*z
perspektywy Wiktorii.
Autobus
zatrzymał się na jednym z parkingów. Dużo osób miało stąd blisko do domów, ja
również. Na Martynę czekała jej mama, która bardzo nalegała i w rezultacie
podwiozła mnie do mieszkania. Było to nie więcej jak 7 minut drogi. Z
całym bagażem w końcu wysiadłam z samochodu.
-
Dziękuję bardzo, do widzenia. Pa Marti.
Stanęłam
przed bramką. Otworzyłam ją, nie dzwoniąc domofonem. Następnie położyłam moją
torbę przed wejściem do domu. Byłam strasznie podekscytowana, że będę mogła
opowiedzieć o wszystkim rodzicom. Ostrożnie i cicho nacisnęłam na klamkę, kilka
kroków i stałam już w przedpokoju. Mama i tata byli w kuchni, bo
stamtąd dobiegały ich głosy.
-
Powinniśmy jej powiedzieć, że wiemy, że wiedzieliśmy od początku.
-
Julka…
-
Nawet nie wiesz jak się z tym teraz czuję.
Zastanawiałam
się o co chodzi… Nie rozumiałam.
- To
by tylko pogorszyło sprawę. Dawała bez niego radę.
- Nie
dawała… Kuba, przecież Wiktoria by nam tego nie wybaczyła… To nasza córka,
powinniśmy…
- O
niczym nie wie, tak? Więc nie martwmy się na zapas.
Ktoś
wyszedł z kuchni, a ja stałam oparta o ścianę. Domyśliłam się, zrozumiałam o
czym rozmawiali.
-
Wiktoria… - mama upuściła na mój widok szklankę.
***
Kobieta
stała wpatrzona w córkę jak w jakieś widmo. Kilka sekund potem zatrzymał się
obok niej Kuba.
-
Cześć córuś – podszedł bliżej i chciał ją przytulić.
-
Nie dotykaj mnie – odsunęła się.
-
Ok… - mężczyzna zmieszał się i wrócił na poprzednie miejsce.
-
Jak długo tu stoisz? – spytała Julia.
-
Wystarczająco długo… - nastolatka popatrzyła na rodziców z żalem i smutkiem.
-
Wiesz o czym rozmawialiśmy? – pytała dalej kobieta.
-
Domyśliłam się – dziewczyna hamowała łzy.
- Wiktoria…
Dziewczyna
była wpatrzona w podłogę.
-
Spotkałam Maksa – powiedziała cicho.
Rodzice
popatrzyli na nią dziwnym wzrokiem.
-
Spotkałam go, ale wy… wy wiedzieliście, że on tam jest… dlaczego? – próbowała
zrozumieć. – Dlaczego mi nie powiedzieliście?
-
Nie mogliśmy… Prosili nas, żeby nikomu nie mówić. Jeżeli byś się dowiedziała to…
niewiadomo co by ci przyszło do głowy.
-
Pójdę już na górę… - odparła po chwili milczenia.
-
Wiki, przepraszamy – odezwał się Jakub.
*z
perspektywy Wiktorii.
Ze
spuszczoną głową powoli weszłam po schodach. Otworzyłam drzwi do swojego
pokoju. Nic się nie zmieniło… Chyba nic.
Usiadłam
na podłodze, oparłam się o łóżko. Wyciągnęłam telefon z kieszeni. Odblokowałam
go. Chciałam zadzwonić… zadzwonić do Maksa. Czemu? Przecież powiedziałam, że
nie chcę mieć z nim kontaktu. Czego ja chcę? Sama nie wiem. Jestem głupią,
niedojrzałą, samolubną dziewczyną. Tak, to chyba ja… Zmieniłam się. Czas mnie
zmienił…
Zasnęłam.
-
Siostra! Wiktoria! Halo! – poczułam jak ktoś szarpie moje ramię.
Otworzyłam
oczy i zobaczyłam nad sobą Szymka.
Na
mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, wstałam i mocno przytuliłam go do
siebie.
- Nie
wierzę, że to powiem, ale tęskniłem.
- Ja
też głupku.
-
Musisz mi wszystko opowiedzieć – powiedział stanowczo.
W
tej samej chwili usłyszałam dzwonek komórki. Zaczęłam jej szukać. Była pod
łóżkiem.
-
Zaraz pogadamy, ok.?
-
Spoko, spoko.
Brat
wyszedł z pokoju. Zostałam sama.
-
Halo?
-
Nie rozłączaj się, proszę.
-
Nie mam zamiaru.
-
Nie pozwolę na to… Nie pozwolę, żeby w taki sposób to wyglądało. Będę do ciebie
dzwonił, pisał i nie interesuje mnie, że tego nie chcesz.
-
Nie, nie Maks… Chcę tego… Potrzebuję tego. Nie umiem bez ciebie żyć.
Przepraszam za wcześniej, ale… źle się czułam z tym wszystkim.
- Jesteś
już w domu?
-
Tak, tak… Już jakieś 2 godziny.
- I
jak?
-
Maks… czemu moi rodzice wiedzieli? Dlaczego oni wiedzieli, że jesteś we Francji
i mi nie powiedzieli?
-
Co? – chłopak wyraźnie zdziwił się.
-
Nie udawaj…
-
Nie udaję, o co… o co w ogóle chodzi?
-
Moi rodzice wiedzieli, że jesteś we Francji. Wchodząc do domu usłyszałam przez przypadek
ich rozmowę. Nie zdziwię się, jeżeli za chwilę usłyszę też twój adres…
-
Boże… Uduszę ich…
-
Kogo?
-
Moich… Dobra, nieważne. Ja nic o tym nie wiedziałem, przysięgam.
-
Wierzę ci…
Skończyliśmy
rozmawiać. Była już 19. Szymkowi oznajmiłam, że wszystko opowiem mu jutro. Do
rodziców w ogóle nie odzywałam się. Nie chciałam na razie tego robić. Wolałam
ochłonąć, żeby nie powiedzieć kilu słów za dużo, a potem żałować.
_________________________________________
JUŻ 90 ROZDZIAŁ! <3
Dziękuję Wam wszystkim za wszystko! :')
Bez Was nie doszłabym do tego momentu. Dziękuję!
*.* świetne <3 czekam, czekam, czekam <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam to jak piszesz. Codziennie sprawdzam czy jest coś nowego. Nawet w szkole na lekcjach to robię a ostatnio zaczęłam czytać to opowiadanie od początku..
OdpowiedzUsuńŚwietne *.* Nie wiem dlaczego ale jak zaczynałam czytać ten rozdział przyszła mi na myśl taka sytuacja że fajnie by było gdyby Wiktoria wchodziła do domu a tam czekałby na nią Maks. :) Ale bardzo ciekawie zapowiadają się dalsze losy ... Pozdrawiam i życzę dużo inspiracji ,*
OdpowiedzUsuń/ Lola <3
Dobrze,że Maks zadzwonił.. Dobrze,że Wiki zrozumiała,że tak też mogą funkcjonować. Mam nadzieję,że niedługo Maks będzie mógł wrócić do Polski, do Wiktorii <3
OdpowiedzUsuńWiedziałam że jej rodzice wiedzą! Byłam pewna :D Fajnyy rozdział, oni musza byc razem :P
OdpowiedzUsuńGdy zobaczyłam liczbę ''90'' przy słowie "Rozdział" zrobiłam wielkie oczy :o
OdpowiedzUsuńJa nie przestawałam chcieć czytać, a Ty już tyle napisałaś !
Wytrwałym gratulacje ! :*
i największe gratki dla moniaka :****
DZIĘKUJĘ ;D
Buziollleee wielkieee, P. (Perełka)
PS. Długi (+), ciekawy (+), zaciekawiający co dalej (+) = big plus +++++++++++++++++++++