*z perspektywy Wiktorii.
- Porozmawiajmy – mama stała za moimi drzwiami od
około 10 minut.
- Nie – mówiłam ciągle.
- Wiktoria mówię coś do ciebie, masz natychmiast
otworzyć drzwi…
Niechętnie podniosłam się z łóżka.
- Wreszcie – kobieta oparła się o biurko. Ja nawet
na nią nie popatrzyłam. – Bo widzisz…
- Mamo… czemu? – przerwałam jej i do oczu napłynęły
mi łzy.
- To nie miało tak być…
- Wiem… Jeżeli bym przypadkiem nie usłyszała tej rozmowy,
to nawet byście mi nie powiedzieli, że wiedzieliście. Zawiodłam się.
- Baliśmy się, że no nie wiem… zrobisz coś głupiego.
- Nie ufacie mi?
- Ufamy, ufamy. Po prostu…
- No co?
- Obiecaliśmy.
- Ok. Ale widzieliście, jak się czułam, jak było mi
ciężko…
- Tak i teraz żałuję, że ci nie powiedzieliśmy.
- Teraz… Dopiero teraz.
- Kochanie…
- Dobra. Nie mam już siły. Jest mi przykro, ale…
wybaczam wam.
Kobieta usiadła obok mnie i mocno mnie przytuliła.
- Przepraszam – szepnęła jeszcze.
*z perspektywy Maksa.
Byłem już sam. Wracałem do domu. Nie wiem nawet,
która była godzina. Nie interesowało mnie to. Usiadłem na schodach przed
kamienicą i schowałem twarz w dłoniach. Przypomniało mi się, kiedy spotkałem
Wiktorię we Francji po raz pierwszy. Jak płakała widząc, że odjeżdżam
autobusem. Za drugim razem… do teraz czułem jej zapach, jej radość, rytm bicia
serca, wtulające się we mnie jej ramiona. Tęskniłem za nią, bardzo…
- Jezu – prawie pisnąłem i o mało co nie spadłem ze
schodów, gdy zobaczyłem przed sobą jakiegoś łysego typa w skórze i glanach.
- Nie bój się – powiedział i zaśmiał się szyderczo.
- Kim pan jest?
Zaczął rozglądać się dookoła. Starałem dokładnie się
mu przyglądać i nagle uświadomiłem sobie…
- Rodzice w domu?
Przełknąłem głośno ślinę.
- Nie wiem.
- To znaczy?
- Jak wychodziłem dwie godziny temu, to byli.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni i nerwowo zacząłem
pisać sms-a.
- Przepraszam, ale… będę się już zbierał. Dobranoc.
Zbiegłem po schodach i zacząłem maszerować wzdłuż
chodnika. Nie wszedłem do kamienicy, bo zapewne tylko pogorszyłbym sprawę.
Minęła godzina, którą spędziłam w McDonaldzie. W
końcu wróciłem do domu. Szybko wbiegłem do mieszkania.
- Co ty odstawiasz?
Popatrzyłem na tatę i po chwili odrzekłem:
- Chyba poznałem twojego brata…
Mężczyzna znieruchomiał.
________________________________________
Przepraszam, że taki krótki, ale nie mam weny. :/
Tak poza tym… Jeżeli ktoś z Was chciałby się ze mną
skontaktować i pogadać o czym kol wiem, zapraszam na gg - 40693151, gdyż nie
chcę podawać prywatnego fejsa. :)