niedziela, 20 października 2013

Rozdział 87.


*z perspektywy Wiktorii.
Otworzyłam oczy. Zegarek wskazywał godzinę 7.37. Wstałam i wzięłam szybki prysznic. Potem zeszłam na śniadanie. Nauczyciel przypomniał oczywiście, że mamy się dokładnie i sprawnie spakować, posprawdzać wszystkie zakamarki, żebyśmy czegoś nie zostawili. Poupychałam ciuchy i wszystkie moje gramoty w walizce. Nie minęło wiele czasu, byłam gotowa. Nadal nie rozmawiałam z Martyną ani z Zuzą. Z Maksem też nie zamieniłam słowa od wczoraj. Zostałam sama z wszystkimi problemami, ale chyba na to zasłużyłam…
Hotel mieliśmy opuścić około 15, ale wszystkim udało się posprzątać do 13, więc podziękowaliśmy obsłudze i mogliśmy spokojnie opuścić pokoje. Bagaże odnieśliśmy do naszego autobusu. Poszliśmy jeszcze w jedno miejsce, ponieważ mieliśmy na tyle czasu. Około 16 wybraliśmy się po raz ostatni na francuską pizzę. Widziałam, że Nikodem próbuje rozmawiać z Martyną, ona nie była jednak zbyt przychylna.
- Dlaczego go odrzucasz? – udało mi się dotrzeć do niej, kiedy szliśmy chodnikiem.
Popatrzyła na mnie i spuściła głowę w dół.
- Dalej mi nie wierzysz? – spytałam i znowu zrobiło mi się cholernie przykro.
Dziewczyna przyspieszyła i dołączyła do grupy idącej bardziej z przodu.
Mijały kolejne minuty. Czasu do wyjazdu było co raz mniej. Wybiła godzina 17.30. Szliśmy już do autobusu, który stał na placu, obok jakiegoś parku.
Obeszliśmy go, stanęliśmy przed drzwiami.
Zobaczyłam nagle, że przy jednej z niedalekich ławek stoi ktoś… Przestraszyłam się. Popatrzyłam dokładniej… to przecież Maks.
Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam Martynę, która podniosła delikatnie do góry kąciki ust. Szłam powoli, w końcu dotarłam do chłopaka.
- Cześć – powiedział od razu i chrząknął.
- Hej… - odpowiedziałam cicho.
Nasze oczy spotkały się. Miałam ochotę podejść bliżej i po prostu przytulić się, pocałować… ale stał teraz między nami jakiś niewidoczny mur.
- To, że nie możemy być razem, nie znaczy, że nie będę cię kochać… - wymamrotałam po chwili zastanowienia.


- Chodź tutaj…
Chłopak przytulił mnie i cmoknął. Właśnie zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że to koniec…
- To koniec - przedstawiłam mu swoje myśli, kiedy odsunęliśmy się od siebie.
Zobaczyłam łzy w jego oczach… Ból… Miłość…


- Jedź ze mną – powiedziałam.
- Co? – zdziwił się.
- Jedź ze mną… Nauczyciele się zgodzą, poproszę ich i…
- Wiktoria – przerwał mi. – To niemożliwe, zrozum…
- Czemu? A co z nami? – zdenerwowałam się. – Jeżeli to uczucie jest prawdziwe, nie możesz odejść.


- To się nie liczy. Muszę – podsumował krótko.
- W takim razie, po tym wszystkim, co się wydarzyło, co się liczy? – spytałam, nie rozumiejąc go.
Milczał.
- Maks! – krzyknęłam błagalnie i złapałam go za szyję. – Proszę, nie pozwól mi odejść… - rozpłakałam się.
To chyba było nasze pożegnanie…
- Nie mam już nikogo… Wszystko straciłem – mówił, a ja powoli szłam w stronę autobusu. Nie chciałam już na niego patrzeć, już tęskniłam, straciłam go po raz kolejny…


- Kocham cię – powiedział głośniej. – I nie mam już nikogo – powtórzył i siąknął nosem.
- Miałeś mnie! – wydusiłam z siebie, odwracając się jeszcze raz.


***
Chłopak nie stał dłużej w miejscu, podbiegł do dziewczyny, popatrzył na nią i objął ją, chowając głowę w ramieniu.
- Kocham cię – szepnął i zaczął przerywać słowa pocałunkami. – Jesteś najważniejsza – cmok. – Przepraszam, że cię krzywdzę – autobus zapalił. – Jesteś najważniejsza – ostatni pocałunek.
- Nie rób mi tego… - prosiła.


- Wiktoria, jedziemy… - pojawiła się obok nich Martyna.
- Przepraszam… - szepnął jeszcze, po czym odsunął się. Ich dłonie zaczęły rozdzielać się…
Maks odsunął się jeszcze dalej i usiadł na ziemi.


Dziewczyny szybko wbiegły do autobusu przez upomnienie nauczyciela. Wiktoria rzuciła się na siedzenie i zaczęła płakać jeszcze bardziej, wtulając się w przyjaciółkę.


Pojazd ruszył. Nastolatka popatrzyła za szybę, Maks biegł obok niej, ale zwalniał. On zwalniał czy autobus przyspieszał? Chyba to i to, bo minęło kilka sekund i chłopak znikł…


- Wiktoria… - Martyna szepnęła w jej stronę.
Dziewczyna momentalnie odwróciła się i popatrzyła na nią.

Znowu płakali… Znowu obydwoje płakali…

___________________________________
Znowu sorrki za gify, że musieliście tyle czekać i w ogóle przepraszam. Mam nadzieję, że się wam chociaż trochę podoba. x

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam te gify :D Dodają tego czegoś:D
    Ooo matko, ja chce juz dobrze :c

    OdpowiedzUsuń
  2. popłakałam się... znowu... :P co ty ze mną robisz ? :P świetny rozdział :P czekamy na dalsze losy ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeeest MEEEGA *o* popłakałam się ;p a te gify są super <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne.. płaczę,bo porównuję do tego co dzieje się w moim popieprzonym życiu ;c

    OdpowiedzUsuń
  5. <3 dalej <3
    piękne, ale szmutaśne ;<

    P.

    OdpowiedzUsuń