Weszłyśmy powoli do kamienicy. Widziałam, że Kasia
jest zdenerwowana, ale nic nie mówiłam. W
końcu stanęłyśmy przed drzwiami. Chwyciłam powoli za klamkę i zaczęłam je
otwierać. Usłyszałyśmy głosy chłopców. Najpierw weszłam ja, a dziewczyna stała
w przedpokoju tak, że nie było jej widać.
- już jestem. – powiedziałam na początek.
- to dobrze, siadaj. – mówił Wiktor.
- ok… ale, przyprowadziłam kogoś ze sobą.
Wtedy popatrzyłam znacząco na Kaśkę, a ta zrobiła
dwa małe kroki i popatrzyła w stronę chłopców. Wtedy Marcel złapał się za
głowę, wytrzeszczył oczy i chciał coś
powiedzieć, ale chyba nie mógł – z wrażenia…
*z perspektywy Julki.
- Julka! Kuba już jest.
- idę mamo. – odpowiedziałam, łapiąc telefon i torebkę, wychodząc z pokoju.
Kiedy stanęłam w przedpokoju zobaczyłam Oskara,
który zagaduje Kubę i uśmiechnęłam się. Po paru minutach wyszliśmy z domu i
wsiedliśmy do auta.
- masz wszystko?
- tak, możemy jechać.
Kierowaliśmy się teraz w kierunku jakiegoś sklepu spożywczego,
aby kupić różne duperele. Były to między innymi chipsy, popcorn, słodycze i
inne niezdrowe rzeczy. Kiedy mieliśmy już wszystko z powrotem wróciliśmy do
samochodu i udaliśmy się do domu Kuby.
Na początku postanowiliśmy upiec kupione przez nas
babeczki. Nie obeszło się bez mokrej podłogi, białych twarzy itd.
- co oglądamy?
- nie mam pojęcia, ale zaraz coś znajdziemy. Chodź na
górę. – odparł Kuba.
Po długich namyśleniach postanowiliśmy wybrać jakiś
horror, którego tytułu nie zapamiętałam.
- Julka…
- hmm?
- muszę ci coś pokazać.
- cóż takiego? – pytałam zaciekawiona.
- masz. – wtedy rzucił mi jakąś apaszkę, a ja popatrzyłam
na niego dziwnie. – daj głuptaku, zawiążę ci to.
- ejejej, po co?
- nie marudź, bo buzię też ci zatkam. – złapał mnie
wtedy w pasie i pocałował.
Po około 10 minutach, wyszliśmy na zewnątrz. Kuba
trzymał mnie za rękę i prowadził do przodu.
- długo jeszcze? Oko mnie swędzi.
- niedługo. – w tym momencie poczułam, że apaszka
poluzowuje się, aż w końcu całkowicie opadła mi z oczu.
Pierwsze co zobaczyłam to masa białego puchu, który
raził mnie. Przetarłam oczy i sięgnęłam wzrokiem na przód…
- jak?! – prawie krzyczałam.
- robiłem to niedawno z Wiktorem. Sam bym nie dał
rady. Z resztą… zanim tata zmarł, zaczął robić poszczególne części. Obiecał mi,
że go skończymy. Pamiętam jak siedziałem obok niego w szpitalu i był
przekonany, że jak wróci do domu od razu będziemy mogli go skończyć… mam
nadzieję, że mu się podoba.
- jest wspaniały… - mówiłam, patrzyłam i przytuliłam
mocno Kubę, który teraz powstrzymywał się od płaczu.
Był to lekki szok. Niecodziennie spotyka się na krakowskim
podwórku duże drzewo i domek na nim -
tak… Kuba, Wiktor i jego tata zbudowali najprawdziwszy domek na drzewie.
Razem z chłopakiem zwiedziliśmy go, a potem wróciliśmy już do mieszkania i
usiedliśmy na sofie. Wieczór spędziliśmy na oglądaniu filmu, a spać położyliśmy
się po godzinie 23. Szczerze mówiąc, było to wyjątkowo wcześnie.
Zanim usnęliśmy długo leżeliśmy i milczeliśmy. Byliśmy
w siebie mocno wtuleni.
- Julka… - zaczął nagle szeptać chłopak.
- hm?
- kocham cię.
- wiem misiu. – powiedziałam i jeszcze mocniej go
przytuliłam.
Po paru minutach obydwoje zasnęliśmy, trzymając się
za ręce.
*.*
Co z tym Marcelem?! :D
OdpowiedzUsuńSuper, kocham to opowiadanie <3
jak bd 100 część to bd jakaś nispodzianka ? :D
OdpowiedzUsuń<3. Coś czułam, że nie napiszesz dzisiaj co będzie z Marcelem ;d.
OdpowiedzUsuńKiedy następna część ;>?
Kiedy kolejna?
OdpowiedzUsuńrozdział oczywiście fajny, ale ciekawi mnie też część z Marcelem, dlatego zaczynam czytać kolejną część :)
OdpowiedzUsuń