poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 48.

Usiadłam na łóżku i popatrzyłam w okno. Zaczęłam zastanawiać się czy to wszystko ma jakikolwiek sens... Maks wyjechał, nie wróci. To nie do zrozumienia. Trzeba się z tym jednak w jakiś sposób pogodzić. Z drugiej strony, gdy zacznę mieć to wszystko gdzieś, poddam się. Zacznę umierać. Moje serce może nie wytrzymać więcej bólu. To trudne. Dla 16 letniej dziewczyny to gorsze do pojęcia niż matematyka...
Około godziny 11 zeszłam do kuchni. Zastałam tam tylko Szymka.
- Hej - powiedział cicho.
Uśmiechnęłam się delikatnie i usiadłam przy stole. 
- Tęsknisz za nim? - spytał.
Ja natomiast popatrzyłam na niego, potem w okno, w stół... Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. 
- Tęsknię to mało powiedziane - odpowiedziałam z trudem.
- Ja... Idę na basen z kolegą. Nie będzie mnie do 15. 
- Ok. Ja też wychodzę. 
- Gdzie?
- Nieważne. 
Po kilkunastu minutach, gdy byłam już gotowa, opuściłam mieszkanie. Kierowałam się w stronę znanej mi kamienicy. Niedługo potem siedziałam już w domu pani Ewy.  
Opowiedziałam jej o wszystkim, ze szczegółami. Ta jak mogła, pomogła mi. Widziałam, że nie czuje się zbyt dobrze. Była chudsza, miała podkrążone oczy i z trudnością stawiała nowe kroki.
Po godzinie postanowiłam wrócić już do domu. Szłam powoli i przyglądałam się każdemu. Nagle, gdzieś w oddali zobaczyłam Kamila. Nie wiedziałam co zrobić i jak się zachować.
W końcu przeszliśmy obok siebie bez słowa. Ten nawet na mnie nie popatrzył.
Odwrociłam się... On zrobił to samo i zatrzymał się.
- To ty...
Nic nie powiedziałam.
- Co tam? - podszedł bliżej.
Zerknęłam na niego i dostrzegłam w jego oczach jakąś iskierkę dobra. Był inny niż zwykle.  Nie był tym samym Kamilem.
- Wszystko... - zaczęłam niepewnie. - Po staremu.
- Maks się jakoś trzyma? 
- Nie wiem.
- Mieszkacie koło siebie i nie wiesz co u niego?
- Nie mieszkamy - wymamrotałam i powstrzymywałam się od płaczu.
Chłopak popatrzył na mnie, jakby chciał jakiegoś wytłumaczenia.
- Wyjechał... Ale nie pytaj o nic więcej, proszę. 
- Chcesz się przytulić?
Bez słowa podeszłam do niego i wtuliłam się. Teraz to było najlepszym lekarstwem. Wróciłam do domu i znowu weszłam do łóżka. Moje serce pękało pękało, rozdarte na tysiące kawałków. Nagle usłyszałam dzwonek. Szybko zbiegłam po schodach i zerknęłam kto to. Otarłam szybko twarz dłońmi i otworzyłam drzwi.
- Wiki - powiedziała kobieta z szerokim uśmiechem.
- Dzień dobry - odpowiedziałam, widząc Olę, Wiktora i Dawidka.
- Jesteś sama?
- Tak.
- To nawet dobrze. Będziemy i tak musieli poczekać na resztę. Mamy dla was niespodziankę.
- Znowu?
- Tak. Mamy nadzieję, że się ucieszycie... Ale teraz opowiadaj, co u ciebie?
W mojej głowie wszystko się pomieszało, ale na szczęście uratował mnie Szymek, który właśnie wrócił z basenu. Od razu zabrał gdzieś wujka i małego, a ja zostałam sama z ciocią. 
- No więc słucham, co u ciebie?
- U mnie... - zaczęłam.
- Mi możesz powiedzieć.
- Kojarzysz Maksa?
- No pewnie. Bardzo fajny chłopak.
Pokiwałam głową i usmiechnęłam się tylko po to, by wstrzymać łzy.
- Co z nim? - dopytywała ciocia.
- Wyjechał - powiedziałam i wybuchłam płaczem.

4 komentarze:

  1. pisz dalej! I niech maks wraca! błagam cie no!

    OdpowiedzUsuń
  2. no normalnie cały czas płaczę teraz jak to czytam. Wiem jak to jest prawie stracić przyjaciela... to nie łatwe... no ale mówiąc o opowiadaniu to po prostu świetne! czekam na następne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń