*z
perspektywy Wiktorii.
Siedziałam
przed domkiem i czytałam jakąś książkę, którą miałam spakowaną do swojej torby.
Zajmowałam się nią dopiero jakieś 15 minut i z tego stanu wyrwał mnie Maks.
- Wróciłem
– oznajmił radosnym głosem.
- Fajnie –
odpowiedziałam mu niechętnie i oschle, w ogóle nie odrywając wzroku od tekstu
lektury.
- Czemu tak
wcześnie wszyscy wyszliście?
- Może
lepiej brzmiałoby pytanie – dlaczego ty tak późno wróciłeś?
- Mnie
Angelika mnie zatrzymała, no.
- Po
pierwsze – jaka Angelika? Po drugie – czy ty aby nie piłeś?
- No ta
dziewczyna, z którą tańczyłem – odpowiedział już normalnym głosem. – Tak piłem,
soczek z tobą – dodał i popukał się w czoło.
- Ok. Ja
idę, bo mi zimno. Do jutra – zamknęłam książkę i powoli weszłam do pokoju.
Tam mama,
tata i Szymek oglądali coś na laptopie. Zerknęłam co tam mają, ale zaraz potem
poszłam do łazienki, zrobiłam, co trzeba i za 20 minut leżałam już w łóżku.
Odwróciłam głowę w stronę ściany, włożyłam słuchawki do uszu i leżałam. Przez
cały czas myślałam tylko o jednym – o tej dziewczynie, a właściwie o Angelice…
Nie znałam
jej, nie wiedziałam jaka jest, jedynie wiedziałam, że już jej nie lubię. Bałam
się teraz tylko o Maksa…
- Śpisz? –
usłyszałam nad głową.
- Nie.
- Ok. Noto
lepiej już śpij.
- Szymek…
weź się zamknij i sam idź spać, kochanie.
Minęło może
5 minut – zasnęłam.
*z
perspektywy Maksa.
Kiedy
obudziłem się rano poczułem na twarzy słońce przebijające się przez szyby
okien. Prawdopodobnie znowu wstałem ostatni, ponieważ nikogo nie było w pokoju,
a z przed domku dochodziły głosy moich towarzyszy.
- Dzień
dobry – przywitałem się z wszystkimi wychodząc z pokoju, kiedy byłem już
ogarnięty.
- Masz
śniadanie, jedz, bo zaraz idziemy na plażę. No masz to, bierz i jedz. Maks
proszę cię, szybko… Maks, no!
Nawet nie
wiedziałem, że mama cały czas coś do mnie mówi. Chyba nie mogłem tego słyszeć.
Kiedy stałem i rozglądałem się zauważyłem Angelikę. Szła ścieżką na plażę obok
naszego ośrodka. Mój wzrok zatrzymał się na niej, chyba tylko dlatego, że
zaczęła do mnie machać i uśmiechać się szeroko.
- Maks do
cholery… - usłyszałem cichy, ale zdenerwowany głos mamy.
Wyrwałem się z patrzenia na dziewczynę i spuściłem
wzrok na mamę.
- Dzięki –
powiedziałem i usiadłem na krześle, a przy tym natknąłem się na niezbyt wesołą
twarz Wiktorii.
Siedziała i
patrzyła na mnie, jakbym co najmniej kogoś zabił. Gapiła się tak na mnie
jeszcze przez chwilę, ale w końcu wstała i powiedziała:
- Pójdę się
już ubrać.
Po około 30
minutach byliśmy gotowi do wyjścia na plażę. Tego dnia było tam jakoś mniej
ludzi, więc łatwo można było znaleźć dobre miejsce na rozłożenie się.
Leżałem na
ręczniku i można powiedzieć, że opalałem się, chociaż nie było to jakimś moim
głównym celem. Kiedy tak się wylegiwałem w pewnym momencie dotarła do mnie
myśl, a raczej gdzieś tam w głowie pojawiła się Wiktoria. Dopiero teraz
uświadomiłem sobie, że od wczorajszego wieczoru nie rozmawialiśmy ze sobą, w co
sam teraz nie wierzyłem. Podniosłem głowę i rozejrzałem się. Była w wodzie z
bratem, leżała na materacu. Postanowiłem podnieść się i iść do przyjaciół.
Powoli wszedłem do morza i kierowałem się w ich stronę. Kiedy byłem już obok nich
zachciało mi się zrobić Wiktorii małego psikusa. Ująłem od spodu materac
dłońmi.
- Co ty
robisz? – spytała otwierając oczy dziewczyna.
- Nic! –
krzyknąłem i przewróciłem materac, a razem z nim Wiktorię.
- Jesteś
żałosny – usłyszałem.
- Ups… -
powiedziałem i zacząłem śmiać się razem z Szymkiem, a ona szła przez wodę ku
plaży.
Opornie,
ale pobiegliśmy za nią.
- Noto może
jeszcze raz? – zapytałem uśmiechnięty.
- Zostaw
mnie.
- Te, Szymek,
patrz. Chyba się jej nie podobało, skandal.
Wiktoria w
jednej sekundzie odwróciła się do nas, a ja musiałem zatrzymać się.
- Mówię na
serio, zostaw mnie. Mam cię dość.
Kiedy
usłyszałem te słowa, które były wypowiedziane bardzo poważnie i z przykrym akcentem,
lekko mnie zamurowało.
- Przejdzie
jej – skomentował Szymek i udał się za nią.
Ja dalej stałem.
Stałem gdzieś w morzu i nie wiedziałem, co mam zrobić. Słowa mojej
przyjaciółki, najlepszej przyjaciółki, przybiły mnie. Zanurzyłem się pod wodę i
zacząłem pływać, chyba nie chciałem na razie wracać na brzeg.
Wieczorem
robiliśmy grilla koło domku, jak się okazało nie mieliśmy ketchupu. Z tego
powodu rodzice wysłali mnie do blisko położonego sklepu. Jak prosili, tak
zrobiłem. Idąc już z powrotem mijałem dobrze znaną mi i reszcie restaurację.
Pomaszerowałem dalej…
- Maksiu!
Maks! No hej.
- Angelika…
co ty tu?
-
Zobaczyłam cię to podbiegłam. Może… wpadniesz potańczyć, napić się czegoś?
- Właściwie
to ja muszę iść, bo kupiłem ten ketchup, bo rodzice chcieli no i muszę im go
zanieść.
- Jak
wychodziłeś dopiero rozpalali grilla czyż tak?
- No… tak.
- Zanim się
wam tam wszystko upiecze, to trochę czasu minie. Za chwilę do nich pójdziesz, a
teraz chodź ze mną.
- Ale… -
zawahałem się.
- No nie
marudź, chodź – powiedziała zniecierpliwiona dziewczyna.
Popatrzyłem
w stronę drogi do naszych domków, jednakże poszedłem za Angeliką.
*z
perspektywy Wiktorii.
- Wiki…
- Tak?
- Maksa
chyba gdzieś wcięło… - powiedziała jego mama.
-
Najwyraźniej… - mruknęłam.
- Wiki,
proszę cię. Idź po niego, pod ten sklep. Nie wiem… może jest kolejka, ale to
niemożliwe, żeby on tam stał 30 minut. Coś się chyba ostatnio z nim dzieje.
- Muszę
iść?
- Nie
musisz, proszę cię po prostu, ale nie musisz – mówiła dalej kobieta.
- Pójdę –
odpowiedziałam, chociaż bardzo tego nie chciałam.
Założyłam
na plecy bluzę i wyszłam z naszego ośrodka. Szłam wąską ulicą w stronę sklepu
lub raczej w stronę pewnej restauracji. Po chwili stałam już naprzeciwko niej.
- Kupiłeś
ten ketchup? – zapytałam stojąc już obok przyjaciela, którego od razu
zauważyłam i podeszłam pod niego.
Ten jednak jeszcze
nie dostrzegł mnie. Był zbyt zajęty rozmową z Angeliką.
- Maks… -
warknęłam i lekko uderzyłam go w ramię.
- O, Wiki…
- Kupiłeś?
- Nom, tu
jest.
- Daj.
- Proszę.
Nic nie
powiedziałam, tylko spiorunowałam tą dwójkę wzrokiem i kierowałam się w stronę
wyjścia.
- Dobra
Angela, ja muszę iść, bo sama wiesz… - usłyszałam jeszcze.
- Nie
musisz iść, co ty. Zostań – odpowiedziałam.
- Ale
przecież grill…
- Noto co?
Równie dobrze możesz zjeść tutaj w lepszym towarzystwie. Smacznego.
- Wiktoria
proszę cię…
- O co?
- Przestań
się tak zachowywać…
- Ty lepiej
popatrz na siebie.
- Wiktoria!
Słyszałam
za sobą krzyki Maksa, ale zaczęłam biec w stronę domków i nie zwracałam na
niego uwagi. Napływały mi kolejne łzy do oczu, ale byłam w stanie powstrzymać
się od płaczu. Maks jeszcze nigdy nie traktował
mnie w ten sposób. To chyba właśnie dlatego zawiodłam się na nim, bardzo
się zawiodłam.
_____________________________________________
_____________________________________________
:o kurde! Dziękuję
za 80 tysięcy wyświetleń! Kocham Was. x
tak tak tak zaczyna sie!! kocham <3
OdpowiedzUsuńWkońcu się rozkręca KOCHAM CIĘ I TE OPOWIADANIE <3
OdpowiedzUsuńświetne ! :O czekam czekam czekam :O <3 Wiola... ;)
OdpowiedzUsuń;))
OdpowiedzUsuńBoski ! *.*
OdpowiedzUsuńAle z Maksa **** ;-;
OdpowiedzUsuńOn powinien byc z Wiki lol xd
Fajny rozdział :D
proszę mi tu nie obrażać Maksa! :D on jest the best of the best. x
Usuń