Maks wrócił do domu w jeszcze gorszym humorze.
Najchętniej odizolowałby się teraz od świata i pożył przez chwilę spokojnie –
bez żadnych stresów, problemów i trudnych wyborów. Tego niestety nie był
wstanie dokonać.
Wieczorem postanowił udać się na spacer i trochę
ochłonąć. Poszedł w dobrze znane mu miejsce. Tak naprawdę mało kto o nim
wiedział. Najczęściej przebywał tam właśnie Maks i Wiktoria. Tym razem wybrał
się tam sam. Kiedy tylko przeszedł przez wąską dróżkę, zarośniętą po obu
stronach drzewami, znalazł się już przy małym jeziorze.
Robiło się już ciemno i chłodno. Chłopak usiadł na pomoście,
oparł ręce na kolanach i zaczął patrzeć w wodę. Myślał długo. W pewnym momencie
położył się i zaczął patrzeć w widoczne już gwiazdy. Niejednokrotnie pojawiał
się wtedy na jego twarzy uśmiech…
*z perspektywy Maksa.
Leżąc tak, nie myślałem o niczym albo raczej o nikim
innym, niż o Wiktorii. Przypomniało mi się wtedy nasze pierwsze spotkanie.
Byliśmy przecież dziećmi, byliśmy mali, nie myśleliśmy na poważnie. Pamiętałem wszystko
dokładnie. Każde słowo i każde wydarzenie, które je poprzedziło, wszystkie
ruchy. Nawet nie byłem tego świadomy, ale chyba dopiero teraz zaczęło do mnie
to wszystko docierać.
„Gdyby nie ty, nie byłoby jej” – pomyślałem w między
czasie, przypominając sobie zrozpaczoną mamę Wiktorii.
Było lato. Mieliśmy po 5 lat. Pamiętam, że kiedy
byłem jeszcze mniejszy mama zawsze przychodziła ze mną tutaj, siadaliśmy
wieczorem i ona opowiadała mi różne historie. Pewnego dnia postanowiłem przyjść
tu sam. Rodzice nawet nie wiedzieli, że wyszedłem z domu. Dobrze już znałem to
miejsce, dlatego byłem przekonany, że nic mi się tu nie stanie. Na początku
szedłem powoli, z rękoma w kieszeni i pogwizdywałem sobie jakąś melodię. Kiedy doszedłem
do małego lasku, minąłem dróżkę i sięgnąłem wzrokiem na pomost, zauważyłem tam
jakąś dziewczynę. Lub raczej małą dziewczynkę. Skakała, biegała, a w gruncie
rzeczy wyglądała tak, jakby tańczyła. W pewnym momencie zaczęła robić wielkie
ukłony, stojąc na samym przedzie „mini
mola.” Usłyszałem za mną czyjeś kroki, więc odwróciłem się, ale nikogo tam
jeszcze nie widziałem. Kiedy skierowałem głowę w poprzednim kierunku –
dziewczynki już tam nie było. Wyszedłem zza drzew i usłyszałem krzyki oraz zobaczyłem
unoszące się nad wodą ręce. Pobiegłem na pomost i dostrzegłem, że ona się topi.
Byłem małym, bezradnym dzieckiem, ale pierwsze, co wleciało mi do głowy, to to,
żeby pobiec tam i ją uratować. Zacząłem przebierać moimi krótkimi nogami, aż w
końcu wskoczyłem do wody. Nie umiałem wtedy do końca perfekcyjnie mówić, a co
dopiero pływać, ale wskoczyłem do tej wody jak jakiś oszołom. Nie wiem nawet
jak, ale podpłynąłem pod nią i chwyciłem ją. Była bezpieczna. Popatrzyłem wtedy
na mini Wiktorię – była cała zapłakana i ciężko oddychała. Usłyszeliśmy wtedy
obydwoje jakieś głosy. Przyszło mi do głowy, że to może być osoba, której
wcześniej wypatrywałem – nie myliłem się. Była to młoda kobieta. Bardzo
panikowała, ale spokojnym ruchem wyciągnęła mnie i Wiktorię z wody. Dziewczynka
od razu przytuliła się do mamy, co stwierdziłem po ich zachowaniu, i płakała
jeszcze mocniej, a ja stałem obok patrząc na moje mokre ciuchy. Nie wiedziałem
i nie myślałem o tym, że zostałem przez to takim małym bohaterem. Nie
wiedziałem też, że robiąc to wszystko, ratuję tak naprawdę moją przyszłą
siostrę…
Z biegiem czasu dorastaliśmy, zmienialiśmy się, ale
mimo tego, zawsze trzymaliśmy się razem. Nie było dnia, w którym nie poszlibyśmy
na spacer, nie pobawilibyśmy się. Po niemalże 2 latach nie wyobrażaliśmy sobie
już życia bez siebie. Ta więź między nami była zbyt silna. Te całe wydarzenie,
te kilka minut, w ciągu których mogło dojść do tragedii… dzisiaj Wiktoria o tym
nie wie… To nie tak, że ona zapomniała. Tego nie byłaby nawet w stanie zrobić.
Gdy miała 12 lat, doszło do małego wypadku. Została
potrącona, kiedy jechała na rowerze. Nie stało się jej nic oprócz tego, że miała
mocne obrażenia głowy. Była w śpiączce przez 3 dni. Pamiętam doskonale jak
ślęczałem przy jej łóżku z rodzicami - moimi albo jej. Nie chciałem odchodzić
nawet na krok. Po tych 3 dniach, które wydawały się być wiecznością - w końcu
się obudziła, ale nie pamiętała niektórych rzeczy. Udowodniłem sam sobie, że tej
sytuacji związanej ze mną także nie kojarzy.
Jest mi ciężko ukrywać to przed nią, ale jej rodzice
prosili mnie o dyskrecję. Może kiedyś pozna prawdę…
***
Maks zaczął się podnosić i oparł się na łokciach. W końcu
wstał i zaczął kierować się ku małemu laskowi. W pewnym momencie zatrzymał się.
Odwrócił najpierw głowę, a potem całego siebie i patrzył na to, co miał przed
sobą. Niespodziewanie, energicznym ruchem zaczął ściągać koszulkę. Rzucił ją w
bok, a sam zaczął biec. Wkroczył na pomost i wybił się z niego, tak daleko, jak
tylko mógł. Potem… znikł gdzieś w ciemnościach wody.
_____________________________________________
pewnie znowu powiewa nudą i nic się nie
dzieje.. no tak - wiem.
ale kurcze... to dopiero 4 rozdział.
dopiero zaczęłam pisać to opowiadanie, więc nie zamierzam go jeszcze kończyć.
uważam, że jest czas, aby rozwinąć jakieś wydarzenia i akcje. w tamtym
opowiadaniu od początku raczej coś tam się działo. ale to opowiadanie, to nie
tamto opowiadanie.. :) x
Jak zwykle świetne ;). Czekam na więcej ;).
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://do-konca-zycia-i-jeden-dzien-dluzej.blogspot.com/
Rany, super! Cały czas coś nowego... Bardzo mi się podoba i z niecierpliwością czekam na następny rozdział :*
OdpowiedzUsuńspoko spoko. rozumiemy. moze teraz i nic sie nie dzieje ale potem bd pewnie bomba :D
OdpowiedzUsuńKiedy następne rozdziały ?
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać ^^
Jeszcze raz KOCHAM <3
zmień wygląd bloga, bo jak się czyta to aż oczy bolą ^^
OdpowiedzUsuńŚWIETNIE PISZESZ <3
Fajny blog *.* Zapraszam na mojego bloga o Nelly i One Direction . Jesli ci się spodoba liczę ze go zaobserwujesz i zostawisz komentarz .http://i-know-than-he-is-the-only-one.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńi git.. ;) ciekawyyy !]
OdpowiedzUsuńi czekamy !