*z
perspektywy Wiktorii.
Leżałam na ręczniku
i totalnie odpłynęłam. Czułam tylko jak słońce pieści moje ciało swoimi
promieniami. Nawet nie wiem do końca o czym myślałam. Słyszałam fale obijające
się o brzeg plaży, krzyki i śmiechy dzieci oraz od czasu do czasu przepływającą
gdzieś daleko motorówkę. Czułam się wspaniale i wydawałoby się, że mogłabym tak
leżeć przez cały dzień.
Rodzice
znajdowali się w podobnym stanie jak ja. Z kolei Maks i Szymek od chyba pół
godziny kąpali się w morzu. Słyszałam co jakiś czas ich niby kłótnie, które
mimo wszystko kończyły się wybuchami radości.
Leżąc tak w
pewnym momencie poczułam, że na moje plecy spada kilka zimnych kropli. Nie
zwróciłam na to uwagi, co było błędem.
- Uduszę! –
zerwałam się i krzyknęłam tak głośno, że popatrzyli się na mnie ludzie, którzy zajmowali
miejsce po naszej prawej i lewej stronie.
Właśnie
zostałam oblana wiadrem zimnej, morskiej wody.
- Macie 3
sekundy - prawie syknęłam w ich stronę.
- Jasne,
ciekawe co… - zaczął mówić ze śmiechem Szymek, ale nie skończył, gdyż
przerwałam mu to zaczynając biec w ich stronę.
Chyba nie
do końca przemyślałam swój czyn, gdyż chłopaki od razu wbiegli do wody. Ja
natomiast trzepiąc się jeszcze z zimna stałam na brzegu, a oni śmiali się,
wystawiali języki i jeszcze wiele innych rzeczy.
- Ten się
śmieje, kto się śmieje ostatni – powiedziałam cicho w ich stronę i szyderczo
uśmiechnęłam się.
Nie zważając
na nic wbiegłam do wody i zaczęłam mozolnie kierować się w ich stronę. Czułam
okropne dreszcze przeszywające całe moje ciało. Maks i Szymek cały czas stali w
miejscu. Zanurzyłam się. Płynęłam w ich stronę, a oni zapewne zastanawiali się,
gdzie teraz jestem. Otwierając pod wodą oczy zobaczyłam gdzieś niedaleko ich
nogi.
Teraz
właśnie przydało mi się to, że długo potrafiłam wytrzymać pod wodą bez ciągłego
nabierania powietrza. Sama nie wiem czemu tak było, bo nie trenowałam pływania
i tych wszystkich spraw z tym związanych.
Płynęłam dalej,
jeszcze szybciej i w końcu złapałam obydwie nogi Szymka i wciągnęłam go pod
wodę. Tak samo zrobiłam z Maksem. Zobaczyłam ich zdziwione i zbulwersowane
miny, ale nie trwało to długo. Obydwaj zaraz się wynurzyli.
- Cieniaki
z Was – odparłam i przy okazji wyciskałam wodę z włosów.
- Hahahahah
– zaczął śmiać mi się w twarz prosto w twarz przyjaciel. – No chyba tak…
- No i sam
widzisz – powiedziałam zadowolona. – Ze mną się nie zadziera.
- Nigdy nie
zrozumiem kobiet – wypaplał ni stąd, ni z owąd Szymek i odpłynął.
Ja natomiast
„schowałam” swoje ciało pod wodą, wystawała tylko głowa.
- Zmęczyłem
się – usłyszałam po chwili ciszy.
- To idź
poleż – zaproponowałam bez namysłu przyjacielowi.
- Wiesz co?
- Nie wiem.
- Jestem
zmęczony i głodny.
- Noto masz
problem.
- No mam.
Ta, można by
powiedzieć, bezsensowna rozmowa skończyła się i we dwójkę powróciliśmy na
plażę. Na moim ręczniku leżał oczywiście szczęśliwy Szymek i szczerzył się do
mnie. Usiadłam na kocu i wyciągnęłam z plecaka, który wzięliśmy ze sobą, picie.
Chwilę potem zjadłam jeszcze jakąś drożdżówkę i ponownie powróciłam do
wylegiwania się na słońcu.
Po dwóch
godzinach byliśmy z powrotem w naszym domku. Tam ogarnęliśmy się i
postanowiliśmy iść na obiad. Wyszliśmy z terenu naszego ośrodka i kierowaliśmy
się w centrum miasteczka. Od razu wpadła nam w oczy pewna restauracja i tam też
postanowiliśmy się udać. Wszyscy, jak jeden mąż, zamówiliśmy dorsza z frytkami,
a potem zjedliśmy go z ogromnym smakiem.
Wieczorem
byliśmy jeszcze raz w centrum. Potem na spacerze wzdłuż plaży, oglądając
również zachód słońca, aż w końcu pierwszy dzień dobiegł końca.
Fajne <3
OdpowiedzUsuńZapraszma do mnie - : )
http://psychosocial-psychospoleczni.blogspot.com/