*z perspektywy Wiktorii.
Minął kolejny wieczór, kolejna noc. Wstaliśmy rano, około 8.30, ogarnęliśmy się i zeszliśmy na śniadanie. Minęło ono dosyć szybko. Na schodach natknęłam się na Tomka.
- Możemy porozmawiać? - zaproponował.
- Pewnie.
Wyszliśmy na balkon, który znajdował się na końcu korytarza.
- Jak się wam układa?
- Wiesz... Szczerze mówiąc, to myślałam o tym wszystkim i... Ja chyba sama nie wiem, czego chcę.
- To znaczy?
- Po prostu nie wiem czy będę potrafiła być jego dziewczyną. Boję się, że coś schrzanię. Zawsze traktowałam go jak brata, a teraz...
- Nie wiem czy to skuteczna rada, ale myślę, że najlepiej będzie jeżeli dalej będziecie dla siebie przyjaciółmi. Że to właśnie to uczucie będzie wami kierowało, a miłość... Będzie w waszych sercach. Nie musicie przecież być słodziutką, nierozłączną parą, która tylko ciągle się całuje, itd.
Słuchałam Tomka z wielką uwagą. Mówił z sensem. Zastanawiało mnie teraz jeszcze jedno.
- Dlaczego ty mi to mówisz?
- Staram się być dobrym znajomym. Chcę, żebyś była szczęśliwa.
- Wiem, że jest ci z tym ciężko i w ogóle...
- Nie. Nie możesz myśleć o mnie. Nie jest mi już źle, pogodziłem się z rzeczywistością. Widocznie nie jesteśmy sobie pisani. To chyba było jednak jakieś cholernie mocne zauroczenie.
- Jesteś wspaniały. Dziękuję za wszystko.
Przytuliłam się do chłopaka, a niedługo potem poszliśmy do swoich pokoi.
Za około 15 minut nauczyciele zgodzili się na czas wolny. Mieliśmy go aż 6 godzin. Zapewne ze względu na to, że zostało bardzo mało czasu do powrotu do Polski.
Na samym początku postanowiłyśmy razem z Martyną i Zuzą udać się do kilku sklepów. Były to jedne z moich najlepszych zakupów. Ciuchy tutaj są naprawdę świetne. Na tym zeszły nam 2 godziny.
*z perspektywy Maksa.
Wyszedłem z domu i powoli maszerowałem w miejsce, gdzie umówiłem się z Wiktorią.
- Siema idioto - usłyszałem na przywitanie.
- Aż taki zły jestem? - spytałem w między czasie całując ją.
- Tak - odpowiedziała i uśmiechnęła się.
- Nie wiem jak ty, ale ja umieram z głodu. Rodzice w pracy, więc nie ma kto zrobić obiadu.
- Pasowałoby się nauczyć gotować, nie sądzisz?
- Na to jeszcze jest czas, spokojnie.
Doszliśmy do wniosku, że zjemy coś w Mc, a potem pójdziemy do mnie.
Ze smakiem skonsumowaliśmy posiłek i dowlekliśmy się do domu.
- Co z Izą? - spytała niespodziewanie dziewczyna.
- Nie rozmawiałem z nią od tamtego czasu. Ale ja nie mogłem z nią być... Nie czułem nic do niej, więc to byłoby bez sensu.
Wiktoria położyła się na łóżku i zaczęła sie dziwnie uśmiechać.
- Co ci? Już do końca głupiejesz?
- Pocałuj mnie.
- Mam całować taką brzydką, grubą, chamską, wstrętną dziewczynę? - skrzywiłem się tłumiąc w sobie śmiech.
- Tak, jeżeli ją kochasz, masz ją pocałować.
Podszedłem bliżej, schyliłem się i delikatnie musnąłem usta dziewczyny.
Minął kolejny wieczór, kolejna noc. Wstaliśmy rano, około 8.30, ogarnęliśmy się i zeszliśmy na śniadanie. Minęło ono dosyć szybko. Na schodach natknęłam się na Tomka.
- Możemy porozmawiać? - zaproponował.
- Pewnie.
Wyszliśmy na balkon, który znajdował się na końcu korytarza.
- Jak się wam układa?
- Wiesz... Szczerze mówiąc, to myślałam o tym wszystkim i... Ja chyba sama nie wiem, czego chcę.
- To znaczy?
- Po prostu nie wiem czy będę potrafiła być jego dziewczyną. Boję się, że coś schrzanię. Zawsze traktowałam go jak brata, a teraz...
- Nie wiem czy to skuteczna rada, ale myślę, że najlepiej będzie jeżeli dalej będziecie dla siebie przyjaciółmi. Że to właśnie to uczucie będzie wami kierowało, a miłość... Będzie w waszych sercach. Nie musicie przecież być słodziutką, nierozłączną parą, która tylko ciągle się całuje, itd.
Słuchałam Tomka z wielką uwagą. Mówił z sensem. Zastanawiało mnie teraz jeszcze jedno.
- Dlaczego ty mi to mówisz?
- Staram się być dobrym znajomym. Chcę, żebyś była szczęśliwa.
- Wiem, że jest ci z tym ciężko i w ogóle...
- Nie. Nie możesz myśleć o mnie. Nie jest mi już źle, pogodziłem się z rzeczywistością. Widocznie nie jesteśmy sobie pisani. To chyba było jednak jakieś cholernie mocne zauroczenie.
- Jesteś wspaniały. Dziękuję za wszystko.
Przytuliłam się do chłopaka, a niedługo potem poszliśmy do swoich pokoi.
Za około 15 minut nauczyciele zgodzili się na czas wolny. Mieliśmy go aż 6 godzin. Zapewne ze względu na to, że zostało bardzo mało czasu do powrotu do Polski.
Na samym początku postanowiłyśmy razem z Martyną i Zuzą udać się do kilku sklepów. Były to jedne z moich najlepszych zakupów. Ciuchy tutaj są naprawdę świetne. Na tym zeszły nam 2 godziny.
*z perspektywy Maksa.
Wyszedłem z domu i powoli maszerowałem w miejsce, gdzie umówiłem się z Wiktorią.
- Siema idioto - usłyszałem na przywitanie.
- Aż taki zły jestem? - spytałem w między czasie całując ją.
- Tak - odpowiedziała i uśmiechnęła się.
- Nie wiem jak ty, ale ja umieram z głodu. Rodzice w pracy, więc nie ma kto zrobić obiadu.
- Pasowałoby się nauczyć gotować, nie sądzisz?
- Na to jeszcze jest czas, spokojnie.
Doszliśmy do wniosku, że zjemy coś w Mc, a potem pójdziemy do mnie.
Ze smakiem skonsumowaliśmy posiłek i dowlekliśmy się do domu.
- Co z Izą? - spytała niespodziewanie dziewczyna.
- Nie rozmawiałem z nią od tamtego czasu. Ale ja nie mogłem z nią być... Nie czułem nic do niej, więc to byłoby bez sensu.
Wiktoria położyła się na łóżku i zaczęła sie dziwnie uśmiechać.
- Co ci? Już do końca głupiejesz?
- Pocałuj mnie.
- Mam całować taką brzydką, grubą, chamską, wstrętną dziewczynę? - skrzywiłem się tłumiąc w sobie śmiech.
- Tak, jeżeli ją kochasz, masz ją pocałować.
Podszedłem bliżej, schyliłem się i delikatnie musnąłem usta dziewczyny.
<3!
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny. xx
Ps: Tomek bardzo dobrze powiedział to o tym uczuciu i wgl. ;)
ja chcę kolejny <3
OdpowiedzUsuńkiedy następny?
OdpowiedzUsuńNie wiem jeszcze, postaram się jak najszybciej. :)
OdpowiedzUsuńno kiedy...? bo nudzi mi się to codzienne wchodzenie po 5-10 razy... i znowu lipa...
OdpowiedzUsuńRozdział jutro..
OdpowiedzUsuńPs. Trzymajcie kciuki, piszę jutro konkurs z polskiego. :|