*z perspektywy Wiktorii.
- O co chodzi? - pytała przyjaciółka. Stałyśmy pod oknem i patrzyłyśmy na padający deszcz.
- Zniknął...
- Kto?
- Wisiorek. Nie ma w łazience. Zostawiłam go tam, jak Tomek po nas przyszedł.
- Musi tam być, dobrze patrzyłaś?
- Marti... Nie jestem ślepa.
- I... Co zrobimy?
- Wiesz kto go zabrał, prawda?
- Myślisz, że one mogłyby...
- Tak. Tak właśnie myślę.
- Idę do nich.
- Nie - złapałam dziewczynę za rękę.
- Trzeba in go zabrać.
- Ten wisiorek to w sumie chyba jedyna rzecz, jaka mi po nim została.
- Wiki...
- Nie... Ja już nie potrzebuję współczucia. Przetrwałam bez niego rok. Wytrzymam kolejny.
Odwróciłam się w stronę tańczących osób i przyglądałam się każdemu z osobna.
Nagle dostrzegłam podażąjącego w naszą stronę Tomka.
- Co się znowu stało? - stanął przede mną, a ja zobaczyłam twarz Maksa. Nie kontrolowałam tego. - Hm? - niecierpliwił się.
- Ktoś jej ukradł naszyjnik.
- Jaki znowu naszyjnik?
- Mój... - wymamrotałam.
- Kochanie... Pojedziemy do jubilera i wybierzesz sobie coś tysiąc razy lepszego, ok?
Popatrzyłam na niego ze łzami w oczach.
- Żadne inne wisiorki, pierścionki czy kolczyki nie zastąpią tamtego, zapamiętaj to.
- Niby czemu?
- Bo tamten był od Maksa - powiedziałam, poszłam po swoją torbę i wyszłam że szkoły. Ten wieczór miał wyglądać inaczej. Zdecydowanie inaczej...
Powoli schodziłam po schodach. Miałam nadzieję, że nikt za mną nie idzie. Chciałam być sama.
Wyszłam ze szkoły i już byłam cała mokra. Zauważyłam jakiś przystanek, prawie na przeciwko szkoły, więc podeszłam pod niego i usiadłam na ławce.
Nie wiem ile czasu minęło, ale w pewnym momencie usłyszałam jak ktoś puka w szybę, za moimi plecami.
- Czego chcesz? - stanęłam obok Tomka.
- Chcesz parasol?
- Nie. Chcę zostać sama.
- Wiesz co? Mam już tego serdecznie dosyć. Myślałem, że o nim zapomniałaś, że dałaś sobie spokój, ale nie... Gdybym go spotkał, przypieprzył bym mu i to konkretnie. Byłaś na dobrej drodze, nie myślałaś o nim, ale znowu... Znowu musisz to robić.
- Ty nic nie rozumiesz... - krzyknęłam w jego stronę i rozpłakałam się.
- Masz rację. Niczego nie rozumiem, niczego.
- Nie da się tak po prostu zapomnieć o osobie, którą się kochało, z którą było się tak blisko.
- Już zapomniałaś, tylko znowu ci odbiło i robisz jakieś cyrki!
- Idiota! - krzyknęłam i odwróciłam się, chcąc iść jak najdalej. Poczułam jednak, jak Tomek łapie mnie za rękaw. - Co?!
- O co chodzi? - pytała przyjaciółka. Stałyśmy pod oknem i patrzyłyśmy na padający deszcz.
- Zniknął...
- Kto?
- Wisiorek. Nie ma w łazience. Zostawiłam go tam, jak Tomek po nas przyszedł.
- Musi tam być, dobrze patrzyłaś?
- Marti... Nie jestem ślepa.
- I... Co zrobimy?
- Wiesz kto go zabrał, prawda?
- Myślisz, że one mogłyby...
- Tak. Tak właśnie myślę.
- Idę do nich.
- Nie - złapałam dziewczynę za rękę.
- Trzeba in go zabrać.
- Ten wisiorek to w sumie chyba jedyna rzecz, jaka mi po nim została.
- Wiki...
- Nie... Ja już nie potrzebuję współczucia. Przetrwałam bez niego rok. Wytrzymam kolejny.
Odwróciłam się w stronę tańczących osób i przyglądałam się każdemu z osobna.
Nagle dostrzegłam podażąjącego w naszą stronę Tomka.
- Co się znowu stało? - stanął przede mną, a ja zobaczyłam twarz Maksa. Nie kontrolowałam tego. - Hm? - niecierpliwił się.
- Ktoś jej ukradł naszyjnik.
- Jaki znowu naszyjnik?
- Mój... - wymamrotałam.
- Kochanie... Pojedziemy do jubilera i wybierzesz sobie coś tysiąc razy lepszego, ok?
Popatrzyłam na niego ze łzami w oczach.
- Żadne inne wisiorki, pierścionki czy kolczyki nie zastąpią tamtego, zapamiętaj to.
- Niby czemu?
- Bo tamten był od Maksa - powiedziałam, poszłam po swoją torbę i wyszłam że szkoły. Ten wieczór miał wyglądać inaczej. Zdecydowanie inaczej...
Powoli schodziłam po schodach. Miałam nadzieję, że nikt za mną nie idzie. Chciałam być sama.
Wyszłam ze szkoły i już byłam cała mokra. Zauważyłam jakiś przystanek, prawie na przeciwko szkoły, więc podeszłam pod niego i usiadłam na ławce.
Nie wiem ile czasu minęło, ale w pewnym momencie usłyszałam jak ktoś puka w szybę, za moimi plecami.
- Czego chcesz? - stanęłam obok Tomka.
- Chcesz parasol?
- Nie. Chcę zostać sama.
- Wiesz co? Mam już tego serdecznie dosyć. Myślałem, że o nim zapomniałaś, że dałaś sobie spokój, ale nie... Gdybym go spotkał, przypieprzył bym mu i to konkretnie. Byłaś na dobrej drodze, nie myślałaś o nim, ale znowu... Znowu musisz to robić.
- Ty nic nie rozumiesz... - krzyknęłam w jego stronę i rozpłakałam się.
- Masz rację. Niczego nie rozumiem, niczego.
- Nie da się tak po prostu zapomnieć o osobie, którą się kochało, z którą było się tak blisko.
- Już zapomniałaś, tylko znowu ci odbiło i robisz jakieś cyrki!
- Idiota! - krzyknęłam i odwróciłam się, chcąc iść jak najdalej. Poczułam jednak, jak Tomek łapie mnie za rękaw. - Co?!
Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej, chłopak przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Po kilku minutach byliśmy już w aucie, wracaliśmy do domu.
- Wiktoria...
- Tak wiem mamo. Jestem cała mokra.
- Idź się ogarnij i to szybko, proszę cię.
*z perspektywy Maksa.
Trzymałem w ręce telefon. Siedziałem już tak jakoś godzinę. W końcu odważyłem się i zadzwoniłem. Słyszałem tylko kolejne sygnały, nic więcej.
- Maks, tata cię woła! - mama krzyknęła z kuchni, więc postanowiłem się rozłączyć... I więcej nie próbować.
Po kilku minutach byliśmy już w aucie, wracaliśmy do domu.
- Wiktoria...
- Tak wiem mamo. Jestem cała mokra.
- Idź się ogarnij i to szybko, proszę cię.
*z perspektywy Maksa.
Trzymałem w ręce telefon. Siedziałem już tak jakoś godzinę. W końcu odważyłem się i zadzwoniłem. Słyszałem tylko kolejne sygnały, nic więcej.
- Maks, tata cię woła! - mama krzyknęła z kuchni, więc postanowiłem się rozłączyć... I więcej nie próbować.
WIEDZIAŁAM! wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam, że Tomek czuje coś do Wiktorii! :D
OdpowiedzUsuńSmutny ten rozdział ale i fajny, bo może dzięki Tomkowi Wiki zapomni?
Szkoda mi Maksa... Ech..
CZEKAM NA KOLEJNY <3
Zajebisty rozdział dawaj kolejny *.*
OdpowiedzUsuń