sobota, 18 maja 2013

Rozdział 22.


*z perspektywy Wiktorii.
Siedziałam przed domkiem i czytałam jakąś książkę, którą miałam spakowaną do swojej torby. Zajmowałam się nią dopiero jakieś 15 minut i z tego stanu wyrwał mnie Maks.
- Wróciłem – oznajmił radosnym głosem.
- Fajnie – odpowiedziałam mu niechętnie i oschle, w ogóle nie odrywając wzroku od tekstu lektury.
- Czemu tak wcześnie wszyscy wyszliście?
- Może lepiej brzmiałoby pytanie – dlaczego ty tak późno wróciłeś?
- Mnie Angelika mnie zatrzymała, no.
- Po pierwsze – jaka Angelika? Po drugie – czy ty aby nie piłeś?
- No ta dziewczyna, z którą tańczyłem – odpowiedział już normalnym głosem. – Tak piłem, soczek z tobą – dodał i popukał się w czoło.
- Ok. Ja idę, bo mi zimno. Do jutra – zamknęłam książkę i powoli weszłam do pokoju.
Tam mama, tata i Szymek oglądali coś na laptopie. Zerknęłam co tam mają, ale zaraz potem poszłam do łazienki, zrobiłam, co trzeba i za 20 minut leżałam już w łóżku. Odwróciłam głowę w stronę ściany, włożyłam słuchawki do uszu i leżałam. Przez cały czas myślałam tylko o jednym – o tej dziewczynie, a właściwie o Angelice…
Nie znałam jej, nie wiedziałam jaka jest, jedynie wiedziałam, że już jej nie lubię. Bałam się teraz tylko o Maksa…
- Śpisz? – usłyszałam nad głową.
- Nie.
- Ok. Noto lepiej już śpij.
- Szymek… weź się zamknij i sam idź spać, kochanie.
Minęło może 5 minut – zasnęłam.
*z perspektywy Maksa.
Kiedy obudziłem się rano poczułem na twarzy słońce przebijające się przez szyby okien. Prawdopodobnie znowu wstałem ostatni, ponieważ nikogo nie było w pokoju, a z przed domku dochodziły głosy moich towarzyszy.
- Dzień dobry – przywitałem się z wszystkimi wychodząc z pokoju, kiedy byłem już ogarnięty.
- Masz śniadanie, jedz, bo zaraz idziemy na plażę. No masz to, bierz i jedz. Maks proszę cię, szybko… Maks, no!
Nawet nie wiedziałem, że mama cały czas coś do mnie mówi. Chyba nie mogłem tego słyszeć. Kiedy stałem i rozglądałem się zauważyłem Angelikę. Szła ścieżką na plażę obok naszego ośrodka. Mój wzrok zatrzymał się na niej, chyba tylko dlatego, że zaczęła do mnie machać i uśmiechać się szeroko.
- Maks do cholery… - usłyszałem cichy, ale zdenerwowany głos mamy.
Wyrwałem  się z patrzenia na dziewczynę i spuściłem wzrok na mamę.
- Dzięki – powiedziałem i usiadłem na krześle, a przy tym natknąłem się na niezbyt wesołą twarz Wiktorii.
Siedziała i patrzyła na mnie, jakbym co najmniej kogoś zabił. Gapiła się tak na mnie jeszcze przez chwilę, ale w końcu wstała i powiedziała:
- Pójdę się już ubrać.
Po około 30 minutach byliśmy gotowi do wyjścia na plażę. Tego dnia było tam jakoś mniej ludzi, więc łatwo można było znaleźć dobre miejsce na rozłożenie się.
Leżałem na ręczniku i można powiedzieć, że opalałem się, chociaż nie było to jakimś moim głównym celem. Kiedy tak się wylegiwałem w pewnym momencie dotarła do mnie myśl, a raczej gdzieś tam w głowie pojawiła się Wiktoria. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że od wczorajszego wieczoru nie rozmawialiśmy ze sobą, w co sam teraz nie wierzyłem. Podniosłem głowę i rozejrzałem się. Była w wodzie z bratem, leżała na materacu. Postanowiłem podnieść się i iść do przyjaciół. Powoli wszedłem do morza i kierowałem się w ich stronę. Kiedy byłem już obok nich zachciało mi się zrobić Wiktorii małego psikusa. Ująłem od spodu materac dłońmi.
- Co ty robisz? – spytała otwierając oczy dziewczyna.
- Nic! – krzyknąłem i przewróciłem materac, a razem z nim Wiktorię.
- Jesteś żałosny – usłyszałem.
- Ups… - powiedziałem i zacząłem śmiać się razem z Szymkiem, a ona szła przez wodę ku plaży.
Opornie, ale pobiegliśmy za nią.
- Noto może jeszcze raz? – zapytałem uśmiechnięty.
- Zostaw mnie.
- Te, Szymek, patrz. Chyba się jej nie podobało, skandal.
Wiktoria w jednej sekundzie odwróciła się do nas, a ja musiałem zatrzymać się.
- Mówię na serio, zostaw mnie. Mam cię dość.
Kiedy usłyszałem te słowa, które były wypowiedziane bardzo poważnie i z przykrym akcentem, lekko mnie zamurowało.
- Przejdzie jej – skomentował Szymek i udał się za nią.
Ja dalej stałem. Stałem gdzieś w morzu i nie wiedziałem, co mam zrobić. Słowa mojej przyjaciółki, najlepszej przyjaciółki, przybiły mnie. Zanurzyłem się pod wodę i zacząłem pływać, chyba nie chciałem na razie wracać na brzeg.
Wieczorem robiliśmy grilla koło domku, jak się okazało nie mieliśmy ketchupu. Z tego powodu rodzice wysłali mnie do blisko położonego sklepu. Jak prosili, tak zrobiłem. Idąc już z powrotem mijałem dobrze znaną mi i reszcie restaurację. Pomaszerowałem dalej…
- Maksiu! Maks! No hej.
- Angelika… co ty tu?
- Zobaczyłam cię to podbiegłam. Może… wpadniesz potańczyć, napić się czegoś?
- Właściwie to ja muszę iść, bo kupiłem ten ketchup, bo rodzice chcieli no i muszę im go zanieść.
- Jak wychodziłeś dopiero rozpalali grilla czyż tak?
- No… tak.
- Zanim się wam tam wszystko upiecze, to trochę czasu minie. Za chwilę do nich pójdziesz, a teraz chodź ze mną.
- Ale… - zawahałem się.
- No nie marudź, chodź – powiedziała zniecierpliwiona dziewczyna.
Popatrzyłem w stronę drogi do naszych domków, jednakże poszedłem za Angeliką.
*z perspektywy Wiktorii.
- Wiki…
- Tak?
- Maksa chyba gdzieś wcięło… - powiedziała jego mama.
- Najwyraźniej… - mruknęłam.
- Wiki, proszę cię. Idź po niego, pod ten sklep. Nie wiem… może jest kolejka, ale to niemożliwe, żeby on tam stał 30 minut. Coś się chyba ostatnio z nim dzieje.
- Muszę iść?
- Nie musisz, proszę cię po prostu, ale nie musisz – mówiła dalej kobieta.
- Pójdę – odpowiedziałam, chociaż bardzo tego nie chciałam.
Założyłam na plecy bluzę i wyszłam z naszego ośrodka. Szłam wąską ulicą w stronę sklepu lub raczej w stronę pewnej restauracji. Po chwili stałam już naprzeciwko niej.
- Kupiłeś ten ketchup? – zapytałam stojąc już obok przyjaciela, którego od razu zauważyłam i podeszłam pod niego.
Ten jednak jeszcze nie dostrzegł mnie. Był zbyt zajęty rozmową z Angeliką.
- Maks… - warknęłam i lekko uderzyłam go w ramię.
- O, Wiki…
- Kupiłeś?
- Nom, tu jest.
- Daj.
- Proszę.
Nic nie powiedziałam, tylko spiorunowałam tą dwójkę wzrokiem i kierowałam się w stronę wyjścia.
- Dobra Angela, ja muszę iść, bo sama wiesz… - usłyszałam jeszcze.
- Nie musisz iść, co ty. Zostań – odpowiedziałam.
- Ale przecież grill…
- Noto co? Równie dobrze możesz zjeść tutaj w lepszym towarzystwie. Smacznego.
- Wiktoria proszę cię…
- O co?
- Przestań się tak zachowywać…
- Ty lepiej popatrz na siebie.
- Wiktoria!
Słyszałam za sobą krzyki Maksa, ale zaczęłam biec w stronę domków i nie zwracałam na niego uwagi. Napływały mi kolejne łzy do oczu, ale byłam w stanie powstrzymać się od płaczu. Maks jeszcze nigdy nie traktował  mnie w ten sposób. To chyba właśnie dlatego zawiodłam się na nim, bardzo się zawiodłam.
_____________________________________________

:o kurde! Dziękuję za 80 tysięcy wyświetleń! Kocham Was. x

7 komentarzy:

  1. tak tak tak zaczyna sie!! kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wkońcu się rozkręca KOCHAM CIĘ I TE OPOWIADANIE <3

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne ! :O czekam czekam czekam :O <3 Wiola... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale z Maksa **** ;-;
    On powinien byc z Wiki lol xd
    Fajny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. proszę mi tu nie obrażać Maksa! :D on jest the best of the best. x

      Usuń