piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 44.

*z perspektywy Wiktorii.
Była godzina 11. Przeleżałam całą noc w szpitalu. Zasnęłam może na 4 godziny. Kiedy obudziłam się, zobaczyłam siedzącego na krześle i opierającego się o łóżko, śpiącego Maksa. Starałam się go nie obudzić, ale niestety nie udało się.
- Dzień dobry – powiedziałam cicho.
Chłopak przeciągnął się i uśmiechnął.
- Byłeś tu przez całą noc?
- Przyszedłem niedawno, ale i tak nie mogłem w domu zasnąć.
- Ja też…
Siedzieliśmy i znowu rozmawialiśmy o wszystkim, i o niczym. W pewnym momencie do sali wszedł lekarz.
- Mamy już wyniki – zaczął. – Badania są dobre, więc cały ten wypadek był prawdopodobnie spowodowany nagłym osłabieniem organizmu.
- To znaczy, że mogę już wyjść?
- Nie, zostaniesz do jutra.
- Ale po co? – oburzyłam się.
- Jest jeszcze jedno badanie. Nic ci się nie stanie, jak trochę tu poleżysz.
- No tak… bo nie ma nic ciekawszego do robienia we wakacje, niż gnicie w szpitalu.
Zdenerwowana poprawiłam sobie poduszkę i złożyłam ręce. Miałam dosyć.
- Słuchaj… ja będę leciał, bo powinienem być w domu. Potem moi rodzice do ciebie wpadną.
- Coś się stało? – spytałam, kiedy zauważyłam, że mina Maksa nie jest zbyt zadowalająca.
- Nie. Nic…
Chłopak podszedł bliżej mnie i mocno się do mnie przytulił, a potem pocałował mnie w policzek.
- Pamiętaj… na zawsze – powiedział i niechętnie, ale wyszedł za drzwi.
Po kilku godzinach faktycznie odwiedzili mnie rodzice mojego przyjaciela. Porozmawiali ze mną chwilę, aż w końcu również wyszli.
Ja natomiast zajęłam się czytaniem jakichś gazet, które nie wiadomo skąd, znalazły się na mojej półce. Minęło kilka godzin. Miałam już dość, ale wiedziałam, że muszę wytrzymać. Wkrótce przyjechała do mnie mama i tata wraz z Szymkiem. Siedzieli ze mną przez całe popołudnie i wieczór.
- Podejrzane, że Maksa jeszcze nie ma… - zauważyłam.
Rodzice popatrzyli na siebie i zrobili dziwne miny.
- Co jest?
- Spytałam.
- Nic skarbie. Może się prześpisz?
- Nie lubię spać w dzień, poczekam do później, może zasnę.
***
Minęła kolejna noc i przyszedł kolejny dzień. Wiktoria, mając dobre wyniki, została wypisana ze szpitala około południa. Zabrała wszystkie swoje rzeczy i wraz  z rodziną wracała teraz do domu.
- No to idę się wykąpać, ogarnąć, zjeść coś normalnego i powrócę do normalnego życia.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Zanim jednak udało jej się to wszystko zrealizować minęły ponad 2 godziny.
- Wiecie co? Pójdę do Maksa. To aż dziwne, że jeszcze go tu nie ma. Nie wiem, o której wrócę.
- Kochanie… myślałam, że pomożesz mi trochę w ogródku – powiedziała zawiedziona mama.
- Eh… no dobra. W sumie reszta przyjemności może poczekać.
Dziewczyna pomogła Julii i razem, pracując tak, spędziły około 3 godziny. W końcu Wiktoria miała czas dla siebie.

- Wychodzę! – krzyknęła i już nie było jej w domu. 
_____________________________________________________
Hej miśki! :) dzisiaj wieczorem wyjeżdżam nad morze i nie będzie mnie do 2 sierpnia. Napisałam dzisiaj jeszcze jeden rozdział, który będzie dodany jutro (w sobotę) wieczorem (o 19). Zróbcie to dla mnie i przeczytajcie go & skomentujcie. Xx
Poza tym… nie wiem, kiedy następne rozdziały. Jeżeli będę miała Internet nad morzem, może uda mi się coś dodać, ale tego nie obiecuję. Więc cóż… Istnieje prawdopodobieństwo, że 46 rozdział pojawi się dopiero w sierpniu :c Mam jednak nadzieję, że poczekacie i będziecie tutaj dalej ze mną.
Comment this! ♥ 

2 komentarze:

  1. hmm.. coś dziwnego dzieje się z Maksem :D ciekawe co będzie dalej <3 pissz jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń
  2. ejj juz po 19 a ty nie dodalas :(

    OdpowiedzUsuń