czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 10.


*z perspektywy Wiktorii.
Następnego dnia udałam się do szkoły totalnie zmęczona. Byłam przede wszystkim niewyspana, co było dziwne, gdyż poszłam spać dosyć wcześnie. Gdy byłam już w szkole, usiadłam na korytarzu obok Kingi.
- Ty nie z Maksem? – zapytała od razu.
- Nie… tak jakby się wczoraj pokłóciliśmy, ale to nic.
- Przykro mi.
- Nie, nie. To nic strasznego. Przejdzie mu, bo to on narobił zamieszania – mówiłam i uśmiechałam się do koleżanki.
Lekcji mieliśmy 6. Mijały one bardzo powoli, ale w końcu około godziny 13.30 opuściłam szkołę.
- Wiktoria zaczekaj… - usłyszałam za plecami czyjś głos, ale nie zatrzymałam się, ponieważ od razu wiedziałam, że to Maks – słyszysz? No kurde… stój! – powiedział i złapał mnie za ramię.
- Czego chcesz? – odwróciłam się energicznie i zapytałam.
- No… pogadać albo coś w tym stylu – odpowiedział mi zmieszany.
- Nie mamy chyba w tym momencie o czym rozmawiać.
- Ale no…
- Z resztą idę na zakupy – przerwałam mu.
- Długo masz zamiar się tak zachowywać?
- To ty odstawiasz jakieś cyrki, nie ja – powiedziałam szybko i ruszyłam do przodu.
Po około 2 godzinach byłam w domu. Zjadłam obiad i postanowiłam oglądnąć coś w telewizji. Przeleciałam wszystkie kanały, ale jak zwykle, nie znalazłam nic ciekawego.
Wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam co robi reszta. Jak się okazało – Szymek był u kolegi, tata jeszcze w pracy, a mama robiła coś w naszym mini ogródku.
- Wychodzę mamuś – oznajmiłam jej.
- O której wrócisz?
- No nie wiem… jakoś za półtorej godziny. To pa.
Wyszłam z podwórka i powoli kierowałam się w stronę przystanku.
- Mogę iść z tobą? – usłyszałam nagle.
- Nie – powiedziałam i odwróciłam się twarzą do Maksa.
- Ok. Jak chcesz – powiedział trochę zdenerwowany i pobiegł do domu.
Ja natomiast kontynuowałam swoją drogę. Po 10 minutach byłam już na drugim przystanku. Tam wysiadłam i szłam w stronę znanego mi już bloku.
Moja „podróż” co wyznaczonego celu była bardzo powolna, bo w sumie nie spieszyło mi się. W pewnym momencie usłyszałam za mną dziwne dźwięki, ale zlekceważyłam to – szłam dalej. Kilka minut potem, cały czas słysząc za sobą czyjeś kroki, usłyszałam również dzwoniący telefon. Minęło kilka sekund…
- Odbierz, nie krępuj się – powiedziałam i stanęłam naprzeciwko Maksa.
- To nic ważnego…
- Długo zamierzasz robić z siebie jeszcze idiotę?
- Chcę po prostu pogadać, ale jak widać nie da się.
- Tak? Chcesz pogadać? Dlatego mnie śledzisz, tak? Ok. rozumiem.
- Kurde, przestań.
- Nie Maks…  to ty przestań.
- Dobra. Widać znowu niepotrzebnie się fatygowałam, na razie – wykrztusił z siebie chłopak po czym odwrócił się i chciał już postawić pierwszy krok, ale zatrzymałam go.
- Chodź ze mną. Skoro tak bardzo chcesz, to chodź.
- Wolałbym go nie poznawać.
- Hoho! Co tam, chodź! – mówiłam i śmiałam się patrząc, jak w jednej chwili zrobił się bezradny.
Szliśmy jeszcze około 5 minut, w ogóle nie rozmawiając. Ukrywałam tylko śmiech, żeby niczego nie zdradzić. Maks przecież tak naprawdę nie wiedział gdzie idzie.
- To tu? – spytał kiedy staliśmy pod odpowiednim blokiem.
- Tamta klatka – odpowiedziałam i wskazałam palcem.
Za chwilę szliśmy już po schodach.
- Może mi chociaż powiedz jak ma na imię, co?
- Myślę, że nie będzie ci to potrzebne.
Staliśmy już pod odpowiednimi drzwiami, więc zadzwoniłam dzwonkiem i cały czas tłumiłam w sobie śmiech. Kilkanaście sekund potem usłyszeliśmy za drzwiami czyjeś kroki. Popatrzyłam na przyjaciela, a zaraz potem znowu przed siebie.
- Dzień dobry pani – powiedziałam i śmiało weszłam do środka – no chodź – mówiłam do Maksa uśmiechając się szeroko.
Chłopak wszedł za mną do mieszkania i zaczął na mnie dziwnie patrzeć.
- Gdzie ten twój chłopak? – szepnął do mnie ciszej, jednakże kobieta usłyszała go.
- Jaki znowu chłopak? – zapytała z uśmiechem.
- Wie pani… to mój przyjaciel Maks. Chciał bardzo panią poznać, chociaż w gruncie rzeczy myślał, że będzie właśnie odwiedzał mojego chłopaka. Proszę mu wybaczyć.
Kobieta popatrzyła na mnie i zaczęła się śmiać, a ja razem z nią. Maks natomiast stał jak słup soli i patrzył na nas, wytrzeszczając oczy.
Za chwilę usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy rozmawiać. Chłopak chyba dalej nie wiedział o co chodzi, bo prawie w ogóle się nie odzywał.
* z perspektywy Maksa.
- Ok. żarty żartami, ale teraz mi powiedz o co chodzi? – zapytałem przyjaciółki, kiedy wyszliśmy z mieszkania.
- Chciałeś poznać prawdę, to poznałeś. Nic więcej – mówiła dalej szeroko się uśmiechając.
- Ty chyba sobie kpisz…
- Nie, wcale nie. Poznałam tą panią kilka dni temu, jak szłam do szkoły. Kamil wbiegł w nią, a ona ma już swoje lata, więc po prostu nie mogłam jej nie pomóc.
- Jesteś rąbnięta… - skomentowałem krótko i zacząłem śmiać się z samego siebie.

4 komentarze:

  1. Ojojo *0* kiedy next ?? *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. nie mogę się doczekać następnego ;)
    ullala ;D zajebczyste i bardzo soczyste <3 ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. ale go zjadło. hahahaha
    czekam na wiecej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. To słodkie ze tak za nią szedl *-*
    Bardzo fajny rozdział :D az sama sie usmiałam z Maksa :D

    OdpowiedzUsuń