środa, 24 lipca 2013

Rozdział 46.

*z perspektywy Wiktorii.
Leżałam w łóżku i delikatnie jeździłam palcem po poduszce. Nie przespałam całej nocy. Chciałam, ale nie byłam w stanie zamknąć oczu nawet na 5 minut. Bałam się, że kiedy to zrobię wszystko będzie jeszcze gorsze niż już jest. 
Myślałam o tym, co dzieje się teraz z Maksem czy jest bezpieczny, gdzie jest i czy nic mu się nie stało. Przewracałam się z boku na bok, a moja poduszka była mokra od łez. Siegnelam po telefon. Przyjrzałam się mu i dostrzegłam, że jest obity z jednej strony. Przypomniałam sobie, że wczoraj rzuciłam nim o drogę. Odblokowałam komórkę i znalazłam numer Maksa. Zadzwoniłam, jakbym chciała upewnić się, że to wszystko to tylko zły sen.
- Przepraszamy, nie ma takiego numeru - usłyszałam po raz setny. 
Chwyciłam telefon i cisnęłam nim w drzwi, które zaczęły się otwierać. Momentalnie schowałam głowę w poduszkę.
- Hej, mogę? - spytał ktoś, ale nie odpowiedziałam.
Po pokoju rozległ się dźwięk skrzypiących zawiasów, a po chwili moje łóżko ugieło się. 
Podniosłam głowę i zobaczyłam uśmiechającą się mamę.
***
- Nie chcę z nikim rozmawiać - powiedziała krótko dziewczyna.
- Kochanie... W końcu będziesz musiała się pogodzić z tym wszystkim. To nie będzie łatwe, ale musisz próbować.
- Mamo... Ja tego po prostu nie rozumiem. Nawet nie wiem czy powinnam być zła na Maksa, czy nie. Wiem jedno... Nienawidzę go - otarła łzę 
- Jesteś dzielna... 
- Proszę, idź.
Kobieta nie chciała męczyć corki, więc bez słowa wyszła z pokoju. Nie miała pojęcia jak jej pomóc, co powiedzieć. Przecież znała ją tak dobrze... Sama po tylu latach powinna mieć jakieś doświadczenie, powinna umieć jakoś doradzić. 
Wiktoria przeleżała w łóżku cały dzień. Nie chciała nawet nic jeść ani pić. Wszystko to doprowadziło ją do tego, że miała tylko ochotę na skoczenie a mostu, pocięcie się, położenie na torach... Była jednak zbyt tchórzliwa. 
Wieczorem wstała z łóżka i usiadła przed komputerem. Weszła na stronę swojego liceum i zaczęła jechać w dół. W końcu wyczytała, że za 3 dni ma odbyć się spotkanie klasowe. Pierwsza myśl, jaka wtedy nasunęła się jej na myśl, to taka, że może Maks się tam pojawi. Wierzyła to z całego serca, choć wiedzialar, że to nierealne.
"...obydwoje zaczniemy we wrześniu nowe życie. Nie będzie łatwo. Damy radę. [...] Będziesz mieć za niedługo nowych przyjaciół. Nauczysz się żyć beze mnie, a ja bez ciebie. Damy radę..." 
Przypomniała sobie te słowa listu. Znała go już prawie na pamięć. Czytała go cały czas, miała nadzieję, że może uda się jej coś odkryć, zrozumieć Maksa... Nie potrafiła...
Następne 2 dni spędziła tak samo. Nie chciała robić nic. Wychodzenie z łóżka bylo dla niej najgorszym koszmarem. 
Trudno opisać jej uczucia. Trudno opisać uczucia osoby, która straciła kogoś naprawdę bliskiego. To tak jakby stracić część siebie. Wraz z Maksem odeszła część Wiktorii... 
_____________________________
Krótki, bo krótki, ale jest.. :) niedługo postaram się dodać nastepny.
Pozdrawiam znad morza! :*

2 komentarze:

  1. Świetny! <3
    Czekam na kolejny.
    Idealnie ubrałaś w słowa całą tą sytuacje, to co przeżywa Wiki...
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie not-only-1d.blogspot.com

    Much Love

    OdpowiedzUsuń
  2. no mam nadzieję, że jeszcze coś zdążysz napisać, a ja zdążę przeczytać przed wyjazdem do pracy do Włoch ...:)
    po ostatnim byłam załamana i miałam nadzieję, że pojawi się jakiś taki który to rozwiąże :)
    P.
    PS Dzięki 'moniak' że jesteś i dzieki Bogu za Twój talent :*

    OdpowiedzUsuń