- Halo… Wiktoria, wstawaj. Słyszysz? No wstawaj, no.
Dziewczyna w ogóle nie reagowała na głos brata.
- Wiktoria! – prawie krzyknął koło jej ucha chłopak.
Ta dalej leżała niewzruszona, ale po chwili wydobyła
z siebie kilka cichych słów:
- Zabiję cię braciszku…
- O! Widzę, że już nie śpisz. To dobrze – mówił
ucieszony brat.
- Masz 3 sekundy, żeby uciec – kontynuowała
Wiktoria, ledwo otwierając usta.
- Dobra, dobra, ale jest sprawa.
- Jaka?! – zerwała się dziewczyna i usiadła na
łóżku. – Jest 8 rano, pierwszy dzień wakacji, a ty mi przychodzisz i budzisz
mnie, bo masz jakąś ważną sprawę. Naprawdę, jesteś jedyny w swoim rodzaju
Szymuś.
- Po pierwsze siostrzyczko, to jest godzina 11. Po
drugie jest już trzeci dzień wakacji, a nie pierwszy. Po trzecie to nie do
końca ja mam sprawę, tylko ten ktoś, kto jest na dole.
- Kto jest na dole? – spytała dziewczyna dziwnie
patrząc na Szymka.
- Na dole już nikt – obydwoje siedząc w pokoju
usłyszeli głos Maksa.
Wszedł po schodach i udał się do pokoju
przyjaciółki, trzymając w ręce telefon i przegryzał batona.
- Czy wy do końca powariowaliście?! – zaczęła na
nich krzyczeć Wiktoria.
- No co ty, ale czekaj… - mówił chłopak, cały czas
wlepiając wzrok w komórkę. – O! Hahaha, patrz.
Maks odwrócił telefon w jej stronę i oczom
dziewczyny ukazało się jej zdjęcie w łóżku, gdy jeszcze spała.
- Nudziło się nam – skomentował krótko Szymek,
śmiejąc się wraz z przyjacielem.
- Usuń to – mówiła łagodnie dziewczyna i piorunowała
ich wzrokiem. – Mówię na poważnie, usuń.
Chłopcy nie reagowali w ogóle na jej polecania.
- Ok. W takim razie jestem zmuszona zabrać Wam ten
telefon.
Dziewczyna energicznie wyszła spod kołdry i rzuciła
się w stronę chłopaków. Ci zaczęli rzucać w nią poduszkami, przewracać się i
plątać po ziemi, telefon cały czas był jednak dobrze chroniony.
- Kurde, jesteście żałośni – powiedziała w ich
stronę sama się już śmiejąc.
- Weź się ogarnij i chodź na dół, coś ci potem
powiem – odpowiedział jej Maks.
Po 40 minutach była już gotowa. Wyglądała znacznie
lepiej niż po przebudzeniu. Skończyła jeść śniadanie, wyszła do chłopaków na
zewnątrz i usiadła obok nich na huśtawce.
- Nie wyspałam się przez was – mówiła dziewczyna i
schowała głowę w dłoniach.
W pewnym momencie, gdy cały czas tak siedzieli i
nudzili się usłyszeli, że jakieś auto zatrzymało się przed domem. Rodziców nie
było, więc sami musieli przyjąć niespodziewanych gości. Wiktoria wstała i udała
się pod bramkę. Na początku nikogo nie dostrzegła, widziała tylko auto. Po
chwili wyszedł z niego jakiś mężczyzna, ale dziewczyna nie poznała go z daleka.
Nie było to jednak możliwe, gdyż ten ktoś cały czas stał tyłem do niej.
- Dzień dobry… a Pan do kogo? – zapytała zmieszana
Wiktoria.
W tym momencie mężczyzna się odwrócił, a Wiktoria
przyłożyła rękę do ust i zaczęła skakać jak szalona, prawie płacząc.
- Co wy tu robicie?! Jak?! – krzyczała i otwierała
szybko bramkę.
- Stęskniliśmy się! – usłyszała.
- Jeju, nie wierzę!
Dziewczyna wybiegła przed ogrodzenie i niemalże
wskoczyła na Wiktora. Przytulając się do niego, poczuła, że ktoś klepie ją w
plecy.
- O mamo! – zaczęła śmiać się jeszcze bardziej i
wtuliła się w Olę.
Wiktor i Ola to małżeństwo. Byli to przyjaciele mamy
Wiktorii – Julii. Wcześniej Aleksandra bardzo mocno kochała swojego pierwszego
chłopaka Dawida, ten jednak zmarł na raka. Z obecnym mężem ma już synka. Postanowili
nadać mu imię Dawid. Wyjechali z Polski 3 lata temu, ponieważ stan zdrowia ich dziecka nie był zbyt
zadowalający.
- Nawet nie wiecie, jak się cieszę. Mama jak was
zobaczy to chyba się popłacze – kontynuowała Wiktoria.
- Chcemy zrobić jej niespodziankę, na razie lepiej
niech nie wie, że tu jesteśmy – odpowiedziała jej uśmiechnięta Ola.
- A gdzie Dawidek?
- Śpi jeszcze, zmęczony jest. My z resztą też, ale
to nic.
- Ok. I tak w ogóle to czemu mu tutaj stoimy?
Chodźcie na podwórko. Z tyłu jest Szymek.
Wiktor zabrał z samochodu syna i wszyscy razem
przekroczyli bramkę. Udali się za dom.
- Ciocia Ola! Wujek! – krzyczał Szymon zeskakując z
huśtawki i biegnąc w ich stronę w
podskokach.
- To nasz przyjaciel, Maks – przedstawiła chłopaka
Wiktoria.
- Miło nam – odpowiedział wujek i podał mu rękę.
- Mama i tata to chyba będą wniebowzięci jak was
zobaczą! Już biorę telefon i do nich dzwonię – mówił Szymek i szczerzył się do
komórki.
- Nie! – krzyknęli wszyscy chórem w jego stronę, a
ten momentalnie popatrzył na nich.
- Dobra… Spokojnie. Nigdzie nie dzwonię – powiedział
lekko zaniepokojony zachowaniem reszty, ale po chwili sam zaczął się śmiać
wspólnie z nimi.
_____________________________________________________
Hej, hej :) dawno z Wami nie „rozmawiałam” pisząc
coś pod rozdziałem :/ Tak więc dzisiaj to zrobię. Chciałabym Was zapytać - co
sądzicie o tym opowiadaniu? Wiem, że nie jest ono już takie jak pierwsze, i że
może się Wam mniej podobać. Uwierzcie, bardzo się staram, żeby również każdy
rozdział tego, był w miarę fajny. Mamy dopiero 15 rozdział, więc nie martwcie
się – akcja się jeszcze rozkręci. Mam do Was jeszcze jedną prośbę. Dodając
kolejny, nowy rozdział widzę tu na blogu, (bo o FB już nie wspominam) 2,4, czasem
może 8 komentarzy… Nie wiem ile osób czyta te moje wszystkie wypociny. Być może
mało i to jest też odzwierciedleniem tego, co i ile osób, zostawia jakiś ślad
po sobie.. Oczywiście - bardzo szanuję każdą osobę, która na fb lajknie post z opowiadaniem czy też tu, jeżeli zostawi jakiś znak, że tu była, przeczytała.
Proszę Was z całego serduszka – jeżeli przeczytacie
ten rozdział, zostawcie ten głupi komentarz. Chciałabym mniej więcej wiedzieć,
dla ilu człowieków teraz piszę. Nawet nie wiecie, chociaż może niektórzy z Was
wiedzą, ile te Wasze pozostawione tu słowa sprawiają mi radochy. Naprawdę.
Kocham Was… x