*z perspektywy Wiktorii.
Uśmiechnięta wyszłam z podwórka i powędrowałam w
stronę domu Maksa. Szłam powoli, bo w sumie nigdzie mi się nie spieszyło.
Cieszyłam się, że wszystkie badania wyszły w porządku, i że jestem zdrowa. Było
mi jednak głupio z powodu koncertu. Wiedziałam jednak, że to nie moja wina, że
to wszystko się stało.
Byłam już pod ogrodzeniem, więc popchnęłam bramkę.
Popatrzyłam do góry i zobaczyłam kogoś w oknie. Domyśliłam się, że to Maks,
więc pomachałam i uśmiechnęłam się szeroko. Podbiegłam pod drzwi i zadzwoniłam
dzwonkiem. Poczekałam parę sekund, ale nikt nie otwierał, więc jeszcze raz
dałam znać, że czekam.
W końcu drzwi otworzyły się. Moim oczom ukazała się
jakaś kobieta, którą skądś kojarzyłam… No tak! Ciocia Maksa.
- Oo, dzień dobry. Jestem Wiktoria, ja do Maksa.
- Em... Maksa nie ma.
- Kurcze, a kiedy będzie? Godzina czy więcej?
- Wiesz… ja nie wiem, bo w sumie nie rozmawiałam z
jego rodziną na ten temat.
- Chwila… jak to z jego rodziną? Przecież pani jest
jego ciocią.
- Ja? Nie, nie. To jakaś pomyłka. Jestem tu z mężem.
Wynajęliśmy ten dom, a tamci gdzieś wyjechali i…
- Pani żartuje, tak?
- Nie… ja mówię na poważnie. Nie wiem, kto ci
naopowiadał takich głupot.
- Ale… ale jak to wyjechali? Przecież nic nie
mówili. Pani kłamie!
- Kochana, mówię prawdę.
- Widziałam! Widziałam Maksa w oknie, jak przed
chwilą wchodziłam, on tam jest!
- To nie był…
- Niech mnie pani wpuści!
- Posłuchaj. Rozumiem, że…
- Nie! Nic pani nie rozumie! Wiem, że on tam jest!
Pani kłamie! Znam ten dom lepiej od pani! Mogę tu wchodzić, kiedy chcę!
Przebiegłam obok kobiety i stanęłam w salonie.
- Gdzie… Gdzie są wszystkie ich zdjęcia? Co z nimi
zrobiliście?! – krzyknęłam płacząc.
- Oni je zabrali… podobnie jak wszystkie swoje rzeczy .
- Więc… - przełknęłam głośno ślinę. – Więc to
prawda?
- No… tak.
- Ale… jak to wyjechali? Gdzie wyjechali? Przecież…
Maks nic nie mówił. Powiedziałby mi.
- Ja nie kłamię, naprawdę. Mówię to co wiem. Uwierz
mi w końcu.
- Wierzę pani, ale nie mogę… nie
mogę tego przyjąć do siebie, bo… oni nie mogli wyjechać od tak. Musieli… coś
musiało się stać.
- Nie wiem, naprawdę nie wiem…
Rozglądnęłam się dookoła i dostrzegłam, że faktycznie nie ma
żadnych ich rzeczy. Wszystko zniknęło. Jakby ktoś w nocy napadł na dom.
- Nie wiem co się ze mną dzieje. Oni wrócą, tak?
Potem, wieczorem… Niech pani to powie.
- Nie wiem czy wrócą. Skoro wynajęliśmy ten dom, to
chyba nie tak prędko się tu pojawią.
- Idę stąd – powiedziałam i zacisnęłam zęby. –
Przepraszam i dziękuję… Do widzenia.
- Do widzenia – odpowiedziała smętnie kobieta.
Wyszłam za drzwi i szybkim krokiem chciałam opuścić
podwórko. Chciałam zniknąć, chciałam umrzeć. Nie wiedziałam, o co chodzi i co
się dzieje.
- Zaczekaj! – usłyszałam i niechętnie, ale
odwróciłam się. – Ten Maks, poprosił mnie, żebym dała to pierwszej osobie,
która tu przyjdzie po ich wyjeździe – mówiła podając mi jakąś kopertę. – Jesteś
pierwsza, więc daję ci to.
Wzięłam to od kobiety i poszłam dalej. Minęłam
bramkę, zamknęłam ją i popatrzyłam raz jeszcze w stronę domu i w stronę pokoju
przyjaciela.
Nie stałam tak długo, nie chciałam. Czułam się nie
jak człowiek, ale jak jego wrak. Jakbym nie żyła. Jakby coś się skończyło i
miało nigdy nie wrócić. Złapałam za kieszeń i wyciągnęłam z niej telefon.
Wykręciłam numer do Maksa i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Przepraszamy, nie ma takiego numeru… - usłyszałam
i nie mogłam w to uwierzyć.
- Co jest?! – krzyknęłam i rzuciłam telefonem o
ziemię, płacząc i siadając na drodze.
Siedząc tak chwyciłam za kopertę, którą wręczyła mi
kobieta. Popatrzyłam na nią… Rozdarłam ją i wyciągnęłam ze środka jakąś kartkę.
Wyglądało to jak jakiś list. Zaczęłam czytać.
„Hej Wiki.
Wiem, że mnie nienawidzisz. Pewnie stoisz przed moim
domem i zastanawiasz się o co chodzi… nie mogę ci tego powiedzieć ani napisać,
sam do końca wszystkiego nie wiem. Okłamałem cię z tą ciocią, ale musiałem. Nie
miałem innego wyjścia. Tak, teraz nienawidzisz mnie jeszcze bardziej. Nie wiem,
co mam tu pisać… nigdy nie spodziewałem się, że będę musiał myśleć nad takim czymś.”
Podniosłam się z ziemi ocierając twarz z łez i
powędrowałam do przodu, w stronę jeziora.
„Nie wiem, jak się teraz czujesz. Ja nie czuję nic.
Tylko tęsknie. Jestem pewnie teraz w drodze do… tego też nie mogę Ci powiedzieć,
choćbym chciał.
Nie wrócę tu tak szybko… nie mam pojęcia kiedy znowu
się spotkamy. Nigdy nie mów nigdy…
Na razie… na razie musimy chyba o sobie zapomnieć.”
Usiadłam na
trawie i wyrzuciłam kartkę z ręki, nie mogąc już tego czytać.
Popatrzyłam w stronę jeziora i wszystko do mnie
wróciło. Wróciły do mnie wszystkie wspomnienia. Czułam się tak, jakbym straciła
brata…
„To znaczy… ja o tobie nigdy nie zapomnę. Musimy tylko nauczyć się żyć bez siebie… obydwoje zaczniemy we wrześniu nowe życie. Nie
będzie łatwo. Damy radę…
Jestem jedną wielką świnią. Wiem, że teraz pewnie
siedzisz na pomoście, czytasz to i płaczesz. Ja też płaczę… płakałem po
szpitalu. Bo… musiałem wtedy wyjść z sali ze świadomością, że być może widzę
cię ostatni raz w życiu… to trudne. Tak cholernie trudne, że nie potrafię tego
wszystkiego opisać słowami.
Chciałbym, żebyś była szczęśliwa. Będziesz mieć za
niedługo nowych przyjaciół. Nauczysz się żyć beze mnie, a ja bez ciebie. Damy radę…
proszę. Tylko nie płacz za mną nocami, bo to głupie. Pomyśl, że za niedługo się
znowu zobaczymy… pisząc za niedługo mam na myśli nigdy, ale odrzucam od siebie
te myśli. Bądźmy optymistami.
Pamiętaj jeszcze, że będziemy przyjaciółmi na zawsze…
Obiecałem Ci to i tak będzie.
Kocham Cię,
Maks.”
Patrzyłam na papier i w mojej głowie w każdej sekundzie pojawiało się tysiące nowych teorii. Wydawało
mi się, że to jakiś sen, że zaraz się obudzę i wszystko będzie w porządku…
Po kilku godzinach siedzenia przy jeziorze, płakania
i rozmyślania postanowiłam wrócić do domu. Telefon dzwonił mi chyba z 20 razy, ale
nie obchodziło mnie to. Skoro to nie Maks, nie miałam potrzeby odbierać.
- Wiki… - usłyszałam.
- Kto tam? – powiedziałam i odwróciłam się.
- To ja – moim oczom ukazała się mama.
- Co ty tutaj…
- Co ci się stało? – spytała patrząc na mnie, jak na potwora.
Odczekałam chwilę, wzięłam do ręki jakiegoś kamyka rzuciłam nim w stronę wody i w końcu odparłam:
Odczekałam chwilę, wzięłam do ręki jakiegoś kamyka rzuciłam nim w stronę wody i w końcu odparłam:
- Maks wyjechał... i nie wróci – wzięłam
wszystkie swoje rzeczy, wstałam i udałam się w stronę domu.
Mama chciała ze mną porozmawiać, ale ja nie miałam
ochoty. To było dla mnie za trudne do zrozumienia.
- Skarbie, chodź do mnie – powiedziała mama, gdy stałyśmy w kuchni i
przyciągnęła mnie do siebie.
- Zostaw mnie! Nic nie rozumiesz... On zniknął! Nie wróci!
Nie wiesz, jak to jest... Nigdy tak nie miałaś. To tak, jakby kilka czy
kilkanaście lat temu zniknęła Ola! Gdyby nagle, bez słowa, wyjechała! Nic by ci
nie powiedziała… widząc ją, normalnego dnia, nie wiedziałabyś, że widzisz ją
ostatni raz w życiu na oczy… Czuję się, jakbym straciła wszystko. On nie był
byle kim. Był częścią mnie. Nikt nie rozumiał mnie tak, jak on. Był moim
bratem, ale odszedł. Nie wróci…
Cała zapłakana pobiegłam po schodach do góry i zamknęłam się w swoim pokoju, trzaskając drzwiami.
Cała zapłakana pobiegłam po schodach do góry i zamknęłam się w swoim pokoju, trzaskając drzwiami.
_________________________________________________________
Heej :)
PO PIERWSZE:
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba. To jeden z
moich ulubionych… Napiszcie sami co o nim sądzicie! Chcę widzieć dużo komentarzy!
+ sorrki, że tak dużo tych gifów, ale nie mogłam się
powstrzymać. Są fantastyczne.
PO DRUGIE:
Nowy rozdział prawdopodobnie pojawi się dopiero w
sierpniu, jak wrócę z nad morza. Chyba, że uda mi się coś wcześniej dodać. Zobaczymy.
W każdym bądź razie, nie opuszczajcie mnie! :)
PO TRZECIE:
Jeszcze raz życzę Wam zarąbistych wakacji i mam
nadzieję, że takie właśnie są!
Trzymajcie się cieplutko! Ja pewnie jestem teraz na
plaży lub odpoczywam w domku po dłuuugiej drodze.
PAPA! <3
PAPA! <3
Cholerka poryczałam się ;/ Świeeetny jest ten rozdział, no po prostu Boski !
OdpowiedzUsuńJa Tobie też życzę zarąbistego pobytu nad morzem i WENY :> Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału <3
Omg . Rozdział suuuuper <3 ciekawe jak to bd daleej . Baw sie dobrze nad morzem . Czekamy na kolejjny rozdział <3 <3 <3 *_*
OdpowiedzUsuń*.*jejku cudny ;) Miłych wakacji nad morzem ;*
OdpowiedzUsuńPoplakalam się *.* Cudny <3 Ja chcę Maksa z Wiki ! ;) Udanych wakacji, nabierze siły i inspiracji do dalszego pisania. Jesteś świetna ! :)
OdpowiedzUsuńPopłakałam sie ;-; nieee, czo on sobie wyobraza! chce nowy rozdział ;_;
OdpowiedzUsuńNie no tego się nie spodziewałam. Myślałam,że Maks szykuje jakąś niespodziankę dla Wiktorii,ale nie czegoś takiego.. Normalnie płaczę ;'( MAKS WRACAJ!!!
OdpowiedzUsuńPopłakałam się. Rozdział zajebisty. Tobie tez miłych wakacji
OdpowiedzUsuńPopłakałam się. ;(
OdpowiedzUsuńMaksiu... Chce by wrócił!
Nie mogę się doczekać co będzie dalej.
Rozdział fantastyczny. Gratuluje! :D
Miłego odpoczynku nad morzem.
Wpadnij do mnie not-only-1d.blogspot.com/
Love much xx
fajny to za malo powiedziane . ty naprawde masz talent i mam nadzieje , ze w przyszlosci wydasz ksiazke , ktora beda czytac moje corki milych wakacji zycze ;)
OdpowiedzUsuń