*z perspektywy Wiktorii.
Odkąd byłam z Tomkiem, moje życie się zmieniło.
Chłopak był strasznie opiekuńczy, ciągle się o mnie troszczył i pomógł mi
zapomnieć o Maksie. Tak. Chciałam o nim zapomnieć i mieć wreszcie spokój. Po
wrześniu nadeszły kolejne miesiące – październik, listopad, grudzień. Zima…
Chyba nie za bardzo lubiłam tę porę roku. Jedynym plusem były wieczory pod
kocem z dobrą książką i gorącą herbatą. Wszystko to jednak minęło strasznie
szybko. Ani się nie obejrzałam, a przyszła wiosna.
W szkole było dobrze. Podciągnęłam oceny i po
pierwszym semestrze byłam zadowolona ze swoich wyników. Wiedziałam, że nic nie
osiągnęłabym bez moich nowych przyjaciół.
Poznałam wiele osób. Większość z nich to naprawdę
bardzo sympatyczni i fajni ludzie. Jedynie 3 dziewczyny uwzięły się na mnie.
Nienawidziły mnie, chociaż nikt nie wiedział dlaczego. Nie przejmowałam się
nimi. To normalne, że nie da się lubić każdego. Najgorsze jednak było to, że
jedna z nich – Zuza, to kuzynka, daleka, ale kuzynka Martyny. Przyjaciółka
próbowała ją jakoś do mnie przekonać, ale nie wychodziło jej to.
Po tych kilku miesiącach, mogłam być z siebie
naprawdę dumna. Nie zachowywałam się jak dawniej. Kiedy usłyszałam imię „Maks” lub
coś związanego z nim, od razu płakałam. Teraz już tak nie było. Nauczyłam się
żyć bez niego. Czasami nawet zapominałam o jego istnieniu… To straszne.
Na początku kwietnia mieliśmy w szkole jakąś dyskotekę.
Postanowiłam, że na nią pójdę. Kilka godzin przed przyszła do mnie Martyna i
nawzajem zrobiłyśmy sobie makijaż. Stałam przed lusterkiem i zastanawiałam się
czy wszystko jest ok.
- Ten wisiorek świetnie pasuje. Też taki chce –
powiedziała i zaczęła się śmiać.
Ja natomiast zjechałam oczami w dół i delikatnie położyłam
dłoń na dekolcie, łapiąc naszyjnik. Poczułam napływające do oczu łzy.
- Ej, co jest? – spytała przyjaciółka.
Milczałam, wpatrzona w swoje odbicie. Poczułam się
teraz dokładnie tak, jak kilka miesięcy temu. Czułam, że znowu go tracę, że
znowu umieram…
- Maks mi go dał – wyszeptałam.
- Wiki, ja… nie chciałam.
- Nie szkodzi. Wiesz… dopiero teraz uświadomiłam
sobie, że noszę go przez cały czas, od momentu, kiedy mi go dał.
- Zaraz będzie tu Tomek. Ogarnijmy się… - dziewczyna
przytuliła mnie, a ja zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się, tylko po to, żeby nie
wybuchnąć płaczem.
*z perspektywy Maksa.
Napisałem kilkanaście listów. Wszystkie skierowane
były do Wiktorii, ale żaden z nich nie mógł zostać wysłany. Mój nowy dom, nowa
szkoła, nowi znajomi… to koszmar. Każdej nocy zastanawiałem się czy moje życie
ma jeszcze sens. Tak cholernie tęskniłem za przyjaciółką. Dopiero teraz
uświadomiłem sobie, jak bardzo ją kochałem. Tak… kochałem. Minął prawie rok…
Dawniej nie mogłem przeżyć bez niej jednego dnia. Minął prawie rok… Wiedziałem
już, że to koniec, że już nigdy jej nie odzyskam.
W pewnym stopniu nauczyłem się żyć bez niej. Były dni,
kiedy nawet nie miałem czasu myśleć o tym wszystkim. Byłem tak zajęty nauką,
pracą… Wszystko mnie przerastało. Czasami
przyłapywałem się na tym, że już w ogóle nie pamiętam o Wiktorii, że teraz jest
dla mnie nikim… To straszne.
Więcej takich 'z perspektywy Maksa'! <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam <3333. zapraszam do nas :) Mogło być więcej z perspektywy Maksa :)
OdpowiedzUsuńNareszcie się doczekałam czegoś z perspektywy Maksa! WIĘCEJ!
OdpowiedzUsuńthe best <3 MASZ TALENT I NIE PRZESTAWAJ !
OdpowiedzUsuńuwielbiam to opowiadanie tak samo jak twoje pierwsze.
:D
widac , ze sie rozwijasz
tak dalej xD