*z perspektywy Wiktorii.
- Czy ona… - nie dokończyłam, nie mogłam.
Popatrzyłam tylko w stronę drzwi.
- Tak – odpowiedział zapłakany mężczyzna.
Minął miesiąc. Doskonale pamiętałam każdy urywek
rozmowy, pamiętałam każde słowo wtedy wypowiedziane…
- Byłem idiotą… – wymamrotał.
- Ona cię kochała… i tęskniła – mówiłam przez łzy,
patrząc na nowy nagrobek.
- Byłem idiotą – powtórzył.
- Nie wierzę, że masz 26 lat…
- 20 lat… 20 lat nie utrzymywałem kontaktu ze swoją
własną babcią. Żyłem w kłamstwie. To nienormalne – zerknął na mnie.
- Teraz tego nie naprawisz.
- Chciałbym. Bardzo bym chciał, naprawdę.
Zamknęłam oczy.
- Wiktoria, słuchamy… - usłyszałam nagle. –
Wiktoria, wstań.
- Co ja? – ocknęłam się.
- To nie pierwszy raz… Pójdziemy do dyrektora.
- Ale… ja przepraszam.
- Chodź.
Oglądnęłam się do tyłu i zobaczyłam tylko
zawiedzioną twarz Martyny.
- Co się z tobą dzieje?
- Moje opowiadanie nic tu nie da. Nikt mnie nie
rozumie…
- Powinnaś uważać na lekcji – westchnął mężczyzna.
- Staram się. Robię wszystko, żeby tak właśnie było.
- Ale ci to nie wychodzi… powiedz mi, proszę, co się
dzieje?
- Ma pan żonę i dzieci, prawda?
- Mam syna, ale nie rozumiem, co to ma wspól…
- Niech pan sobie wyobrazi, że oni nagle odchodzą…
pana żona i syn znikają. Nie ma ich. Odeszli i nie wrócą, a pan nie może nic
zrobić. To nawet ciężko sobie wyobrazić,
prawda? No cóż… ja nie muszę sobie nic wyobrażać, bo mam tak. Straciłam już 2
ważne osoby w moim życiu. Cały czas boję się, że stracę kogoś jeszcze –
wytarłam rękawem mokry policzek. – To się dzieje – złapałam za torbę i wyszłam
z gabinetu.
Minęłam przejście.
- Nienawidzę moich rodziców za to, że pozwolili mi o
niej zapomnieć. Oni sami teraz tego żałują… szkoda, że dopiero teraz.
Usiadłam na ławce w parku ciągle słysząc w swojej
głowie rozmowę z wnukiem pani Ewy. Nie wiedziałam, co mam zrobić, gdzie iść…
fajny :)
OdpowiedzUsuńSzkoda że umarła, dla mnie była najciekawszą osobą w tym opowiadaniu ;(.
OdpowiedzUsuńBiedna Wiktoria.. popłakałam się razem z nią :'(
OdpowiedzUsuń