*z perspektywy Wiktorii.
Następnego dnia udałam się do szkoły totalnie
zmęczona. Byłam przede wszystkim niewyspana, co było dziwne, gdyż poszłam spać
dosyć wcześnie. Gdy byłam już w szkole, usiadłam na korytarzu obok Kingi.
- Ty nie z Maksem? – zapytała od razu.
- Nie… tak jakby się wczoraj pokłóciliśmy, ale to
nic.
- Przykro mi.
- Nie, nie. To nic strasznego. Przejdzie mu, bo to
on narobił zamieszania – mówiłam i uśmiechałam się do koleżanki.
Lekcji mieliśmy 6. Mijały one bardzo powoli, ale w
końcu około godziny 13.30 opuściłam szkołę.
- Wiktoria zaczekaj… - usłyszałam za plecami czyjś
głos, ale nie zatrzymałam się, ponieważ od razu wiedziałam, że to Maks –
słyszysz? No kurde… stój! – powiedział i złapał mnie za ramię.
- Czego chcesz? – odwróciłam się energicznie i
zapytałam.
- No… pogadać albo coś w tym stylu – odpowiedział mi
zmieszany.
- Nie mamy chyba w tym momencie o czym rozmawiać.
- Ale no…
- Z resztą idę na zakupy – przerwałam mu.
- Długo masz zamiar się tak zachowywać?
- To ty odstawiasz jakieś cyrki, nie ja –
powiedziałam szybko i ruszyłam do przodu.
Po około 2 godzinach byłam w domu. Zjadłam obiad i
postanowiłam oglądnąć coś w telewizji. Przeleciałam wszystkie kanały, ale jak
zwykle, nie znalazłam nic ciekawego.
Wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam co robi reszta. Jak
się okazało – Szymek był u kolegi, tata jeszcze w pracy, a mama robiła coś w
naszym mini ogródku.
- Wychodzę mamuś – oznajmiłam jej.
- O której wrócisz?
- No nie wiem… jakoś za półtorej godziny. To pa.
Wyszłam z podwórka i powoli kierowałam się w stronę
przystanku.
- Mogę iść z tobą? – usłyszałam nagle.
- Nie – powiedziałam i odwróciłam się twarzą do
Maksa.
- Ok. Jak chcesz – powiedział trochę zdenerwowany i
pobiegł do domu.
Ja natomiast kontynuowałam swoją drogę. Po 10
minutach byłam już na drugim przystanku. Tam wysiadłam i szłam w stronę znanego
mi już bloku.
Moja „podróż” co wyznaczonego celu była bardzo
powolna, bo w sumie nie spieszyło mi się. W pewnym momencie usłyszałam za mną
dziwne dźwięki, ale zlekceważyłam to – szłam dalej. Kilka minut potem, cały
czas słysząc za sobą czyjeś kroki, usłyszałam również dzwoniący telefon. Minęło
kilka sekund…
- Odbierz, nie krępuj się – powiedziałam i stanęłam
naprzeciwko Maksa.
- To nic ważnego…
- Długo zamierzasz robić z siebie jeszcze idiotę?
- Chcę po prostu pogadać, ale jak widać nie da się.
- Tak? Chcesz pogadać? Dlatego mnie śledzisz, tak?
Ok. rozumiem.
- Kurde, przestań.
- Nie Maks…
to ty przestań.
- Dobra. Widać znowu niepotrzebnie się fatygowałam,
na razie – wykrztusił z siebie chłopak po czym odwrócił się i chciał już
postawić pierwszy krok, ale zatrzymałam go.
- Chodź ze mną. Skoro tak bardzo chcesz, to chodź.
- Wolałbym go nie poznawać.
- Hoho! Co tam, chodź! – mówiłam i śmiałam się
patrząc, jak w jednej chwili zrobił się bezradny.
Szliśmy jeszcze około 5 minut, w ogóle nie
rozmawiając. Ukrywałam tylko śmiech, żeby niczego nie zdradzić. Maks przecież
tak naprawdę nie wiedział gdzie idzie.
- To tu? – spytał kiedy staliśmy pod odpowiednim
blokiem.
- Tamta klatka – odpowiedziałam i wskazałam palcem.
Za chwilę szliśmy już po schodach.
- Może mi chociaż powiedz jak ma na imię, co?
- Myślę, że nie będzie ci to potrzebne.
Staliśmy już pod odpowiednimi drzwiami, więc
zadzwoniłam dzwonkiem i cały czas tłumiłam w sobie śmiech. Kilkanaście sekund
potem usłyszeliśmy za drzwiami czyjeś kroki. Popatrzyłam na przyjaciela, a
zaraz potem znowu przed siebie.
- Dzień dobry pani – powiedziałam i śmiało weszłam
do środka – no chodź – mówiłam do Maksa uśmiechając się szeroko.
Chłopak wszedł za mną do mieszkania i zaczął na mnie
dziwnie patrzeć.
- Gdzie ten twój chłopak? – szepnął do mnie ciszej,
jednakże kobieta usłyszała go.
- Jaki znowu chłopak? – zapytała z uśmiechem.
- Wie pani… to mój przyjaciel Maks. Chciał bardzo
panią poznać, chociaż w gruncie rzeczy myślał, że będzie właśnie odwiedzał
mojego chłopaka. Proszę mu wybaczyć.
Kobieta popatrzyła na mnie i zaczęła się śmiać, a ja
razem z nią. Maks natomiast stał jak słup soli i patrzył na nas, wytrzeszczając
oczy.
Za chwilę usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy
rozmawiać. Chłopak chyba dalej nie wiedział o co chodzi, bo prawie w ogóle się
nie odzywał.
* z perspektywy Maksa.
- Ok. żarty żartami, ale teraz mi powiedz o co
chodzi? – zapytałem przyjaciółki, kiedy wyszliśmy z mieszkania.
- Chciałeś poznać prawdę, to poznałeś. Nic więcej –
mówiła dalej szeroko się uśmiechając.
- Ty chyba sobie kpisz…
- Nie, wcale nie. Poznałam tą panią kilka dni temu,
jak szłam do szkoły. Kamil wbiegł w nią, a ona ma już swoje lata, więc po
prostu nie mogłam jej nie pomóc.
- Jesteś rąbnięta… - skomentowałem krótko i zacząłem
śmiać się z samego siebie.
Ojojo *0* kiedy next ?? *.*
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać następnego ;)
OdpowiedzUsuńullala ;D zajebczyste i bardzo soczyste <3 ;D
ale go zjadło. hahahaha
OdpowiedzUsuńczekam na wiecej :D
To słodkie ze tak za nią szedl *-*
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział :D az sama sie usmiałam z Maksa :D