piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 7.


Kilka dni potem Wiktoria spotkała się wraz z Kingą. Przez to spotkanie dowiedziała się o niej masę rzeczy. Tak naprawdę była ona bardzo przyjazną, ułożoną i wesołą dziewczyną. Miała wiele problemów, ale nigdy nie mówiła o tym w szkole. Szczerze mówiąc – nie miała nikogo z kim mogłaby o nich porozmawiać.
*z perspektywy Maksa.
Wyniki testów naprawdę bardzo mnie satysfakcjonowały. Byłem dumny z siebie samego. Bardzo się starałem, aby dostać się do tej samej szkoły, co Wiktoria.
Leżałem  w łóżku i patrzyłem w okno. Kompletnie nie chciało mi się wstawać, ale w końcu musiałem. Zszedłem powoli po schodach i zjadłem najzwyklejsze płatki. Potem ogarnąłem się i udałem do szkoły. Na korytarzu zobaczyłem od razu Wiktorię oraz Kingę siedzące na ławce.
Kierowałem się już w ich stronę, kiedy nagle ktoś szarpnął mnie za ramię.
- Czego chcesz? – zapytałem od niechcenia.
- Pogadać.
- Może jakieś szczegóły?
- Nie będę ci teraz mówił. Bądź o 18 w tym samym miejscu, co ostatnio. Tam ci wyjaśnię.
- Słuchaj Kamil… nie mam czasu słuchać tego, jak cały czas nadajesz na mnie albo na Wikę. Daruj sobie, ok.?
- Będziesz czy nie? – odparł od razu tamten, jakby w ogóle nie zwracał uwagi na to, co wcześniej powiedziałem.
- Będę – syknąłem krótko i odszedłem.
Chwilę potem zadzwonił dzwonek, więc udałem się prosto do klasy. Tam dopiero zdążyłam przywitać się z przyjaciółką.
Po szkole, prażąc się w promieniach słońca, wracaliśmy do domu. Nic nie wspominałem przy Wiktorii o tym, że mam się spotkać z Kamilem. Nie chciałem jej tym zamartwiać.
Przed 18 opuściłem mieszkanie i udałem się we wskazane miejsce. Kiedy już tam byłem nikogo innego nie zastałem. Usiadłem na zniszczonej ławce i czekałem. W pewnym momencie zobaczyłem nadchodzącego kolegę.
- Punktualnie się nie da?
- Da się, ale nie chciało mi się. Wybacz – powiedział i uśmiechnął się.
- Stary, proszę cię… nie wkurzaj mnie.
- Dobra, dobra – odrzekł – pewnie się zastanawiasz po co cię tutaj znowu ściągnąłem.
- Tak, bardzo mnie to ciekawi.
Minęło kilka sekund, ale chłopak nie odpowiadał. Patrzyłem na niego pytająco, a on dalej nic. Kazał mi czekać i cały czas patrzył tylko w jedną stronę. W pewnym momencie usłyszałem czyjeś głosy. Momentalnie odwróciłem głowę i zauważyłem dwóch innych chłopaków, których nigdy wcześniej nie widziałem. Wtedy też Kamil popatrzył na mnie i zaśmiał się.
- Powiesz mi do cholery o co ci chodzi? – pytałem co raz bardziej zniecierpliwiony.
- Zaraz się dowiesz.
Po kilkunastu sekundach obydwaj „obcy” byli koło nas. Przywitali się z Kamilem i stali już w milczeniu.
- Nie wiem od czego zacząć… - mówił i zacierał rękoma – ale może będę walił prosto z mostu.
- Słucham…
***
- Masz przestać, rozumiesz?! – prawie krzyknął Kamil i rzucił się na Maksa.
- O co ci chodzi? Wyluzuj może trochę, co?! – odpowiedział również krzycząc.
W tym momencie dwóch nieznajomych mężczyzn chwyciło Maksa i trzymali go, a ten zaczął wymachiwać rękami i nogami na wszystkie strony.
- Więc tak… - mówił na luzie Kamil, chodząc obok – chodzi o Wiktorię. Ona nie jest dla ciebie. Nawet nie wiesz co robi za twoimi plecami kochany.
- Gówno robi wiesz! Znam ją tyle lat i ty nie masz prawa nic mówić mi o niej. Znam ją jak własną kieszeń, więc daj mi w końcu spokój ty draniu!
- Co powiedziałeś?! – krzyknął Kamil i chwycił chłopaka za szyję.
- Dobrze słyszałeś. Odwal się i ode mnie, i od niej.
- Ok. Ciebie mogę zostawić, ale jej nie muszę. Niezła z niej du…
Tu chłopak nie skończył. Maks wyrwał się z rąk dwóch innych chłopaków i podbiegł pod Kamila, uderzając go w policzek.
- Nie masz prawa, rozumiesz? Nie masz prawa tak o niej i do niej mówić! Ona ci nic nie zrobiła. Nie jest taka jak myślisz! Więc zostaw nas!
Kamil zaraz też zaczął krzyczeć i z całej siły uderzył Maksa prawie w oko. Ten upadł na ziemię.
- I co? Taki jesteś silny? Tylko na tyle cię stać? Biedactwo…
Maks patrzył na niego z dołu i właśnie w tym momencie miał ochotę go zabić.
- Nawet nie wiem, o co ci chodzi… co ty do niej, co ty do nas masz? Nic ci nie zrobiliśmy, po prostu zazdrościsz nam, tak? Czego? Że jesteśmy przyjaciółmi i jest nam tak dobrze?
- Czy ty kiedykolwiek zastanowiłeś się jak ty jej szkodzisz? Praktycznie cały czas jesteś obok niej. Ona ma już swoje lata, nie jest małą dziewczynką. Co jeżeli nagle… no nie wiem. Zakocha się, co wtedy zrobisz? Będziesz chodził obok niej i jej nowego chłoptasia? Nie sądzę… wtedy ona cię oleje i będziesz miał żal…
- Wiesz co? Daruj sobie. Ne rusza mnie to. Daj mi spokój, bo ja naprawdę niczego nie jestem ci winien.
Maks powiedział to już spokojnie, wstał i zaczął iść w stronę drogi. Nie oglądnął się ani razu, chociaż wiedział, że mogą zaskoczyć go od tyłu koledzy Kamila. Nie miał już siły. Nie miał siły na nic.
________________________________________________
Przepraszam Was, ale kompletnie nie mam weny… nowy rozdział postaram się na jutro. xx

2 komentarze:

  1. I tak świetne <33

    OdpowiedzUsuń
  2. http://danielleandnicola.blogspot.com/ Świetne ciekawe co dalej . Dzisiaj pierwszy rozdział mojego opowiadania zapraszam .

    OdpowiedzUsuń