* z perspektywy Wiktorii.
- Czemu mieszka sama? - dopytywał Tomek, gdy staliśmy pod drzwiami.
- Tak wyszło... - nie chciałam nic mówić.
Staliśmy już około 3 minut, ale dalej nikt nie otwierał.
- Chyba jej nie ma - odrzekłam zawiedziona.
- Najwyraźniej.
Ja już odwróciłam się i stanęłam przy schodzach, a chłopak odchodząc szarpnął jeszcze klamkę. Drzwi się otworzyły.
- Wchodzimy? - spytał zmieszany.
Ja natomiast nie odpowiedziałam. Minęłam go i szybko weszłam do mieszkania. Zaczęłam zaglądać wszędzie.
- Tomek! - prawie pisnęłam stając przed leżącą na podłodze w salonie, panią Ewą.
- Co je... - nie dokończył.
- Dzwoń szybko po karetkę, błagam cię!
- Oddycha jeszcze?!
- Dzwoń! - krzyknęłam pełna złości i spiorunowałam go wzrokiem.
Moje serce waliło jak opętane, nie wiedziałam, co się ze mną dzieje.
- Oddycha - próbował uspokoić mnie chłopak.
- Jak możemy jej pomóc?! - pytałam i trzymałam za rękę nieprzytomną kobietę.
W mojej głowie były setki myśli. Rozpłakałam się. Czułam, że tracę kolejną osobę...
Nagle poczułam, uścisk... Momentalnie skierowałam oczy na panią Ewę.
- Wiktoria - wyszeptała.
- Niech pani się trzyma, proszę, błagam!
- Powiedz moim dzieciom i wnukom, że bardzo ich kochałam, że tęskniłam - jej powieki ciągle zamykały się. - Powiedz im, że teraz będę już bezpieczna, razem z mężem, nie będą mieli już ze mną problemu. Tobie... Tobie też dziękuję za wszystko.
Kobieta zamilkła.
- Proszę się odsunąć! - krzyknął ktoś za moimi plecami.
Odskoczyłam od pani Ewy i stanęłam obok Tomka.
- Będzie dobrze - powtarzał cały czas.
Po kilku minutach osłabiona leżała na noszach. Wynieśli ją z domu i odjechali karetką.
- Musimy tam jechać... - wymamrotałam stojąc przy oknie. - To znaczy... Ja muszę, ty nie. Dzięki, że mi pomogłeś i w ogóle.
- Jeżeli chcesz, mogę jechać.
- Nie... Lepiej będzie jak sama się tam pokażę.
Kiedy wróciłam do domu zastałam Szymka i tatę. Wytłumaczyłam im wszystko. Tata odwiózł mnie do szpitala..
- Przepraszam, ja... Szukam starszej kobiety, trafiła tu niedawno, ma na imię Ewa.
- Zaraz przyjdzie lekarz, proszę poczekać.
Siedziałam na krześle, czekałam... Nic. Dopiero po kilkunastu minutach dzięki jakiejś pielęgniarce dotarłam do odpowiedniej sali.
- O co chodzi? - spytałam będąc przed drzwiami, obok nich stał jakiś mężczyzna.
- Kim ty jesteś... - wydukał i pokazał swoją twarz. Płakał...
_______________________________
Nie myślcie, że Was olewam czy coś :(( po prostu kończą się wakacje no i sami wiecie.. ciągle gdzieś wychodzę.
I jeżeli przeczytacie, skomentujcie. Bo chciałabym wiedzieć ile Was tu jest.
Pamiętam, że zadałam to pytanie też przy moim pierwszym opowiadaniu. Wtedy około 100 osób, potwierdziło, że je czyta :'') to było piękne... I nadal jest xx. Kocham!
czwartek, 15 sierpnia 2013
Rozdział 53.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Smutno.. Ale jesteś wspaniała! Zajebiste opowiadanie! <3
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńja jestem :) czekam na kolejne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :3 czekam na wiecej!
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie ten Tomek!
I tak, cąły czas jestem :D
też jestem!
OdpowiedzUsuńrozdział super!
zapraszam!
tez jestem . rozdzial swietny :P
OdpowiedzUsuńJa również czytam;D
OdpowiedzUsuńCzytam, czytam! :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, czekam na następny.
not-only-1d.blogspot.com/
Love xxx
<3
OdpowiedzUsuńStraszne.. biedna Wiktoria.. Niech Maks wraca do opowiadania. Może nie musi widywac się też z Wiktorią,ale może być coś takiego jak "z perspektywy Maksa" i niech sie wyjaśni co z nim się dzieje i dlaczego wyjechał!!
OdpowiedzUsuń