Następnego dnia wstałam dosyć wcześnie. Była to
sobota, więc nie byłam z tego zbytnio zadowolona. Poleżałam chwilę i nie
chętnie podniosłam się z łóżka. Pomaszerowałam do kuchni, gdzie mama
przygotowywała już śniadanie. Szymek natomiast siedział na kanapie i oglądał
telewizję.
- Boisz się?
- Czego? – zapytał i wyszczerzył się.
- No… zawodów?
- Aaa! No coś ty – powiedział bardzo pozytywnie i
ponownie skierował głowę w kierunku telewizora.
Chwilę potem siedziałam już przy stole i jadłam ze
smakiem tosty. Mama natomiast siedziała naprzeciwko mnie i robiła to samo.
Około godziny 10 zaczęliśmy się przygotowywać. Za 15 minut byliśmy już w
samochodzie i jechaliśmy razem z Maksem w stronę basenu. Kiedy patrzyłam na Szymka,
chwilami miałam wrażenie, że to ja denerwuję się bardziej niż on. Tak naprawdę
nie było się czym niepokoić. Najważniejsze był teraz dla mnie dobry doping,
ponieważ w jakikolwiek sposób chciałam pomóc bratu.
***
W końcu wszyscy byli już na miejscu. Szymon nie
pierwszy raz brał udział w tego typu zawodach, więc wiedział już co i jak. Z
innymi kolegami udali się do szatni, gdzie mieli się przebrać, a także czekał
tam na nich ich trener. Pozostała czwórka, udała się na początku do małego
bufetu, gdzie kupili coś do picia. Potem udali się po schodach na balkon.
Dookoła basenu chodzili jacyś panowie, ale nie było widać nikogo oprócz nich.
Do godziny 11 zostało jeszcze 13 minut. Wszyscy
kibice młodych zawodników, i nie tylko, zaczęli się schodzić. Po chwili cały
balkon był już zapełniony ludźmi. Wiktoria, jej rodzice oraz Maks stali blisko
siebie i już trzymali kciuki. Po kilku minutach wszyscy usłyszeli i zobaczyli
mężczyznę, który miał poprowadzić całe zawody. W końcu pojawili się też
zawodnicy. Na pływalni cały czas było teraz słychać krzyki, oklaski, rozmowy i
śmiechy. Zawodnicy byli „posegregowani” w grupy ze względu na wiek. Szymek znajdował
się w drugiej drużynie – w przedziale od 11 do 13 lat.
Rodzice Szymka, Wiktoria oraz Maks stali i czekali
cierpliwie na kolej Szymka. Kibicowali również innym, co sprawiało każdemu
wiele radości. Na basenie panowała bardzo miła atmosfera, co także wszystkim
się podobało.
Po około 30 minutach nadeszła kolej na Szymka i jego
przeciwników. Były dwie tury. Najpierw on i płynących w tym samym czasie
czterech innych zawodników, a potem następnych pięciu. Chłopak stał przy słupku
i nie było po nim widać, żadnego zdenerwowania. Reszta jego kibicującej drużyny
stała i mocno zaciskała kciuki. Po kilkunastu sekundach całą salę obiegł dźwięk
gwizdka i każdy skierował wzrok na wskakujących do wody uczestników.
- Szybko! – zaczęło krzyczeć Wiktoria, kiedy tylko
zobaczyła swojego brata w wodzie, a razem z nią na cały głos postanowił
kibicować Maks.
- Szymek! Dajeeeeeeesz!
- No szybciej! Płyń, płyń, płyń!
- Jeszcze trochę!
- Jest pierwszy! – krzyczała co raz głośniej
Wiktoria i skakała z radości.
- Jeszcze chwilę! Szybko! Dasz radę!
- Już prawie!
- Jeeeeeeeeeeeeeest!
- Taaaak! Yeah!
Szymek wyszedł z wody i zaczął się śmiać i uśmiechać
do rodziców, siostry i przyjaciela, a oni wymachiwali rękami, machali mu i
dalej krzyczeli.
Po chwili jednak uspokoili się, bo tak naprawdę nic
nie było jeszcze pewne. Teraz kolej na następnych uczestników. Po nich dopiero
miało się okazać, kto ma najlepszy czas i kto zwycięża. Po około 20 minutach,
po krótkiej przerwie nastąpiło oficjalne ogłoszenie wyników.
- Proszę, proszę, proszę. No proszę… - mówiła pod
nosem Wiktoria.
Wszyscy złapali się za ręce i czekali, ponownie
trzymając kciuki za swojego faworyta.
- Proszę o uwagę – wszyscy zamilkli, gdy tylko
usłyszeli głos mężczyzny.
Przedstawił on na początku zwycięzców z pierwszej
grupy – byli to młodsi zawodnicy. Potem przyszła kolej na starszych. Zaczął
wymieniać ich od 3 miejsca. Wszyscy czekali w zniecierpliwieniu i mieli wielką
nadzieję, że to właśnie Szymek zostanie ich dzisiejszym bohaterem.
- A pierwsze miejsce zajmuje… - mówił mężczyzna
jakby dręcząc się z „publicznością” – Szymon…
- Tak! – krzyknęła Wiktoria chociaż nie do końca
usłyszała co powiedział mężczyzna.
Zobaczyła jednak, że rodzice i Maks krzyczą, śmieją się i biją brawo, a po chwili zauważyła, że Szymek wskakuje na podium.
Zobaczyła jednak, że rodzice i Maks krzyczą, śmieją się i biją brawo, a po chwili zauważyła, że Szymek wskakuje na podium.
- Mój brat – powiedziała z uśmiechem na twarzy do
nieznajomego jej chłopaka, który stał obok niej.
*z perspektywy Wiktorii.
- Ale jestem z niego dumna – mówiłam do Maksa, kiedy
kierowaliśmy się już w kierunku drzwi, po skończonych zawodach.
Było mnóstwo ludzi, dlatego też dojście do schodów
wydawało się teraz wiecznością. Szłam obok Maksa, a rodzice szli przed nami. Cały
czas trzymałam się jego rękawa, ale w końcu puściłam go, ponieważ nie dałam
rady dłużej go trzymać. Śledziłam go już tylko wzrokiem, aby nie zgubić go. W
pewnym momencie poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę i ciągnie w swoją stronę.
Ten ktoś „wyciągnął” mnie z tłumu ludzi i stałam teraz obok schodów. Tym kimś
okazał się być chłopak, który wcześniej stał koło mnie, osłupiałam.
_____________________________________________
Mam nadzieję, że chociaż trochę się Wam podoba :)
Rodzice Szymka, Julka oraz Maks
OdpowiedzUsuńTu chyba jest błąd ;D
ja piernicze xd. cały czas gdzieś się mylę. to przez 1 opowiadanie.. dzięki x
Usuńciekawa jestem co będzie dalej :) pozdrawiam ;) ;*
OdpowiedzUsuń