piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 11.

*z perspektywy Wiktorii.
Następnego dnia wstałam dosyć wcześnie. Była to sobota, więc nie byłam z tego zbytnio zadowolona. Poleżałam chwilę i nie chętnie podniosłam się z łóżka. Pomaszerowałam do kuchni, gdzie mama przygotowywała już śniadanie. Szymek natomiast siedział na kanapie i oglądał telewizję.
- Boisz się?
- Czego? – zapytał i wyszczerzył się.
- No… zawodów?
- Aaa! No coś ty – powiedział bardzo pozytywnie i ponownie skierował głowę w kierunku telewizora.
Chwilę potem siedziałam już przy stole i jadłam ze smakiem tosty. Mama natomiast siedziała naprzeciwko mnie i robiła to samo. Około godziny 10 zaczęliśmy się przygotowywać. Za 15 minut byliśmy już w samochodzie i jechaliśmy razem z Maksem w stronę basenu. Kiedy patrzyłam na Szymka, chwilami miałam wrażenie, że to ja denerwuję się bardziej niż on. Tak naprawdę nie było się czym niepokoić. Najważniejsze był teraz dla mnie dobry doping, ponieważ w jakikolwiek sposób chciałam pomóc bratu.
***
W końcu wszyscy byli już na miejscu. Szymon nie pierwszy raz brał udział w tego typu zawodach, więc wiedział już co i jak. Z innymi kolegami udali się do szatni, gdzie mieli się przebrać, a także czekał tam na nich ich trener. Pozostała czwórka, udała się na początku do małego bufetu, gdzie kupili coś do picia. Potem udali się po schodach na balkon. Dookoła basenu chodzili jacyś panowie, ale nie było widać nikogo oprócz nich.
Do godziny 11 zostało jeszcze 13 minut. Wszyscy kibice młodych zawodników, i nie tylko, zaczęli się schodzić. Po chwili cały balkon był już zapełniony ludźmi. Wiktoria, jej rodzice oraz Maks stali blisko siebie i już trzymali kciuki. Po kilku minutach wszyscy usłyszeli i zobaczyli mężczyznę, który miał poprowadzić całe zawody. W końcu pojawili się też zawodnicy. Na pływalni cały czas było teraz słychać krzyki, oklaski, rozmowy i śmiechy. Zawodnicy byli „posegregowani” w grupy ze względu na wiek. Szymek znajdował się w drugiej drużynie – w przedziale od 11 do 13 lat.
Rodzice Szymka, Wiktoria oraz Maks stali i czekali cierpliwie na kolej Szymka. Kibicowali również innym, co sprawiało każdemu wiele radości. Na basenie panowała bardzo miła atmosfera, co także wszystkim się podobało.
Po około 30 minutach nadeszła kolej na Szymka i jego przeciwników. Były dwie tury. Najpierw on i płynących w tym samym czasie czterech innych zawodników, a potem następnych pięciu. Chłopak stał przy słupku i nie było po nim widać, żadnego zdenerwowania. Reszta jego kibicującej drużyny stała i mocno zaciskała kciuki. Po kilkunastu sekundach całą salę obiegł dźwięk gwizdka i każdy skierował wzrok na wskakujących do wody uczestników.
- Szybko! – zaczęło krzyczeć Wiktoria, kiedy tylko zobaczyła swojego brata w wodzie, a razem z nią na cały głos postanowił kibicować Maks.
- Szymek! Dajeeeeeeesz!
- No szybciej! Płyń, płyń, płyń!
- Jeszcze trochę!
- Jest pierwszy! – krzyczała co raz głośniej Wiktoria i skakała z radości.
- Jeszcze chwilę! Szybko! Dasz radę!
- Już prawie!
- Jeeeeeeeeeeeeeest!
- Taaaak! Yeah!
Szymek wyszedł z wody i zaczął się śmiać i uśmiechać do rodziców, siostry i przyjaciela, a oni wymachiwali rękami, machali mu i dalej krzyczeli.
Po chwili jednak uspokoili się, bo tak naprawdę nic nie było jeszcze pewne. Teraz kolej na następnych uczestników. Po nich dopiero miało się okazać, kto ma najlepszy czas i kto zwycięża. Po około 20 minutach, po krótkiej przerwie nastąpiło oficjalne ogłoszenie wyników.
- Proszę, proszę, proszę. No proszę… - mówiła pod nosem Wiktoria.
Wszyscy złapali się za ręce i czekali, ponownie trzymając kciuki za swojego faworyta.
- Proszę o uwagę – wszyscy zamilkli, gdy tylko usłyszeli głos mężczyzny.
Przedstawił on na początku zwycięzców z pierwszej grupy – byli to młodsi zawodnicy. Potem przyszła kolej na starszych. Zaczął wymieniać ich od 3 miejsca. Wszyscy czekali w zniecierpliwieniu i mieli wielką nadzieję, że to właśnie Szymek zostanie ich dzisiejszym bohaterem.
- A pierwsze miejsce zajmuje… - mówił mężczyzna jakby dręcząc się z „publicznością” – Szymon…
- Tak! – krzyknęła Wiktoria chociaż nie do końca usłyszała co powiedział mężczyzna.
Zobaczyła jednak, że rodzice i Maks krzyczą, śmieją się i biją brawo, a po chwili zauważyła, że Szymek wskakuje na podium.
- Mój brat – powiedziała z uśmiechem na twarzy do nieznajomego jej chłopaka, który stał obok niej.
*z perspektywy Wiktorii.
- Ale jestem z niego dumna – mówiłam do Maksa, kiedy kierowaliśmy się już w kierunku drzwi, po skończonych zawodach.
Było mnóstwo ludzi, dlatego też dojście do schodów wydawało się teraz wiecznością. Szłam obok Maksa, a rodzice szli przed nami. Cały czas trzymałam się jego rękawa, ale w końcu puściłam go, ponieważ nie dałam rady dłużej go trzymać. Śledziłam go już tylko wzrokiem, aby nie zgubić go. W pewnym momencie poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę i ciągnie w swoją stronę. Ten ktoś „wyciągnął” mnie z tłumu ludzi i stałam teraz obok schodów. Tym kimś okazał się być chłopak, który wcześniej stał koło mnie, osłupiałam. 
_____________________________________________
Mam nadzieję, że chociaż trochę się Wam podoba :)

3 komentarze:

  1. Rodzice Szymka, Julka oraz Maks
    Tu chyba jest błąd ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja piernicze xd. cały czas gdzieś się mylę. to przez 1 opowiadanie.. dzięki x

      Usuń
  2. ciekawa jestem co będzie dalej :) pozdrawiam ;) ;*

    OdpowiedzUsuń