*z perspektywy Wiktorii.
Siedzieliśmy wszyscy w salonie i czekaliśmy teraz aż
Dawid się obudzi. Po różnych zabiegach, jakie przeszedł za granicą, był jeszcze
bardzo słaby. Miał już te 10 lat, jednakże jego organizm nie był zbyt
wytrzymały. Po wizycie w Anglii miało się to poprawić. Chłopiec miał
funkcjonować normalnie, jak reszta jego rówieśników. Efekty nie były widoczne
od razu. Miały się ukazać dopiero po pewnym czasie.
Po około
godzinie Dawid się obudził. Był całkowicie zdezorientowany. Zaczął rozglądać
się dookoła i chyba nie wiedział co ma zrobić.
- No cześć, co
się tak patrzycie?
Wszyscy zaczęli
się cicho śmiać, a ja rzuciłam się w jego stronę i mocno go przytuliłam.
- Tęskniliśmy!
- skomentowałam krótko tę scenę.
Po 3 godzinach
do domu wróciła mama i tata. Ja, Szymek i Maks siedzieliśmy w kuchni, a nasi
goście udali się do sypialni rodziców. Tam mieli się schować i czekać na nich. Wujek
Wiktor przestawił auto tak, że nie było go widać. Nie mieli więc żadnych
podejrzeń.
Nagle usłyszeliśmy
otwierające się drzwi. Chwilę potem ukazały się nam dobrze znane twarze.
Uśmiechnęliśmy się i nie daliśmy niczego po sobie poznać.
- Ta czapka to
czyja? - spytał tata przechodząc obok kanapy, na której ona leżała.
Spojrzeliśmy na
siebie z Maksem i Szymkiem robiąc przy tym dziwne miny.
- To moja… -
zaczął mówić Maks. - Znalazłem ją u siebie i stwierdziłem, że przyniosę
pokazać.
- Trochę
podejrzane, ale ok - odpowiedział tata.
Po kilku
minutach mama wyszła z kuchni i skierowała się na schody. Było pewne, że
wejdzie do sypialni. Tata jednak dalej był na dole. W pewnym momencie
usłyszeliśmy pisk. Tata zerwał się z kanapy i pobiegł na górę. Zaraz potem
nasza trójka też się tam udała. Mama i ciocia Ola, zdawałoby się, że nawzajem
ocierają sobie łzy ze szczęścia. Wujek Wiktor oraz Dawid nie mogli natomiast
nacieszyć się widokiem taty.
*z perspektywy
Maksa.
Razem z Wiktorią postanowiliśmy wyjść na zewnątrz.
Usiedliśmy na huśtawce i przez chwilę panowała głucha cisza.
- No tak – zacząłem – miałem ci przecież coś
powiedzieć.
- Zamieniam się w słuch – odpowiedziała momentalnie
przyjaciółka.
- No więc… od pewnego czasu uczę się grać na gitarze
i perkusji.
- Co proszę? – spytała dziewczyna i prawie wybuchła
śmiechem.
- To aż takie zabawne?
- Nie no… nie. Dziwne raczej, ale w sumie to fajnie!
Czemu nie mówiłeś?
- Bo to miała być taka niby niespodzianka –
powiedziałem i wyszczerzyłem się do Wiktorii.
Następnego dnia wszyscy razem, tj. Ja, Wiktoria,
Szymek i nasi rodzice udaliśmy się na duże zakupy. Pojechaliśmy rano do sklepu i
od razu zaczął nam dopisywać dobry humor. Kiedy już byliśmy na miejscu „wrzucaliśmy”
do wózków niemalże wszystko. Zajęło nam to około godzinę. Potem pakowaliśmy
przy kasie zakupy do worków. Przywlekliśmy jakoś wszystko pod samochody i
włożyliśmy do bagażników. Do wyjazdu nad morze zostały jeszcze dwa dni. Była to
teraz rzecz, której najbardziej nie mogłem się doczekać.
lubieee! <3
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńczekam na następny:)
OdpowiedzUsuńsuper <3
OdpowiedzUsuńMeega. ♥
OdpowiedzUsuńKocham<3
OdpowiedzUsuńLubie to ♥
OdpowiedzUsuń