*z perspektywy Wiktorii.
Leżeliśmy na łóżku w pokoju Maksa i oglądaliśmy
jakiś film. Był genialny, ale byłam tak zmęczona, że kilka razy prawie zasnęłam
na ramieniu chłopaka.
- Za ile wyjeżdżacie?
- 2 albo 3 dni… już nawet nie pamiętam.
Przez cały czas czułam mocne bicie serca.
- Czemu pytasz? – spytałam zamykając oczy.
- Bo… nie wiem, jak to wszystko się ułoży – głos
stopniowo cichł. – Ty wrócisz do Krakowa, a ja…
Zasnęłam.
Spałam.
Śniłam.
W końcu obudziłam się. Niebo było już ciemne, miasto
cichło, stawało się puste. Nikogo nie było w pokoju. Wstałam i podeszłam do
okna. Stałam tak przez chwilę i łza spłynęła po moim policzku. Czemu jestem tak
bardzo wrażliwa, uczuciowa, wszystkim się przejmuję? Ciągle szukam dobrej
odpowiedzi…
- Jak mam jej to powiedzieć? Mam ją kolejny raz
zawieść?
- Maks… wiem, jak to wygląda. Mi też jest ciężko.
Gdybyśmy mogli, uwierz mi, że idę po walizkę i już dzisiaj się pakujemy… Ale
nie możemy.
- Czemu on nam niszczy życie?
- Bo zazdrości nam szczęścia.
- Przecież nie jesteśmy szczęśliwi, więc jak może
nam zazdrościć?
- Nie jesteś szczęśliwy? A Wiktoria?
Wpatrywałam się w kołyszące się delikatnie gałązki
drzew, słuchając dialogu.
- Nie jestem szczęśliwy do końca. Nie chcę
skrzywdzić jej drugi raz. Chcę wrócić z nią do Krakowa.
- Maks… obiecuję ci, że jeżeli tylko znowu go
złapią, jeżeli dostaniemy informację, pakujemy się i wracamy, natychmiast.
- Już tyle razy mi to obiecywałaś… i co?
- Przyrzekam na wszystko.
W tym momencie chyba zadzwonił telefon. Kobieta
weszła do przedpokoju, a ja rzuciłam się na łóżku i udawałam, że nadal śpię.
Kiedy natomiast Maks otworzył drzwi do swojego pokoju, niby zaczęłam przebudzać
się.
Po jego ruchach wydawało mi się, że usiadł za moją
głową. Nie zdążyłam jeszcze otworzyć oczu. Chłopak delikatnie pocałował mnie w
czoło, a ja uśmiechnęłam się.
Kilka minut temu poznałam prawdę. Prawdę, która była
czymś oczywistym, ale dopiero teraz uświadomiłam sobie, że to się dzieje, że
się stanie. Ja wyjadę, a Maks zostanie tutaj… Musiałam jednak udawać, że nie
słyszałam rozmowy. Musiałam, bo chciałam.
- Wyspana?
- Długo już tak leżę?
- Chyba jakoś godzinę.
- Muszę wracać do hotelu.
- Wolałbym żebyś została – westchnął ze smutkiem.
Podniosłam się i usiadłam naprzeciwko niego. Zobaczyłam
w jego oczach niezadowolenie, złość – efekty dialogu z mamą.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę po czym ja poszłam
się ubierać. Staliśmy w korytarzu. Maks patrzył na mnie i śmiał się z moich
niezręcznych ruchów, podczas których prawie wylądowałam na podłodze.
- Ale oferma – wyszczerzył się. Ja natomiast
podniosłam nogę i już miałam uderzyć nią w pewne miejsca, ale chłopak odsunął
się.
- Uważaj – powiedziałam głośniej, bo Maks prawie
wszedł w wychodzącą z kuchni kobietę.
Obydwoje popatrzyliśmy na nią. Wyglądała na
załamaną, a jej wyraz twarzy był… nijaki.
- Co jest? – spytał jej syn.
Przełknęła głośno ślinę, wzięła głęboki i ciężki
oddech, po czym na sekundę podniosła do góry kąciki ust.
- On jest w Paryżu – skierowała wzrok na Maksa.
Zapadła cisza.
Nikt nic nie powiedział. Kobieta dopiero po chwili
otrząsnęła się.
- Więc… dobranoc.
- Dobranoc… – odpowiedziałam momentalnie, bez
zastanowienia.
***
Para wyszła przed kamienicę.
- Nie możesz ze mną iść…
- Dlaczego?
- Bo jak on cię tutaj znajdzie to… to niewiadomo do
czego będzie zdolny.
- Sama nie pójdziesz.
- Maks… nie pozwolę, żeby coś ci się stało. Ani tobie,
ani twoim rodzicom. Mnie nie zna, ale jak zobaczy ciebie…
- Chodź tutaj – chłopak mocno przytulił do siebie
dziewczynę.
- Nigdy nie chcę cię stracić… - wyszeptała bardzo,
bardzo cicho.
Minęło kilkadziesiąt sekund. Zamienili kilka zdań i
musieli w końcu się pożegnać
- Kocham cię.
- To dobrze, bo ja ciebie też.
Kiedy się to ułozy wreszcie :c?
OdpowiedzUsuńnareszcie !
OdpowiedzUsuńdalej, błagam ! nawet jeszcze dzisiaj!
P.