sobota, 26 października 2013

Rozdział 90.

*z perspektywy Wiktorii.
Autobus zatrzymał się na jednym z parkingów. Dużo osób miało stąd blisko do domów, ja również. Na Martynę czekała jej mama, która bardzo nalegała i w rezultacie podwiozła mnie do mieszkania. Było to nie więcej jak 7 minut drogi. Z całym bagażem w końcu wysiadłam z samochodu.
- Dziękuję bardzo, do widzenia. Pa Marti. 
Stanęłam przed bramką. Otworzyłam ją, nie dzwoniąc domofonem. Następnie położyłam moją torbę przed wejściem do domu. Byłam strasznie podekscytowana, że będę mogła opowiedzieć o wszystkim rodzicom. Ostrożnie i cicho nacisnęłam na klamkę, kilka kroków i stałam już w przedpokoju. Mama i tata byli w kuchni, bo stamtąd dobiegały ich głosy. 
- Powinniśmy jej powiedzieć, że wiemy, że wiedzieliśmy od początku.
- Julka… 
- Nawet nie wiesz jak się z tym teraz czuję. 
Zastanawiałam się o co chodzi… Nie rozumiałam.
- To by tylko pogorszyło sprawę. Dawała bez niego radę. 
- Nie dawała… Kuba, przecież Wiktoria by nam tego nie wybaczyła… To nasza córka, powinniśmy…
- O niczym nie wie, tak? Więc nie martwmy się na zapas. 
Ktoś wyszedł z kuchni, a ja stałam oparta o ścianę. Domyśliłam się, zrozumiałam o czym rozmawiali. 
- Wiktoria… - mama upuściła na mój widok szklankę. 
***
Kobieta stała wpatrzona w córkę jak w jakieś widmo. Kilka sekund potem zatrzymał się obok niej Kuba.
- Cześć córuś – podszedł bliżej i chciał ją przytulić.
- Nie dotykaj mnie – odsunęła się.
- Ok… - mężczyzna zmieszał się i wrócił na poprzednie miejsce.
- Jak długo tu stoisz? – spytała Julia.
- Wystarczająco długo… - nastolatka popatrzyła na rodziców z żalem i smutkiem.
- Wiesz o czym rozmawialiśmy? – pytała dalej kobieta.
- Domyśliłam się – dziewczyna hamowała łzy.
- Wiktoria…
Dziewczyna była wpatrzona w podłogę.
- Spotkałam Maksa – powiedziała cicho.
Rodzice popatrzyli  na nią dziwnym wzrokiem.
- Spotkałam go, ale wy… wy wiedzieliście, że on tam jest… dlaczego? – próbowała zrozumieć. – Dlaczego mi nie powiedzieliście?
- Nie mogliśmy… Prosili nas, żeby nikomu nie mówić. Jeżeli byś się dowiedziała to… niewiadomo co by ci przyszło do głowy.
- Pójdę już na górę… - odparła po chwili milczenia.
- Wiki, przepraszamy – odezwał się Jakub.
*z perspektywy Wiktorii.
Ze spuszczoną głową powoli weszłam po schodach. Otworzyłam drzwi do swojego pokoju. Nic się nie zmieniło… Chyba nic.
Usiadłam na podłodze, oparłam się o łóżko. Wyciągnęłam telefon z kieszeni. Odblokowałam go. Chciałam zadzwonić… zadzwonić do Maksa. Czemu? Przecież powiedziałam, że nie chcę mieć z nim kontaktu. Czego ja chcę? Sama nie wiem. Jestem głupią, niedojrzałą, samolubną dziewczyną. Tak, to chyba ja… Zmieniłam się. Czas mnie zmienił…
Zasnęłam.
- Siostra! Wiktoria! Halo! – poczułam jak ktoś szarpie moje ramię.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą Szymka.
Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, wstałam i mocno przytuliłam go do siebie.
- Nie wierzę, że to powiem, ale tęskniłem.
- Ja też głupku.
- Musisz mi wszystko opowiedzieć – powiedział stanowczo.
W tej samej chwili usłyszałam dzwonek komórki. Zaczęłam jej szukać. Była pod łóżkiem.
- Zaraz pogadamy, ok.?
- Spoko, spoko.
Brat wyszedł z pokoju. Zostałam sama.
- Halo?
- Nie rozłączaj się, proszę.
- Nie mam zamiaru.
- Nie pozwolę na to… Nie pozwolę, żeby w taki sposób to wyglądało. Będę do ciebie dzwonił, pisał i nie interesuje mnie, że tego nie chcesz.
- Nie, nie Maks… Chcę tego… Potrzebuję tego. Nie umiem bez ciebie żyć. Przepraszam za wcześniej, ale… źle się czułam z tym wszystkim.
- Jesteś już w domu?
- Tak, tak… Już jakieś 2 godziny.
- I jak?
- Maks… czemu moi rodzice wiedzieli? Dlaczego oni wiedzieli, że jesteś we Francji i mi nie powiedzieli?
- Co? – chłopak wyraźnie zdziwił się.
- Nie udawaj…
- Nie udaję, o co… o co w ogóle chodzi?
- Moi rodzice wiedzieli, że jesteś we Francji. Wchodząc do domu usłyszałam przez przypadek ich rozmowę. Nie zdziwię się, jeżeli za chwilę usłyszę też twój adres…
- Boże… Uduszę ich…
- Kogo?
- Moich… Dobra, nieważne. Ja nic o tym nie wiedziałem, przysięgam.
- Wierzę ci…

Skończyliśmy rozmawiać. Była już 19. Szymkowi oznajmiłam, że wszystko opowiem mu jutro. Do rodziców w ogóle nie odzywałam się. Nie chciałam na razie tego robić. Wolałam ochłonąć, żeby nie powiedzieć kilu słów za dużo, a  potem żałować. 
_________________________________________
JUŻ 90 ROZDZIAŁ! <3
Dziękuję Wam wszystkim za wszystko! :') 
Bez Was nie doszłabym do tego momentu.  Dziękuję!

6 komentarzy:

  1. *.* świetne <3 czekam, czekam, czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam to jak piszesz. Codziennie sprawdzam czy jest coś nowego. Nawet w szkole na lekcjach to robię a ostatnio zaczęłam czytać to opowiadanie od początku..

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne *.* Nie wiem dlaczego ale jak zaczynałam czytać ten rozdział przyszła mi na myśl taka sytuacja że fajnie by było gdyby Wiktoria wchodziła do domu a tam czekałby na nią Maks. :) Ale bardzo ciekawie zapowiadają się dalsze losy ... Pozdrawiam i życzę dużo inspiracji ,*
    / Lola <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze,że Maks zadzwonił.. Dobrze,że Wiki zrozumiała,że tak też mogą funkcjonować. Mam nadzieję,że niedługo Maks będzie mógł wrócić do Polski, do Wiktorii <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam że jej rodzice wiedzą! Byłam pewna :D Fajnyy rozdział, oni musza byc razem :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdy zobaczyłam liczbę ''90'' przy słowie "Rozdział" zrobiłam wielkie oczy :o
    Ja nie przestawałam chcieć czytać, a Ty już tyle napisałaś !
    Wytrwałym gratulacje ! :*
    i największe gratki dla moniaka :****
    DZIĘKUJĘ ;D

    Buziollleee wielkieee, P. (Perełka)

    PS. Długi (+), ciekawy (+), zaciekawiający co dalej (+) = big plus +++++++++++++++++++++

    OdpowiedzUsuń