę do rodziców, bo tu Maks mnie może zauważyć. Potem zadzwonię. Dziękuję jeszcze raz.
Zaczęłam iść w stronę domku i faktycznie trzymałam kciuki za to, ażeby cały ten niby plan się powiódł i zakończył sukcesem.
Byłam już na miejscu i zauważyłam na ławce, przed naszymi pokojami tatę mojego i Maksa.
- Wiki, chodź do nas – usłyszałam z głębi domku.
Weszłam do środka i usiadłam na kanapie.
- Co się dzieje z Maksem? – zapytała bezradnie jego mama.
- Chyba chwilowo ogłupiał, ale cały czas próbuję temu zaradzić.
- Ja do niego nie docieram, tata też nie. Ostatnia nadzieja w tobie.
Rozmawiałam jeszcze chwilę z mamami, ale potem razem z Szymkiem udaliśmy się na plażę. Tam zaczęliśmy się gonić, odbijać piłką, robić zdjęcia i jeszcze wiele innych rzeczy. W końcu zmęczona usiadłam i zaczęłam patrzeć przed siebie, w morze, w ciągle odbijające się od brzegu fale i kolorowe chmury. Szymek cały czas biegał wokół mnie, ale nie zwracałam na niego zbytniej uwagi, gdyż za bardzo przejęłam się moimi myślami. Po chwili brat usiadł koło mnie również zmęczony i w tym samym czasie dostałam sms-a.
„Chyba się udało…” Wiadomość była od Artura i wywołała we mnie burzę uczuć.
- Idziemy już? – spytał Szymek wyrywając mnie z tego zamieszania.
- Jeszcze chwilę zostanę, jak chcesz to idź – oznajmiłam pomimo tego, że było mi coraz bardziej zimno.
- Nie zostawię cię samej, bo potem znowu cię porwą i będziemy cię szukać i tak dalej. – Powiedział i odwrócił się do tyłu. – Chociaż jednak… Pójdę już.
Popatrzyłam na brata z dziwną miną, ale po chwili zrozumiałam o co chodzi. Zobaczyłam za sobą Maksa.
*z perspektywy Maksa.
Usiadłem koło Wiktorii nic nie mówiąc. Tak jak ona, zacząłem patrzeć w morze. Dopiero po chwili zauważyłem, że ma gęsią skórkę i lekko trzęsie się z zimna. Ściągnąłem szybko swoją bluzę i położyłem na jej ramionach.
- Musimy pogadać… - powiedziałem cicho, ale nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. – Wiktoria…
- Tak nagle zmiękło ci serce? Niemożliwe.
- Daj mi się wytłumaczyć.
- Ok. Słucham – wyszeptała i odwróciła się w moją stronę.
- Nie wiem w ogóle, co się ze mną działo przez te ostatnie kilka dni… Mam wrażenie, że to był jakiś koszmar  i dopiero teraz się z niego wybudzam. Angelika to… po prostu myślałem, że jest inna. To moja pierwsza dziewczyna i cholernie teraz żałuję, że padło właśnie na nią. I… - przerwałem i chwyciłem dłoń przyjaciółki. – Przepraszam cię. Zachowałem się jak totalny idiota albo nawet gorzej. Ty chyba wiesz najlepiej jaki jestem naprawdę. Przepraszam. Nie tak wyobrażałem sobie te wakacje, ale to dopiero początek i wszystko da się jeszcze naprawić, zacząć od nowa. Wiesz, że możesz zawsze na mnie liczyć, mimo wszystko, bo jesteś dla mnie okropnie ważna. Jestem tu z tobą i nie pozwolę, żeby ktoś cię tutaj skrzywdził.
- Gdyby nie rodzice moi, twoi i Szymek,  byłabym tu sama. Pomijając ich – ja jestem tu sama.
- Proszę, nie mów tak… - mówiłem i czułem, że mógłbym teraz zabić siebie samego, za to co zrobiłem.
- Ale to prawda. Ciebie tu chyba nie ma. Może Maks został w Krakowie, nie wiem.
Wiktoria popatrzyła mi w oczy i za chwilę podniosła się, chcąc już wracać. Faktycznie warunki do rozmowy nie były zbyt sprzyjające, ale nie patrzyłem teraz na to.
- Poczekaj.
- Na co? – mówiła wstrzymując płacz.
- Wróciłem i jestem. Zapomnijmy o tamtym Maksie. Jestem koło ciebie i teraz już nie odejdę.
Dziewczyna patrzyła na mnie i chyba nie wiedziała, co ma powiedzieć lub jak zareagować.
- Wiki… - wyszeptałem, chwyciłem ją w pasie i przyciągnąłem, aby przytulić. Zaczęła się wyrywać i słyszałem jej płacz. – Ciii… damy radę, nie płacz.
- Nienawidzę cię – mamrotała i uderzała pięściami w moje plecy.
- Brakowało mi tego – mówiłem ciągle ją przytulając.
- Mi chyba też – odpowiedziała i w końcu wysiliła się na niewielki uśmiech.
- Noto w ramach przeprosin… - zacząłem mówić, popatrzyłem śmiejąc się w stronę morza.
- Nie! – krzyknęła.
- Tak!
Chwyciłem przyjaciółkę, wziąłem ją na ręce i zacząłem kierować się z nią w stronę morza. Wbiegłem tam i puściłem ją. Byliśmy od razu cali mokrzy.
- Przepraszam – powiedziałem jeszcze raz, patrząc prosto w jej oczy i przytuliłem ją jeszcze mocniej niż poprzednio.


4 komentarze:

  1. Ooooooooooooo jakie to urocze *-* i słodkie :3
    Ale i tak mnie wkurzył :/ Okropny!
    ale wreszcie Angelika znikneła xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Angelika- koniec z nią TAK! <3 Maks i Wiki ooo:33
    Świetny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. <3 uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń