czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 47.

* z perspektywy Wiktorii.
Ubrałam się i po raz pierwszy od kilku dni opuściłam pokój. Wszystko wydawało mi się zupełnie obce. Kiedy weszłam do kuchni od razu poczułam na sobie wzrok rodziców i Szymka.
- Co? - spytałam krótko.
- Fajnie cię znowu widzieć - odpowiedział tata.  
Już otworzyłam buzię, żeby coś powiedzieć, ale powstrzymałam się. Zamiast tego ogarnęłam lodówkę i wyciągnęłam jakiś sok. Napiłam się i zaczęłam ubierać buty.
- Nic nie zjadłaś. Idziesz gdzieś? - spytała troskliwym głosem mama.
- Mamy spotkanie klasowe. Nie mam ochoty jeść.
- Odwieziemy cię, jak chcesz.
- Nie chcę. Wolę się przejść - powiedziałam i przejrzałam się w lustrze. - Na razie. 
Szybko opuściłam mieszkanie. Potem już powoli szłam przez podwórko do bramki. Podniosłam głowę do góry i moim oczom ukazał się dom Maksa. Stanęłam i poczułam, że moje nogi robią się miękkie. Odwróciłam się i zobaczyłam w oknie mamę. Po moim policzku spłynęła łza. Otarłam ją i pobiegłam w stronę domu.
- Kochanie... - uspokajała mnie kobieta, a ja wtulona w nią płakałam.
- Dziękuję mamo. Muszę iść - zerwałam się z kanapy. 
- Tata już na ciebie czeka...
Wyszłam po raz kolejny. Uśmiechnęłam się sztucznie do taty i pojechaliśmy. 
- Nie musisz tego robić - odrzekł.
- Czego?
- Nie musisz udawać. Każdy ma uczucia i ma prawo je wyrażać. Nie udawaj...
- To wzystko nie jest takie łatwe tato... Ale dziękuję ci, pa.
Wysiadłam z auta i znajdowałam się przed parkiem. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do przodu. Usłyszałam jakieś krzyki, więc domysliłam się, że większość osób już jest. 
- Hej - wymamrotałam i zatrzymałam się.
Wszyscy po kolei odpowiedzieli mi i wyszczerzyli się do mnie. Usiadłam obok jakichś dziewczyn i próbowałam jakoś włączyć się w rozmowę, ale nie potrafiłam. W pewnym momencie dobiegła do nas jeszcze jedna osoba.
- Siema - krzyknęła zdyszana i usiadła obok mnie. - Martyna - podała mi rękę. 
- Wiktoria - przedstawiłam się.
Po kilkunastu minutach wszyscy, czyli 15 osób, na 27 z klasy, postanowiliśmy przejść się po Krakowie, a potem zjeść coś w Mc. Szłam powoli pomiędzy innymi. Nie odzywałam się. Nie byłam w stanie. Po raz kolejny nie mogłam uwierzyć w to, że Maks mnie zostawił.
W końcu zaczęłam gawędzić z Martyną.
Po raz pierwszy od kilku dni tak długo z kimś rozmawiałam.
Minęły 4 godziny. Każdy powoli wracał do domu. Ja natomiast zostałam zaproszona przez Martynę do jej domu. O dziwo zgodziłam się. 
- Nie będę cię na razie oprowadzać, chodźmy do mnie.
Znajdowałyśmy się w dosyć dużej kamienicy. Jej mieszkanie również było sporych rozmiarów.
- Cieszę się, że idę do tego liceum. Nowi znajomi, wszystko nowe... Nigdy wcześniej nie miałam prawdziwych przyjaciół. Same fałszywe twarze, niestety. A jak u ciebie? 
Przełknęłam ślinę i nie wiedziałam co odpowiedzieć. 
- Wszystko ok? 
- Nie - odpowiedziałam i do oczu napłynęły mi łzy. - Ja miałam przyjaciela - odrzekłam siąkając nosem. - To znaczy dalej mam...  tylko nie za bardzo wiem gdzie teraz jest. Nie chcę o tym mówić, bo byłaby tu zaraz powódź.
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i wyciągnęła ręce w moją stronę.
- Nie możesz się poddawać - mówiła i głaskała mnie po plecach.
Po godzinie postanowiłam wrócić do domu. Miałam znowu dosyć. Odechciało mi się żyć.
- Zadzwonię do ciebie niedługo. Może wyskoczymy na jakieś zakupy czy coś w tym stylu. 
Zawahałam się z odpowiedzią.
- Ok. Będę czekać. 
Postawiłam krok do przodu, ale jeszcze odwróciłam się i przytuliłam Martynę, a ta zaśmiała się. 
__________________________________
Oto Martyna! Znajdziecie ją też w rozdziale o bohaterach :)

4 komentarze:

  1. dobrze, że piszesz jeszcze, bo z taką niewiedzą 'co dalej' to mi się nie chce wyjeżdżać... na miesiąc... bez internetu... później będę nadrabiać ....tylko chciała bym, żeby jeszcze przed wyjazdem rozwiązała się, wyjaśniło to całe zamieszanie z Maksem :)
    Pozdrawiam, miłego wypoczynku :*
    P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba raczej się nie wyjaśni :< udanych wakacji kochana!

      Usuń
  2. Ja ciągle przy tych opowiadaniach płaczę.. przez Maksa.. proszę niech on wróci, niech będzie szczęśliwy z Wiktorią.. ja nadal w to wszystko nie wierzę :'( płaczę no.. P Ł A C Z Ę ! :'(

    OdpowiedzUsuń