*z perspektywy Oli.
Leżałam na ogromnej łące, miałam zamknięte oczy i
myślałam. Słyszałam śpiew ptaków, czułam ciepłe promienie słońca i czułam
zapach kwiatów. To wszystko sprawiało, że czułam się jak w niebie. W pewnym
momencie usłyszałam czyjeś kroki. Wiedziałam, że był to Wiktor. Usiadłam i
pocałowaliśmy się, a potem obydwoje leżeliśmy i wpatrywaliśmy się w niebo.
Chwilę potem usłyszałam szelest. Podniosłam się na łokciach i zobaczyłam, że
coś lub ktoś wyłania się z lasu. Patrzyłam dokładnie i dostrzegłam tam… Dawida.
Stanął i patrzył na nas. Nic nie mówiłam, po prostu obserwowałam go. Zaczął się
do nas zbliżać, aż w końcu stał już nad nami. Wtedy podał mi rękę, a ja z jego
pomocą podniosłam się. Był niewyraźny… nie był człowiekiem, był jak mgła, jakby
zaraz miał się rozpłynąć. Popatrzył mi głęboko w oczy, a potem szepnął do ucha:
„dobrze zrobiłaś kochana” i wskazał wzrokiem na leżącego obok Wiktora. Uśmiechnęłam
się szeroko i mocno przytuliłam go. Potem również pocałowałam w policzek. Po paru
minutach chłopak zniknął. Najzwyczajniej na świecie. Wróciłam na koc i wtuliłam
się w chłopaka, a w myślach miałam Dawida, którego kochałam równie mocno jak
jego. Wiedziałam, że zawsze przy mnie będzie i nigdy mnie nie zostawi. Wiedziałam,
że mnie kocha…
- Boże! – krzyknęłam cicho i zerwałam się z łóżka.
- co ci? – mamrotała Julka chyba przez sen.
- śnieg… chyba śnieg spadł z dachu. – popatrzyłam wtedy
przez okno i położyłam z powrotem głowę na poduszce, uświadamiając sobie o czym
przed chwilą śniłam.
Gapiłam się w ścianę, ze łzami w oczach i miałam
przed oczami umierającego Dawida. Szybko próbowałam zmienić bieg moich myśli,
ale nie potrafiłam. jednakże w pewnym momencie… coś przerwało mi moje rozkminy.
- Julka! Jula! Ja pier… Julka! – krzyczałam po cichu
nie ruszając się.
- co znowu? Śpij!
- nie! Cholera. Pacz, pacz na cień. Nie pacz do tyłu
tylko na cień. Nie ruszaj się.
Wtedy dziewczyna delikatnie odwróciła głowę w
kierunku ściany, gdzie zawsze padał cień zza okna.
- Jezus… - powiedziała.
Leżałyśmy teraz jak zdrętwiałe i nie miałyśmy
pojęcia co zrobić. Za oknem stał prawdopodobnie Marcel, a raczej na pewno. Poznałyśmy…
- co teraz?
- nie ruszaj się. on się rozgląda. Nie wiem po co.
Olka, boję się.
- ja się boję bardziej, cholera jasna…
- idę po tatę.
- oszalałaś?!
- nie oszalałam! Trzeba przecież… jasna dupa. Przecież
oni pojechali do tego kolegi taty. Na narty… wracają dzisiaj wieczorem. Zapomniałam…
Ola, jesteśmy w domu same. – mówiła przyjaciółka co raz bardziej panikując.
- dzwonimy po chłopaków chyba, że chcesz mieć mokre
łóżko… - mówiłam.
- jak zadzwonimy… on tam stoi, widzi.
- włażę pod ko… pod kordłę.
- kołdrę matole. – poprawiła mnie od razu Julka.
- błagam cię… dobra, nurkuję.
Chwyciłam telefon, odblokowałam go i wykręciłam
numer - najpierw do Kuby z nadzieją, że
odbierze.
- kurde…
- nie odbiera?
- nie. Dzwonię do Wiktora.
- Kuba śpi jak zabity, wiadomo…
- halo?! – prawie krzyknęłam.
- Ola. – zaczął ochrypniętym głosem chłopak. – jest prawie
4 w nocy. – co ci się dzieje.
- Wiktor, słuchaj mnie. Musisz jechać po Kubę,
zabrać go i musicie przyjechać pod dom Julki. Tu stoi ten Marcel. Właściwie on
stoi za oknem, ja dzwonie spod kordły ale mniejsza o to!
- ja jebie! już jadę! Trzymajcie się!
Kiedy tylko wysunęłam się z powrotem, obydwie z
Julką cicho pisnęłyśmy. Usłyszałyśmy pukanie w szybę. Całe trzęsłyśmy się,
ponieważ wiadome, do czego Marcel jest zdolny.
- Ola… wiedz, że cię kochałam. – wyszeptała cicho
Julka i złapała mnie za rękę.
o jestem 1... :D
OdpowiedzUsuńswietnie ciekawe co sie wydarzy. czekam w napieciu
o kurczę... teraz nie zasnę, tylko będę się zastanawiać, co dalej o.O proszę, napisz szybko następną notkę! :*
OdpowiedzUsuńbędzie, mam nadzieję, że jutro :*
OdpowiedzUsuńjak mogłaś nas tak zostawić ?:C nie zasnę! :C
OdpowiedzUsuńŚwietne,na prawdę super rozdział c:
OdpowiedzUsuńEj ja nie zasnę !
OdpowiedzUsuńtrzyma w napięciu, rozdział fajny, rozkręca się coraz bardziej ten wątek. czekamy z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńkiedy nastęna część ?
OdpowiedzUsuńdzisiaj :) około 20.30 xx
OdpowiedzUsuń