środa, 1 maja 2013

Rozdział 16.


*z perspektywy Wiktorii.
Siedzieliśmy wszyscy w salonie i czekaliśmy teraz aż Dawid się obudzi. Po różnych zabiegach, jakie przeszedł za granicą, był jeszcze bardzo słaby. Miał już te 10 lat, jednakże jego organizm nie był zbyt wytrzymały. Po wizycie w Anglii miało się to poprawić. Chłopiec miał funkcjonować normalnie, jak reszta jego rówieśników. Efekty nie były widoczne od razu. Miały się ukazać dopiero po pewnym czasie.
Po około godzinie Dawid się obudził. Był całkowicie zdezorientowany. Zaczął rozglądać się dookoła i chyba nie wiedział co ma zrobić.
- No cześć, co się tak patrzycie? 
Wszyscy zaczęli się cicho śmiać, a ja rzuciłam się w jego stronę i mocno go przytuliłam.
- Tęskniliśmy! - skomentowałam krótko tę scenę. 
Po 3 godzinach do domu wróciła mama i tata. Ja, Szymek i Maks siedzieliśmy w kuchni, a nasi goście udali się do sypialni rodziców. Tam mieli się schować i czekać na nich. Wujek Wiktor przestawił auto tak, że nie było go widać. Nie mieli więc żadnych podejrzeń. 
Nagle usłyszeliśmy otwierające się drzwi. Chwilę potem ukazały się nam dobrze znane twarze. Uśmiechnęliśmy się i nie daliśmy niczego po sobie poznać.
- Ta czapka to czyja? - spytał tata przechodząc obok kanapy, na której ona leżała.
Spojrzeliśmy na siebie z Maksem i Szymkiem robiąc przy tym dziwne miny.
- To moja… - zaczął mówić Maks. - Znalazłem ją u siebie i stwierdziłem, że przyniosę pokazać.
- Trochę podejrzane, ale ok - odpowiedział tata.
Po kilku minutach mama wyszła z kuchni i skierowała się na schody. Było pewne, że wejdzie do sypialni. Tata jednak dalej był na dole. W pewnym momencie usłyszeliśmy pisk. Tata zerwał się z kanapy i pobiegł na górę. Zaraz potem nasza trójka też się tam udała. Mama i ciocia Ola, zdawałoby się, że nawzajem ocierają sobie łzy ze szczęścia. Wujek Wiktor oraz Dawid nie mogli natomiast nacieszyć się widokiem taty. 
*z perspektywy Maksa.
Razem z Wiktorią postanowiliśmy wyjść na zewnątrz. Usiedliśmy na huśtawce i przez chwilę panowała głucha cisza.
- No tak – zacząłem – miałem ci przecież coś powiedzieć.
- Zamieniam się w słuch – odpowiedziała momentalnie przyjaciółka.
- No więc… od pewnego czasu uczę się grać na gitarze i perkusji.
- Co proszę? – spytała dziewczyna i prawie wybuchła śmiechem.
- To aż takie zabawne?
- Nie no… nie. Dziwne raczej, ale w sumie to fajnie! Czemu nie mówiłeś?
- Bo to miała być taka niby niespodzianka – powiedziałem i wyszczerzyłem się do Wiktorii.
Następnego dnia wszyscy razem, tj. Ja, Wiktoria, Szymek i nasi rodzice udaliśmy się na duże zakupy. Pojechaliśmy rano do sklepu i od razu zaczął nam dopisywać dobry humor. Kiedy już byliśmy na miejscu „wrzucaliśmy” do wózków niemalże wszystko. Zajęło nam to około godzinę. Potem pakowaliśmy przy kasie zakupy do worków. Przywlekliśmy jakoś wszystko pod samochody i włożyliśmy do bagażników. Do wyjazdu nad morze zostały jeszcze dwa dni. Była to teraz rzecz, której najbardziej nie mogłem się doczekać.

7 komentarzy: